Jak myślą państwa

myslpolska.info 8 месяцы назад

Niewielu politologów i uczonych było w stanie zmierzyć się teoretycznie z rzeczywistością obecnej fazy konfliktu na Ukrainie, która rozpoczęła się wraz z interwencją rosyjską, 24 lutego 2022 roku.

Zrobił to z powodzeniem amerykański twórca realizmu ofensywnego, prof. John Mearsheimer. Właśnie ukazała się najnowsza praca na temat racjonalizmu w polityce międzynarodowej autorstwa tego urodzonego w 1947 roku absolwenta Akademii Wojskowej w West Point, byłego oficera amerykańskich Sił Powietrznych, ale przede wszystkim – już od 1982 roku – wykładowcy Uniwersytetu Chicago. Jej współautorem jest jeden z byłych uczniów Mearsheimera, w tej chwili wykładowca Uniwersytetu Notre Dame, z którym związany był przez lata prof. Andrzej Walicki, prof. Sebastian Rosato.

Wielu naszym Czytelnikom dorobku Johna Mearsheimera nie trzeba szczególnie przedstawiać. Szczególnie dlatego, iż jako jeden z naprawdę nielicznych naukowców z tzw. Zachodu niezmiennie starał się poddać racjonalizacji konflikt na Ukrainie, który śledzimy przecież nie od 2022 roku, ale przynajmniej od ewidentnego wystąpienia jego przyczyn, czyli roku 2014 lub choćby 2008.

Fundamentalnym, dość optymistycznym założeniem autorów, które starają się oni udowodnić na kartach How States Think – The Rationality of Foreign Policy, jest przekonanie o racjonalności prowadzonej przez państwa (mają na myśli i analizują potęgi oraz mocarstwa regionalne) polityki zagranicznej. Formułują jednak pewne niezbędne warunki owej racjonalności: „Państwo jest racjonalne, o ile poglądy jego najważniejszych decydentów kumulowane są dzięki procesu deliberacji, a jego ostateczna polityka oparta jest na wiarygodnej teorii. I na odwrót – państwo jest nieracjonalne, jeżeli jego strategia nie opiera się na wiarygodnej teorii, albo brakuje deliberacji, albo zachodzą obie te okoliczności. Wnikliwa analiza danych historycznych pod kątem tych kryteriów wskazuje, iż państwa są zwykle racjonalne w swej polityce zagranicznej” (s. 2). W książce obrywa się zwolennikom modnych ostatnio teorii o nieracjonalności państw, przede wszystkim pochodzących ze szkoły teorii racjonalnego wyboru oraz szkoły behawioralno-psychologicznej.

Jak przyznają Mearsheimer i Rosato, żyjemy w epoce niepewności, szczególnie w relacjach międzynarodowych. Aby nawigować po jego wzburzonych falach, klasy rządzące w poszczególnych krajach muszą jakoś zidentyfikować mechanizmy rządzące tym światem – do tego służą teorie stosunków międzynarodowych: „Zarówno na poziomie jednostki, jak i państwa, określają procesy zachodzące w świecie niepewności , co pozwala tym podmiotom na wyciągnięcie wniosków z ich sytuacji oraz podejmowanie decyzji w odpowiedzi na pojawiające się problemy” (s. 7).

Gdy wybierzemy już sobie wiarogodną, empirycznie zweryfikowaną teorię, z chaosu w polityce międzynarodowej wyłoni nam się pewien porządek; dostrzeżemy reguły rządzące pozornie nieracjonalnymi zachowaniami i działaniami. Następnie wszelkie istniejące opcje rządzący poddać muszą procesowi deliberacji – świadomej i angażującej umysłowo dyskusji mającej na celu znalezienie optymalnych rozwiązań.

Na tym polega racjonalność na poziomie strategicznym. „Nasza definicja ‘racjonalności strategicznej’, zakładająca, iż państwa są racjonalne pod warunkiem, iż ich polityka opiera się na wiarygodnych teoriach oraz stanowi rezultat deliberacyjnego procesu decyzyjnego, obejmuje istotę znaczenia tej idei. Na poziomie indywidualnym będące konstrukcjami umysłu, wiarygodne teorie, stanowią najwłaściwsze narzędzie nadawania sensu światu pełnemu niepewności, chociaż w żadnym wypadku nie można uznać ich za doskonałe. W obliczu poważnego deficytu informacji są one jednak najbardziej użyteczne przy podejmowaniu decyzji w sprawie wyboru kierunku działania. Na poziomie zbiorowym deliberacja stanowi instrument systematycznego przeglądu opcji politycznych, co jest bardzo istotne w świecie niepewności, gdzie brak jasności co do najlepszej strategii. Jest ona również procedurą umożliwiającą dokonanie wyboru spośród istniejących opcji” (s. 9) – piszą amerykańscy politologowie.

John Mearsheimer (fot. Wikipedia)

„Biorąc pod uwagę deficyt informacji, decydenci skazani są na posiadanie jedynie ograniczonej wiedzy na temat tego, jak przebiegać będą relacje ich państw z innymi państwami i jakie będą ich skutki. Problem ten staje się jeszcze bardziej złożony, bo czasem nieprzewidziane czynniki wywierają na wydarzenia znaczny wpływ” (s. 25) – podkreślają Mearsheimer i Rosato. W tym obarczonym tyloma znakami zapytania świecie niemożliwe jest zatem zagwarantowanie osiągnięcia zakładanych rezultatów strategii, choć – jak podkreślają – racjonalność zwiększa prawdopodobieństwo powodzenia każdego planu. „Racjonalność dotyczy procesu, a nie jego wyników. Racjonalni aktorzy korzystają ze swych zmysłów krytycznych, by zdecydować w jaki sposób działać w świecie niepewności. Nie gwarantuje to sukcesu prowadzonej przez nich polityki. Ograniczenia zewnętrzne lub nieprzewidziane okoliczności mogą uniemożliwić im osiągnięcie celów, choćby gdy ich polityka opiera się na wiarygodnych teoriach i wynika z procesu deliberacji” (s. 67) – zastrzegają.

Poza racjonalnością strategiczną o instrumentalnym charakterze pozostało racjonalność celów. Odpowiednie umiejscowienie punktu i stanu, do którego dążymy pozwala na dobór zestawów narzędzi – działań. Logicznym, zdaniem autorów How States Think…, celem każdego państwa jest, w myśl zasad sformułowanych przez szkołę realistyczną, samo przetrwanie państwowości w anarchicznym i pełnym chaotycznej rywalizacji systemie. „Nikt nie zaprzeczy, iż racjonalne państwa mogą realizować różne cele, w tym bezpieczeństwo, dobrobyt czy promowanie swego stylu życia na świecie. Twierdzimy jednak, iż jeżeli chcemy uznać państwo za racjonalne, musi ono za swój najważniejszy cel uważać przetrwanie. Dlatego też każda wiarygodna teoria umiejscawiać będzie właśnie przetrwanie ponad wszelkimi innymi zadaniami. Kwestią bezspornie logiczną i dowiedzioną jest to, iż przetrwanie stanowi warunek niezbędny dla realizacji wszelkich innych celów, które może stawiać przed sobą państwo. Inne zadania zhierarchizowane mogą być w dowolnej kolejności wybranej przez każde państwo powołujące się na wiarygodne teorie, głoszące przecież różne hierarchie” (s. 16) – piszą.

I dodają, iż „Państwa mogą mieć wiele celów, z których pewne są oczywiste. Szczególnie ważne jest przetrwanie. Państwa mają na celu zachowanie integralności swych fizycznych fundamentów oraz utrzymanie zdolności decydowania o swoim losie politycznym. W skład bazy fizycznej państwa wchodzi jego terytorium, ludność oraz zasoby znajdujące się w jego granicach. Może ono kierować swymi sprawami wewnętrznymi i zewnętrznymi pod warunkiem, iż zachowuje kontrolę nad swoimi instytucjami krajowymi, szczególnie władzami wykonawczymi, ustawodawczymi, sądowniczymi i administracją publiczną. Państwa mają też inne ważne cele, choćby zwiększanie swego dobrobytu czy szerzenie swej ideologii. (…) Przetrwanie jest najważniejsze i wszelkie inne cele muszą mu być podporządkowane” (s. 213).

Mearsheimer reprezentuje zatem pogląd skoncentrowany na instytucji państwa. Uznaje, iż to właśnie ono stanowi dla człowieka jako istoty społecznej najwyższą wartość. Polemizuje tym samym np. z prof. Jamesem Fearonem, który twierdzi, iż w pewnych warunkach przetrwanie odrębnej państwowości może się po prostu nie opłacać, choćby z punktu widzenia wzrostu PKB, łatwiejszego do osiągnięcia w większych strukturach dzięki efektowi skali i integracji. Jednocześnie prof. John Mearsheimer nie ustosunkowuje się w żaden sposób do pojęcia narodu, który przecież choćby w przypadku braku własnej państwowości może rozwijać się w ramach większego podmiotu, czego dowodem mogą być istniejące w imperiach autonomie narodowe. Absolutyzacja wartości państwa wydaje się zatem różnić Mearsheimera od niektórych zwolenników myśli narodowej stawiających na pierwszym miejscu rozwój wspólnoty kulturowej czy etnicznej, niekoniecznie w ramach własnego organizmu państwowego. „W przeciwieństwie do firm istniejących po to, by zarabiać pieniądze dla swoich właścicieli, podmioty polityczne istnieją po to, by istnieć. Fuzja z innymi i wejście w skład nowego podmiotu, które mogą być atrakcyjnym rozwiązaniem dla firm, nie są zatem w ogóle rozważane przez państwa” (s. 215) – pisze amerykański uczony. Na dowód prawdziwości tej tezy przytacza przykład całkiem nam współczesny i coraz bardziej aktualny: „Chińscy przywódcy podkreślają, iż uznają niepodległy Tajwan za zagrożenie dla przetrwania Chin, gdyż symbolizowałby on trwałą utratę terytorium narodowego, na co nie zgodziłby się dosłownie żaden Chińczyk. Pekin oznajmił, iż gotów jest na wojnę, jeżeli Tajpej zadeklaruje niepodległość, pomimo konsekwencji gospodarczych, które Thomas Friedman określił jako ‘wzajemne gwarantowane zniszczenie ekonomiczne’” (s. 216).

Skoro najważniejszym podmiotem stosunków międzynarodowych są państwa, Mearsheimer stanąć musi w opozycji wobec tych uczonych, którzy na pierwszym planie stawiają inne formacje społeczne. W jednoznaczny sposób krytykuje więc koncepcję zderzenia cywilizacji Samuela Huntingtona, pisząc: „Jest faktem, iż to narody, a nie cywilizacje, są największymi grupami społecznymi zarządzającymi intensywną lojalnością. Najpotężniejszą ideologią polityczną na naszej planecie nie jest cywilizacjonizm (czymkolwiek by nie był), ale nacjonalizm. Dlatego nie jest niczym zaskakującym, iż dane empiryczne nie dostarczają zbyt wielu dowodów na rzecz tezy, iż konflikty we współczesnym świecie miałyby wybuchać pod wpływem różnic cywilizacyjnych” (s. 55). Dodajmy, iż jest to pogląd, który odróżnia go również wyraźnie choćby od Aleksandra Dugina.

Jakie są zatem, według autorów How States Think…, wiarygodne teorie, na których opierać mogą swą politykę zagraniczną racjonalne państwa? To oczywiście przede wszystkim realizm, nie tylko ofensywny, ale także defensywny i hegemoniczny, ale również krytykowany skądinąd od lat przez samego Mearsheimera liberalizm (przede wszystkim trzy jego filary – teoria demokratycznego pokoju, instytucjonalizm oraz teoria więzi handlowych), do których amerykański politolog dodaje jeszcze konstruktywizm społeczny.

Waszyngton kieruje się od zakończenia zimnej wojny przede wszystkim teoriami liberalnymi. „Stany Zjednoczone, po tym jak zakończyła się rywalizacja supermocarstw i świat stał się jednobiegunowy, wybrały politykę liberalnej hegemonii. Polityka ta opierała się na ‘wielkiej trójce’ liberalnych teorii stosunków międzynarodowych: liberalnym instytucjonalizmie, teorii współzależności gospodarczej oraz teorii demokratycznego pokoju” (s. 43) – piszą Mearsheimer i Rosato.

Istnieją również teorie niewiarygodne, błędne, prowadzące do nieracjonalnej polityki. To przede wszystkim wspomniany cywilizacjonizm, realizm neoklasyczny, teoria nieskonsolidowanych demokracji, teoria kosztów wizerunkowych, teoria narzucania demokracji siłą, teoria szantażu nuklearnego, teoria kuli śnieżnej oraz teoria domina. Na dodatek niewłaściwa i nieracjonalna polityka wynikać może również z myślenia wyobcowanego od teorii, przede wszystkim posługiwania się analogiami w oparciu o zbyt skąpą liczbę przykładów, heurystyką, wreszcie emocjami, choć te ostatnie, w myśl ostatnich badań, mogą stanowić istotny element procesu myślenia racjonalnego.

Autorzy omawianej książki podsumowują niezbędność teorii w następujący sposób: „Racjonalni politycy są homo theoreticus: korzystają z wiarygodnych teorii, aby nadać światu sens i zdecydować jak zachować się w określonych okolicznościach. Politycy nieracjonalni opierają się w odpowiedzi na stojące przed nimi wyzwania na niewiarygodnych teoriach, albo nie korzystają z teorii wcale” (s. 63). A jak najkrócej definiują owe teorie? „Teorie to twierdzenia wyjaśniające, które obracają się wokół logiki przyczynowej mówiącej nam dlaczego świat funkcjonuje w taki, a nie inny sposób” (s. 93) – piszą.

Ich podejście w nierozerwalny sposób łączy się z pewnym stanowiskiem w obszarze antropologii filozoficznej. „Koncepcja głosząca, iż istoty ludzkie są z natury nieracjonalne, stoi w jaskrawej sprzeczności z samą nazwą naszego gatunku, homo sapiens, czyli człowiekiem myślącym. Nie wytrzymuje też próby w obliczu szeroko rozpowszechnionego przekonania podkreślanego przez Arystotelesa, iż nie jesteśmy zwykłymi zwierzętami, ale zwierzętami racjonalnymi. jeżeli ludzie nigdy nie zachowywaliby się racjonalnie, to kto lub co miałoby się tak zachowywać?” (s. 96) – pytają.

Po tych rozważaniach Mearsheimer i Rosato przechodzą do próby opisu różnych modeli procesu decyzyjnego w polityce zagranicznej. Dochodzą do wniosku, iż można wyróżnić trzy najważniejsze: „Pierwszy – kluczowi politycy, w tym ostateczny decydent, siadają za stołem z tymi samymi wiarygodnymi teoriami w głowach i po przedyskutowaniu sytuacji bez trudu dochodzą do konsensusu co do wyboru najlepszej drogi. Drugi – istotni decydenci występują z różnymi teoriami, ale po żywej i nieskrępowanej dyskusji zgadzają się co do wiodącej strategii opartej na wiarygodnej teorii, która jest następnie zatwierdzana przez ostatecznego decydenta. Trzeci – po ożywionej i nieskrępowanej debacie kluczowi politycy nie są w stanie dojść do porozumienia i w tym momencie drogę wybiera ostateczny decydent” (s. 102).

Jak widzimy, w przekonaniu autorów niebagatelną rolę odgrywa ów „ostateczny decydent”, czyli najwyżej uplasowany w hierarchii władzy polityk. Nietrudno się zatem dziwić, iż „Kluczową sprawą jest to, czy ostateczny decydent jest mediatorem czy dominatorem. jeżeli jest mediatorem, dyskutowane w żywy i nieskrepowany sposób są różne teorie; proces ma charakter deliberacji. Gdy jest dominatorem, deliberacja się nie udaje. Nie ma wówczas raczej debat na temat odpowiedniej teorii, a zamiast nich podwładni zmuszani są do zaakceptowania poglądu dominującego przywódcy” (s. 209).

Amerykańscy politologowie dość wnikliwie analizują konkretne przykłady historyczne mające świadczyć na korzyść zaproponowanego przez nich podejścia. Na początek rozpatrują racjonalne decyzje strategiczne. Charakteryzują tu politykę Niemiec wobec Trójporozumienia w przededniu I wojny światowej, która polegać miała na podjęciu w latach 1912-1913 całkiem logicznej próby zniwelowania naruszonej równowagi sił poprzez rozbudowę własnych sił zbrojnych w obliczu zwiększonej siły militarnej Francji i Rosji. Berlin prawidłowo wówczas oceniał, iż jak najszybszy wybuch konfliktu zbrojnego leży w jego interesie.

Racjonalna była również polityka Japonii wobec Związku Radzieckiego w latach poprzedzających II wojnę światową, polegająca na próbie uzyskania autarkii gospodarczej poprzez ekspansję w bogatej surowcowo Mandżurii. Według Mearsheimera i Rosato, podobnie ocenić można również politykę władz francuskich przed II wojną światową, choć podziały wewnętrzne oraz ideologiczny lęk przed zbliżeniem z Moskwą nieco ograniczały jej racjonalność. O dziwo autorzy How States Think… za racjonalną uznają także politykę Stanów Zjednoczonych w krótkim momencie jednobiegunowym po I zimnej wojnie, w tym rozszerzenie NATO (wspominają jednak dość obszernie o krytyce tego posunięcia nie tylko przez George’a Kennana, ale również ówczesnego sekretarza obrony, Williama Perry’ego) oraz decyzję o sprawowaniu hegemonii liberalnej.

Mersheimer i Rosato testują również racjonalność decyzji podejmowanych przez państwa w sytuacjach kryzysowych. Podawane przez nich przykłady to ostateczna decyzja Niemiec o rozpoczęciu I wojny światowej, którą dwójka autorów uznaje za starcie o hegemonię kontynentalną; decyzja Japonii o ataku na Pearl Harbor; atak III Rzeszy na ZSRR w 1941 roku; a także kryzys kubański z jesieni 1962 roku i radziecka interwencja w Czechosłowacji w 1968 roku. Autorzy How States Think… próbują dowieść, iż zachowania poszczególnych państw w tych przypadkach zgodne były z wyznaczonymi przez nich wcześniej kryteriami racjonalności. Jako ich przeciwieństwo omawiają przypadki decyzji i polityk tym kryteriom nie odpowiadających: plan rozbudowy niemieckiej marynarki wojennej adm. Alfreda von Tirpitza, rezygnacja z rozbudowy sił lądowych przez Wielką Brytanię w przededniu II wojny światowej, przygotowany przez CIA desant na Kubie w 1961 roku oraz amerykańską decyzję o ataku na Irak w 2003 roku.

Jak stwierdzają sami autorzy, ich teza o racjonalności polityki zagranicznej państw ma niezwykle daleko idące konsekwencje. „W świecie akademickim realizm i liberalizm mogą się uznać za aktualne i mają się nieźle. W świecie polityki – państwa zyskują twardy grunt do prowadzenia polityki zagranicznej” (s. 224) – piszą. I mają rację. Ich założenie jest, przy wszystkich zastrzeżeniach związanych ze wspominanym przez nich deficytem informacji, dość optymistyczne. Oznacza bowiem, iż pewne reakcje i procesy w polityce międzynarodowej możemy z określoną dozą prawdopodobieństwa przewidzieć. Możemy tym samym zapobiec najgroźniejszym z nich. Inna rzecz, iż przykład konfliktu na Ukrainie pokazuje, iż czasami decydenci najzwyczajniej w świecie nie tylko tragicznym scenariuszom zapobiegać nie chcą, ale wręcz prą do nich z całą mocą. To też może mieć racjonalny lub nieracjonalny charakter. Zaproponowane przez Mearsheimera i Rosato kryteria pozwalają nam na dokonanie takiej oceny w każdym kolejnym przypadku.

Trudno powiedzieć czy ich rozważania i wnioski mogą mieć zastosowanie do państw średniej wielkości lub niewielkich, nie mających statusu mocarstwowego. prawdopodobnie w ich przypadku nie sposób mówić o wystarczającym poziomie suwerenności, aby podejmowane przez nie decyzje móc traktować jako przedmiot badania pod kątem ich racjonalności. Nie zmienia to jednak faktu, iż z najnowszą pracą amerykańskich politologów zapoznać powinni się wszyscy decydenci w sferze polityki zagranicznej, również polscy. Choćby po to, by wyciągnąć z niej wnioski dotyczące przewidywanego zachowania mocarstw w kształtującym się świecie wielobiegunowym.

How States Think… nie ukazała się jeszcze w języku polskim. Przypomnijmy, iż na naszym rynku dostępne są przekłady trzech prac prof. Mearsheimera: Izraelskie lobby a polityka zagraniczna USA (z Stephenem Waltem, Wydawnictwo Nowej Konfederacji, Warszawa 2023 – ost. wyd.), Wielkie złudzenie. Liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa (Universitas, Kraków 2021), Tragizm polityki mocarstw (Wydawnictwo Universitas, Warszawa-Kraków 2019). W oczekiwaniu na publikację najnowszej książki pokrótce tu omówionej warto sięgnąć i po nie.

Mateusz Piskorski

Fot. connect2mason.com

John J. Mearsheimer, Sebastian Rosato, How States Think – The Rationality of Foreign Policy, Yale University Press, New Haven & London 2023, ss. 280.

Myśl Polska, nr 1-2 (1-7.01.2023)

Читать всю статью