„Wszystkie religie są drogami do Boga […[ są jak różne języki żeby do Niego dotrzeć” – powiedział głowa papież Franciszek w Singapurze. W uniwersalistycznej koncepcji istnieją jednak religie „równiejsze”, prostujące ścieżki na drodze do oświecenia.
Singapurskie wypowiedzi Franciszka stanowią kulminację wysiłków obecnego pontyfikatu na rzecz zatarcia różnic między religiami. Dobitnie pokazał to przykład próby zmiany tłumaczenia słów papieża przez watykańskie biuro prasowe, które zostały storpedowane przez samą górę. Przekaz jest jasny: papież się nie przejęzyczył, ani nie „palnął gafy”. Biskup Rzymu powiedział dokładnie to, co miał na myśli. Czy uznajesz boskość Chrystusa, proroctwo Mahometa czy nauki Buddy, wszystkie religie prowadzą do Boga, żadna nie jest najważniejsza, więc w zasadzie nie ma potrzeby nawracania.
– Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga – mówił Franciszek do zgromadzonej młodzieży. – o ile zaczniecie się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej! Moja jest prawdziwa, a twoja nie jest prawdziwa!” Dokąd to doprowadzi? – pytał papież.
Podobne pytania zadawał sobie w połowie XIX w. rabin Elijah Benamozegh, jeden z prekursorów koncepcji religii światowej, propagator Siedmiu Praw Noego jako kodeksu moralnego dla całej ludzkości.
Kabała i Noachidzi
Mniej więcej w czasie gdy Pius IX pisał swój „Syllabus errorum”, sefardyjski rabin z Livorno przekonywał, iż judaizm jest głęboko uniwersalny i zdolny do zjednoczenia wszystkich religii i narodów świata w jedną braterską kosmopolityczną sieć. W religii żydowskiej upatrywał zwieńczenia wierzeń pogańskich, będących – zgodnie z tradycją kabalistyczną – emanacją boskiej esencji (Szechiny) uobecniającej wolę Boga na Ziemi. Szczególnym uznaniem cieszyła się u Benamozegha darwinistyczna koncepcja wspólnego pochodzenia gatunków, którą z czasem uznał z dowód dla idei kosmicznej ewolucji, obejmującej również rozwój moralności i samej religii.
Podstawę przyszłej światowej religii dla nie-żydów (gojów) upatrywał w tzw. Siedmiu Prawach Noego. Zgodnie ze starożytną judaistyczną koncepcją, wszyscy ludzie po potopie są potomkami patriarchy, dlatego wciąż obowiązują je ustalone wtedy zasady. Przestrzegając tych praw (zakaz bałwochwalstwa, bluźnierstwa, zabijania, kradzieży, rozwiązłości, okrucieństwa wobec zwierząt czy nakaz powołania systemów sądowniczych) zapewnią sobie udział w przyszłym świecie. Każdy nie-żyd, który żyje według tych praw, uznany jest za „sprawiedliwego spośród obcych”, ger toszaw.
Ideę praw noachidzkich jako uniwersalnego kodeksu moralnego spopularyzował uczeń Benamozegha, chrześcijanin Aimé Pallière. Choć Francuz wyrażał chęć przejścia na judaizm, Benamozegh stanowczo mu to odradzał. Pallière piastował prominentne stanowisko w założonym przez Theodore’a Herzla Narodowym Funduszu Żydowskim, syjonistycznej organizacji pozyskującej fundusze na wykup ziem na terenie ówczesnej Palestyny. W 1914 r. wydał i przełożył najważniejsze dzieło swojego mistrza, Izrael i ludzkość.
Chanuka
Myśl Benamoegha szczególnie upodobał sobie „mesjasz z Brooklynu”, twórca współczesnego wpływowego ruchu Chabad Lubawicz, rabin Menachem Schneerson. Po raz pierwszy prawa noachidzkie uznał w deklaracji prezydenckiej 4921 Ronald Reagan, a Kongres Stanów Zjednoczonych celebrując 80. urodziny Schneersona ustanowił 4 kwietnia 1982 r. „Dniem Refleksji w USA”. Podobnie, hołd idei noachidzkiej złożył George Bush senior ogłaszając 6 kwietnia 1990 r. „Dniem Edukacji w USA”.
„Zasady etycznego postępowania, które stanowiły podstawę wszystkich cywilizacji, pochodzą po części z wielowiekowych Siedmiu Praw. Prawa Noego to tak naprawdę siedem przykazań danych człowiekowi przez Boga, jak zapisano w Starym Testamencie (…) Dzięki przywództwu rabina Menachema Scheersona i ogólnoświatowego ruchu Lubawicz, Prawa Noachidzkie – i należycie wywodzące się z niego standardy postępowania – zostały ogłoszone na całym świecie” – czytamy w deklaracji z 1990 r.
To tylko niektóre przykłady widoczności ruchu, który pojawia się – jak przekonywał w „Polskim Radiu” ks. prof. Robert Skrzypczak – niemal zawsze tam gdzie zapadają najważniejsze dla świata decyzje. Chanuka obecna jest nie tylko w polskim Sejmie i w Pałacu Prezydenckim, ale również w amerykańskim Kongresie, placu centralnym w Berlinie, Parlamencie Europejskim, a największą chanukę zapalono na placu Majdanu w Kijowie. Silny związek z Chabad Lubawicz mają chociażby tacy politycy jak Donald Trump, Javier Milei, Wołodymyr Zełenski czy Benjamin Netanjahu. Lubawicze, sami będąc ruchem o charakterze charyzmatycznym, posiadają silne związki z ruchami charyzmatycznymi w obrębie amerykańskiego chrześcijaństwa, czego owocem jest powstanie zjawiska tzw. chrześcijańskiego syjonizmu.
Choć istnieją instytucje promujące prawa noachidzkie, jako choćby Chabad, wielka rada Bnei Noah czy Ruch Trzeciej Świątyni, Noachidzi rzadziej niż inne grupy religijne tworzą sformalizowane wspólnoty i dlatego ich liczba jest słabo znana.
Uniwersalizm czy mesjanizm?
Jak ponownie zwraca uwagę ks. prof. Skrzypczak, mesjanizm Lubawiczów, oparty o promocję idei Siedmiu Praw Nowego ciężko jest pogodzić z chrześcijaństwem. – Dla nas chrześcijan, którzy wierzymy, iż mesjaszem jest Jezus Chrystus, zbawienie polega na otwarciu drogi do innego świata. Natomiast w mesjaństwie Lubawiczów jest przekonanie, iż innego świata poza widzialnym nie ma. Dlatego należy dołożyć wszelkich starań aby zaangażować siły, moc i potencjał człowieka do naprawiania tego świata, przy czym, jak zauważa wielu krytyków ruchu, Lubawicze uważają się za postawionych na czele ludzkości; lepszych, doskonalszych od innych narodów – podkreślała kapłan.
Problem z chrześcijaństwem miał również sam Benemozegh. Szanował Pana Jezusa jako mądrego rabina i sprawiedliwego Żyda, ale krytykował – w jego ocenie – „religijne innowacje” św. Pawła oraz decyzję o powołaniu odrębnej religii. Wśród licznych zarzutów wobec chrześcijaństwa, krytykował wiarę w osobę Chrystusa jako wcielonego Boga. Chrześcijaństwo jawiło mu się jako „zbyt monoteistyczne”, a na gruncie Kabały przekonywał, iż dużo bliżej judaizmu znajdował się chociażby buddyzm.
Choć Benamozegh uznawał siebie za kosmopolitę, był również przedstawicielem – specyficznie rozumianego – żydowskiego mesjanizmu. Włoski rabin przekonywał, iż choć wszyscy ludzie są sobie równi, naród żydowski został wybrany, aby służyć (sprawować rząd dusz?) ludzkości jako lud kapłański, dostarczając wspólnego mistycznego gruntu, przekraczającego granice narodów i tradycji religijnych.
Nawet tak pobieżna analiza idei Praw Noego wykazuje kompletny fałsz religijnego uniwersalizmu. To oczywiste, iż istnieją religie „gorsze” i „lepsze”, a niektóre – choć przekonują o konieczności zatarcia różnic między nimi – zastrzegają sobie wiodącą, niemal kapłańską pozycję w globalistycznym panteonie.
Parafrazując klasyka – wszystkie religie są równe, ale niektóre…równiejsze.
Piotr Relich