Это конец Турции, какой мы ее знаем. Реджеп Тайип Эрдоган готовит «большой удар» «Ничто его не остановит»

news.5v.pl 1 день назад

Tydzień temu, w przeddzień islamskiego święta Eid al-Fitr kończącego ramadan, kilkaset tysięcy Turków — choć według organizatorów mogło ich być choćby 2,2 mln — zebrało się w anatolijskiej części Stambułu, by po raz kolejny zaprotestować przeciwko aresztowaniu burmistrza tego miasta Ekrema Imamoglu. Zamiast transmitować wielki protest, który wybuchł w dzielnicy Maltepe, ogólnokrajowy kanał informacyjny Haberturk nadawał… przepisy kulinarne.

Inne kanały telewizyjne, które zawsze transmitują w całości każdą konferencję prasową prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, również nie poświęciły zbyt dużo uwagi antenowej ogromnej demonstracji — a niektóre całkowicie ją zignorowały. Turecka opozycja odpowiedziała na to ostro — wezwaniem do bojkotu.

— jeżeli oni nie chcą nas widzieć, my też nie będziemy widzieć ich — krzyczał Ozgur Ozel, lider opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP,) do protestującego tłumu. Słowa te mogą mieć większe konsekwencje, niż się wydaje, co pokazuje paniczna reakcja tureckiego rządu.

Oprócz finansowanego z podatków wszyscy nadawcy, o których mowa, są własnością dużych konglomeratów, które działają również w innych sektorach. To sprawia, iż wezwanie opozycji do bojkotu dotyczy również innych marek tych firm — wśród nich znalazły się m.in. Volkswagen i Audi.

Demonstracja siły

W porównaniu z ogromnymi protestami, do których doszło bezpośrednio po aresztowaniu Imamoglu, wezwania do bojkotu wydają się raczej defensywne. Demonstracje miały dwa bardzo konkretne cele — doprowadzić do uwolnienia aresztowanego Ekrema Imamoglu i nie dopuścić do objęcia przymusowym zarządem państwowym administracji miejskiej Stambułu oraz partii CHP. To drugie udało się osiągnąć.

Opozycja nie może jednak jak gdyby nigdy nic wrócić do normalnej działalności. Ale bez konkretnych żądań — i bez realistycznej perspektywy ustąpienia Erdogana — nie może też kontynuować protestów na tym samym poziomie — bez ryzyka zmęczenia społeczeństwa i dalszych aresztowań. Jednocześnie stara się zaangażować starszych obywateli, którzy do tej pory stronili od protestów z obawy przed potraktowaniem ich gazem łzawiącym, aresztowaniami lub przykrymi konsekwencjami zawodowymi.

KEMAL ASLAN/AFP/East News / East News

Ozgur Ozel, lider opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej, przemawiający do uczestników protestów w Turcji, 29 marca 2025 r.

Robi to więc na różne sposoby. Przykładowo po aresztowaniu Imamoglu przeprowadziła wewnętrzne wybory mające wyłonić jej kandydata, który wystartuje w wyborach prezydenckich. Głosowanie było otwarte dla wszystkich obywateli, w efekcie czego wzięło w nim udział 13,2 mln osób niebędących członkami partii — w porównaniu do 1,6 mln osób z legitymizacją partyjną. CHP wezwała też przykładowo Turków do jednodniowego bojkotu zakupów — w środę. Był to dość sprytny zabieg — można rozpędzić demonstrantów siłą, ale nie można siłą zaciągnąć kogoś do supermarketu.

Obecnie CHP odgrywa rolę głównie organizatora protestów. Choć próbuje zjednoczyć różne środowiska opozycyjne, największy impet demonstracjom nadają studenci — to oni jako pierwsi wyszli na ulicem po aresztowaniu Imamoglu i jako pierwsi sformułowali żądania bojkotu. Dla tego pokolenia burmistrz Stambułu jest jedynie postacią symboliczną. Nie walczą o niego ani o jego partię CHP — a o własną przyszłość.

Jednodniowy bojkot zakupów był przede wszystkim demonstracją siły. Bojkot niektórych firm ma mieć, w założeniu organizatorów, podobny charakter — i zmniejszyć poparcie dla Erdogana. — Jutro będzie ustawiać się w kolejce, aby umówić się na spotkanie z Ekrem Imamoglu. Ocenimy was na podstawie tego, jak się ustawicie dziś — powiedział lider partii CHP Ozel, wysyłając firmom wymowną sugestię. Została ona prawdopodobnie dobrze zrozumiana — również przez Volkswagen.

— Mamy nadzieję, iż w obecnej napiętej sytuacji politycznej pod uwagę zostaną wzięte uzasadnione interesy całej populacji — powiedział rzecznik firmy w rozmowie z „Welt Am Sonntag”. Dodał, iż dla Volkswagena niezależność sądownictwa jest „ważną podstawą bezpieczeństwa planowania gospodarczego i sukcesu przedsiębiorczości”, dlatego też „tureckie państwo konstytucyjne ponosi szczególnie dużą odpowiedzialność za obecną sytuację”. Było to dyplomatycznie powściągliwe, ale jasne oświadczenie.

„Próba zamachu stanu”

Takie oświadczenia są prawdopodobnie jednym z powodów, dla których rząd Erdogana na zapowiadane bojkoty reaguje bardziej żywiołowo niż na masowe demonstracje. Chyba nie ma w tureckim rządzie ministra, który nie pokazałby się demonstracyjnie z bojkotowanymi produktami. Co więcej, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podżegania do nienawiści, a minister spraw wewnętrznych Ali Yerlikaya wspomniał choćby o „próbie zamachu stanu”.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Oni wciąż wierzą, iż mogą wygrać wybory” — napisał Cem Kucuk, jeden z największych działaczy reżimowych, w dzienniku „Turkiye”. Dodał, iż opozycja nie rozumie systemu, który został ustanowiony po próbie zamachu stanu w 2016 r. „Po nim mianowanych zostało 70 proc. sił bezpieczeństwa” — napisał, przemycając w tych słowach ukrytą groźbę — iż reżim coraz mniej polega na poparciu ludności, a coraz bardziej na aparacie państwowym.

Tymczasem CHP już przygotowuje kolejną kampanię. Chce rozpocząć „największą zbiórkę podpisów na świecie”, aby wymusić na Erdoganie przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Erdogan również jest zainteresowany nimi zainteresowany — bo zgodnie z obecną konstytucją tylko w takiej sytuacji mógłby ponownie kandydować. Takie przedterminowe wybory parlament musiałby zatwierdzić większością 60 proc. głosów. Jest jednak mało prawdopodobne, aby Erdogan zgodził się na to, dopóki impet — jak ma to w tej chwili miejsce — leży po stronie opozycji.

Ostatnia wielka bitwa

Jest już jasne, iż o aresztowaniu Imamoglu myślał już od dłuższego czasu. W styczniu, w związku z protestami w Gezi w 2013 r., aresztowana została Ayse Barim, menedżerka wielu znanych aktorów. Oskarżono ją o „próbę obalenia porządku konstytucyjnego”. Tego samego dnia, co Imamoglu, aresztowany został także znany dziennikarz śledczy Ismail Saymaz — również w związku z protestami w Gezi. Chociaż udało mu się uniknąć aresztu domowego, od tego czasu raczej o nim nie słychać. Nic dziwnego — oskarżenie o próbę zamachu stanu może skutkować wyrokiem zawodowego dożywocia.

ADEM ALTAN/AFP/East News / East News

Uczestnicy protestów w Turcji podczas bojkotu zorganizowanego przez opozycję w Ankarze, 2 kwietnia 2025 r.

Lata po demonstracjach w parku Gezi, na długą karę więzienia został skazany mecenas kultury Osmkan i inne osoby publiczne. Wiele z nich, mimo wyroków tureckiego Trybunału Konstytucyjnego i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, przez cały czas przebywa w więzieniu. Krótko przed Imamoglu pod zarzutem dezinformacji zostali zatrzymani Orhan Turan i Omer Aras z Tureckiego Stowarzyszenia Przemysłu i Biznesu (Tusiad). Uniknęli aresztu tymczasowego, ale Umitowi Ozdagowi — przewodniczącemu wschodzącej nacjonalistycznej parti — już się to nie udało.

Te próby zastraszania dziennikarzy, artystów, przedsiębiorców i polityków — a za ich pośrednictwem całego społeczeństwa — nie wystarczyły jednak do powstrzymania protestów. Erdogan prawdopodobnie wyciągnie z tego wnioski i zada kolejny duży cios, czym już otwarcie grozi. Konflikt między rządem a opozycją będzie prawdopodobnie trwał nadal, choć na stosunkowo niskim poziomie intensywności. Nie ma jednak odwrotu — Turcja się zmieni, w ten czy inny sposób.

To prawdopodobnie ostatnia duża bitwa polityczna dla 71-letniego Erdogana. jeżeli ją wygra, nic go nie powstrzyma, choćby konstytucja, przed pozostaniem na stanowisku do końca życia i przekształceniem kraju w dyktaturę raz na zawsze. Pytanie, czy mu się to uda.

Читать всю статью