Budujemy system medycznego zabezpieczenia kraju na wypadek kryzysu – mówiono podczas spotkania nt. programu resortu obrony „Szpitale przyjazne wojsku” z udziałem wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. Do drugiej edycji programu przystąpiły 102 placówki cywilnej służby zdrowia. Dla medyków ze szpitali objętych tym programem MON planuje szkolenia z medycyny pola walki.
– Jesteśmy dumni z naszych wojskowych szpitali, poliklinik i przychodni, z całej rodziny Wojskowej Służby Zdrowia, ale w obliczu współczesnych zagrożeń musimy współpracować z podmiotami cywilnymi i samorządami – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, otwierając konferencję „Szpitale przyjazne wojsku”.
Podczas spotkania w Wojskowym Ośrodku Szkoleniowym w Jeżewie koło Łodzi podpisano umowy ze 102 kolejnymi podmiotami cywilnej służby zdrowia, które dołączyły do programu MON-u „Szpitale przyjazne wojsku”. Łącznie w programie uczestniczy teraz 127 placówek leczniczych z całej Polski (25 szpitali przystąpiło do programu w I edycji).
REKLAMA
– Cieszę się, iż do programu dołączyły kolejne szpitale. To miejsca, które już teraz pomagają żołnierzom i funkcjonariuszom Straży Granicznej, jak szpital w Hajnówce, który wspiera obrońców naszej granicy – podkreślił Kosiniak-Kamysz. Zaznaczył, iż wiele z tych placówek działa we wschodniej części kraju, gdzie zapotrzebowanie na wsparcie wojska jest największe.
Z kolei na zachodzie Polski program objął szpitale m.in. w Lubuskiem i na Dolnym Śląsku, gdzie funkcjonują duże jednostki wojskowe. Szef MON-u podkreślił, iż wybór placówek był oparty na analizach, a nie na decyzjach politycznych. – Tu nie było wyboru politycznego ani uznaniowego. To był wybór merytoryczny – dodał minister.
Program „Szpitale przyjazne wojsku” ma na celu zacieśnienie współpracy między wojskiem a cywilnymi placówkami medycznymi, przede wszystkim na wypadek wojny lub kryzysu. W czasie pokoju szpitale mają się szkolić i wymieniać doświadczeniami wspólnie z wojskową służbą zdrowia. – To właśnie wy: pracownicy szpitali, przychodni i zakładów opiekuńczo-leczniczych realizujecie istotną misję – zaznaczył wicepremier.
Kosiniak-Kamysz odniósł się też do obaw środowiska medycznego. – Nie planujemy masowych powołań medyków do wojska. o ile lekarze, ratownicy czy pielęgniarki zgłoszą się sami, będziemy mogli precyzyjnie wskazać miejsce, gdzie mogą pomóc – zapewnił szef MON-u. Podkreślił, iż medycy są potrzebni w wielu miejscach: w szpitalach polowych, w wojskowych przychodniach, ale również w cywilnych placówkach, które będą działać w czasie kryzysu.
W podobnym tonie wypowiedział się wiceminister Cezary Tomczyk. – Budujemy cały system nie tylko ochrony zdrowia, ale przede wszystkim system dotyczący medycyny pola walki i zabezpieczenia Polski na wypadek kryzysu – mówił Tomczyk. Jak dodał, aby zrealizować ten cel, powstaje Wojskowa Akademia Medyczna, powołano Dowództwo Wojsk Medycznych, rozwijane jest Wojskowe Centrum Kształcenia Medycznego. – Wszystkie te inicjatywy mają na celu nie tylko budowanie świadomości, ale także realnych możliwości działania – zaznaczył wiceminister.
Tomczyk poinformował także, iż resort obrony planuje cykl szkoleń dla lekarzy i personelu medycznego ze szpitali uczestniczących w programie. Zajęcia będą prowadzone w WCKMed. – Chcemy, żeby medycyna pola walki była obecna w codziennej pracy chirurgów i wszystkich osób wykonujących zabiegi. To ważne przygotowanie na czas wojny i sytuacji kryzysowych – dodał wiceminister.
Po konferencji odbyły się specjalistyczne ćwiczenia wojskowe z zakresu medycyny pola walki „Combat Evac Sequence” zorganizowane przez WCKMed. Poświęcone były ewakuacji medycznej żołnierza: od urazu przez udzielenie pierwszej pomocy aż po transport do szpitala.
– Ćwiczymy ewakuację medyczną, reakcję na zagrożenia chemiczne i radiologiczne oraz pomoc, jaką może udzielić rannemu żołnierzowi kolega z okopu – mówił minister Kosinak-Kamysz. W ćwiczeniach wzięli udział także medycy z Ukrainy, których szkolą w naszym kraju instruktorzy z Polski, Czech i Kanady.