W środę, 9 kwietnia, do odprawy granicznej na przejściu w Medyce (woj. podkarpackie) podjechał ukraiński autokar marki Van Hool, wyposażony w dodatkowy bagażnik na zwisie tylnym. Pojazd został poddany rutynowej kontroli, a we wspomnianym bagażniku zwrócono uwagę na torbę z żywnością. Pakunek został wyciągnięty na zewnątrz, a w jego głębszej części, pod opakowaniami chipsów, znaleziono 203 plastikowe koperty. Zawierały one fałszywe ukraińskie prawa jazdy.
Ukraiński autokar przewoził podrobione dokumenty. Tak zaskakujące znalezisko natychmiast skierowWpisano do dalszej kontroli, przeprowadzonej z użyciem specjalistycznego sprzętu. Pozwoliło to wykazać, iż dokumenty przeszły nielegalną i nieautoryzowaną przeróbkę – na każdym z nich, w polach wskazujących uprawnienia, dopisano kategorię „C”. Gdyby więc wszystkie te przesyłki dotarły do swoich odbiorców, 203 osoby mogłyby starać się o pracę kierowców ciężarówek w całkowicie nieuczciwy sposób.
Skąd worek z kopertami wziął się w bagażniku? Jak zeznali 30 i 36-letni kierowcy autokaru, przesłuchani przez pograniczników w roli świadków, całość nadano jako przesyłkę, bez informowania o jej zawartości. Więcej informacji ma ustalić Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej, w ramach oficjalnie wszczętego dochodzenia.
Wbrew pozorom, kierowcom nie udało się tak łatwo wyłgać. Pojazd został bowiem szczegółowo zbadany. Strażnicy graniczni wykryli w nim kartony z zawartością 900 sztuk wyrobów tytoniowych w postaci płynów do e-papierosów o pojemności 30 ml, bez polskich znaków skarbowych, łącznie 27 litrów. Do przewożenia towaru przyznał się jeden z kierowców. Dalsze postępowanie w tej sprawie prowadzą funkcjonariusze Podkarpackiego Urzędu Celno-Skarbowego.
NASZ KOMENTARZ: Polska policja powinna z urzędu badać każdego ukraińskiego kierowcę pod względem legalności prawa jazdy. Fałszywe dokumenty tego typu to norma, w przypadku obywateli naszego wschodniego sąsiada.
Polecamy również: Trump wprowadza cenzurę. Chodzi o prawdę na temat Żydów