Wojna, którą wszczęła Rosja, a wspiera ją w tym dziele zniszczenia Białoruś, wzmaga prześladowanie Kościoła katolickiego w tych krajach. Wstrzymano proces zwracania, zagrabionych w czasach ZSRR, świątyń katolickich. W więzieniach przebywa wielu księży i tak jak w czasach sowieckich zabrania się katolikom wspólnej modlitwy.
Gubernator Smoleńska w Rosji zapowiedział, iż tamtejszy neogotycki kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny zostanie wyremontowany. Jednak nie zająknął się ani słowem, żeby władze Rosji miały zamiar zwrócić świątynię katolikom. Piękny kościół w Smoleńsku wzniesiono pod koniec XIX wieku. Wówczas w Smoleńsku było aż trzy tysiące katolików, głównie Polaków. Kościół jest więc okazały. Bolszewicy systematycznie okradali świątynię najpierw z dzwonów, potem z wyposażenia. W końcu ukradli cały kościół, a proboszcza wywieźli na Sybir, gdzie zmarł on z wycieczenia pracą ponad siły.
Kościoła w Smoleńsku, który za Stalina przerobiono na archiwum NKWD, a w tej chwili stoi on pusty, przez cały czas nie zamierza się zwrócić parafianom – czyli prawowitym właścicielom. „Niestety, pomimo wielu lat bohaterskich wysiłków parafii smoleńskiej i wszelkiego możliwego wsparcia ze strony Archidiecezji, nie przewiduje się zwrotu świątyni Kościołowi. Z tego, co wiemy, nie było też mowy o możliwości odprawiania Mszy św. w tym miejscu” –piszą w komunikacie prasowym przedstawiciele Kurii Archidiecezji Moskiewskiej.
Tak więc parafianie ze Smoleńska muszą się cisnąć w dawnej plebanii, którą zaadoptowali na kościół. Tam uczestniczą w Mszach św. oraz nabożeństwach. Jak widać z tego przykładu, jednego z wielu, sowiecka linia postępowania wobec Kościoła jest w tej chwili w Rosji kontynuowana.
Przejawem uciskania Kościoła w Rosji jest również nowy projekt ustawy, który prawdopodobnie niedługo zostanie przyjęty przez Dumę. Projekt ten zakazuje odprawiania nabożeństw w „pomieszczeniach mieszkalnych i niemieszkalnych bloków”. Oczywiście autorzy ustawy mają cały szereg „racjonalnych” argumentów. W uzasadnieniu ustawy piszą „nabożeństwa w budynkach mieszkalnych przyczyniają się do gromadzenia się grup osób nieuprawnionych i zwiększają ryzyko pogorszenia sytuacji przestępczej. Ograniczają wygodę mieszkańców, co powoduje niezadowolenie i obawy właścicieli, prowokują konflikty domowe, naruszają normy przeciwpożarowe i bezpieczeństwa publicznego”…
Nie dość, iż władze Rosji nie chcą oddać zagrabionych kościołów, to jeszcze chcą zabronić modlitwy w domach – wracają czasy sowieckie.
Władze Białorusi tak jak wspierają Rosję w wojnie z Ukrainą, tak też naśladują jej linię postępowania wobec Kościoła katolickiego. Przykładem jest tu m.in. blokowanie dostępu katolikom do świątyni w Bobrujsku. Z powodu dobudowania do niego prostokątnej bryły biurowca, co miało miejsce za czasów ZSRR, świątynia ta nazywana jest „najdziwniejszym kościołem na Białorusi”. Faktycznie widok jest niecodzienny. „Dobudówka”, która nijak się ma do neogotyckiej architektury kościoła, do tego jeszcze została „doklejona” do ściany szczytowej świątyni, w której są drzwi wejściowe. Tak więc chcąc wejść do kościoła, trzeba przejść przez biurowiec.
Obecnie problem jest taki, iż biurowiec, który należał do firmy budowlanej jest zamknięty, gdyż firma zbankrutowała i do kościoła nie da się wejść. Kościół z „zawalidrogą”, od czasów głębokiej komuny, należy do miasta. Władze Bobrujska w styczniu 2023 roku rozpoczęły proces przekazania kościoła, wraz z „przybudówką”, parafii. Proces ten miał trwać pół roku, a trwa do dziś, czyli już prawie dwa lata. I końca nie widać. Co gorsza, władze Bobrujska, na początku roku 2023 nakazały parafii płacić czynsz za dzierżawę kościoła. Ta opłata miała być uiszczana przez pół roku, po jakim to czasie parafia miała stać się właścicielem świątyni. Choć niebawem miną dwa lata, parafianie nie mają kościoła, a czynsz za jego użytkowanie przez cały czas trafia do kasy miasta.
Wciąż zamknięty dla wiernych jest również kościół św. Szymona i Heleny w Mińsku na Białorusi, największa świątynia katolicka w tym mieście, wciąż należąca do państwa. Oficjalnym powodem zamknięcia była konieczność podjęcia prac remontowych. Miały się one rozpocząć najpóźniej w pierwszym kwartale tego roku, ale tak się nie stało. Potwierdza to przypuszczenia, iż świątynia została zamknięta z powodów antykatolickiej i antypolskiej polityki prowadzonej przez władze Białorusi. W mińskiej świątyni w Mszach św. i nabożeństwach rocznie brało udział około 10 tysięcy wiernych – w tym wiele osób pochodzenia polskiego. Ostatnia Msza św. została tu odprawiona 25 września 2022 roku.
Plac przed kościołem św. Szymona i św. Heleny był miejscem gdzie zbierali się protestujący przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich w roku 2020. Ścigani przez białoruską milicję chronili się w kościele, skąd ich brutalnie wyciągano. Tu również prowadzono modlitwy o uwolnienie aresztowanych. W roku 2023 władze Białorusi zerwały, obowiązujące umowy bezpłatnej dzierżawy kościoła, przez cały czas należy on bowiem do państwa. Latem tego roku władze Białorusi zasugerowały, żeby zmienić proboszcza mińskiego kościoła, to może zostanie on otwarty. Proboszcza zmieniono w lipcu, a kościół dalej zamknięty jest na głucho.
Na Białorusi zamyka się nie tylko kościoły, ale i księży. Już ponad rok w areszcie śledczym KGB przebywa ksiądz Henryk Okołotowicz. Co jest symboliczne, w tym samym miejscu, 80 lat temu sowiecki NKWD przetrzymywał księdza Kazimierza Świątka, pierwszego Kardynała w dziejach współczesnej Białorusi. Dopiero 25 listopada tego roku rozpoczął się w Mińsku proces księdza Okołotowicza, tego niemłodego, bo 64-letniego, schorowanego kapłana. Od lat jest on „solą w oku” postsowieckich władz Białorusi. Zaraz po ukończeniu seminarium duchownego, w roku 1984, odwiedził Katyń i odprawił tam Mszę św. za poległych polskich oficerów. W ten sposób stał się pierwszym kapłanem na Białorusi, który dokonał tego czynu, wymagającego nie lada odwagi.
W sierpniu tego roku z Aleksandrem Łukaszenką spotykał się nuncjusz apostolski – abp Ante Jozić. Przedstawiciel papieża podniósł w rozmowie „kwestie, niepokojące społeczność katolicką na Białorusi” w tym sprawę więzionych kapłanów m.in. ks. Henryka Okołotowicza i ks. Andrzeja Juchniewicza. Jednak żadne starania, jak dotąd, nie wpłynęły na betonową postawę białoruskich władz wobec Kościoła.
Adam Białous