„Nikt nie wie, co się, k**wa, dzieje!”. Doradcy Donalda Trumpa skaczą sobie do gardeł. Odsłaniamy kulisy

news.5v.pl 1 день назад

Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu przez Trumpa globalnych taryf celnych, które wchodzą w życie 2 kwietnia br. , choćby osoby najbliższe prezydentowi — od wiceprezydenta JD Vance’a po jego szefową personelu Susie Wiles i urzędników jego gabinetu — prywatnie wskazały, iż nie są pewni, co dokładnie zrobi szef. Tak twierdzą niezależnie od siebie trzy osoby, z którymi rozmawia POLITICO, a które to powołują się na rozmowy z najważniejszymi doradcami amerykańskiego przywódcy.

Niektóre szczegóły plany administracji dotyczące tego, co Trump nazywa „wzajemnymi taryfami” dla globalnych partnerów handlowych, już ujrzały światło dzienne. Problem polega jednak na tym, iż prezydent czasami je zmienia lub wprowadza sprzeczne polityki, które sprawiają, iż wszyscy — choćby jego wewnętrzny krąg — drżą i zgadują, o co Trumpowi tak naprawdę chodzi.

— Nikt nie wie, co się, k***a, dzieje — grzmi jedna z osób blisko kręgu samego Donalda Trumpa. — Na co zamierzają nałożyć cła? Na kogo nałożą cła i według jakich stawek? Na te podstawowe pytania nie udzielono jeszcze odpowiedzi — mówi rozczarowany rozmówca POLITICO. — Pi*****ny koszmar! — słyszymy od innego urzędnika.

Biały Dom publicznie okazuje zaufanie, ale wielu urzędników administracji, a także czołowi sojusznicy na zewnątrz, prywatnie obawiają się, iż przyszłotygodniowe wprowadzenie ceł, nazywane przez Trumpa „Dniem Wyzwolenia”, może skutkować dokładnie tym samym, co 4 marca br. Wtedy Waszyngton nałożył cła na Kanadę, Meksyk i Chiny, pogarszając spadki na giełdach, które rozpoczęły się w połowie lutego. Chociaż S&P 500 od tego czasu odzyskał nieco gruntu, po wszystkich jego poprzednich zyskach od dnia wyborów nie ma śladu.

Częściowo wynika to z faktu, iż Trump przez cały czas grozi wprowadzeniem ekspansywnych ceł, opowiadając się po stronie protekcjonistów handlowych w swojej administracji, pomimo ostrzeżeń innych doradców o negatywnych skutkach gospodarczych. Inflacja wzrosła w ubiegłym miesiącu w tempie wyższym niż było to oczekiwane, ujawnił w piątek Departament Handlu.

Przykładem jest środowa decyzja o nałożeniu 25-procentowych ceł na przemysł motoryzacyjny. Według dwóch osób zaznajomionych z planem — choć spodziewano się tego w najbliższej przyszłości — ogłoszenie to nastąpiło w ostatniej chwili, tak iż Biały Dom nie był w pełni przygotowany i musiał opóźnić popołudniowe programy, starając się sfinalizować plan.

Biały Dom nie poinformował również wcześniej interesariuszy z branży w USA lub za granicą — chociaż urzędnik Białego Domu argumentuje, iż gdyby byli „sprytni”, wiedzieliby, iż to nadchodzi, ponieważ sam Trump wydał publiczne ostrzeżenie.

Z pewnością urzędnicy Białego Domu wydają się podejmować środki ostrożności, aby nie wystraszyć rynków przed przyszłym tygodniem. Prezydent od kilku dni sam publicznie sugeruje, iż spodziewane 2 kwietnia cła nie pójdą tak daleko, jak pierwotnie proponował.

„Mogę dać wielu krajom ulgi” — powiedział Trump. „Możemy być choćby jeszcze milsi”.

W środę powtórzył tę potencjalną ulgę, przewidując dziennikarzom, iż ludzie będą „mile zaskoczeni” „nieco konserwatywnymi” taryfami.

Trump podkopuje swój własny zespół

Ale za kulisami panuje niepokój, ponieważ choćby ludzie bliscy prezydentowi wstrzymują oddech na „Dzień Wyzwolenia”. W końcu Trump — który kiedyś nazwał taryfy „najpiękniejszym słowem w słowniku” — przez cały czas upaja się swoim pragnieniem karania narodów, które — jego zdaniem — oszukały USA.

— Myślę, iż błędem byłoby sądzić, iż w przyszłym tygodniu nagle uzyskamy jasność — przekonuje Tom Graff, dyrektor inwestycyjny w firmie doradztwa finansowego Facet. — Jestem pewien, iż próbują zresetować rynki finansowe i zbudować pewną pewność, ale nie sądzę, iż prezydent będzie miał przeszczep osobowości — zaznacza. I dodaje: — Myślę, iż chce mieć otwarte opcje.

W serii oświadczeń Biały Dom i różni szefowie departamentów powiedzieli, iż administracja współpracuje nad wdrożeniem wizji Trumpa. „Jak mówi film »Drumline«, »jeden zespół, jeden dźwięk«” — powiedział w oświadczeniu Peter Navarro, starszy doradca Białego Domu ds. handlu i produkcji.

— powiedział sekretarz handlu Howard Lutnick.

Rzecznik Białego Domu Kush Desai powiedział, iż „prezydent Trump od dziesięcioleci jednoznacznie mówił o potrzebie ożywienia amerykańskiego przemysłu i przywrócenia amerykańskiej wielkości” oraz iż „wszyscy członkowie administracji Trumpa są zgodni co do realizacji tej wizji dzięki programu America First obejmującego cła, deregulację, uwolnienie amerykańskiej energii i obniżki podatków”.

Część niepewności wynika z tego, iż prezydent wydaje się czasami podkopywać swój własny zespół. Po tym, jak sekretarz skarbu Scott Bessent i doradca ekonomiczny Trumpa Kevin Hassett powiedzieli w ostatnich tygodniach, iż tylko około 10 lub 15 państw — lub „brudna 15”, jak to ujął Bessent — będzie musiało stawić czoła wzajemnym taryfom, Trump powiedział w środę, iż w rzeczywistości każdy kraj zostanie dotknięty taryfą.

Prezydent w podobny sposób podciął skrzydła Lutnickowi na początku tego miesiąca, po tym jak sekretarz handlu zasugerował, iż Kanada i Meksyk mogą uniknąć pełnych 25 proc., którymi Trump groził w związku z bezpieczeństwem granic i fentanylem — chociaż dwie osoby bliskie prezydentowi przekonują, iż Lutnick był wolnym strzelcem i od tego czasu musi trzymać się agendy.

Trump poszedł naprzód i nałożył to cło na dwóch północnoamerykańskich sąsiadów 4 marca, ale dzień później wstrzymał większość z nich. — rollercoaster ogłoszeń, które pozostawiły wiele firm i inwestorów niepewnych co do tego, jak będą działać nowe taryfy.

Rzeczywiście, Trump kontynuował przesuwanie zakresu, celów i harmonogramu swoich taryf w tempie wywołującym bicz. Cła, które obiecał nałożyć na Kanadę i Meksyk pierwszego dnia urzędowania, przesunęły się na 1 lutego, następnie 4 lutego, a następnie 4 marca, po czym zostały w dużej mierze wycofane do 2 kwietnia. Nie ma jasności co do tego, jakie części tych taryf — które mogą uderzyć w handel o wartości ponad 1 bln dol. — wejdą w życie w przyszłym tygodniu.

Trump zagroził również nałożeniem taryf 2 kwietnia na różne krytyczne branże, w tym farmaceutyki, półprzewodniki, miedź i drewno, zanim w ostatnich dniach wskazał, iż taryfy te prawdopodobnie zostaną opóźnione.

— Możemy mieć taryfy sektorowe 2 kwietnia, a może nie — mówi anonimowo urzędnik Białego Domu. — Nie podjęto jeszcze ostatecznych decyzji w sprawie taryf sektorowych, które zostałyby nałożone na ogłoszenie wzajemnych taryf w przyszłym tygodniu.

Doradcy Trumpa skaczą sobie do gardeł. „Pi*****ny koszmar!”

Nie trzeba dodawać, iż zmieniające się pragnienia prezydenta utrudniły planowanie, jak wskazują prywatnie urzędnicy gabinetu. W ostatnich dniach Lutnick powiedział amerykańskim partnerom handlowym szukającym jasności, iż postara się dać im znać dzień przed 2 kwietnia, mówiąc im, iż szczegóły są w tej chwili zbyt płynne, aby można je było podejrzeć. Bessent przyznał również, iż ostateczny system taryfowy pozostaje nieznany.

Z drugiej strony mówi się, iż sekretarz handlu Howard Lutnick i Navarro zachęcają Trumpa do długotrwałego skupienia się na taryfach.

Podziały te spowodowały napięcia. Podczas gdy Navarro jest prawdziwym zwolennikiem ceł, Lutnick — który ma bliskie relacje z Trumpem i cieszy się wpływami, których inni w gabinecie jeszcze nie mają — jest powszechnie postrzegany jako wspierający wszystko, czego Trump chce, aby zjednać sobie prezydenta, co rozwścieczyło innych w administracji.

— Wchodzi do Gabinetu Owalnego i mówi prezydentowi wszystko, co ten chce usłyszeć — mówi pierwsza z osób z bliskiego otoczenia Białego Domu, który nazywa Lutnicka „pi******ym koszmarem” i argumentuje, iż robi to bez uwzględnienia konsekwencji ekonomicznych.

W ciągu ostatnich kilku tygodni bardziej ostrożna frakcja w administracji próbowała delikatnie odciągnąć Trumpa od ogólnych, masowych taryf.

Ci, którzy obawiają się szeroko zakrojonej strategii taryfowej, obawiają się, iż może ona zrujnować gospodarkę zaledwie kilka miesięcy po tym, jak wyborcy wybrali Trumpa, oczekując boomu gospodarczego. Istnieje obawa, iż cła zostaną przerzucone tylko na konsumentów, zaostrzając wysokie ceny.

Nie mówiąc już o tym, jak opłaty wpłyną na miliony firm i miejsc pracy. Niektórzy zastanawiają się na przykład, w jaki sposób amerykańscy producenci samochodów będą w stanie utrzymać się na rynku, gdy ich łańcuch dostaw zostanie wywrócony do góry nogami?

Inni martwią się, iż polityczne skutki mogą kosztować Republikanów większość w Kongresie w połowie kadencji.

— jeżeli taryfy miałyby wpływ na inflację — lub wpływ na stopy procentowe, które spowodowałyby inflację, a gospodarka zmierzałaby w kierunku recesji — to moim zdaniem byłaby to bardzo zła rzecz — mówi POLITICO senator John Kennedy, choć przyznaje, iż umiejętne wdrożenie mogłoby zadziałać. — Zmieniłoby to prezydenturę Trumpa z czteroletniej w dwuletnią, ponieważ przegralibyśmy w połowie kadencji — dodaje.

Problemem, z którym borykają się doradcy Trumpa i republikanie na Kapitolu, jest to, iż prezydent nie podziela ich obaw. Od dawna uważa on, iż inne kraje oszukują Amerykę i iż cła zapoczątkują nowy okres wzrostu gospodarczego — nie zważając na ostrzeżenia ekonomistów.

Chłodna kalkulacja Trumpa. „Nie ubiega się przecież o reelekcję”

„To Trump, a nie ktokolwiek inny”, zauważył senator Josh Hawley, zapytany o to, kto kieruje decyzjami taryfowymi. „Nie mamy możliwości zrobienia niczego poza narzekaniem, co zrobiłem” — oceniał w zeszłym tygodniu senator Mitch McConnell. Senator Mike Crapo, który przewodniczy senackiej komisji nadzorującej kwestie polityki handlowej, powiedział dziennikarzom w tym tygodniu, iż nie rozmawiał jeszcze z Trumpem na temat ceł.

Niektórzy w administracji wydają się mieć nadzieję, iż nadchodzące raporty handlowe, które prezydent nakazał w zarządzeniu wykonawczym Day One, a które mają zostać opublikowane 1 kwietnia, skłonią Trumpa do dalszego zawężenia swojego podejścia. Inni sojusznicy Trumpa mają nadzieję, iż zauroczenie prezydenta giełdą będzie dla nich zbawienne.

Prezydent nie patrzy na to tak, jak oni — tłumaczy jedna z osób zbliżonych do wewnętrznego kręgu doradców Trumpa. — Dla , jeżeli gospodarka się załamie, to w porządku, gospodarka się załamie — ponieważ prezydent naprawdę wierzy, iż się odbije, a kraje poddadzą się, ponieważ nie wytrzymają presji ze strony USA — podkreśla.

A co jeżeli chodzi o polityczny cios zwrotny?

— zaznacza.

Nie jest jasne, czy doradcy Trumpa w kwestii swoich obaw są szczerzy. Jeden z sojuszników Białego Domu z zewnątrz, bliski zespołowi Trumpa, mówi POLITICO, iż choćby jego najwyżsi rangą doradcy brzydzą się mówieniem Trumpowi tego, czego nie chce usłyszeć. Inny z rozmówców serwisu argumentuje, iż prezydent po prostu nie internalizuje ostrzeżeń.

— Nie sądzę, żeby to było tak, iż nikt nie chce powiedzieć Trumpowi złych, trudnych wiadomości — mówi jeden z wyżej wymienionych sojuszników amerykańskiej administracji z zewnątrz Białego Domu. — Myślę, iż ludzie próbowali z nim rozmawiać, a on jest na to zdeterminowany. Prawdziwie wierzy w to, co robi — podsumowuje.

Читать всю статью