
„Nie mój prezydent!”. Przestań niszczyć Amerykę”. „Wstydź się, Trumpie”. „Ręce precz od praworządności!”. „Ręce precz od ubezpieczeń społecznych”. „Zatrzymać zamach stanu”. To tylko niektóre z haseł, jakie można było zobaczyć na transparentach niesionych przez ludzi biorących udział w protestach przeciwko Trumpowi i Muskowi.
Uczestnicy protestów krytykowali m.in. działania Trumpa wymierzone w imigrantów o nieuregulowanym statusie, cięcia w agencjach federalnych i programach rządowych oraz agresywną politykę celną. Oskarżyli go także o podważanie demokracji i rządów prawa.
— Jestem taka wściekła. Naszym krajem rządzi grupa uprzywilejowanych białych suprematystów – powiedziała nowojorska malarka Shaina Kesner agencji TASR. Wzięła udział w protestach, które wybuchły w sercu Manhattanu. Inni ich uczestnicy również nie gryźli się w język.
— To niezwykle niepokojące obserwować, co dzieje się z naszym rządem, podział władzy został całkowicie przekroczony — powiedziała Jane Ellen Saums, 66-letnia uczestniczka protestów.
Działacz na rzecz praw obywatelskich Graylan Hagler stwierdził, iż administracja Trumpa obudziła „śpiącego olbrzyma”. — Nie usiądziemy, nie będziemy milczeć i nie odejdziemy — stwierdził.

Protest przeciwko prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi i polityce jego administracji, Nowy Jork, 5 kwietnia 2025 r.
— Szczerze mówiąc, jesteśmy tu, by powstrzymać faszyzm – powiedział Dominic Santella agencji AFP, cytowany przez słowacki serwis Aktuality.
Największe protesty
Według agencji AfP protesty wybuchły w największych miejscowościach w ponad 50 stanach USA. Na ulice wyszli m.in. mieszkańcy Waszyngtonu, Nowego Jorku, Houston, Florydy, Kolorado i Los Angeles. Do większych demonstracji doszło również w Atlancie, Bostonie, Miami i Charlotte. Mało tego, demonstracje przeciwko prezydentowi oraz jego doradcy — Elonowi Muskowi, który odpowiada za cięcia i zwolnienia w aparacie państwowym w USA — przekroczyły granice kraju. Odbyły się również w stolicach europejskich — takich jak Berlin, Londyn, Rzym i Paryż.
Są to niewątpliwie największe protesty przeciwko Trumpowi od czasu rozpoczęcia przez niego kadencji 19 stycznia. „Washington Post”, powołując się na szacunki organizatorów, donosi, iż mogło wziąć w nich udział ok. 100 tys. osób. Protesty przyciągnęły część Amerykanów, którzy dotychczas nie angażowali się w politykę.
— Nigdy wcześniej nie byłam na proteście, ale dziś przyszłam, bo to, co się dzieje, przekracza wszelkie pojęcie. Każdego dnia słyszymy o nowych nadużyciach, idiotyzmach i chorych rzeczach, które oni wyczyniają. Czuję się wobec tego bezsilna — powiedziała Rekha, lekarka z McLean. W podobnym tonie wypowiedziało się również wiele innych uczestników protestów.
Od czasu objęcia urzędu Trump forsuje radykalny kurs w polityce zagranicznej, migracyjnej i gospodarczej. Sięga po bezprecedensowe uprawnienia, co wywołuje coraz większą wściekłość Amerykanów.
Krytycy oskarżają Trumpa o spowodowanie poważnych szkód w systemie demokratycznym kraju. Demokraci pod przewodnictwem poprzednika Trumpa — Joego Bidena — są nie raz sparaliżowani szybkością, z jaką republikanin wdraża swoją radykalną politykę. Ten natomiast wydaje się niczym nie przejmować. Gdy w sobotę kraj ogarnęły protesty, on przebywał na Florydzie, gdzie grał w golfa. Taki sam plan ma na niedzielę.