

Prezydent USA Donald Trump wziął cały świat za zakładnika swojej wojny handlowej. Jednak jego nieprzewidywalność już doprowadziła do reakcji typu „oko za oko”. Rentowności amerykańskich obligacji skarbowych znacznie wzrosły w ciągu zaledwie kilku dni.
— Są to pierwsze oznaki, iż obligacje nie są już tak popularne wśród inwestorów, co sprawia, iż dług USA staje się droższy — mówi główny ekonomista Raiffeisen Fredy Hasenmaile. To jest dokładnie to, na co Trump nie może sobie pozwolić.
Krążą pogłoski, iż kraje takie jak Japonia i Chiny sprzedały amerykańskie obligacje rządowe na dużą skalę, rzucając Trumpa na kolana. Te dwa kraje posiadają najwięcej amerykańskich obligacji rządowych za granicą. Prezydent USA, wstrzymując w środę cła, sam przyznał, iż rozwój obligacji rządowych był czynnikiem.
Trump adekwatnie rozpoznał problemy w swoim kraju: silny dolar osłabia jego możliwości eksportowe i zachęca firmy do przenoszenia fabryk za granicę. Ogromna góra długu musi się zmniejszyć. Niektórzy partnerzy handlowi rzeczywiście traktują USA niesprawiedliwie. Deficyt handlowy, który istnieje od dziesięcioleci, jest problemem.
„Do opanowania”
W ubiegłym roku deficyt handlowy wzrósł do prawie 920 mld dol. (3,4 bln zł). Oznacza to, iż do USA przybywało z zagranicy więcej towarów niż odwrotnie. — Deficyt handlowy nie jest tak zły, jak się zawsze słyszy. Jest to jednak sytuacja, której nie da się utrzymać w dłuższej perspektywie. Zadłużenie nie może po prostu dalej rosnąć — mówi Fredy Hasenmaile.
Istnieje potrzeba działania. Nie jest ona jednak tak dotkliwa, jak mogłaby sugerować polityka zagraniczna Trumpa. — W porównaniu z produktem krajowym brutto USA, który wynosi 28,8 bln dol. (108 bln zł), deficyt w handlu zagranicznym jest do opanowania — dodaje ekspert.
Ujemny bilans handlowy zwykle równoważy się w perspektywie średnioterminowej. Popyt na waluty partnerów handlowych wzrasta, dolar staje się nadpodażą i traci na wartości. W rezultacie import staje się droższy, a amerykańskie firmy mogą eksportować za granicę taniej. Lokalizacja biznesowa staje się bardziej konkurencyjna, przyciąga nowe firmy, a eksport również rośnie. Jest to jednak dokładnie to, co nie działa w USA.
Szczególny przypadek dolara
— Z dolarem jako globalną walutą, USA są szczególnym przypadkiem. Większość światowego handlu odbywa się w amerykańskiej walucie, a amerykańskie obligacje rządowe są uważane za bezpieczne — mówi Hasenmaile. W rezultacie do USA napływa dużo pieniędzy, a popyt na dolara jest wysoki.
— Więc Trump ma rację, dolar jest przewartościowany — wyjaśnia ekspert. Jest to zasadniczo niekorzystne dla atrakcyjności gospodarczej danej lokalizacji. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, iż na przykład UE nakłada wyższe cła na amerykańskie samochody niż odwrotnie lub Chiny nadmiernie wspierają własną gospodarkę dotacjami.
Jednak silny dolar stwarza również korzyści dla USA. — Dzięki dużej ilości kapitału napływającego do kraju, pożyczki są korzystne — mówi Hasenmaile. Oznacza to, iż prywatne gospodarstwa domowe i państwo korzystają z niskich stóp procentowych.
Jednak korzystne pieniądze kuszą ludzi do wydawania więcej. — Stany Zjednoczone żyją ponad stan. Wysoki deficyt w budżecie krajowym jasno pokazuje, skąd wziął się silny wzrost amerykańskiej gospodarki w ostatnich latach — mówi Hasenmaile.
„Amatorskie podejście”
Deficyt budżetowy powoduje ciągły wzrost zadłużenia — w tej chwili wynosi ono ponad 36 bln dol. (135 bln zł). — Odbywa się to kosztem przyszłości USA — mówi Hasenmaile. W ubiegłym roku Stany Zjednoczone musiały zapłacić ok. 1 bln (3,7 bln zł) odsetek od góry długu — a tendencja jest rosnąca. To prawie 15 proc. krajowego budżetu i w tej chwili choćby więcej niż wydatki na wojsko. Pieniądze, których brakuje na ważne zadania rządowe.
Wydatki rządowe mają zostać zmniejszone dzięki zespołowi DOGE kierowanemu przez miliardera Elona Muska. Jednocześnie jednak Trump planuje znaczne obniżki podatków od wynagrodzeń i dla firm, które chce sfinansować z dochodów z ceł. W środę zawiesił na 90 dni taryfy wobec 75 partnerów handlowych i wprowadził podstawową taryfę w wysokości 10 proc. dla praktycznie wszystkich z nich. Prawdopodobnie nie będzie on jednak w stanie choćby pokryć planowanych cięć podatkowych przychodami z tego tytułu, nie mówiąc już o zmniejszeniu deficytu budżetowego, który w ubiegłym roku wyniósł 2 bln dol. (7,5 bln zł).
— Obecne podejście Trumpa jest amatorskie i połowiczne. Każdego dnia, gdy jest u władzy, wyrządza więcej szkód. Nie stoi za tym żaden przemyślany plan, a globalna niepewność jest ogromna — mówi Hasenmaile.