Na początek przypomnienie wydarzeń sprzed 10 lat. Sięgnijmy do Wikipedii.
„W kwietniu 2014 r. Federacja Rosyjska zaatakowała Ukrainę, prowadząc na jej południowo-wschodnich terenach wojnę hybrydową przy wykorzystaniu własnych jednostek wojskowych i kontrolowanych przez Moskwę jednostek separatystycznych. 6 kwietnia 2014 r. proklamowano samozwańczą tzw. »Doniecką Republikę Ludową« oraz 27 kwietnia 2014 r. samozwańczą »Ługańską Republikę Ludową«”1.
Rozpoczynał się poważny konflikt u wschodnich granic Unii Europejskiej. Niezwykle szybko, bo już 16 kwietnia 2014 r. rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 516 ustanowiono Fundusz Azylu, Migracji i Integracji na lata 2014-2020. Europa przygotowywała się na imigrantów z kierunku wschodniego.
15 lipca 2021 r.2 weszło w życie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2021/1147, ustanawiające Fundusz Azylu, Migracji i Integracji na lata 2021-2027. Kiedy pół roku później w Ukrainie rozpoczęły się działania wojenne, Europa, a co za tym idzie Polska, otwierały już szeroko swoje podwoje dla uchodźców.
Jak można było przeczytać w punkcie 4 rozporządzenia, „aby wspierać wysiłki zapewniające kompleksowe podejście do zarządzania migracjami, oparte na wzajemnym zaufaniu, solidarności i sprawiedliwym podziale odpowiedzialności między państwami członkowskimi i instytucjami Unii, w celu zapewnienia wspólnej zrównoważonej polityki Unii w dziedzinie azylu i imigracji, należy wspierać państwa członkowskie dzięki odpowiednich zasobów finansowych w postaci Funduszu Azylu, Migracji i Integracji”. Pomijam kwestie leksykalne tego zapisu, bo sprawa jest poważna i doskonale rozumiemy, iż „aby wspierać” to przede wszystkim „należy wspierać”.
Jak czytamy dalej, w punkcie 8, „Fundusz powinien wspierać solidarność i sprawiedliwy podział odpowiedzialności między państwami członkowskimi oraz skuteczne zarządzanie przepływami migracyjnymi, m.in. poprzez promowanie wspólnych środków w obszarze azylu, w tym wysiłków państw członkowskich w zakresie przyjmowania osób wymagających ochrony międzynarodowej w drodze przesiedleń, przyjmowania ze względów humanitarnych i przekazywania między państwami członkowskimi osób ubiegających się o ochronę międzynarodową lub beneficjentów ochrony międzynarodowej, poprzez wzmocnienie ochrony osób ubiegających się o azyl, które wymagają szczególnego traktowania, takich jak dzieci, poprzez wspieranie strategii integracji oraz rozwijanie i wzmacnianie polityki w dziedzinie legalnej migracji, np. poprzez zapewnienie bezpiecznych i legalnych możliwości wjazdu do Unii, co powinno również pomóc w zapewnieniu długoterminowej konkurencyjności Unii i przyszłości jej modelu socjalnego oraz w ograniczeniu zachęt do nieuregulowanej migracji, dzięki zrównoważonej polityki w zakresie powrotów i readmisji”.
Wspieraliśmy zatem całym sercem – katolicy zgodnie z zasadami wyniesionymi z nauki Kościoła, a pozostali przynajmniej dla zapewnienia długoterminowej konkurencyjności Unii i przyszłości jej modelu socjalnego. Jednak 5 listopada tego roku, jak pisałem w jednym z artykułów, za sprawą wyniku wyborów prezydenckich w USA „oddzieliło się światło od ciemności” i pojawiła się nadzieja na zakończenie lub choćby zamrożenie konfliktu za naszą wschodnią granicą. Zagrożenie zalewem uchodźców, przynajmniej z tego kierunku, wydawało się maleć.
Tymczasem nie wszyscy podchodzili do tej kwestii tak optymistycznie, bo jeszcze w październiku tego roku ogłoszono, iż na wniosek rządu Donalda Tuska w Polsce powstanie 49 nowych Centrów Integracji Cudzoziemców. Będą one organizowane przez urzędy marszałkowskie we współpracy z innymi instytucjami, w tym z organizacjami pozarządowymi, co ma na celu zapewnienie kompleksowej opieki migrantom. Przyznaję, iż kiedy słyszę o zaangażowaniu organizacji pozarządowych na jakimkolwiek polu, to rośnie we mnie zazdrość wobec państw mających ustawy o zagranicznych agentach, np. USA. Gdy zaś czytam o przetargach i konkursach na budowę ośrodków, to zaczynam podejrzewać, iż najgorzej na tym wszystkim wyjdą sami zainteresowani. Może to tylko nieuzasadnione obawy. Na szczęście wiceszef MSWiA, pytany przez dziennikarzy o te centra, uspokajał, iż będą one w całości finansowane ze środków Unii Europejskiej. Możemy zatem spać spokojnie.
Ten sam wiceminister, prawdopodobnie dla podkreślenia ciągłości idei solidarnościowej w polskich partiach politycznych, wspomniał, iż „w 2023 r. ówczesny rząd razem z Komisją Europejską zabezpieczyli pieniądze na te centra. Obecny rząd uznał, iż jest to dobry projekt, więc zdecydowaliśmy się go kontynuować”. Mówił też, iż głównym celem centrów będzie wykorzystanie potencjału cudzoziemców, którzy są w Polsce. „Chcemy, żeby nie tracili swoich potencjałów jako pracownicy, nauczyciele, nabywcy towarów itd.”.
O tym, iż ten model się sprawdza, jesteśmy już przekonani, choćby obserwując rynek nieruchomości w naszym kraju czy troskę cudzoziemskich inwestorów o upadające polskie firmy, które odkupują od ich właścicieli stojących na krawędzi bankructwa. jeżeli natomiast chodzi o potencjał pracowniczy, to zdecydowanie nie sprawdzili się specjaliści i lekarze stręczeni nam przez poprzednią jeszcze ekipę. Tak się złożyło, iż jedyny znany uchodźca z potwierdzoną praktyką lekarską wybrał właśnie za docelowe miejsce zamieszkania Federację Rosyjską, a nie Polskę. Mówię o okuliście z wykształcenia, pracującym zresztą niegdyś w Londynie, do niedawna prezydencie Syrii, który opuścił swój kraj i obywateli, wzorem wszystkich uciekinierów politycznych, z dorobkiem życia i szczęśliwą rodziną u boku.
Większość Syryjczyków, na których głowy spadła islamska nawałnica, nie będzie miała tej możliwości. Oczywiście, mamy świadomość tego, iż nie wszyscy z nich zechcą porzucić rodzinne strony, bo pośród mieszkańców Syrii blisko 95 proc. stanowią muzułmanie, którzy teoretycznie nie powinni się bać prześladowań z powodów religijnych. Takiej gwarancji nie będą mieli chrześcijanie, których jest tam kilka ponad 3 proc., czy odmienna w postrzeganiu religii islamskiej mniejszość alawitów, z której wywodził się dotychczasowy prezydent Baszar al-Asad. Ich jest niespełna 10 proc. w skali kraju. Trzeba jednak pamiętać, iż Syria jest swoistym tyglem narodowościowym i w moim przekonaniu to państwo czeka długotrwała wojna domowa. Wbrew zadowoleniu z obrotu sprawy okazywanemu przez nasze „elity” polityczne, sytuacja ta jest prawie pewnym zaczynem nowej fali terroryzmu, a jej skutki odczuje cała Unia Europejska, która już dawno wyzbyła się, na własne zresztą życzenie, instynktu samozachowawczego. Dopóki tkwimy w tym coraz bardziej niebezpiecznym dla nas związku, dotyczyć to będzie także Polski i Polaków.
Przypomnę tylko, iż ugrupowanie, które w ciągu 12 dni pokonało armię Asada, to nie są islamscy bojownicy religijni. Ich przywódca, Abu Mohammed al-Jolani ma „bogaty dorobek” w ISIS i Al-Kaidzie. Za jego głowę Amerykanie wyznaczyli nagrodę w wysokości 10 mln dol., by teraz o tym zapomnieć. Wiele wskazuje jednak na to, iż wydarzenia, o których mówimy, miały miejsce nie tylko za wiedzą największych graczy w regionie, ale prawdopodobnie wynikały one z porozumienia między nimi. Świadczyć o tym może nie tylko to, iż rodzina zdetronizowanego przywódcy Syrii przeniosła się do Moskwy już w listopadzie. Jeszcze wcześniej w syryjskich miastach pojawiali się przedstawiciele Hayat Tahrir asz-Szam (HTS) nawiązujący kontakty z tamtejszymi lekarzami i lokalną inteligencją. Sondowali ich postawę wobec potencjalnych zmian. Przyjęło się już uważać, iż syryjska armia była źle opłacana i to legło u źródeł braku woli walki z siłami HTS. Taka narracja wydaje się być mocno naciągana, zwłaszcza iż dysproporcja sił była ewidentna. Armia syryjska liczyła 270 tys. żołnierzy, podczas gdy HTS dziesięciokrotnie mniej. O planach tej operacji Syryjczycy wiedzieli od oficerów wywiadu irańskiego już parę miesięcy wcześniej. Podobnie musieli wiedzieć o intensywnym szkoleniu HTS przez siły tureckie oraz potężnym wsparciu finansowym na dostawy broni dla dżihadystów ze strony Kataru. W zajmowaniu kolejnych miast syryjskich pomagali im również ukraińscy operatorzy dronów. Skoro wspomniałem o zaangażowaniu Kataru, to warto przypomnieć, iż przez to państwo płynęła rzeka pieniędzy dla organizacji Hamas z Izraela. Władze Izraela porozumiały się najprawdopodobniej z przywódcą wojskowym Hamasu Jahja Sinwarem3, gdy ten odsiadywał w izraelskim więzieniu karę poczwórnego dożywocia, a po 22 latach został wymieniony wraz z 1025 osobami za żołnierza Gilada Szalita. Od 2018 r. zasilono podobno kasę Hamasu kwotą 2,5 mld dol. Sinwar zginął 16 października tego roku w Strefie Gazy. Jego brat Muhammed dowodzi tam Brygadami Al-Kassam. Piszę o tym, bo te elementy układanki na Bliskim Wschodzie nie są czarno-białe, a wiele z nich wygląda wręcz zupełnie odmiennie, niż wynikać może z przekazów medialnych. Nie wiadomo zatem, czy ostatnim celem w tym regionie będzie Iran, ale przypomnę, iż generał Wesley Clark4 mówił publicznie w marcu 2007 r., jak na 10 dni przed atakiem na Amerykę (11.09.2001) spotkał w Pentagonie Sekretarza Rumsfelda i jego zastępcę Wolfowitza. Gdy do nich podszedł, usłyszał od jednego z nich: „Podjęliśmy decyzję. Idziemy na wojnę z Irakiem”. Kiedy zapytał o powód, usłyszał w odpowiedzi: „Nie wiadomo”. Po kilku tygodniach, gdy już Amerykanie bombardowali Afganistan, spotkał ich ponownie. Zapytał: „Czy przez cały czas idziemy na wojnę z Irakiem?”. Usłyszał wówczas, iż „jest jeszcze gorzej. Zamierzamy zająć siedem państw w ciągu pięciu lat. Zaczynając od Iraku, przez Syrię, Liban, Libię, Somalię, Sudan, kończąc na Iranie”. Minęły już co prawda dwie dekady od tamtej chwili, ale trzeba przyznać, iż cele tej polityki są realizowane dość konsekwentnie.
Dla Europy to wszystko, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, oznacza ryzyko potężnej fali uchodźców. Z tego, co napisałem na wstępie, wynika, iż decyzje o budowie centrów integracyjnych w Polsce nie pojawiły się bez powodu. Potencjalne zarzewia kolejnych konfliktów już się tlą i nie są to tylko takie kraje, jak Jemen czy właśnie Iran. To także próby dokonania zmian w Gruzji, ale też napięta sytuacja na styku Azerbejdżan-Armenia czy na Bałkanach. To, w jakim kierunku potoczą się sprawy, w dużej mierze zależeć będzie od postawy nowej administracji amerykańskiej, a zatem wiele powinno się wyjaśnić już za miesiąc.
1 https://pl.wikipedia.org/wiki/Euromajdan
2 https://copemswia.gov.pl/files/FAMI2027/doc/FAMI_2_PL_rozporzadzenie_2021_1147.pdf