Nie jest łatwo, koalicja nie jest prosta, wiemy o tym od początku. Aborcja, związki partnerskie, edukacja zdrowotna... Jednak ostatnie dni przyniosły kilka wydarzeń, które pokazują, iż napięcia i spory wkroczyły jakby w inny wymiar.
– Pan premier jest już zniecierpliwiony. Te spory toczą się głównie w Trzeciej Drodze albo między PSL i Lewicą i nas dotykają najmniej, ale to my dostajemy baty za to, iż jesteśmy największym ugrupowaniem. Wszyscy uważają, iż to jest rząd Tuska i jego odpowiedzialność. I to nas najbardziej obciąża się za to, iż nie dowozimy różnych obietnic. A my ich nie dowozimy, bo mamy rząd koalicyjny. Jest poirytowanie w KO z tego powodu – opowiada nam jeden z polityków KO.
Mówi też, iż dosłownie "dostają od wyborców łomot" za swoich koalicjantów i nie bardzo mogą z tym cokolwiek zrobić.
– Patrzymy, jak się zabijają. I za bardzo nie można nic głośno o tym powiedzieć, bo to koalicja. Nasi politycy mają w niej największe doświadczenie, oni już byli w rządzie. Nie wdają się w takie połajanki publiczne i rozgrywki, w które np. łatwo wciągają się politycy Polska 2050 – słyszę.
Jeden z polityków koalicyjnych uważa choćby skrajnie i brutalnie, iż na tę chwilę tej koalicji adekwatnie nie ma.
– Moim zdaniem formalnie ona nie istnieje z tego powodu, iż przynajmniej do końca pierwszej tury wyborów każdy ma inne interesy. Inny jest interes Tuska, inny Hołowni z Kosiniakiem, a jeszcze inny Lewicy. Rząd nie może funkcjonować w sytuacji, gdy trzech ludzi reprezentujących różne odłamy tego rządu rywalizuje ze sobą w wyborach prezydenckich. To i tak wychodzi w miarę nieźle jak na to, iż jest to idiotyczna sytuacja – uważa.
Idiotyczna?
– Oczywiście. o ile mówimy, iż PiS jest taką samą partią jak wszystkie i kandydat PiS jest taki sam jak wszyscy, to możemy mieć i 40 kandydatów. Ale jeżeli utrzymujemy Polaków w napięciu, że, to nie jest normalny spór, a my wystawiamy 3 kandydatów? – odpowiada.
Dlatego przewiduje więc, iż do wyborów jeszcze nie raz możemy być świadkami tego, iż politycy obecnej władzy mogą sobie publicznie skakać do gardeł.
– Byle do wyborów. Wtedy nie będzie już tego napięcia, iż każdy wystawia swojego kandydata i teraz musi zaznaczyć swoją odrębność – wtóruje inny z polityków.
Ale jak dziś te napięcia wyglądają od wewnątrz?
Hołownia: Rekonstrukcja rządu? Nic nie wiem
Przypomnijmy najpierw ostatnie spory w koalicji. Zaczęło się od Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Minister funduszy i polityki regionalnej z Polski 2050, wyciągnęła na światło dzienne sprawę obcięcia środków na budownictwo społeczne w budżecie na 2025 rok. Zareagował na to Krzysztof Paszyk, minister rozwoju i technologii z PSL.
Dwa odrębne resorty, dwoje szefów, jedna koalicja Trzeciej Drogi. I wielki spór na całą Polskę o mieszkalnictwo. Od weekendu media grzmią o kłótni w rządzie i o tym, iż atmosfera w koalicji gęstnieje.
Potem premier Donald Tusk zapowiedział rekonstrukcję rządu po wyborach prezydenckich, czym Szymon Hołownia wydawał się zaskoczony. – Nie będzie żadnej zmiany w tym rządzie, w tej koalicji, bez naszej zgody – zapowiedział w Faktach po Faktach TVN.
Gdy pytamy o to wśród koalicjantów KO, zaskoczenia wielkiego nie widać. Ale trzeba zaznaczyć, część polityków w ogóle nie chce na temat sporów rozmawiać. A część komentuje tylko, iż popiera zmniejszenie rządu.
Jeden z rozmówców kipi jednak z emocji.
– Tusk nie ma stylu uprawiania polityki zespołowej. On rządzi sam i zawsze tak było. Nie potrafi dzielić się władzą. Skąd Hołownia ma wiedzieć, iż on planuje rekonstrukcję rządu? Przecież on nie planuje tego z Hołownią! Ja nie przypominam sobie, żeby jakieś realne decyzje wynikały z posiedzeń władz PO. One wynikają wyłącznie z tego, iż Donald coś ogłosi – ironizuje.
Jego ocena tej sytuacji jest następująca:
– On jest premierem z łaski Hołowni i Kosiniaka, więc jak na gościa, który z ich łaski stoi na czele rządu, zachowuje się bardzo krnąbrnie. Dlatego, o ile ogłasza zmianę rządu, a wcześniej nie dzwoni do liderów koalicji rządowej, to liderzy powinni odzywać się adekwatnie. Przecież on jest premierem, bo Hołownia daje mu większość! Dużą bezczelnością jest nie informować tego, kto ci daje rządzić, jak zamierzasz rządzić – dorzuca.
O Pełczyńskiej-Nałęcz w koalicji mówią z kolei, iż to nie pierwszy jej taki wyskok.
Posłanka PO: – Nie pierwszy raz publicznie krytykuje rząd. Krytykowała już kredyt 0 proc. jeżeli minister występuje przeciwko rządowi, to wiadomo, iż jest to wobec niego nielojalność.
Inny z polityków KO: – To jest chyba jej cecha charakterystyczna. Nie jest tajemnicą, iż ona pana premiera raczej nie darzy dużą sympatią. Mówi się o tym, iż nie ma chemii między nią a panem Tuskiem, a ponieważ ona jest z rekomendacji Polski 2050, to premier nie ma żadnej możliwości, by wpływać na odwołanie jej lub nie.
– Jak znam środowisko PSL, to myślę, iż każdy jest zirytowany na Pełczyńską. Myślę, iż każdy to odebrał jako uderzenie w Krzyśka Paszyka. My, jako KO, nie odgrywamy tu roli, ale na końcu to my możemy być ofiarą. Bo najwięksi, odpowiadacie za wszystko.... Nikt do nikogo nie będzie miał pretensji, tylko do nas – dodaje inny z polityków.
Jak koalicjanci współpracują na co dzień?
Z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego "spierają się" więc już wszyscy. I Lewica z PSL, i PSL z Polska-2050, i Polska-2050 z Lewicą. Są też przytyki pod adresem KO. I jej riposty.
Przykład z wczoraj – wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz nagle przypomniał sobie o wychowaniu patriotycznym. To pomysł, który PSL forsowało kilka miesięcy temu, ale ustawa utknęła w sejmowej komisji edukacji. – Szefowa komisji Krystyna Szumilas nie jest zainteresowana, żeby tę ustawę pilnie przedstawiać. Uważam, iż to błąd – skarżył się w programie "Graffiti" w Polsat News.
– Przecież oni objawili się z tą ustawą bez żadnej konsultacji. Nagle ogłosili ją na jakiejś konwencji, z nikim jej nie konsultując. Nic dziwnego, iż szefowe Ministerstwa Edukacji były złe, iż ktoś mieszał im w resorcie – odbija piłeczkę polityk KO.
I tak można bez końca. W KO słyszę, iż taki rozdział ministerstw jak dziś, jest konfliktogenny, bo każdy chce jak najwięcej dla swojego resortu. I wkradła się rywalizacja.
– Jest myślenie przez pryzmat: "moje jest ważniejsze". Spójność wtedy zanika. Uważam, iż najspójniejsza jest PO i PSL, bo razem współpracowaliśmy przez 8 lat na poziomie rządu, a samorządu choćby dłużej. I choćby jak jest jakaś różnica między PO i PSL, to uważam, iż nie jest ona groźna, zawsze jest do rozwiązania. Natomiast w przypadku innych ugrupowań jest stawianie na swoim – ocenia jeden z polityków.
Ale padają też uwagi pod adresem różnych ministerstw, czy agencji, zarządzanych przez koalicjantów.
– Proszę popatrzeć na naukę, którą zarządza Lewica. U Paszyka z PSL jest awantura o mieszkalnictwo. A Ministerstwo Klimatu Henning-Kloski? Awantura za awanturą – punktuje jedna z posłanek.
Pytam, jak im się współpracuje na co dzień.
– Kiedy my się skarżymy, iż chcielibyśmy coś zrobić, to słyszymy, iż wszystko świetnie, tylko w tym rządzie pewnych rzeczy się nie da. Wkurza nas to bardzo, iż blokują nam pewne rzeczy, zwłaszcza związane z prawem do aborcji, czy związkami partnerskimi. I wielkiej nadziei na zmianę nie ma. Widać, iż premiera złości to coraz bardziej – opowiada.
Twierdzi też, iż mają sygnały z regionów, iż niektórych wkurza też to, iż np. PSL wsadza swoich ludzi do różnych instytucji, czy agencji. Te osoby mówią, iż wyborcy przychodzą do nich i mają o to pretensje.
– Najbardziej denerwuje to, iż nic nie można zaplanować. Każda z partii gra na swój własny interes, a nie na przepychanie rzeczy ważnych dla wszystkich – mówi.
A to jest jak odbijanie się od ściany.
Jeden z polityków koalicyjnych przedstawia nam inny obraz. – Fatalnie – mówi krótko, gdy pytam o współpracę w ramach koalicji. Twierdzi wręcz, iż czuje się codziennie poniżany przez kolegów z PO.
Ale, żeby nie było, wszyscy mają wagę koalicji i tego, iż trzeba to przetrwać.
Jeden z polityków: – Rafał Trzaskowski w drugiej turze będzie potrzebował głosów naszych koalicjantów. Nie jesteśmy więc kimś, kto w tym sporze odgrywałby rolę kogoś, kto podsyca emocje, tylko raczej je studzi.
Tusk do polityków KO: Zostawcie teraz spory personalne, napięcia, tarcia
We wtorek Tusk spotkał się z klubem parlamentarnym KO. Była mowa o koalicjantach i napięciach.
– Nie wyglądał na zniecierpliwionego. Ja nie uważam, iż premier jest zniecierpliwiony. Wręcz przeciwnie. Zachęcał nas do większej aktywności, żeby pomagać Rafałowi Trzaskowskiemu. Kilkakrotnie podkreślał wagę tych wyborów. Mówił: Zostawcie teraz spory personalne, napięcia, tarcia. Będziemy o tym rozmawiać z koalicjantami, żeby wyciszać te emocje – opowiada nam jeden z posłów KO, który uczestniczył w tym spotkaniu.
Podczas tego spotkania Donald Tusk mówił też o tym, iż napięcia były, są i będą, i iż w koalicji jest to nieuniknione.
– Powiedział, iż wie, iż czasami idzie to za daleko, ale jest to pod kontrolą. Powiedział: "Panujemy nad tym wszystkim. Mam nadzieję, iż im bliżej 18 maja, tym głowy zaczną stygnąć". Mówił, żeby teraz nie podniecać się rekonstrukcją rządu. 18 maja i 1 czerwca to teraz dwie najważniejsze daty – opowiada nam poseł PO.
Powiedział jeszcze o koalicjantach:
– Dla nas najważniejsze jest to, żeby Rafał Trzaskowski wygrał wybory. Żebyśmy mogli ruszyć z naszym programem. Donald Tusk powiedział: Zobaczycie, jak wtedy wszystko diametralnie się pozmienia. Skończy się wojna polska-polska.
Jak wynika z relacji polityka KO, w kontekście koalicjantów padły też inne mocne słowa.
– Donald powiedział: Pamiętajcie, iż to PiS wygrał wybory, nie my. Pamiętajcie, iż ich jest w Polsce tyle samo, co nas. Musiałbym być politycznym samobójcą, gdybym dziś chciał wykończyć naszych koalicjantów. Bo przecież wiecie, iż gdyby wrócili do władzy, w pierwszej kolejności to ja znajdę się na celowniku. Ja mam najwięcej do stracenia. Dlatego sytuacja jest jasna. Trzeba walczyć uczciwie. I mówić prawdę – parafrazuje przekaz Tuska polityk.
Jak mówi, Donald Tusk przez 5 lat stał na czele Rady UE, gdy UE liczyła 28 państw. – Myślę, iż z trzema koalicjantami też sobie poradzi – uważa.