Mroczna prawda o armii Putina. Żołnierzy mordują nie wrogowie, ale ich dowódcy. „Chłopaki, dajcie mi granat, zaraz się wysadzę”

news.5v.pl 4 часы назад

Już w pierwszym roku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę rosyjscy żołnierze zaczęli zgłaszać przypadki doraźnych egzekucji. Na miejscu rozstrzeliwano tych, którzy odmawiali szturmu na pozycje przeciwnika albo przyłapanych na piciu alkoholu w okopach. Z czasem brutalność nie zniknęła — przeciwnie, stała się bardziej „wyrafinowana” i systemowa.

Dziś tortury i egzekucje w rosyjskiej armii coraz częściej wynikają z konfliktów między szeregowymi żołnierzami a dowódcami — oraz z odmowy płacenia im haraczy.

Żołnierz o pseudonimie „Kurgan” oskarża swoich dowódców o pseudonimach „Akuła”, „Kemer” i „Dudka” i podaje przerażające szczegóły.

— opowiada żołnierz w rozmowie z Wiorstką. — Rozbili mu głowę betonową płytą, wrzucili do dołu a „Akuła” kazał im go zastrzelić — dodaje.

W wyniku tej „zbrodni” zostali ukarani również żołnierze.

— Wszyscy, było nas tam około 200, spędziliśmy miesiąc na froncie bez prawa do skontaktowania się z rodziną, bez jedzenia, bez wody. Piliśmy z kałuż — relacjonuje.

„Kemer” i „Dudka” działali z polecenia „Akuły”, dowódcy z 80. pułku czołgów. Ta jednostka rosyjskich sił zbrojnych brała udział w zajęciu wsi Bohdaniwka w obwodzie kijowskim — miejsca zbrodni na ludności cywilnej.

Kim są dowódcy?

  • „Akuła” — Piotr Ilchom, 34 lata, dowódca oddziałów szturmowych 80. Pułku Czołgów w składzie 90. Dywizji Pancernej.
  • „Kemer” — Dmitrij Kemerow, dowódca kompanii szturmowej „B”.
  • „Dudka” — Michaił Dudukow, zastępca dowódcy kompanii.

Ci, którzy walczą na pierwszej linii, boją się mówić cokolwiek. Wyrażenie niezadowolenia czy skargę złożoną rodzinie albo prokuraturze wojskowej może skończyć się „wyzerowaniem„.

W żargonie rosyjskich żołnierzy oznacza to pozbycie się „problematycznego” żołnierza. Ci, którzy zdecydowali się mówić, tłumaczą, iż bardzo popularnym sposobem jest wysłanie „niewygodnego” żołnierza do szturmu bez kamizelki kuloodpornej i bez broni.

Takie „zerowanie” jest powszechne w wielu jednostkach podległych rosyjskiemu Ministerstwu Obrony.

Przykładem jest 114. Oddzielna Brygada Strzelców Zmotoryzowanych — jednostka armii rosyjskiej, która wywodzi się z separatystycznego batalionu Wostok z Doniecka. Od rosyjskiej inwazji na Ukrainę brygada brała udział m.in. w walkach o Awdijiwkę.

Obecnie, według ukraińskiej grupy analitycznej DeepState, brygada znajduje się w pobliżu wsi Nikanorowka, której zdobycie Ministerstwo Obrony ogłosiło w sierpniu tego roku. Jednym z dowódców brygady jest „Bohater Rosji” i „Bohater Donieckiej Republiki Ludowej”, pułkownik Igor Istratyj, o pseudonimie „Said”.

Na poniższych zdjęciach Igor „Said” Istratyj po ceremonii wręczenia odznaczenia Bohatera Rosji wraz z ministrem obrony Andriejem Biełousowem.

Żołnierze opisują tego znanego dowódcę jako człowieka, który osobiście wydaje rozkazy egzekucji i zachęca podwładnych do tortur.

— Szliśmy na dwie, trzy wrogie kompanie, mając cztery magazynki po 120 nabojów każdy. A oni witali nas czołgami. Było nas 47. Do wsi dotarło tylko pięciu. Cała walka trwała może z trzy minuty — wspomina żołnierz 114. Oddzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych.

Rozstrzelani za odmowę

Żołnierz o pseudonimie „Alexeo” opowiada o 2. Batalionie Zmechanizowanym. Jeden z dowódców tej jednostki używa pseudonimu „Sumrak”.

Ci, którzy nie zgodzili się ruszyć do szturmu, gdzie czekała ich rola mięsa armatniego i ostrzał z dronów, zostali po prostu zlikwidowani strzałami oddanymi przez „Sumraka”, a następnie ich ciała zostały wrzucone do rzeki.

Żołnierz szturmowy o pseudonimie „Fix” z 80. Pułku Czołgów 90. Dywizji Pancernej w czerwcu 2025 r. odmówił wykonania misji, która polega na „ujawnieniu pozycji ogniowych” Sił Zbrojnych Ukrainy. W armii nazywa się to rolą „latarni morskiej”: żołnierz jest wysyłany naprzód jako przynęta, bez kamizelki kuloodpornej i bez broni, żeby sprowokować wroga do otwarcia ognia i w ten sposób zdradzić jego pozycje.

Po tym, jak „Fix” odmówił działania jako „latarnia”, dowódca kompanii szturmowej rozkazał go pobić.

Ludzie Kemera skatowali go, a potem zastrzelili. Pochowali go w lesie

— relacjonuje „Kurgan”. Rodzinie powiedzieli, iż mężczyzna samowolnie opuścił jednostkę.

„Zabiją cię”

35-letni pułkownik Kurabek Karajew, dowódca 139. Oddzielnego Batalionu Szturmowego, jest oskarżany o to, iż używa dronów do zabijania własnych żołnierzy.

Jeśli nie pójdziesz do przodu, zabiją cię. jeżeli się gdzieś schowasz, zabiją cię. Znajdą cię i pobiją. Takie rozkazy wydają

— skarży się Władimir Oskołkow, żołnierz kontraktowy, który wysyłał siostrze nagrania z linii frontu i zgłaszał skargi w biurze komendanta wojskowego w Berdiańsku.

Wkrótce potem Oskołkow został wywieziony w nieznane miejsce.

Inny żołnierz, niedawno przeniesiony z tego samego batalionu potwierdził, iż przełożony rozkazał operatorom dronów zrzucać granaty na własnych ludzi: — Pilotów dronów zastraszali i grozili im bronią.

Zdarzało się też tak, iż tych, którzy odmawiali walki, dowództwo przywiązywało do drzewa, biło batem, a potem zamykało w piwnicy, zostawiając ich, by wykrwawili się na śmierć.

Dlaczego dowódcy ryzykują utratę dronów, marnują amunicję i znęcają się nad własnymi żołnierzami — nie do końca wiadomo. Niektórzy uważają, iż w ten sposób starają się zapobiec wzięciu żołnierzy do niewoli i zablokować możliwość ujawnienia przez nich informacji o sytuacji na froncie.

„Dół” — kara aż do śmierci

Zmobilizowany żołnierz Aleksiej pamięta, iż pijanych kolegów wysyłali do „dołów”. Taki dół miał około dwóch metrów głębokości i szerokości. Na górze umieszczana była krata. Następnie podjeżdżała ciężarówka i dół był zalewany wodą.

Żołnierze umierali powoli: wyciągali ich jeszcze żywych, ale po kilku godzinach w lodowatej wodzie „człowiek dostaje zapalenia płuc i obrzęku nerek”. Poza bandażami i promedolem nie było żadnej innej pomocy medycznej.

Aby ukryć taką formę „zerowania”, zwłoki „po prostu wyrzuca się na linię frontu i ostrzeliwuje”, tak żeby wyglądało to tak, jakby żołnierz zginął w walce.

„Zerowanie” za odmowę płacenia

Dowódcy handlują „ochroną” przed wysłaniem do szturmu — biorą łapówki albo zwyczajnie okradają swoich żołnierzy, przelewając ich żołd z kart kontraktowych na własne konta. Każdy, kto odmawia płacenia, staje się celem i jest eliminowany metodami opisanymi wcześniej.

Krewni zaginionych żołnierzy oskarżają dowódcę o pseudonimie „Kama”, czyli Ainura Szarifulina, 38-letniego taty trójki dzieci z Tatarstanu i wojskowego z dużym doświadczeniem. Na niektórych zdjęciach widać jego polowy schron: żyrandole, osobna sypialnia, kanapa w czymś w rodzaju salonu, nowy piec.

Jeśli żołnierze odmawiali płacenia lub udziału w szczególnie brutalnych atakach, byli siłą zwożeni na linię frontu i „zerowani” albo wysyłani na pewną śmierć — pod ogień wrogich dronów i artylerii. Czasem po prostu kazali im iść do szturmu w samej kamizelce kuloodpornej, bez karabinu maszynowego, bez jakiejkolwiek broni, żeby atakowali zalesiony teren.

Skopiowali kody PIN ze wszystkich kart bankowych zabitych i przekazali je dowódcy

— tak żołnierze opisują „dochody” innego dowódcy, „Kemera” z 80. Pułku Czołgów, jednostki wojskowej nr 87441.

W jego kompanii wymusza się pieniądze pod groźbą przemocy dosłownie za wszystko: za sprzęt, za uniknięcie ataku, za to, żeby nie trafić do „dołu”.

Skala wymuszeń jest tak duża, iż — jak twierdzi żołnierz szturmowy Aleksiej — jeden z dowódców zgromadził 53 mln rubli (ponad 2 mln zł).

Andriej Bykow, który służył w kompanii szturmowej 80. Pułku Piechoty, został — zdaniem rodziny — zabity dlatego, iż odmówił oddania swojego samochodu na rozkaz dowódców „Dudki” i „Kemera”. Jego matka, Tatiana, mówi, iż skargi kierowane do komitetu śledczego i prokuratury nic nie dały: — Mój syn leży tam od 8 maja. Nie mogę go pochować, nie mogę nic zrobić.

Nie otrzymała żadnego odszkodowania ani należnego żołdu — jej syn widnieje w dokumentach jako „zaginiony”.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

„Chłopaki, dajcie mi granat, zaraz się wysadzę”

Kolejną osobą oskarżoną o tortury jest dowódca kompanii szturmowej z 114. Brygady — Wiaczesław Kisielow, o pseudonimie „Lis”, podwładny „Saida”.

W 2023 r. Kisielow został dowódcą kompanii i gwałtownie stał się jednym z głównych oprawców. — Na moich oczach Kisielow i jego zaufani ludzie zatłukli na śmierć naszego snajpera, bo odmówił udziału w szturmie i nie chciał im zapłacić. Powiesili go na haku — opowiada żołnierz Jurij.

Związał mnie i bił miedzianym kablem o średnicy około siedmiu centymetrów, grubym jak wąż. Przez siedem godzin. Założył mi worek na głowę, zaczął jeszcze mocniej bić, a ja krzyknąłem: »Chłopaki, dajcie mi granat, zaraz się wysadzę«

— relacjonuje.

Większość ciał „wyzerowanych” jest albo zakopywana w lesie przez kolegów z oddziału na rozkaz dowódców, albo wyrzucana na pole bitwy. Tam są ostrzeliwane z karabinów maszynowych.

— w tej chwili istnieje nieoficjalny zakaz Biura Głównego Prokuratora Wojskowego, by prowadzić śledztwa dotyczące oficerów służących w brygadach bojowych w strefie tzw. operacji specjalnej. Uzasadnienie brzmi: mogłoby to negatywnie wpłynąć na działania wojenne. W praktyce oficerowie mogą robić, co chcą — mają niemal całkowity immunitet — mówi jedno ze źródeł Wiorstki.

W ciągu ostatnich trzech i pół roku napłynęło ponad 12 tys. skarg dotyczących represji wobec żołnierzy. Ci, którym udało się przeżyć, nie wierzą już rosyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości — coraz częściej myślą o osobistej zemście.

— Nie boję się śmierci. Nie boję się, iż mnie zastrzelą albo pobiją. Tego się nie boję. Najważniejsze, żeby ludzie dowiedzieli się, kim oni są — mówi żołnierz Jurij.

Читать всю статью