Lewicki: Wojna, którą wszyscy wygrali

konserwatyzm.pl 1 день назад

Niedawno osiągnięto porozumienie ustanawiające zawieszenie broni w trwającym dwanaście dni konflikcie zbrojnym między Izraelem a Iranem. W pewnym momencie do działań zbrojnych włączyły się siły USA, których lotnictwo, w jednorazowym ataku, uderzyło na irańskie ośrodki nuklearne. Premier Izraela Binjamin Netanjahu walczył też, a może przede wszystkim, o przedłużenie swojego politycznego życia, gdyż jego rząd był na krawędzi upadku, a skutkiem tego byłaby też odpowiedzialność za korupcję. Uderzenie na Iran odsuwało te zagrożenia dla jego pozycji politycznej.

Iran jest uważany za największego wroga Izraela, i to nie tylko z powodu deklaracji o zniszczeniu reżimu syjonistycznego. Niektórzy opisują obecny konflikt jako efekt izraelskiego ataku na Iran w piątek 13 czerwca tego roku. Tymczasem ma on o wiele dłuższą historię sięgającą roku 1982, kiedy to, podczas libańskiej wojny domowej, władze irańskie wysłały do Libanu, liczący ponad tysiąc osób, kontyngent Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Taki był początek antyizraelskiej organizacji Hezbollah. Minęło zatem ponad czterdzieści lat odkąd Iran prowadzi, wykorzystując głównie różne siły zastępcze, wojnę z Izraelem. Z powodu dużej odległości dzielącej oba kraje, jest utrudniona konfrontacja bezpośrednia i dlatego Iran stworzył własną strefę wpływów, znaną pod nazwą Oś Oporu, która obejmowała organizacje zbrojne i polityczne oraz wpływy w państwach leżących bliżej Izraela. W skład tych organizacji wchodził Hamas w Gazie, Hezbollah w Libanie, Islamski Ruch Oporu i Siły Mobilizacji Ludowej w Iraku, jemeńscy Huti, jak też rząd Asada w Syrii. Wszystko to razem przedstawiało bardzo poważną siłę, gdzie tylko sam Hezbollah był w stanie skutecznie przeciwstawić się Izraelowi w wojnie w roku 2006, ale też utrzymanie tych wszystkich struktur było wielkim kosztem dla Iranu. Wydawało się jednak, szczególnie po pokonaniu ISIS w Syrii i Iraku, iż pozycja Iranu jest bardzo mocna i jej naruszenie przez Izrael będzie bardzo trudne.

Zmiany zaczęły jednak następować wraz z atakiem Hamasu na Izrael w dniu 7 października 2023 roku. Początkowo wydawało się to być wielkim sukcesem Hamasu, jednak bezwzględna i nie licząca się z niczym militarna reakcja Izraela zaczęła skutki tego początkowego sukcesu niwelować, a co jeszcze bardziej ważne, Izrael skutecznie uderzył także na inne elementy irańskiej sieci w regionie. Bieg wypadków przyspieszył po 1 kwietnia 2024 roku, kiedy Izrael przeprowadził nalot na ambasadą Iranu w Damaszku w Syrii, w wyniku czego zginęło kilku ważnych funkcjonariuszy irańskich. Spowodowało to odwetowy atak rakietowy Iranu na obiekty w Izraelu, który miał jednak ograniczoną skuteczność i w jego odparciu wzięły udział także siły USA I Wielkiej Brytanii. Następstwem tego był, z kolei, ograniczony atak izraelskiego lotnictwa na obiekty w Iranie, który nastąpił w dniu 19 kwietnia 2024 roku. Był to chyba pierwszy przypadek, gdy Iran i Izrael wymieniły bezpośrednie uderzenia.

Kolejnym wydarzeniem, które w istotny sposób wpłynęło na układ sił w regionie, była śmierć, w wypadku lotniczym, w dniu 19 maja 2024 roku, irańskiego prezydenta Ebrahima Raisiego. Był on także ajatollahem, uważnym za następcę obecnego Najwyższego Przywódcy Alego Chamenei, oraz zdecydowanym zwolennikiem utrzymania, bez istotnych zmian, obecnego reżimu w Iranie, określanego mianem republiki islamskiej, oraz dalszej konfrontacji z przeciwnikami w regionie. Nowym prezydentem Iranu wybrany został Masud Pezeszkian, z stronnictwa reformatorów, który deklarował się jako zwolennik ograniczonej liberalizacji i negocjacji z Zachodem. Pomimo ograniczoności irańskiej demokracji była to jednak istotna zmiana, która wskazywała na zmęczenie społeczeństwa dotychczasowym kursem reżimu i wielkimi kosztami prowadzenia takiej polityki. W październiku tego roku Izrael poszedł na zupełną konfrontację z Hezbollahem, której efektem była likwidacja jego kierownictwa zakończona zabiciem lidera, czyli Hasana Nasrallaha. To spowodowało kolejny rakietowy atak Iranu na Izrael w dniu 1 października 2024 roku, w odpowiedzi na który Siły Powietrzne Izraela przeprowadziły operację „Dni Pokuty”, bombardując cele w Iranie.

W grudniu nastąpiły kolejne zdarzenia, które zadecydowały o dalszym rozpadzie wspomnianej irańskiej Osi Oporu. Najpierw Hezbollah zgodził się na rozejm, którego warunkiem było wycofanie jego bojowników z rejonów graniczących z Izraelem, zaś niedługo potem nastąpił zupełny upadek reżimu Asada w Syrii. Oznaczało to, iż w tej chwili Izrael nie ma już blisko żadnych poważnych sił wspieranych przez Iran i może pomyśleć o uderzeniu na samo to państwo, któremu zarzucał działania mające na celu szybkie pozyskanie broni jądrowej. Trwające przez dwanaście dni bombardowania Iranu nie zniszczyły całkowicie jego potencjału militarnego, ale poważnie go osłabiły i oddaliły perspektywę budowy broni jądrowej. Taką zdecydowaną zmianą, z punktu widzenia Izraela, byłoby obalenie systemu republiki islamskiej, ale do tego trzeba by zająć Teheran, do czego wystarczających sił nie ma ani Izrael, ani choćby USA. Licznie zaś na jakiś przewrót w samym Iranie, choćby wspomagany przez zorganizowaną agenturę, nie wydaje się realną możliwością. Dziś są inne czasy, niż były siedemdziesiąt lat temu, kiedy to działania CIA obaliły irańskiego premiera Mosaddegha w roku 1953. System zaprowadzony w Iranie przez rewolucję islamską w roku 1979 trwa już 46 lat i nie zużył się jeszcze zupełnie. Gdyby porównywać to do systemu sowieckiego, to można stwierdzić, iż w tej chwili Iran jest w fazie późnego Breżniewa i dojście do etapu Gorbaczowa zajmie jeszcze ładnych kilka, jak nie kilkanaście lat. Dobrym terminem na zamknięcie projektu republiki islamskiej byłby rok 2049, czyli 70 lat od obalenia szacha. Pozbycie się zaś wspomnianego imperium zewnętrznego, w postaci Osi Oporu, finalnie może nie osłabić Iranu ale, wprost przeciwnie, wzmocnić go i skonsolidować, gdyż nie będzie obciążenia olbrzymimi kosztami jego utrzymania.

Dla przebiegu tej wojny dwunastodniowej najistotniejsze były działania prezydenta Donalda Trumpa, który zadecydował o militarnym zaangażowania USA w ten konflikt. Było to dla niego duże wyzwanie, łączące się z poważnym ryzykiem, na granicy katastrofy. Pamiętamy, iż roku 2003 roku George W. Bush spodziewał się krótkiej operacji wojskowej przeciwko Irakowi, a skończyło się to wyczerpującą i ogromnie kosztowną wojną trwającą dziewięć lat, która bardzo osłabiła USA. Iran zaś jest państwem zdecydowanie silniejszym od Iraku i od zawsze było wiadomym, iż operacja lądowa przeciwko Iranowi nie wchodzi w grę. Liczenie zaś na to, iż uda się Iran zmusić do przyjęcia narzuconych warunków tylko dzięki operacji lotniczej nie wyglądało realistycznie. Przedtem taki przypadek zdarzył się chyba tylko raz, a i ten był problematyczny. Chodzi mi o atak sił NATO przeciwko Serbii w roku 1999. Bombardowanie Serbii przez Siły NATO trwało przez 78 dni i było w to zaangażowanych, według raportu Pentagonu, aż 1031 samolotów. Serbia faktycznie nie miała możliwości oddziaływać militarnie na państwa NATO i tylko przyjmowała uderzenia, które wydawały się miażdżące, ale realnie takimi nie były. jeżeli zaś Milošević wytrzymał aż 78 dni bombardowania, a według wielu opinii był w stanie wytrzymać dłużej, to ile dni wojny mógł wytrzymać Iran, który na dodatek miał czym zaatakować terytorium Izraela, a także miał inne możliwości, jak zablokowanie cieśniny Ormuz, co skończyłoby się katastrofą dla światowej gospodarki. Trump jednak wygrał i jego pozycja, jako lidera Zachodu, wzrosła, co było widać na ostatnim szczycie NATO, gdzie zaakceptowano jego wymagania. Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte nazwał Donalda Trumpa „ojcem”, który potrafi uspokoić rozkapryszone dzieci. – Jest pan prezydentem pokoju, ale takim, który, jeżeli trzeba, potrafi użyć siły. To jest przesłanie nie tylko dla Irańczyków, ale całego świata. A trzeba też pamiętać, iż USA cierpiały na pewien kompleks Iranu datujący się od roku 1979, kiedy to w Teheranie zajęto amerykańską ambasadę, a jej pracowników przetrzymywano, zaś próba ich odbicia przy pomocy operacji militarnej, skończyła się dla sił USA upokarzającą katastrofą, co zmusiło USA do negocjacji, zakończonych ich uwolnieniem po aż 444 dniach przetrzymywania, już za prezydentury Ronalda Reagana.

Reagan, prowadzący bardzo odważną politykę, nie zdecydował się jednak na atak na Iran i ustąpił także wobec terrorystycznych samobójczych ataków w Libanie w roku 1983, za którymi miał stać Iran. W wyniku tych ataków zginęło 241 żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej, wchodzących w skład sił pokojowych. Reakcją Reagana na to zdarzenie było wycofanie amerykańskiego kontyngentu sił pokojowych z Libanu. Wszystko to razem spowodowało poczucie kompleksu w USA względem Iranu i dopiero, zarządzony przez Trumpa, atak amerykańskich sił lotniczych na irańskie ośrodki atomowe to symbolicznie odczarował, zaś zadowolony Trump udostępnił na swoim profilu, pochodzącą z roku 1980, z czasów przetrzymywania amerykańskich zakładników w Teheranie, piosenkę „Bomb Iran”, będącą parodią znanego utworu zespołu The Beach Boys “Barbara Ann”. Czasami zrewanżować można się dopiero po 46 latach. Na dodatek Trump chwalił się, iż za jego wstawiennictwem, zachowano przy życiu Najwyższego Przywódcę Iranu, Alego Chamenei: „Nie pozwoliłem Izraelowi ani Siłom Zbrojnym USA, najpotężniejszym na świecie, odebrać mu życia. Uratowałem go przed bardzo brzydką i haniebną śmiercią”. A tymczasem przywódcy Iran pogratulowali swojemu narodowi „wielkiego zwycięstwa”, zaś rodzinom tych co stracili życie złożyli kondolencje, ale i pogratulowali męczeństwa.
Jak widać wszyscy mają powody do satysfakcji i wszyscy czują się wygranymi w tej wojnie.

Stanisław Lewicki

Читать всю статью