Ignorant w Białym Domu
Donald Trump ewidentnie nie słyszał o tzw. Czarnym Wrześniu, czyli wojnie domowej w Jordanii, którą toczył ojciec obecnego króla Jordanii Abdullaha II, czyli król Husajn z radykalnymi organizacjami palestyńskimi. Wojna ta, pomijając już fakt, iż mogła doprowadzić do rozpadu Królestwa Haszymidów, o mały włos nie doprowadziła też do śmierci króla.
W Egipcie z kolei już teraz toczy się niewypowiedziana wojna domowa między rządzącą Egiptem juntą wojskową a Bractwem Muzułmańskim, a równocześnie — na Synaju — z lokalnymi organizacjami dżihadystycznymi oraz beduinami. Przyjęcie czy to kilkuset tysięcy, czy też choćby ponad miliona Palestyńczyków dodałoby jedynie paliwa islamistom. Prezydent Egiptu Abd al-Fattah as-Sisi godząc się na przesiedlenia Palestyńczyków musiałby pamiętać, iż jeden z jego poprzedników — Anwar Sadat — za zbyt daleko w oczach islamistów idące układy z Izraelem zapłacił życiem.
Fałszywa analogia
Z polskiej perspektywy pomysł masowych przesiedleń wygląda oczywiście nieco inaczej. Polska w jej obecnych granicach powstała wszak w wyniku masowych wysiedleń Niemców z naszych ziem zachodnich. Już po powstaniu współczesnej Polski z kolei, w ramach tzw. akcji Wisła przymusowo wysiedlono Ukraińców z terytoriów wówczas przez nich zamieszkiwanych. Różnica między sytuacją Polski i sytuacją Palestyńczyków jest jednak zasadnicza.
Po pierwsze, inne normy obowiązywały w 1945 r. i 1947 r., a inne obowiązują w 2025 r. Po drugie – zasadniczo inne były też okoliczności. Polska była ofiarą niemieckiej agresji i niemieckiego ludobójstwa i nie ma żadnych polskich win, którymi można byłoby ową agresję i ludobójstwo tłumaczyć. W relacji z Ukraińcami przedwojenna Polska nie była bez winy, ale wina ta również w żaden sposób nie może usprawiedliwiać ludobójstwa dokonanego na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów.
Za akcję Wisła Ukraińców po 1990 r. przepraszali m.in. prezydenci Aleksander Kwaśniewski oraz Lech Kaczyński, a wcześniej już w sierpniu 1990 roku Senat RP. Nie sposób, zachowując intelektualną uczciwość, głosić, iż za akcję Wisła należało przepraszać i równocześnie wspierać pomysł Trumpa.
W wypadku Palestyńczyków można oczywiście tłumaczyć pomysł przeprowadzenia czystki etnicznej ludobójczym atakiem Hamasu na Izrael z 2023 r. Rzecz w tym, iż są co najmniej trzy przyczyny, z których racji taki argument byłby mocno naciągany.
Po pierwsze pomysły czystki etnicznej pojawiały się w Izraelu – głównie, zaznaczmy, w środowiskach skrajnej prawicy – jeszcze przed atakiem Hamasu.
Po drugie – w odpowiedzi na blisko półtora tysiąca ofiar cywilnych ataku Hamasu Izrael odpowiedział zabijając około 45 tys. Palestyńczyków, z czego około 30 tys. to cywile. Można oczywiście próbować zrozumieć, iż walcząc w gęsto zaludnionym obszarze, cywilnych ofiar nie dało się uniknąć. Wystarczy jednak spojrzeć na zdjęcia Strefy Gazy, która wygląda jak Warszawa po Powstaniu Warszawskim, by zadać sobie pytanie, czy Izrael choć próbował tak toczyć walkę, by zginęło mniej, a nie więcej cywili.
Strefa Gazy zniszczona w wyniki bombardowań Izraela
Po trzecie historia nie zaczęła się w 2023 r. Palestyńczycy od lat żyją pod izraelską okupacją. Okupacja ta nie może usprawiedliwiać ludobójstwa Hamasu, ale nie można też pomijać w opisie rzeczywistości ani warunków tej okupacji, wieloletniej brutalności Izraela wobec Palestyńczyków, samego faktu okupacji i na koniec uznać, iż najlepszą metodą wyjścia z zaklętego kręgu spowodowanej przez nią przemocy jest czystka etniczna. Nie można równocześnie wspierać czystki etnicznej i głosić, iż Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie.
Starego Izraela już nie ma
Idea wysiedlenia Palestyńczyków ze Strefy Gazy, którą co prawda publicznie ogłosił Donald Trump, ale która cieszy się poparciem obecnych władz Izraela to moment, gdy należy przyjąć do wiadomości, iż Izraela premierów Goldy Meier, Szimona Peresa i Icchaka Rabina po prostu już nie ma. Wszyscy ci politycy zdolni byli do twardej obrony Izraela. Nie wahali się — i słusznie — wydawać rozkazów zabijania palestyńskich działaczy i przywódców, którzy sięgali po terror.
Żaden z nich nie przekroczył jednak tej granicy, po której przekroczeniu tak bardzo upodobnili się do swoich przeciwników, iż trudno było już ich od siebie odróżnić.
Współczesny Izrael niestety z tym rządzonym przez wymienionych wyżej wielkich przywódców nie ma już nic wspólnego, tak samo, jak premier Icchak Szamir, który oskarżał Polaków o antysemityzm (w czym przesadzał, ale do czego miał prawo, bo sam owego antysemityzmu doświadczył) nie ma nic wspólnego z premierem Jairem Lapidem, który po to, by Polaków oskarżyć o antysemityzm, zmyślił historię własnej rodziny.
Politycy epoki Twittera
Pomysł Trumpa i Netanjahu (bo niemal na pewno tak właśnie należy określać ideę wysiedlenia Palestyńczyków ze Strefy Gazy) to przejaw zwycięstwa najbardziej prymitywnego rozumienia polityki.
Wielkość wspomnianych wyżej Icchaka Rabina, Szimona Persesa, ale też będącego rozmówcą Anwara Sadata w Camp David, Menachema Begina polegała na tym, iż zwyciężywszy, potrafili zrobić krok wstecz.
Trump i Netanjahu żyjąc w epoce, w której w mediach społecznościowych roi się od wyrażeń w rodzaju „dojechać” i „zaorać” uwierzyli najwyraźniej w to, iż zwyciężywszy, powinni zrobić dziesięć kroków do przodu — konkretnie zaś skorzystać z okazji i Palestyńczyków „dojechać”, a Strefę Gazy — tu w sensie wręcz dosłownym — „zaorać”.
Ich zwolennicy powiedzą, iż metoda Meier, Begina, Peresa, Rabina nic nie dała, a Izrael nie był bezpieczny. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. Oczekiwanie, iż okupując czyjeś terytoria, można być bezpiecznym, jest z natury bowiem absurdalne.
W czasie ataku Hamasu – owszem – zginęło prawie półtora tysiąca ludzi. Ale samo istnienie Izraela od ostatniej wojny izraelsko–arabskiej, czyli od wojny Jom Kippur w 1973 r., nie było ani przez moment zagrożone. Idea, iż tak będzie dalej — jeżeli zasadę, iż aby posunąć się do przodu, trzeba czasem zrobić krok wstecz, zastąpi się zasadami rodem z Twittera — jest co najmniej brawurowa.
Brawurowe jest też założenie, iż bezpieczeństwo Izraela można traktować jako coś bez związku z antysemityzmem. Ten zaś, dzięki rządom skrajnej prawicy w Izraelu, jedynie niestety rośnie.
Dokładnie dlatego należy przypominać, iż tak jak czystka etniczna jest zbrodnią przeciw ludzkości, tak antysemityzm jest zbrodnią przeciwko rozumowi, moralności, przyzwoitości – a dla ludzi wierzących – również Bogu.