Nie ukrywam, i nigdy nie ukrywałem, iż stoję na stanowisku, iż polscy konserwatywni liberałowie zdecydowanie przesadzają ze swoją niechęcią do instytucji państwa. Oczywiście, rozumiem niechęć do przerostu tej instytucji, gdy jej wzrost staje się celem sam w sobie i dla siebie. Jednak, niestety, często przeradza się to w rodzaj „państwo-fobii”. Właśnie polemizując z takim poglądem przygotowałem moją najnowszą książkę Imperium rationis. Państwo suwerenne w zachodniej myśli politycznej XVI i XVII stulecia.
Na książkę składa się kilkanaście moich publikacji naukowych, dotyczących problemu państwa i władzy w XVI i XVII stuleciu, dotyczących myśli Vitorii, Machiavelliego, Bodina, Botero, Suareza, Bellarmino, Lutra, Kalwina, Hobbesa, Spinozy i wielu pomniejszych autorów. Jakkolwiek były one publikowane jako oddzielne teksty, to pisałem je z myślą, iż kiedyś powstanie z nich książka, dlatego też pisałem je tak, aby tworzyły logiczną całość, aby opisywały tytułowe Imperium rationis. Termin ten zapożyczyłem od Carla Schmitta, ten zaś od Hegla, aby opisać „państwo racjonalne”, które ukształtowało się na początku epoki zwanej Nowożytnością. Co rozumiem przez „państwo racjonalne”?
Czy się to nam podoba czy nie, to stosunki międzynarodowe przypominają dżunglę. Reguluje je wprawdzie prawo międzynarodowe (w interesującej nas epoce: zwyczaje prawne), ale jest to stan anarchii, gdy nie ma w nich ani sędziego, ani mocy wykonawczej. Moc taka pojawia się tylko wtedy, gdy w sprawę zaangażuje się któreś z mocarstw i o ile osąd nie dotyczy supermocarstwa. Generalnie mocarstwa są w stosunkach międzynarodowych absolutnie bezkarne. Prawdę tę szczególnie dobrze rozumiano w Europie w interesującym mnie okresie XVI i XVII wieku, gdy rozpadły się lub osłabły wszystkie ośrodki władzy uniwersalnej. Reformacja wysadziła w powietrze resztki władzy cesarskiej w Rzeszy, gdyż cesarze opowiedzieli się za katolicyzmem, a także władzę papieską. Państwa pogrążyły się w wojnach domowych na tle konfesyjnym. Europę ogarnął gigantyczny chaos. W tej sytuacji silne państwo było rzeczą konieczną, absolutnie konieczną, aby uratować poszczególne narody przed wojną domową i pozwolić poszczególnym wspólnotom politycznym przetrwać na arenie międzynarodowej. Mówiąc brutalnie, na liberalizm we wczesnej Nowożytności nie było miejsca. To tak, jak gdyby w XX wieku, w czasie wielkich zmagań ideologicznych, ktoś głosił „tolerancję” dla rewolucji komunistycznej lub nazistowskiej i chciał „dialogować” o pokoju ze Stalinem czy Hitlerem.
Właśnie dlatego we wczesnej Nowożytności narodziło się i wzmocniło suwerenne państwo. Jak je zdefiniować? Państwo nowożytne to instrument prawno-instytucjonalny dla realizacji egoistycznych interesów danej wspólnoty politycznej, narodowej i konfesyjnej w dżungli charakteryzujące stosunki międzynarodowe i sytuacji groźby rewolucji na tle konfesyjnym. W ówczesnych warunkach nie była to żadna „biurokratyczna narośl” na narodach, ale konieczny środek do walki o przetrwanie. Stąd literatura epoki tak mocno koncentrowała się na problematyce racji stanu, poszukując formuły „państwa racjonalnego”. Silne i suwerenne państwo było wtenczas konieczne do przetrwania, czego my sami doświadczyliśmy w XVII wieku, gdy słaba i pozbawiona silnego państwa Rzeczypospolita stała się miejscem najazdów ze wszystkich stron, w wyniku czego jej obywateli przetrzebiono o ok. 1/3. Podobne zmniejszenie ludności odnotowała podzielona i skłócona Rzesza. Ci, którzy pobudowali wtenczas silne państwa stracili wprawdzie dużo żołnierzy i pieniędzy, ale nie zanotowali spadku populacji i nie stali się polem bitewnym. Taki był wtenczas klimat.
Oczywiście, jak to pomiędzy ludźmi bywa, pojawili się także fanatycy polityczni i tyrani, którzy próbowali przejąć suwerenne państwa i użyć je do swoich celów. Byli to tyrani (rzecz normalna) i kalwini (fanatycy polityczni). Realnie reformacja łączyła się z tyranią, gdyż protestantyzacja państwa oznaczała zerwanie przez suwerena z tzw. tradycyjną konstytucją i ograniczeniami moralnymi, wynikłymi z religii. Stąd też w myśli Nowożytnej ciągle wałkowany był problem tyrana, tyranii i prawomocnego buntu. Paradoksalnie, najbardziej interesował on jezuitów i kalwinów. Jezuici pisali przeciwko tyranom, którzy zmieniają wyznanie i zmuszają do takiej konwersji swoich poddanych, a kalwini przeciwko tyranom, którzy odmówią konwersji i nie pozwalają kalwinom tworzyć partii buntowniczej, która miała w przyszłości obalić katolickich władców.
Stąd też w myśli wczesnej Nowożytności znajdujemy taki oto ciąg myślowy: reformacja → absolutyzm (dla obrony przed nią lub jej wprowadzenia) → prawo do oporu. Schemat ten był taki sam w XX wieku: ideologia → dyktatura (dla obrony przed nią lub jej wprowadzenia) → prawo do oporu. Z ideologią klimatyzmu, genderyzmu i „praworządności” w Unii Europejskiej będzie to samo. Będziemy mieli dyktatury genderowo-klimatyczne i dyktatury „reakcyjne”, aby uratować narody przed tą plagą. Nihil novi sub sole, gdyż taka jest natura ludzka i jej nie zmienimy. jeżeli chcą Państwo lepiej ten schemat zrozumieć, to zapraszam do lektury mojej książki Imperium rationis.
Adam Wielomski
Adam Wielomski, Imperium rationis. Państwo suwerenne w zachodniej myśli politycznej XVI i XVII stulecia, Wydawnictwo: Fundacja Pro Vita Bona i Wydawnictwo von Borowiecky, Radzymin-Warszawa 2024, 498 stron.