Wykluczenie Le Pen i sądowy gangsteryzm oligarchii liberalnej

dakowski.pl 1 день назад

Ludwik Pęzioł: Wykluczenie Le Pen i sądowy gangsteryzm oligarchii liberalnej

pch24/sadowy-gangsteryzm-oligarchii-liberalnej

(Fot: Jumeau Alexis/ABACA / Abaca Press / Forum)

Wykluczenie Marine Le Pen z wyborów we Francji ujawnia ideowe bankructwo demokracji liberalnej, choćby wśród samych zwolenników tego ustroju.

Z każdą kolejną dekadą panowania demoliberalizmu w Europie obserwujemy stopniowe upodabnianie się wyznawców tej idei do mitycznego wroga – „zamordysty”, który, depcząc wszelką indywidualność, narzuca ludziom, co mają czuć, myśleć i jak się zachowywać. Przez lata w takiej roli obsadzano polityków Frontu Narodowego (dziś Zjednoczenia Narodowego), oskarżając ich o antydemokratyzm, antyrepublikanizm oraz odmawianie prawa do udziału w życiu publicznym osobom o odmiennym światopoglądzie. Okazuje się jednak, iż gdy „miłośnikowi wolności i pluralizmu” zamigoce przed oczami scenariusz utraty władzy, chętnie ucieka się do populizmu, przed którym przez lata ostrzegał, a gdy i to nie zadziała – do twardszych metod, w których jego własne autorytety, takie jak Hannah Arendt, Timothy Snyder czy Karl Popper, upatrywały korzeni tyranii, despotii i totalitaryzmu. Nie ma innego wyjścia – jeżeli jego ideologia zaczyna przegrywać w ludzkich umysłach, może zabezpieczyć swoje interesy już tylko dzięki nagiej siły.

Prawicowy backlash


Od pewnego czasu w Zachodzie obserwujemy ofensywę szeroko pojętej prawicy. Nie jest to prawica z marzeń polskiego Kościoła – przenika ją materializm, egoizm i ledwo zakamuflowany poganizm, a jej fundament tworzy raczej prosta negacja status quo niż afirmacja chrześcijańskiego porządku. Mimo to spełnia podstawowe kryteria tego nurtu i stanowi reakcję na narzuconą odgórnie rewolucję społeczną. Objawia się to rosnącym poparciem dla prawicowych polityków (Trump w USA, AfD w Niemczech, Zjednoczenie Narodowe we Francji), powszechną irytacją wobec nachalnej propagandy LGBT w literaturze i sztuce, odchodzeniem od idei różnorodności (diversity, equity & inclusion) w zakładach pracy, narastającymi nastrojami antymigracyjnymi oraz poluzowaniem poprawności politycznej w części globalnych mediów społecznościowych.

W analizie politycznej i społecznej tego typu zjawisko określa się mianem „backlashu”, czyli gwałtownej reakcji zwrotnej w obliczu emancypacyjnych zmian kulturowych. Jednym z jego niezawodnych wskaźników jest sytuacja, w której politycy – dotąd zadeklarowani postępowcy – nagle zaczynają głosić centroprawicowe hasła, by utrzymać władzę i popularność. Obserwujemy to codziennie podczas trwającej w Polsce kampanii wyborczej.

Zjawisko to nie ominęło również Francji, gdzie jego głównym detonatorem pozostaje problem migracji. Według rankingów Numbeo Crime Index najbardziej niebezpieczne miasta Europy Zachodniej to właśnie te francuskie, zwłaszcza charakteryzujące się wysokim poziomem migracji. Wśród dwudziestu obszarów o najwyższym wskaźniku przestępczości znajdują się Paryż, Marsylia, Nantes, Montpellier i Grenoble – miejsca, w których gangi, handel narkotykami, akty wandalizmu, zamieszki oraz przestępczość pospolita stały się codziennością. Opłakany stan kraju znalazł najmocniejszy wyraz w słynnym apelu generałów do prezydenta Macrona z 2021 roku, w którym otwarcie ostrzegano, iż obecny kurs polityczny może doprowadzić do krwawej wojny domowej. Lewica próbowała bagatelizować te ostrzeżenia, sugerując „geriatryczne marudzenie emerytowanych wojskowych”, jednak choćby najbardziej naiwni musieli w końcu zauważyć, iż progresywna polityka wiedzie Francję na manowce. Co więcej, wiele wskazuje na to, iż ludzie dostrzegli niewydolność demokracji liberalnej nie tylko na poziomie politycznym i społecznym, ale także w sferze duchowej, kulturowej i egzystencjalnej. Coraz większe zainteresowanie tradycyjnymi formami religijności we Francji to nic innego jak instynkt samozachowawczy społeczeństwa, które zdało sobie sprawę, iż dotychczasowe idee doprowadziły je na skraj przepaści. Twórcy i beneficjenci obecnego systemu nie mogą jednak tak po prostu przyznać się do blamażu ideologii, którą narzucali przez dekady i oddać rządów „groźnym nacjonalistom”.

Koniec trójpodziału władzy
Dla każdego, kto nie dał się zwieść powierzchownym frazesom demoliberalnej propagandy, jest jasne, iż ustrój ten służy przede wszystkim bogatym i wpływowym warstwom społeczeństwa. Jedną z nich stanowi środowisko prawnicze, współtworzące organy władzy sądowniczej. Reforma (czy choćby obalenie) panującego ustroju niesie za sobą ryzyko wymiany kadr sądowych oraz początkowo bolesnych zmian w sposobie ich funkcjonowania. Nic dziwnego więc, iż dąży się do zachowania jego pozornej ciągłości i uniknięcia upadku, choćby jeżeli wymaga to pominięcia tzw. „woli ludu” wyrażonej w wyborach powszechnych.

W przeciwieństwie do historycznych sytuacji, gdy zagrożona władza sięgała po środki siłowe w sposób bezpośredni, dzisiejsi beneficjenci systemu chętnie wykorzystują prawnicze zawiłości, niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela, by uzasadnić czasową lub definitywną eliminację przeciwników politycznych. Zarówno w Rumunii, Francji, jak i w Polsce (gdzie stosuje się „uśmiechnięte represje polityczne”), wystarczają pozory i preteksty w rodzaju: „rozliczamy złodziei i oszustów”, by sparaliżować potencjalny opór społeczny. W imię obrony fasady demokracji liberalnej, a tak naprawdę interesów jej wierchuszki, dochodzi do faktycznego zaniku trójpodziału władzy. Sądownictwo zlewa się z pozostałymi jej organami, tworząc swoisty „pistolet” wymierzony w każdy przejaw oporu społecznego. Przejawia się to nie tylko w skandalicznych wyrokach wymierzonych w opozycję, która na podstawie prymitywnych pretekstów może zostać pozbawiona możliwości startu w wyborach, ale także w zjawisku tzw. aktywizmu prawniczego.

W Polsce jego przykładem są organizacje zrzeszające upolitycznionych prawników, takie jak Iustitia czy Wolne Sądy; we Francji aktywiści prawniczy angażuje się w sprawy migracji, „równouprawnienia płci” czy ekologizmu (np. La Cimade, GISTI, Notre Affaire à Tous). Przenikanie się prawniczego establishmentu z emancypacyjnymi, a choćby wywrotowymi ruchami (anty)społecznymi, kreuje atmosferę bezkarności dla tych środowisk trzeciego sektora (LGBT, feministki, ekoterroryści), które otwarcie walczą z przeciwnikami demoliberalnego ustroju, często przy użyciu nielegalnych metod.

Wielkie przepoczwarzenie
Choć dla wielu określenie „liberalny zamordyzm” może wydawać się oksymoronem, sytuacja w Europie pokazuje, iż taki „dziwotwór” może zaistnieć, gdy zagrożone są interesy elit. Gdy biznesmeni, prawnicy i lewicowo-liberalni politycy czują na karku oddech zawiedzionego społeczeństwa, zwierają szyki i zmieniają paradygmat działania. Porzucają kontrakt demokratyczny na rzecz gangsterskiej lojalności, pozwalającej im „wziąć obywateli w ochronę” przed nimi samymi. W ten sposób demokracja liberalna przechodzi w fazę zamordystycznej oligarchii liberalnej, czego niesynchroniczne przejawy obserwujemy w różnych krajach Europy. Kluczowym założeniem tego procesu jest przekonanie o możliwości skutecznej pacyfikacji społeczeństwa, które mogłoby się przeciwstawić stawianiu go przed faktami dokonanymi. A rolą usłużnych prawników jest na tym etapie zaciemnianie obrazu sytuacji i taktyczne gmatwanie rzeczywistości, by sparaliżować chęć oporu u tych, którzy dostrzegli oszustwa władzy. Resztę przekonuje się, iż wszystko odbywa się w „najlepszym interesie praworządności”.

Nic nie dodaje odwagi „naszej uśmiechniętej władzy” bardziej niż bezkarność sądowej przemocy w kraju takim jak Francja. Okazuje się, iż przebrani w togi politykierzy mogą skutecznie chronić „kolejności dziobania” w majestacie pustych sloganów o „równości wobec prawa”. Uniemożliwienie pokojowej wymiany władzy i zaprowadzenia reform ustrojowych obywatelom, którzy dostrzegają niedorzeczność obecnego systemu, musi nieuchronnie prowadzić do postliberalnej tyranii. Będzie ona trwać tak długo, aż nowa „zmowa elit” upadnie wskutek własnej systemowej nieefektywności lub ludzie przestaną się bać cerberów systemu i ruszą wyegzekwować zapisy samowolnie zerwanego kontraktu.

Ludwik Pęzioł

Читать всю статью