Wahałem się czy to kupić – no bo jakie „nowe aspekty”? Swego czasu pisałem już, iż strona polska, na długo przed wojną na Ukrainie i praktycznym zerwaniem naukowych kontaktów z Rosją – przyjęła strategię ciągłego jątrzenia.
I to pomimo tego, iż – w przeciwieństwie do Ukrainy – władze jeszcze ZSRR przyznały się do odpowiedzialności władz sowieckich za mord na polskich oficerach, ujawniły (to już Rosja) dokumenty do tej pory utajnione, zgodziły się na ekshumacje i budowę cmentarza polskiego, przeprosiły (Jelcyn), wreszcie Duma Państwowa w 2010 roku przyjęła uchwałę potępiającą zbrodnię.
Warto przy tej okazji przypomnieć jej treść, tym bardziej, iż jest ona w tej chwili w Polsce całkowicie pomijana jako nieistniejąca, gdyż nie pasuje do obowiązującej u nas narracji. W przyjętej JEDNOGŁOŚNIE 26 listopada 2010 roku uchwale czytamy:
„Siedemdziesiąt lat temu rozstrzelano tysiące polskich obywateli, którzy byli przetrzymywani w łagrach dla jeńców wojennych NKWD ZSRR, a także w więzieniach zachodnich obwodów Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR.
W oficjalnej propagandzie radzieckiej odpowiedzialność za tę zbrodnię, którą zbiorczo nazwano tragedią katyńską, przypisywano nazistowskim zbrodniarzom. Wersja ta przez długie lata była przedmiotem utajonych, co nie znaczy, iż mniej zażartych dyskusji w społeczeństwie radzieckim, i niezmiennie wywoływała gniew, obrazę i nieufność narodu polskiego. Na początku lat 90. nasz kraj wykonał ważne kroki na drodze do wyświetlenia prawdy o tragedii katyńskiej. Uznano, iż masowa zagłada polskich obywateli na terytorium ZSRR w czasie II wojny światowej była aktem przemocy ze strony totalitarnego państwa, które poddało represjom także setki tysięcy ludzi radzieckich za przekonania polityczne i religijne, według społecznych i innych kryteriów.
Opublikowane materiały, które przez wiele lat były przechowywane w tajnych archiwach, nie tylko ujawniają skalę tej strasznej tragedii, ale także dowodzą, iż zbrodnia katyńska została dokonana z bezpośredniego rozkazu Stalina i innych radzieckich przywódców. Potępiając terror i masowe prześladowanie obywateli swojego kraju i obywateli innych państw jako będące nie do pogodzenia z ideą prymatu prawa i sprawiedliwości, Duma Państwowa Zgromadzenia Federalnego Federacji Rosyjskiej wyraża głębokie współczucie wszystkim ofiarom nieuzasadnionych represji, ich rodzinom i bliskim.
Kopie wielu dokumentów, które przechowywano w zamkniętym archiwum Biura Politycznego KC KPZR, już przekazano polskiej stronie. Deputowani do Dumy Państwowej są przekonani, iż te praca powinna być kontynuowana. Należy dalej badać archiwa, weryfikować listy zabitych, przywracać dobre imię tych, którzy zginęli w Katyniu i innych miejscach, wyjaśniać wszystkie okoliczności tragedii.
Dzieląc smutek z polskim narodem, deputowani do Dumy Państwowej pamiętają, iż Katyń jest tragicznym miejscem również dla naszego kraju. W dołach katyńskich spoczywają tysiące radzieckich obywateli, zgładzonych przez reżim stalinowski w latach 1936-38. To właśnie na nich ćwiczono technologię masowych morderstw, którą później w tym samym miejscu zastosowano w stosunku do polskich jeńców wojennych. Obok znajdują się też mogiły radzieckich jeńców, rozstrzelanych przez hitlerowskich katów w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Nasze narody zapłaciły ogromną cenę za zbrodnie totalitaryzmu. Stanowczo potępiając reżim, który gardził prawami i życiem ludzi, deputowani do Dumy Państwowej w imieniu narodu rosyjskiego wyciągają przyjazną dłoń do narodu polskiego. Wyrażają też nadzieję na początek nowego etapu w stosunkach między naszymi krajami, które będą rozwijać się na gruncie demokratycznych wartości. Osiągnięcie takiego rezultatu będzie najlepszym pomnikiem ofiar katyńskiej tragedii, które z wyczerpującą oczywistością zrehabilitowała już sama historia, żołnierzy-czerwonoarmistów poległych w Polsce i radzieckich żołnierzy, którzy oddali życie za jej wyzwolenie spod hitlerowskiego nazizmu”.
Jednak w Polsce uznano to wszystko za niewytaczające, podnoszono kwestię odszkodowań, uznania tej zbrodni za ludobójstwo przez organy międzynarodowe, podnoszono, iż Rosja przez cały czas ukrywa wiele dokumentów itp. Zamiast współpracować na polu już czysto historycznym z Rosją, nie chcieliśmy uznać, iż Katyń może przestać pełnić rolę politycznej pałki wyciąganej przeciwko Rosji przy każdej okazji (mówił o tym jasno w 2009 roku prof. Bogusław Wolniewicz). Potem przyszły kijowskie majdany i wojna – i Katyń wrócił do przypisanej mu – wedle polskich kreatorów „polityki historycznej” – roli.
Z takimi myślami przystępowałem do lektury omawianej książki. W dużej mierze potwierdziła ona moje obawy i obserwacje. Jednak po lekturze odnotowuję co najmniej kilka tekstów godnych uwagi. Pierwszy to artykuł dr. Witolda Wasilewskiego o rozmowach polskich oficerów (Berling, Gorczyński, Lis, Bukojemski) z Berią i Mierkułowem z października 1940 roku, kiedy kierownictwo ZSRR, a przynajmniej Beria, zorientowali się, iż wojna z Niemcami nadchodzi szybciej niż się spodziewał Stalin. I nagle karta polska i pomysł tworzenia zalążków armii polskiej u boku ZSRR stał się palący. I wtedy padły z ust albo Berii albo Mierkułowa (lub obu) słynne słowa o oficerach z Kozielska i Starobielska: „My z nimi sdiełali bolszuju oszybku”.
Autor tekstu rozważa różne aspekty tego problemu, jednak nie podejmuje sprawy być może równie ważnej – zmiany podejścia Moskwy do kwestii polskiej po klęsce Francji. Słowo „błąd” był przyznaniem się do mylnej kalkulacji z marca 1940, kiedy sam Beria uznał, iż polscy oficerowie są zapiekłymi wrogami ZSRR i w razie wyjścia na wolność na pewno będą walczyć przeciwko niemu. Już w trzy miesiące później Beria zrozumiał, iż była to kardynalna pomyłka w kalkulacjach i iż to Niemcy są głównym wrogiem ZSRR. Było już jednak za późno. Mimo to podjął on rozmowy z tymi, którzy ocaleli. To w sumie zdumiewające, iż autor tekstu w ogóle nie zwrócił uwagi na ten aspekt sprawy, a przecież miał on znaczenia dla losów Polski już po 1941 roku, kiedy ZSRR przestał kwestionować prawo Polski do istnienia jako państwa, co miało miejsce w latach 1939-1941. Nie bardzo rozumiem też dlaczego autor pominął w swojej analizie wspomnienia gen. Mariana Januszajtisa, który rozmawiał z Berią co najmniej kilkanaście godzin. Co prawda nie był on więźniem żadnego z obozów „katyńskich”, ale jednak jego oceny motywów Berii mogły być autorowi pomocne.
Na drugim miejscu pod względem znaczenia wymieniłbym referat dr Ewy Kowalskiej z IPN pt. „Nieznane miejsca pochówku ofiar zbrodni katyńskiej i znikające znaki pamięci o zamordowanych”. Jak wiadomo w tej chwili nie ma mowy o wspólnej pracy polskich i rosyjskich archeologów na terenie miejsc pamięci, choć strona rosyjska planuje takie prace, bo choćby w Katyniu są też pochowani obywatele ZSRR ofiary terroru lat 1937-1938. Autorka, w tym przypadku słusznie, uważa, iż ten fakt powinien zbliżać do siebie obie strony. Pisze:
„Jednocześnie należy pamiętać, iż ziemia katyńską – podobnie jak ziemia Charkowa, Miednoje i Bykowni – kryje tysiące szczątków obywateli sowieckich wielu narodowości. Polskie ofiary są ich częścią, stanowią jedno z ogniw wielkiego łańcucha zbrodni NKWD. Strona rosyjska w imię godnego pochówku szczątków swoich obywateli podejmuje od kilku lat prace ekshumacyjne. O ich wynikach można przeczytać zarówno w prasie rosyjskiej, jak i w internecie, a także zobaczyć w miejscowym muzeum w Katyniu artefakty znalezione w mogiłach zamordowanych. Prace prowadzone przez Rosjan w Lesie Katyńskim, ekshumacje, które prawdopodobnie będą miały miejsce także na innych wielkich cmentarzach ofiar represji politycznych, najlepiej świadczą o działaniach na rzecz pamięci o zamordowanych przez NKWD”.
Brawo, można rzec. W Polsce w tej chwili nie przyjmuje się do wiadomo takiego podejścia. Choćby inny tekst w tym samym zbiorze, Macieja Wyrwy „Kłamstwo katyńskie w Rosji 2012-2012”, przynosi zupełnie odmienne wnioski. Wedle autora to, iż Rosja dba o „swoje” ofiary, buduje cmentarze obok naszego – jest przejawem celowej „depolonizacji” i „relatywizacji” Katynia! Zaiste zdumiewające, jak można takie rzeczy pisać. To jawne domaganie się uznania wyjątkowości Katynia a jego ofiar za „ważniejsze” niż inne.
Jednak, doceniając stanowisko Kowalskiej, trzeba wytknąć jej co nieco. Czytamy: „Wobec takiego podejścia współczesnej Rosji dziwi brak przychylnego odniesienia strony rosyjskiej do inicjatyw strony polskiej mających na celu godny pochówek i upamiętnienie zamordowanych Polaków. Doświadczenie ludzkiej tragedii, bólu wielu rodzin różnych narodowości powinno łączyć działania wszystkich narodów dotkniętych represjami, gdyż przekracza ono granice przynależności państwowej. Pozostaje mieć nadzieję, iż w przyszłości podobnie jak ziemia cmentarzy jednoczy szczątki zamordowanych zostaną również połączone działania wielu instytucji państwowych, aby szczątki straconych ukryte w nieupamiętnionych miejscach spoczynku zostały godnie pochowane, a to, co przeżyte przez naszych przodków, było tylko nauką, doświadczeniem, z którego należy wyciągnąć wnioski, aby nie stało się udziałem następnych pokoleń”. Zgoda! Tylko iż autorka jest chyba naiwna stawiając takie pytanie. Naprawdę nie wie dlaczego Rosja nie podejmuje współpracy ze stroną polską w tej kwestii? Zresztą praktycznie wszyscy autorzy tego tomu całkowicie bagatelizują wpływ polskiej „rzezi” pomników radzieckich w Polsce na usztywnieniem stanowiska strony rosyjskiej. Tak jakby to, iż my depczemy pamięć po żołnierzach Armii Czerwonej to było coś całkowicie normalnego i zrozumiałego i dziwimy się, iż Rosjanie są tym oburzeni!
I na koniec coś, co kompromituje redaktorów tej książki. Jest to tekst ukraińskiego historyka Jurija Szapowała, który pisze dlaczego Katyń jest istotny dla Ukrainy. Dlatego, według niego, bo obnaża oblicze „rosyjskiego imperializmu”. Poza tym pisze o… „Katyniu 2”, czyli o katastrofie smoleńskiej! To nie jest tekst historyka, tylko propagandysty, i to dosyć prymitywnego. Przypomnę, iż ukraińscy politycy i – jak widać – także historycy grają kartą smoleńską, czym chcą podsycać w Polsce i tak już silne antyrosyjskie resentymenty. Pomijam już to, iż łączenie Katynia z „rosyjskim imperializmem”, czyli z Rosją carską – jest nie tylko nieuprawnione, ale po prostu jest ordynarnym naginaniem historii do celów politycznych. Byłbym raczej ciekaw, co pan Szapował ma do powiedzenia o zbrodniach UPA i o Wołyniu. Dla równowagi, inny ukraiński badacz, Wadim Zołotariow z Charkowa, napisał kompetentny artykuł pt. „Kierował egzekucjami Polaków w Charkowie: major bezpieczeństwa państwowego Petro Safonow”. Notabene był on etnicznym Ukraińcem.
Interesujące w tym tomie są też teksty o próbach zanegowania odpowiedzialności NKWD i Stalina za Katyń, które podnoszą w Rosji niektóre środowiska (lansują tezę, iż dokumenty Biura Politycznego… zostały sfałszowane za Gorbaczowa), głównie związane z komunistami, przy cichym przyzwoleniu władz (lub części władz). Polecam szczególnie artykuł rosyjskiego historyka (tzw. niezależnego) Siergieja Romanowa pt. „Analiza twierdzeń o nieautentyczności dokumentów katyńskich z pakietu zamkniętego nr 1”. Chodzi o dokumenty katyńskie, w tym ten z marca 1940 roku z rozkazem zabicia polskich z podpisami Stalina, Berii, Mołotowa itd. Są w Rosji ludzie, którzy uważają, iż to falsyfikat!
Jan Engelgard
„Zbrodnia katyńska. Nowe aspekty” (red. Sławomir Kalbarczyk i Witold Wasilewski), IPN, Warszawa 2025, ss. 438.
Myśl Polska, nr 31-32 (3-10.08.2025)