Na cywilizacyjnych rozdrożach. Dwa kraje w cieniu Moskwy.

gazetafenestra.pl 2 недели назад
Rządy prezydentki Mai Sandu cechują proeuropejski dyskurs oraz silne wsparcie dla atakowanej przez Rosję Ukrainy. Źródło: Wikimedia Commons. Autor: President office of Ukraine. Licencja: /https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

Dwa niewielkie kraje, dwóch kandydatów do Unii Europejskiej, dwa społeczeństwa, rozdarte przez stojący przed nimi dylemat. Zjednoczyć się i stać się częścią Zachodu czy krążyć coraz szybciej po autorytarnej orbicie, której centrum jest Moskwa? Mołdawia i Gruzja zaczęły podążać w odmienne strony geopolitycznej rzeczywistości. W realiach postsowieckich proeuropejskiego kursu nie należy jednak brać za pewnik.

Druga tura kluczowych wyborów prezydenckich w Mołdawii zelektryzowała komentatorów i ekspertów. Szczególnie ze względu na niepewność co do ich ostatecznych wyników. W początkowym etapie zliczania głosów (uwzględniających te, oddane wyłącznie przez obywateli na terenie Mołdawii) zwyciężył Alexandr Stoianoglo. Pochodzący z mającej prorosyjskie i separatystyczne inklinacje Gagauzji (od 1994 roku będącej terytorium autonomicznym) kandydat zdobył w obrębie kraju 51,2% głosów. Szalę zwycięstwa na stronę urzędującej prezydentki Mai Sandu przechyliły jednak głosy licznej diaspory. Jak wskazuje w swoim artykule dla „Ośrodka Studiów Wschodnich” Kamil Całus, ekspert ds. Mołdawii, mieszkańcy tego kraju przebywający na emigracji przeważającą większością 82% głosów poparli reelekcję Sandu. Dlaczego to były tak ważne i trudne wybory? Przede wszystkim ze względu na kłopoty wewnętrzne tej młodej republiki, która dopiero niedawno zaczęła proces gospodarczego uniezależniania się od Rosji. Krucha niepodległość oraz widmo rosyjskiej inwazji na sąsiednią Ukrainę skutecznie zmobilizowały mołdawski rząd do wdrażania niezbędnych reform ustrojowych.

Kiszyniów jest szczególnie wyczulony na destabilizacyjne metody działań Kremla, który od lat wykorzystuje separatystyczne nastroje do siania zamętu i powiększania wpływów w innych państwach. Mołdawia jest na takie działania szczególnie narażona. Od momentu powstania po upadku ZSRR walczy z zamrożonym konfliktem zbrojnym na swoim terytorium. W końcu Naddniestrze to oficjalnie nieuznawane – choćby przez sojuszniczą Rosję – pseudopaństwo, które obejmuje postrzępione fragmenty terytorium Mołdawii, ciągnące się wzdłuż jej wschodniej granicy z Ukrainą. Od 1990 roku destabilizuje sytuację geopolityczną regionu oraz stanowi wygodną „bazę” polityczną i militarną dla Rosji. Kolejnym problemem jest wspomniana Gagauzja. Choć jej mieszkańcy uznali polityczne zwierzchnictwo Kiszyniowa, żywią w przeważającej większości ciepłe uczucia wobec Rosji i szeroko pojętej rosyjskości. W niedawnym referendum dot. wpisania wejścia do UE do konstytucji rozwiązanie to poparło jedynie nieco ponad 5% Gagauzów. Prawosławni i rosyjskojęzyczni Gagauzi czują się wyalienowani w patrzącej coraz wyraźniej na zachód Mołdawii.

W dniu wyborów media obiegły nagrania i fotografie przedstawiające wnętrze lecącego do Mińska samolotu, wypełnionego po brzegi trzymającymi mołdawskie paszporty pasażerami. Dowody na rosyjską ingerencję w wybory znalazło również „BBC”. Brytyjska stacja dotarła do wyborczyni, która przyznała się, iż obiecano jej zapłatę za oddanie głosu na prorosyjskiego kandydata. Takich przypadków miały być tysiące. Doradca Sandu ds. bezpieczeństwa – Stanislav Secrieru – na portalu „X” zarzucił Rosji „potężną interferencję, która miała potencjał, by zakrzywić wyniki”. Kreml oczywiście kategorycznie zaprzeczył.

Na Kaukazie bez zmian?

Od kilku miesięcy Gruzją wstrząsają protesty obywateli niezadowolonych z prorosyjskiej i autorytarnej polityki rządu. Źródło: Wikimedia Commons. Autor: DerFuchs. Licencja: https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

Zupełnie inaczej potoczyły się w ostatnich latach losy Gruzji, brutalnie doświadczonego przez rosyjskie metody uprawiania polityki zagranicznej. Wybory parlamentarne z 26 października oficjalnie wygrała rządząca od ponad dekady partia Gruzińskie Marzenie. Począwszy od 2019 roku gruzińska demokracja jest w defensywie, tak uważają analitycy z Tbiliskiego Instytutu Polityki. Z jednej strony rząd obiecywał obywatelom reformy oraz zbliżenie z Unią Europejską. Z drugiej tłumiono niezależność mediów, zastraszano krytycznych wobec władzy dziennikarzy oraz wprowadzono przepisy służące kneblowaniu ust opozycji, pod płaszczykiem walki z „obcymi wpływami”. Tbilisi zaczęło wyraźnie zbliżać się do Moskwy, także pod kątem tolerowanego przez władze światopoglądu obywateli. Osoby LGBT padły w ostatnich latach ofiarą niespotykanej przedtem nagonki medialnej, która przybrała formę uchwalonej we wrześniu (a bezpośrednio inspirowanej analogicznymi przepisami z Rosji) ustawy „Anty-LGBT”, zakazującej „promowania” „nietradycyjnych” wartości wśród nieletnich. Opozycja zbojkotowała prace nad ustawą, co niestety nie powstrzymało fali przemocy wobec przedstawicieli tęczowej społeczności. 18 września brutalnie zamordowano transpłciową modelkę Kesarię Abramidze. Trzy lata temu tłum rozwścieczonych i agresywnych protestujących napadł na siedzibę organizacji osób LGBT w Tbilisi, tym samym udaremniając przeprowadzenie marszu równości. Przykładów inspirowanej kremlowskimi dogmatami agresji jest w Gruzji niestety coraz więcej.

Koabitacja rządu i urzędującej od 2018 roku prezydentki Salome Zurabiszwili prędko przerodziła się w otwarty konflikt. Choć była kandydatką bezpartyjną, to poparcia udzieliła jej partia Gruzińskie Marzenie. Zurabiszwili postawiła jednak na w pełni niezależną politykę do tego stopnia, iż próbowano usunąć ją dzięki procedury impeachmentu. Konflikt osiągnął swoje apogeum w październiku. Wybory parlamentarne zostały jawnie sfałszowane na korzyść partii rządzącej, zaś wiarygodności ich wyników nie uznała zarówno cała opozycja, jak i prezydentka. Tłumy Gruzinów wyległy na ulice, aby zaprotestować przeciwko oddalaniu się wizji demokracji oraz zbliżenia z UE. Według cytowanego przez „Deutsche Welle” badania blisko 80% ankietowanych mieszkańców zakaukaskiej republiki popiera dołączenie do wspólnoty europejskiej.

Kacper ZIELENIAK

Читать всю статью