Mateusz Przyborowski, naTemat.pl: AfD zdobyła w niedzielnych przedterminowych wyborach około 20,8 proc. głosów. Jej liderka Alice Weidel stwierdziła, iż to wielki sukces.
Dr Przemysław Witkowski: Mimo wszystko nie jest to wynik rewelacyjny. Zgoda, liczba deputowanych AfD znacząco wzrośnie, ale sondaże przewidywały dla nich jeszcze wyższe poparcie, sięgające choćby 22-23 proc. Uzyskali 20 proc. głosów, mimo mocnego wsparcia Elona Muska, który promował AfD na platformie X, czyli dawnym Twitterze.
Z drugiej strony mieliśmy w Niemczech do czynienia z ogromną mobilizacją, co przełożyło się na rekordową frekwencję wyborczą, sięgającą 84 proc. I to z kolei przełożyło się na wyniki pozostałych partii, które startowały przeciwko AfD. Proszę zobaczyć, jaki wzrost zaliczyła niemiecka Lewica, czyli partia Die Linke.
Jej wynik to około 8,7 proc. i prawdopodobnie wzrost liczby mandatów z 39 w tej chwili do 64 w nowym Bundestagu.
A jeszcze trzy miesiące temu Lewica balansowała na granicy progu wyborczego. Tyle iż jej przedstawiciele korzystali mocno z TikToka, a liderka ich frakcji była bardzo aktywna w Bundestagu, i bardzo popularna.
Można zatem powiedzieć, iż ta promocja Elona Muska przełożyła się trochę na sukces innych partii, które sprzeciwiały się takim działaniom. Poza tym Niemcy, chyba jak żaden inny kraj, nie lubią, kiedy ktoś ingeruje w ich wybory z zewnątrz. A tu mieliśmy ingerencję ze strony rosyjskiej – było bardzo dużo dezinformacji, bardzo dużo fake newsów, budowania chaosu. Z drugiej strony mieliśmy też wpływ amerykański, czyli poparcie wiceprezydenta USA J.D. Vance'a i wspomnianego Muska, czyli głównego doradcy Donalda Trumpa.
Efekt?
Nie jest dla AfD rewelacyjny. Oczywiście jest to bardzo dużo głosów (ponad 10,3 mln – red.) oddanych głównie przez obywateli ze wschodniej części Niemiec, ale gdybyśmy policzyli głosy na przykład SPD, Die Linke oraz sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW – red.), wyjdzie w sumie ponad 30 proc.
Co prawda sojusz Wagenknecht prawdopodobnie nie wejdzie do Bundestagu, a poglądy całej niemieckiej lewicy są zróżnicowane – od bardzo proukraińskich (SPD) po mocno antyukraińskie (BSW), przez takie w "połowie drogi" (Die Linke). Niewykluczone, iż gdyby Sahra Wagenknecht pozostała w Die Linke, partia przekroczyłaby choćby 10 proc. głosów.
Wynik AfD nie jest więc spektakularny, choć 20 proc. to bardzo dużo. I to jest nowość w niemieckiej polityce, w której przez wiele lat takiej partii prawicowo-populistycznej nie było. Trzeba też powiedzieć, iż od rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku, a potem od kolejnych sankcji na Rosję niemiecka gospodarka przeżyła zadyszkę.
W efekcie odbijało się to na codziennym życiu i portfelach Niemców oraz całej gospodarki, która straciła impet i przestała wzrastać. To wszystko przełożyło się na popularność AfD. Do tego wszystkiego mieliśmy w Niemczech serię ataków osób z zapleczem imigranckim, często bliskowschodnim. AfD mocno eksploatowała te tematy w kampanii, przedstawiając się jako jedyna realna alternatywa dla rządzących. Przedstawicielom AfD łatwo było budować wizję błędnej polityki migracyjnej chadeków za czasów Angeli Merkel.
W pewnym momencie chadecy zaczęli się choćby jakby od tego odcinać.
Przykładem były działania w Bundestagu inicjowane przez Friedricha Merza, które zostały poparte przez polityków AfD. Jednym z kluczowych czynników wzrostu poparcia dla partii Alice Weidel było więc niezadowolenie społeczne związane z polityką migracyjną i kryzysem energetycznym. Jednak, choć nie znamy jeszcze ostatecznego układu sił w Bundestagu, zanosi się na stabilną Wielką Koalicję, którą utworzą CDU/CSU i SPD.
Nie można zapominać też o tym, iż jednak 80 proc. niemieckich wyborców opowiedziało się za partiami wspierającymi Europę i jej zjednoczenie. I może to być nowy silnik integracji europejskiej. Friedrich Merz, kandydat na nowego kanclerza Niemiec, podkreślił, iż trzeba zacząć oswajać się z myślą, iż USA wycofują się politycznie z Europy i to na Europejczykach ciąży samodzielna odpowiedzialność za zbudowanie własnej obronności, własnego bezpieczeństwa energetycznego i własnej polityki zagranicznej.
Kto może być, pana zdaniem, tym silnikiem, który skieruje Europę na tę integrację?
Polityczne trio, czyli Emmanuel Macron, najpewniej Friedrich Merz i Donald Tusk.
Tyle iż patrząc na wynik AfD od razu przypomniała mi się Szwecja z 2022 roku, kiedy prawica wygrała tam wybory, a jej najbardziej radykalna partia pobiła rekord i stała się drugą siłą polityczną w kraju.
Nie ma możliwości, by partie, takie jak CDU, CSU czy tym bardziej pozostałe utworzyły jakąkolwiek koalicję z AfD. Raczej będzie to umocnienie kordonu sanitarnego wokół tej partii.
Jedyne, co AfD może robić, to nagłaśniać pewne problemy i próbować kierować dyskusję polityczną na bardziej prawicowe czy ksenofobiczne tematy. Jedynym jej politycznym wpływem może być przesuwanie swoich pomysłów i koncepcji bardziej na prawą stronę CDU/CSU.
Wymieniłem Szwecję, ale skrajna prawica doszła do władzy też w Holandii, do tego mamy Francję, Włochy. Nie ma pan wrażenia, iż prawica w Europie rośnie w siłę?
A w jakim kraju rośnie w siłę? W Wielkiej Brytanii rządzą laburzyści, we Francji liberałowie, w Niemczech będą rządzić chadecy i socjaldemokraci, w Polsce konserwatywni liberałowie plus lewica i ludowcy. Gdzie ta prawica rządzi?
Moim zdaniem wajcha w Europie idzie w prawo.
Nie możemy przewidywać, co będzie za dwa lata, ale jak widać, choćby amerykańskie wsparcie kilka daje. Rzeczywiście skrajna prawica jest widoczna w krajach, w których wcześniej nie istniała. W praktyce jednak, mimo głośnej obecności w mediach społecznościowych, nie mają wpływu na rządy.
Proszę zobaczyć, co się stało we Włoszech. Partia Braci Włochów, mimo wszystko, skierowała się w stronę centrum, nie pozwalając, by włoski i niestabilny system polityczny jeszcze bardziej się zradykalizował. Prawica pokazuje siebie w mediach społecznościowych, ale raczej ich wpływem na razie jest narzucanie pewnych tematów partiom głównego nurtu, które zaczynają je włączać do swojej agendy. Przykładem są niemieccy chadecy czy polska Platforma Obywatelska.
Rok temu w wywiadzie z naszą reporterką Katarzyną Zuchowicz powiedział pan, iż "skrajna prawica to nie jest armia, tylko partyzanci bez wspólnej agendy i jednego planu".
Oni mają plan rozmontowania aktualnej rzeczywistości, a potem zacząłby się między nimi konflikt realizacji narodowych interesów. To tylko zwiększyłoby poziom chaosu i konfliktu w europejskiej polityce, ale nie rozwiązałoby problemów, które dotykają Europę. Czyli: kłócmy się ze sobą na poziomie małych państewek, a USA i Rosja w praktyce będą nas rozgrywać jak tylko sobie życzą.
"Musi nas niepokoić, iż jedna piąta wyborców oddaje swój głos na partię, która jest przynajmniej częściowo prawicowo-ekstremistyczna" – tak wstępne wyniki wyborów do Bundestagu skomentował z kolei w niedzielę wieczorem Josef Schuster, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech.
Ekstremizm oznacza stosowanie przemocy politycznej i nie powiedziałbym, iż AfD jest partią ekstremistyczną, tylko nacjonalistyczną, populistyczną, ksenofobiczną, antyunijną i ma działaczy uwikłanych w bardzo bliską współpracę na przykład z Rosją.
Poglądy jej przedstawicieli również się wahają – raz mówią, iż nie mają nic wspólnego z faszyzmem, innym razem mówią o Niemcach Środkowych, mając na myśli Niemcy Wschodnie.
Liderka AfD po ogłoszeniu wyników exit poll powiedziała tak: "Zobaczymy, co przyniosą następne tygodnie. o ile jednak stanie się, to, co przewidujemy, czyli CDU zawiąże koalicję z lewicą i dokona fałszerstwa wyborczego, to przyszłe wybory mogą nastąpić bardzo szybko. Wtedy wygramy, bo to jest naszym celem".
A co miała powiedzieć? Partie demokratyczne otrzymały dosyć silny mandat wyborczy, w dodatku przy wysokiej frekwencji. Oczywiście może wystąpić jakiś konflikt w przyszłej koalicji, jednak polityka niemiecka ma to do siebie, iż opiera się na większym poziomie konsensusu niż polityka polska, która jest bardzo spolaryzowana i pełna agresji słownej.
A choćby jeżeli by upadła, pozostało kilka innych możliwych scenariuszy "doklejenia" deputowanych do zachowania większości.
Alice Weidel może mówić różne rzeczy. Ja też mogę powiedzieć, iż niedługo urosnę o 15 centymetrów i wystartuję w drafcie NBA. AfD próbuje podważyć wynik wyborów, ale nic na to wskazuje. Oczywiście mogą bezpodstawie podważać niemiecki system polityczny, ale za chwilę mogą przez to ściągnąć na siebie Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, który i tak jest już na nich skupiony. W efekcie zostaną zmarginalizowani i nie będą mieli koalicji choćby teoretycznie.
Nie zmienia to jednak faktu, iż AfD uzyskała drugi wynik. Co to oznacza dla Polski?
To, iż w Niemczech rośnie siła, która dąży do zdewastowania Unii Europejskiej. Niewątpliwie środowiska antyunijne, takie jak Konfederacja czy PiS, mogą się z tego cieszyć, twierdząc, iż na rozpadzie UE Polska zyska. Jest to dość kontrowersyjna teza, szczególnie w kontekście działań Donalda Trumpa i nowej amerykańskiej administracji w stosunku do Ukrainy. To pokazuje, jak łatwo Amerykanie są w stanie zgodzić się na rosyjskie postulaty.
Im bardziej będzie zyskiwała taka partia jak AfD, tym gorzej dla Polski – jako jednego z silników UE. A jednocześnie opieranie się PiS na fantazji o specjalnej relacji z USA, niestety w obecnej sytuacji politycznej generalnie słabo się sprawdza. Mimo iż jesteśmy chwaleni za duże nakłady na zbrojenia w NATO, nie możemy być pewni amerykańskiej pomocy. Likwidacja UE byłaby więc bardzo problematyczna, a niemiecka AfD właśnie do tego dąży.
Przed nami wybory prezydenckie w Polsce. Elon Musk przerzuci teraz swoje siły i wsparcie nad Wisłę?
Myślę, iż tak. Moim zdaniem koniec końców będą wychwalać prezydenta Andrzeja Dudę i pozytywnie wypowiadać się o politykach Prawa i Sprawiedliwości. Gwarancji nie mam, ale zdaje się, iż można się tego spodziewać.
To w sumie przerażające, iż rozmawiamy o tym otwarcie. Nie mówimy o Rosji czy Trzecim Świecie, ale o USA i środku Europy.
Biorąc pod uwagę niespecjalny sukces w Niemczech, moim zdaniem byłaby to niedźwiedzia przysługa. Mówiąc wprost: AfD nie wygrała wyborów do Bundestagu, a w dodatku mieliśmy ogromną frekwencję. To wszystko stoi w kontrze do koncepcji Elona Muska.
Moim zdaniem prawica amerykańska przez cały czas chce też rozmontować Unię Europejską na jakieś mniejsze podmioty, a Prawo i Sprawiedliwość jest tą partią, która popierałaby taką koncepcję, ponieważ chciałaby utworzyć w Europie Środkowej i Wschodniej lokalne mocarstwo. A Amerykanie są do tego celu niezbędni. Dlatego tak bardzo chcą, żeby amerykańscy politycy przylecieli do Polski, żeby Musk poparł właśnie ich.