Дворник: Жестокое пробуждение от глобалистской летаргии

myslpolska.info 14 часы назад

Środki przekazu państw Beneluksu dosłownie zaroiły się od opinii i komentarzy podsumowujących przemówienie wiceprezydenta USA Jamesa Davida Vance’a na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium.

W kręgach kosmopolitycznego establishmentu były to – w niebagatelnej mierze – komentarze sięgające granic histerii. Z drugiej jednakowoż strony – dla zachowania odpowiednich proporcji – należy odnotować, iż pojawiły się też głosy wyrażające entuzjastyczne wręcz poparcie dla tez lansowanych przez wysłannika Białego Domu.

Ilu jeszcze zamachów potrzeba?

Wyrazistą tego egzemplifikację stanowią wypowiedzi Toma van Griekena – przewodniczącego konsekwentnie sprzeciwiającej się islamizacji Belgii partii Vlaams Belang (Flamandzki Interes).

„Tu w Niemczech – uświadamiał uczestników Konferencji D. J. Vance – jeden na pięciu mieszkańców pochodzi z obcego kraju, co jest najwyższym wskaźnikiem w historii. W latach 2021–2022 liczba imigrantów przybyłych do UE spoza państw wspólnoty podwoiła się i od tego czasu wyraźnie wzrosła. Stało się tak na skutek decyzji podejmowanych przez polityków na całym kontynencie. Rezultatów ich polityki mogliśmy doświadczyć wczoraj, kiedy w tym właśnie mieście azylant z Afganistanu wjechał samochodem w tłum ludzi”. Po czym wyraźnie skonfudowanym przedstawicielom wyższych sfer polityki, dyplomacji i wojskowości – niejako w imieniu znękanych terroryzmem społeczeństw Europy Zachodniej – postawił najbardziej palące wszystkich pytanie: „Ilu jeszcze zamachów potrzeba, żeby dotychczasowa polityka obrała inny kierunek?”.

Niedowierzanie

Nawiązując do reprymendy J. D. Vance’a van Grieken wyraził radość, iż „europejskie elity doznały dziś bardzo przykrej pobudki z ich globalistycznego multikulturowego snu. Prawdę o masowej migracji i cenzurze powiedziano im wreszcie prosto w oczy. To świetnie, iż zadbało o to najpotężniejsze państwo świata”. „Musiałem uszczypnąć się w rękę – kontynuował rozentuzjazmowany Flamand – aby móc uwierzyć, iż jest to oficjalne stanowisko największego mocarstwa. I iż to właśnie Amerykanie propagują zdroworozsądkowy nacjonalizm (termin nacjonalizm jest we Flandrii synonimem patriotyzmu – przyp. K.D.) i z premedytacją dokonują tego akurat w Niemczech. W sercu Europy, gdzie nienawiść do własnej tożsamości i masowa imigracja najbujniej się rozkrzewiają… Ale czasy się zmieniają i to rozgrzewa me serce. Żyjemy w czasach historycznych”.

Które z poruszonych w mowie zastępcy Donalda Trumpa zagadnień najdotkliwiej ubodło globalistycznych koryfeuszy ojkofobii? Był to z pewnością ten wątek w którym wytoczył on przeciw nim działa największego kalibru. Uczynił to zarzucając dozorcom „Europejskiego Ogrodu” – by posłużyć się niesławnym sformułowaniem Josepa „Dżungla” Borrella – uciekanie się do wdrażania praktyk charakterystycznych dla reżimów autorytarnych.

Wbrew cenzurze

Ów nowy, „wbrewcenzurowy” ton – nadawany z wysokości podium pierwszego dyrygenta kolektywnego Zachodu – zadźwięczał niczym anielskie pienia w uszach deputowanego ugrupowania od bez mała 40 lat skrupulatnie otamowanego nieledwie wodoszczelnym „cordon sanitaire”. Tom van Grieken: „Wiceprezydent USA największego niebezpieczeństwa dla Europy słusznie dopatruje się w zagrożeniach wewnętrznych. ​​Europa porzuca niektóre ze swoich najbardziej podstawowych wartości. Takich jak wolność słowa. Uwypuklając ten problem trafia więc on w samo sedno”.

„Niedopuszczalną” i „nieakceptowalną” – w jego przekonaniu – krytykę ze strony amerykańskiego dygnitarza za kamień osobistej obrazy poczytał sobie Minister Obrony Niemiec Boris Pistorius. „Nie zgadzam się na podobne traktowanie”- oświadczył. Wzburzenie Pistoriusa napotkało sarkastyczną ripostę przywódcy flamandzkich patriotów. „Byłoby lepiej – odparł kąśliwie van Grieken – gdyby szef resortu obrony Niemiec zajął się obroną Niemców przed terrorystycznymi atakami Afgańczyków”.

Karol Dwornik

Читать всю статью