Modzelewski: Zwykli Europejczycy nie chcą wojny z Rosją

myslpolska.info 1 день назад

Co pewien czas słyszymy coś, co kiedyś nazwano by „powtórką z rozrywki”. Reakcja na kompletną porażkę polityki wschodniej „kolektywnego Zachodu” wypisz wymaluj przypomina nasze biadolenie sprzed 80 laty.

Scenariusz jest wciąż taki sam: zaczyna się od aroganckiego prężenia muskułów, pogardliwego poczucia wyższości, a kończy upokarzającą porażką, którą przykrywa się wyrzutem „nieprzewidywalności” naszych (pseudo) sojuszników. Jaki był sens marnowania setek miliardów euro na z góry przegraną wojnę zaklinając rzeczywistość, iż ”Rosja tej wojny nie może wygrać”? Przecież każdą wojnę, choćby najbardziej „sprawiedliwą”, można przegrać, zwłaszcza gdy przeciwnik jest większy i silniejszy. Słyszymy dziś polityczne opowiastki o jakiś „500 mln ludzi”, którzy „proszą 300 mln aby pokonać 140 mln”. Czy aby choć promil owych 500 mln ludzi chce umierać w okopach Mariupola za „walczącą Ukrainę”? Absurd tu goni absurd.

Każda kolejna „prawda etapu” wypowiadana w zgodzie przez (prawie) cały „kolektywny Zachód” jest zaprzeczeniem poprzednich „prawd”, które wypowiadano z takim samym namaszczeniem. Przez trzy lata dawano liczone w setki miliardów (euro lub dolarów) donacje skorumpowanej (lecz jakoby „prozachodniej”) kleptokracji ponoć po to, aby przy jej pomocy „pokonać Rosję”, aby (już nie zagrażała Europejczykom). Było w tym działaniu coś wyjątkowo cynicznego, bo zdrowy rozsądek i doświadczenie życiowe podpowiadało, iż z perspektywy zwykłych Ukraińców owa wojna nie może skończyć się dla nich tylko wyniszczeniem i grabieżą niezależnie od tego jakie bzdury na temat jej wyniku będą opowiadać „wolne media”. I czym później zakończy się ta wojna, tym straty słabszego będą bezwzględnie i proporcjonalnie większe. To przecież była (jakoby) „nasza wojna”, której (jakoby) celem było wyzwolenie wszystkich bez wyjątku ziem tego państwa spod cudzej okupacji, a przede wszystkim takie osłabienie Rosji, która miała „prosić o pokój”. Po trzech latach owej pomocy twierdzi, iż „osłabiona Rosja” zagraża trwale przestraszonym politykom, którzy chcą nam narzucać jeszcze większe zbrojenia.

Z tej perspektywy poprzednie trzy lata nie miały żadnego sensu, bo przecież gdyby wojska rosyjskie nominalnie zajęły istotną część a choćby większość ziem tego państwa, to Rosja ugrzęzłaby militarnie na wiele dziesięcioleci próbując spacyfikować te tereny. Przypomnę, iż uśmierzenie oporu proniemieckiej partyzantki ukraińskiej (UPA i OUN) po drugiej wojnie światowej zajęło dużo silniejszej Armii Czerwonej ponad pięć lat. Przecież z punktu widzenia Rosji próba podboju całości ziem tego państwa byłaby największym oczywistym błędem od 1940 roku, gdy ówczesny ZSRR zaatakował dużo mniejszą Finlandię. ale w Helsinkach rządzili ludzie o kwalifikacjach politycznych, z którymi nie może równać się były komik i jego ekipa „zielonych trubadurów” (jak ich nazywają Ukraińcy). Finowie oddali część ziem w zamian za pokój; bo po cóż komu ziemia gdy wyginą lub uciekną jej mieszkańcy?

Podobnym kompromisem skończy się również ta wojna, tylko szkoda setek tysięcy zabitych, miliona kalek i kilkunastu milionów emigrantów. Antyrosyjska partyzantka na okupowanych terenach będzie mieć marginalne znaczenie, bo większość potencjalnych chętnych zginęła lub uciekła zagranicę. Nie bez powodu również większość naszych rodaków mówi, iż nie ma zamiaru odejmować sobie więcej od ust dla sfinansowania jakiś gigantycznych zbrojeń. Sam ten pomysł jest czymś absurdalnym, a zwłaszcza utworzenie półmilionowej armii. Bez przymusu i łapanek w stylu iście ukraińskim nie uzbiera się choćby połowy tej armii. Czy ktoś o zdrowych zmysłach uwierzy, iż „żyjące w sieci” lemingi z „pokolenia Z” pojadą dobrowolnie do koszar aby potem gnić w okopach „wschodniej flanki NATO”, tym razem w wersji odchudzonej (bez USA)? Czy ktoś naprawdę wierzy, iż za cztery lata Amerykanie wybiorą ponownie Joe Bidena albo jego rechoczącą wciąż zastępczynię po to, aby dokładać do „naszej wojny” z Rosją? Litości.

Cóż pozostało przegranym? Biadolić nad „czwartą zdradą Zachodu”, gwałtownie spakować manatki („plecaczek”) przed ucieczką od odpowiedzialności. Pożegnamy się bez żalu. A im pozostanie trud naprawy tego, co oni zepsuli. Najnowszy pomysł przegranych jest następujący: chcą nas przy pomocy straszenia wojną z Rosją skłonić do zgody na przekształcenie Unii Europejskiej (tylnymi drzwiami) w jakąś IV Rzeszę. To też zakończy się porażką, podobnie jak chociażby równie mądry pomysł Zielonego Ładu. Czeka nas duże sprzątanie naszego domu.

A tak na koniec przy okazji: prezydent Trump likwiduje dwie rozgłośnie propagandowe: „Głos Ameryki” i „Wolną Europę”. Składam wyrazy współczucia pokoleniom wychowanym przez te media. Skąd będą czerpać wiedzę o „amerykańskim przywództwie”?

Witold Modzelewski

Myśl Polska, nr 13-14 (30.03-6.04.2025)

Читать всю статью