W Gruzji kolejne dni trwa protest przeciwko decyzji władz o rezygnacji z rozmów akcesyjnych z EU do 2028 roku.
Piątek 29 listopada w Gruzji był drugim dniem antyrządowych protestów. Wieczorem przed parlamentem zebrało się kilkadziesiąt tysięcy osób. Mimo pokojowej akcji, służby mundurowe dokonały brutalnej pacyfikacji. Użyto m.in. gazu łzawiącego, pałek oraz armatek wodnych przy temperaturze zaledwie 3 stopni. Demonstranci zostali wypędzeni spod bocznego wejścia do parlamentu po tym, jak próbowali zniszczyć ogrodzenie.
W nocy służby rozpoczęły akcję usuwania protestujących spod budynku parlamentu. Mimo, iż zgromadzeni zaczęli wycofywać się aleją Rustawelego zachowując bezpieczny dystans, zamaskowani funkcjonariusze wyciągali z tłumu pojedyncze osoby oraz atakowali tych, którzy się odłączyli, kopiąc i bijąc.
MSW poinformowało o zatrzymaniu 107 osób w Tbilisi, wiadomo też o pojedynczych zatrzymaniach w Batumi. Media donoszą o wielu ofiarach brutalnych ataków funkcjonariuszy. Jak podało Ministerstwo Zdrowia, hospitalizowano 40 osób (opublikowane dane nie uwzględniają tych, którzy udali się do szpitali na własną rękę lub którym na miejscu pomocy udzielili lekarze pogotowia ratunkowego).
W sobotę 30 listopada podczas wiecu przed siedzibą nadawcy publicznego w Tbilisi kilkaset osób domagało się dymisji jego kierownictwa. Podkreślono, iż media publiczne relacjonują protesty nierzetelnie faworyzując rządzące Gruzińskie Marzenie.
Część pracowników Sądu Konstytucyjnego, Urzędu Miasta Tbilisi, Domu Justycji i przedstawicieli Banku Narodowego Gruzji wyraziło sprzeciw bądź zdystansowało się od decyzji władz o wstrzymaniu integracji europejskiej. Kilku gruzińskich dyplomatów podało się do dymisji.
Kilku dziennikarzy zrezygnowało z pracy w prorządowej telewizji Rustavi-2. W ostatnich dniach kanał został skrytykowany przez innych dziennikarzy. Wskazali oni, iż stacja była stronnicza w swoich relacjach z protestów i pomijała fakty przemocy ze strony policji. Ponadto Rustavi-2 nie wyraziło solidarności z poszkodowanymi pracownikami mediów.
W sobotę wieczorem prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili poinformowała, iż nie zrezygnuje ze swojej funkcji, ponieważ parlament nie jest prawomocny.
„Pozostanę waszym prezydentem, nie ma prawomocnego parlamentu. Nielegalny parlament nie może wybrać nowego prezydenta, nie może być inauguracji. Mój mandat będzie trwał do czasu, aż powstanie prawomocnie wybrany parlament, który zgodnie z prawem wybierze kogoś na moje miejsce” – powiedziała Zurabiszwili.
Kadencja Salome Zurabiszwili wygasa 16 grudnia. Wcześniej Gruzińskie Marzenie ogłosiło, iż wybory nowego prezydenta Gruzji odbędą się 14 grudnia, a inauguracja 29 grudnia. Partia rządząca planuje zatwierdzić na prezydenta weterana piłki nożnej i posła Michaiła Kawelaszwilego, znanego z antyzachodniej retoryki.
Wieczorem 30 listopada na alei Rustawlego odbył się kolejny protest, który według różnych szacunków zebrał od 100 do 200 tysięcy uczestników. Nad ranem funkcjonariusze po raz kolejny zmusili tłum do wycofania się spod parlamentu, używając gazu pieprzowego, granatów dymnych i armatek wodnych. Policja zatrzymała około 50 osób, a około 44 (oficjalnie) zostało rannych.
Siłom specjalnym nie udało się jednak rozpędzić wszystkich protestujących. Rankiem 1 grudnia demonstranci wycofali się na aleję Czawczawadze, gdzie przez cały dzień kontynuowali protest w pobliżu budynku gmachu Tbiliskiego Uniwersytetu Państwowego. W nocy kolejna masowa akcja protestu ponownie odbyła się przed budynkiem parlamentu.
W międzyczasie Stany Zjednoczone ogłosiły zawieszenie strategicznego partnerstwa z Gruzją.
Źródła: ekhokavkaza.com , sovanews.tv , newsgeorgia.ge
Opracowanie: BIS – Biuletyn Informacyjny Studium