Тарифы Трампа. Насколько глубоко они опустят правых евроскептиков, включая ПиС?

news.5v.pl 1 неделя назад

„Według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4 proc., czyli w ostrożnym uproszczeniu straty przekroczą 10 miliardów złotych. Cios dotkliwy i przykry, bo od najbliższego sojusznika, ale go przetrzymamy. Nasza przyjaźń też musi przetrwać tę próbę” – napisał w czwartek na platformie X premier Donald Tusk.

CłaTrumpa. Tusk kontra prawica


Media wyliczają całe polskie branże, a choćby poszczególne fabryki, które mogą stracić na amerykańskich taryfach. Zarazem nie ulega wątpliwości, iż wpis Tuska ma charakter polityczny. Polski premier odpowiada tym wszystkim z opozycji, którzy zarzucali mu, iż odsuwa się od Ameryki, a choćby chce ją wypchnąć z Europy. Wskazuje na Donalda Trumpa jako na stronę agresywną, a na siebie i swój obóz jako na ludzi, którzy mimo wszystko są gotowi przez cały czas o przyjaźń, o sojusz z USA dzielnie i z poświęceniem zabiegać.

Jeszcze bardziej otwarcie polityczny komentarz poczynił szef MSZRadosław Sikorski. Spytał prawicę, jak wytłumaczy ona, iż Unia Europejska została obciążona cłami przez Trumpa, a Rosja nie. Zgodne to jest z taktyką liderów Koalicji Obywatelskiej. Bardziej niż samego Trumpa krytykują oni PiS za to, iż ulega nowej amerykańskiej administracji.

Zobacz również:


Co na PiS-owska prawica? Jej przekazem dnia jest krytyka rządu Tuska, iż nie próbował negocjować z ekipą Trumpa wysokości nowych taryf i to w imieniu całej Unii Europejskiej. Polska sprawuje wszak prezydencję w UE. Jest to zarzut wydumany. Mamy do czynienia z bardzo złym polskim rządem, może najgorszym od roku 1989. Ale akurat w tym przypadku Trump postawił w całkiem oczywisty sposób na terapię szokową. Żadne ze 185 państw, obłożonych cłami, nie miało szans na żadne negocjacje.

Być może przyjdzie czas na negocjacje dopiero teraz, Trump z jednej strony opisuje przełamanie ujemnego bilansu handlowego między innymi z Europą jako „wyzwolenie”, ale też sugeruje gotowość siadania do stołu, chociaż z kim i do jakiego stopnia, nie wiadomo. Na pewno też rozmowy handlowe nie są zadaniem dla kraju sprawującego prezydencję. To zadanie dla fachowego aparatu Komisji Europejskiej.

USA. Trump sięga do republikańskich korzeni


Ciekawe jest to przywiązanie Trumpa do myśli o taryfach celnych jako o recepcie na pomyślność Ameryki. To nawiązanie – pytanie na ile świadome – do tradycji Partii Republikańskiej, która w drugiej połowie wieku XIX otoczyła Stany Zjednoczone wałem celnym. Rzecz była przedmiotem politycznego sporu. Republikanie reprezentowali różne branże biznesu zainteresowanego ochroną, niezależnie od wyższych cen produktów. Demokraci występowali w imieniu konsumentów, zaniepokojonych drożyzną, choć i tych sektorów gospodarki, które na wysokich cłach traciły.

Spór miał naturę bez mała symboliczną, bo tak naprawdę żadna ze stron nie wiedziała do końca, jakie są konsekwencje takich czy innych taryf dla całości gospodarki. Pojawiło się przekonanie, iż protekcyjna polityka celna wywołała wielki kryzys w roku 1929, bo osłabianie wymiany handlowej USA-Europa uderzyło w gospodarkę i finanse obu stron. Potem historycy gospodarki zaczęli podważać kategoryczność tego przypuszczenia, wskazując na inne czynniki. Ale wpływu wysokich ceł i idących za tym wojen celnych na pogarszającą się kondycję ekonomiczną świata całkiem wykluczyć się nie da.

Od czasów Franklina Delano Roosevelta to prezydent otrzymał pełnomocnictwa do prowadzenia polityki celnej. Po drugiej wojnie światowej tak ekipy demokratyczne jak republikańskie coraz szerzej otwierały amerykańską gospodarkę na import konkurentów. Miało to także naturę polityczną, USA zbierało w ten sposób poparcie państw niekomunistycznych. Ale wynikało to też z bardzo generalnej wizji świata. Republikanie byli kiedyś twórcami doktryny ochrony amerykańskiej gospodarki. Teraz ich prezydent Ronald Reagan (1981-1989) głosił pochwałę swobodnego przepływu kapitału i towarów. To miało być warunkiem większego dobrobytu.

Tyle iż działo się to jeszcze przed epoką wielkiej ofensywy chińskiej gospodarki. Trump przywołuje czasem Reagana jako wzór, ale odrzucił diametralnie jego filozofię. On widzi w nadmiernej globalizacji ekonomicznej zagrożenie. Cła mają ją zahamować w interesie Ameryki.

I powiedzmy sobie otwarcie: nie wiemy, czym to się skończy. Uderzający jest jak na razie totalny charakter nowego wału celnego. Dawne taryfy republikańskie różnicowały celne obciążenia w zależności od rodzaju towarów. Wpływ na to miały naturalnie podszepty lobbistów, ale od lat 20. wieku XX próbowano badać pod tym kątem rynek.

Zobacz również:


Trump „karze” Unię Europejską 20-procentowym obciążeniem wszystkiego (a tak naprawdę większym, bo dodaje się to do ceł dawnych). Chiny, najistotniejszy konkurent, dostają cła 34-procentowe. Cła spadają także na gospodarki słabo rozwinięte. Za symbol uznano już nieznane nikomu wyspy Heard i McDonalda na Oceanie Indyjskim, będące terytorium Australii. Obciążono je, chociaż nikt na nich podobno nie mieszka.

Bywa to przedstawiane jako efekt szaleństwa Trumpa. Nie musi tak wcale być, chociaż forma jest gwałtowna, niepodobna do polityki USA poprzednich epok. Po pierwsze, powtórzmy, trudno wykluczyć łagodzące skutki negocjacje. Zarazem na stronie Trumpa już wymienia się długą listę firm, gotowych przenosić swoją produkcję albo przynajmniej inwestować w Ameryce – od Apple’a po Siemensa. Są to zarówno powracające podmioty amerykańskie jak i zagraniczne. Taki jest cel tej operacji.

Tyle iż zarazem trudno przewidzieć skutki ekonomiczne ewentualnych wojen celnych dla całej światowej gospodarki. Może zostanie osiągnięty po paru miesiącach stan nowej równowagi. A może dostaniemy światową recesję. Ekonomia nie do końca jest nauką ścisłą.

Samym Amerykanom, przynajmniej ich większości, zapowiedź drożyzny się nie podoba. Dotyczy to także wyborców republikańskich. Perspektywa tworzenia nowych miejsc pracy na razie przekonuje ich mniej. To prawdopodobnie także efekt przestróg mediów i przynajmniej części finansjery z Wall Street, zawsze zainteresowanej globalnym, jak najswobodniejszym obrotem.

Zobacz również:


Cła USA. Pytania o sojuszników


Mamy jeszcze skutki polityczne. Nie śledzę uważnie twórczości Jacka Bartosiaka, jego rozmaite prognozy bywały nie raz podważane. Ale kiedy mówi on, iż reguła wolnego (przynajmniej częściowo) handlu była również spoiwem systemu politycznych sojuszów, to ma rację. Dotyczy to z jednej strony Europy. Nie powtarzajmy więcej mechanicznie frazesów o wypychaniu z niej USA. Trump świadomie wybiera także i polityczne osamotnienie Ameryki. Łącznie z ryzykiem flirtów Brukseli z Chińczykami. Czy zrównoważy to pokusa dogadania się Waszyngtonu z Putinem?

Z drugiej, dotyczy to także innych regionów świata. Amerykański prezydent chce przede wszystkim rywalizować z Chinami, ale totalnym charakterem swojego wału celnego odpycha od Ameryki takie kraje jak Japonia, Korea i Wietnam. One także zostały boleśnie obciążone Na ile wpycha je to w objęcia Chin? To się dopiero okaże. choćby Tajwan, od roku 1949 przedmiot amerykańskiej opieki, cierpi na 32-procentowej taryfie. Może to zostanie odkręcone w toku jakichś negocjacji. A co, jeżeli nie? Na razie wszyscy w tych krajach przeciw temu protestują.

Przez dziesięciolecia kolejne amerykańskie ekipy grały liberalizacją obrotów handlowych, pozyskując przyjaciół, a przynajmniej kreując neutralnych. Dotyczyło to zwłaszcza biedniejszych okolic świata. Stawka na grę samemu może się opłacić. A co jeżeli spełni się scenariusz światowego kryzysu? Wykluczyć tego nie można.

Komplikuje to sytuację eurosceptycznej alt-rightowej opozycji w wielu krajach Europy. Dopiero co odczuwała ciepełko Trumpowej „opieki”. Dopiero co była przedmiotem zalotów Elona Muska. Teraz może być przedstawiana jako wspólnik uderzenia w europejską gospodarkę. Akurat wtedy, kiedy tyle czynników zaczęło jej sprzyjać.

Polityka europejskiego mainstreamu, wymuszającego pośpieszną centralizację Unii, nigdy nie była tak arogancka i tak nieudolna. Okazuje się jednak, iż Trump nie pomoże w wykorzystaniu tego momentu. Tym łatwiej będzie mainstreamowi uderzać w opozycję, choćby prawnymi represjami. Skądinąd choćby niektóre interesy Muska w samej Ameryce ucierpią na nowych taryfach.

Ta uwaga o niewiadomych, ale być może niekorzystnych tendencjach może dotyczyć także i PiS oraz w mniejszym stopniu, bo bardziej się dystansuje od Ameryki, Konfederacji. Przestrogi, skądinąd słuszne, przed poddawaniem wszystkiego w Europie kontroli unijnej biurokracji (a przy okazji Berlina z Paryżem) będą przedstawiane jako działanie na rzecz wspólnego ekonomicznego wroga.

Jak bardzo skutecznie? A tu już zależy od skutków nowych taryf. Dziś, gdy ich jeszcze nie znamy, Donald Tusk z Rafałem Trzaskowskim z pewnością skorzystają z poczucia niepewności w kampanii prezydenckiej. Nie będzie to główny temat, ale się pojawi.

Piotr Zaremba

Zobacz również:



Dworczyk w „Graffiti”: To przygotowanie do wyeliminowania kandydatów opozycjiPolsat NewsPolsat News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Читать всю статью