![](https://images4.polskie.ai/images/289565/27277437/f454d3fa38412f6842acc696d787446c.jpg)
![](https://images4.polskie.ai/images/289565/27277437/4530e7142aae02d0502519f36f4b4883.jpg)
Izraelski premier Binjamin Netanjahu był pierwszym zagranicznym przywódcą, który spotkał się z rozpoczynającym swoją drugą kadencję w Białym Donaldem Trumpem. Podczas wspólnej konferencji sprawy nabrały jednak nieoczekiwanego obrotu, ponieważ republikanin ni stąd, ni zowąd zrzucił na świat prawdziwą dyplomatyczną bombę, którą zaskoczony wydawał się być sam szef izraelskiego rządu.
– Stany Zjednoczone przejmą Strefę Gazy. Będziemy odpowiedzialni za rozmontowanie wszystkich zagrożeń, bomb i innej broni na tym terenie, zrównamy teren z ziemią i pozbędziemy się zniszczonych budynków. Stworzymy rozwój gospodarczy, który zapewni nieograniczoną liczbę miejsc pracy i mieszkań dla mieszkańców tego obszaru – zapowiedział Trump, stwierdzając, iż przemieni zniszczoną w wyniku 15 miesięcznej wojny Izraela z Hamasem enklawę w „riwierę Bliskiego Wschodu„. Wcześniej przekonywał natomiast, iż Palestyńczycy powinni zostać na stałe przesiedleni do Jordanii bądź Egiptu, co spotkało się z ostrym sprzeciwem.
Zapowiedź Donalda Trumpa ws. Strefy Gazy. „Widać niespójność”
– Zasadnicze pytanie brzmi: czy była to zapowiedź wdrażania konkretnej amerykańskiej polityki wobec Strefy Gazy i konfliktu izraelsko-palestyńskiego i jak miałoby to przebiegać. jeżeli faktycznie miałoby dojść do wysiedlenia ludności palestyńskiej, to dokąd i jakimi środkami? Czy dokonałaby tego amerykańska armia, kto zgodziłby się przyjąć taką ludność? Do tego dochodzi graniczące z pewnością założenie, iż Palestyńczycy nie będą chcieli dobrowolnie opuścić swoich domów w Strefie Gazy. Patrząc z tej perspektywy, zapowiedź jest sprzeczna z tym, co amerykański prezydent mówił do tej pory o zbytnim nie angażowaniu się militarnie w „trudnych” regionach i próbie zakańczania niekończących się wojen – zauważa w rozmowie z Interią dr Michał Wojnarowicz (PISM).
Jak podkreśla analityk, przekaz republikanina, mówiący zarówno o tym, iż ma być to permanentne wysiedlenie, jak i tym, iż ludność, która żyje w katastrofalnych warunkach, ma na tym skorzystać, jest niespójny. Do tego dochodzi jeszcze kwestia finansowa. Mówiąc krótko: za czyje pieniądze Trump chciałby budować ową „bliskowschodnią riwierę”?
Jest jednak druga interpretacja, którą – jak wyjaśnia dr Wojnarowicz – byłaby przede wszystkim próba wywołania takiego efektu, który doprowadzi do korzystniejszej pozycji negocjacyjnej. – W skrócie: licytujemy teraz wysoko, ale chodzi o to, żeby osiągnąć pierwotnie wyznaczony cel, nie tak ekstremalny jak ostatnie propozycje strony amerykańskiej – tłumaczy.
Strefa Gazy. Donald Trump i „nagroda” dla Izraela
Nie sposób ukryć, iż zapowiedź Trumpa dała wiatr w żagle izraelskiej skrajnej prawicy. Choć polityk nie odniósł się do kwestii budowania żydowskich osiedli w palestyńskiej enklawie, entuzjazm jest zauważalny.
– Izraelska skrajna prawica będzie oczekiwała realizacji tego planu, mając jednak świadomość, iż nie wydarzy się to z dnia na dzień. Dla Netanjahu jest to trochę stabilizujące, ponieważ daje mu to narzędzie do przekonania koalicjantów do zaakceptowania kolejnej fazy zawieszenia broni i wymiany zakładników na palestyńskich więźniów. Jako „nagroda” pojawia się dla nich wizja przejęcia przez Amerykanów odpowiedzialności za Strefę Gazy – wskazuje nasz rozmówca.
Po drugiej stronie stoją jednak sami Palestyńczycy, w tym Hamas, a także Egipt i Jordania, które jednoznacznie sprzeciwiły się przyjęciu palestyńskich uchodźców. – Pytanie, jaki będzie miała przebieg druga wizyta bliskowschodniego przywódcy u Donalda Trumpa, czyli króla Jordanii Abdullaha, zaplanowana na przyszły tydzień w Białym Domu – podkreśla analityk.
Wizja Trumpa a zawieszenie broni w Strefie Gazy. Co zrobi Hamas?
Kolejną kwestią jest wspomniany Hamas, czyli palestyńska organizacja terrorystyczna, stojąca za atakiem z 7 października 2023 r. na Izrael, od którego zaczęła się wojna w enklawie. Po 15 miesiącach ciężkich walk, które spustoszyły palestyńskie terytorium, stronom udało się osiągnąć rozejm. – Po co w tej sytuacji Hamas miałby zawieszać broń, jeżeli zaraz grozi mu „amerykańska inwazja”? – wskazuje dr Wojnarowicz.
– Widzimy tu bardzo dużo szumu informacyjnego i sprzecznych przekazów. Wydaje się, iż Trump bardzo mocno potrząsnął tym stolikiem negocjacyjnym, ale ciągle go nie wywrócił – ocenia.
Jak ocenia wpływowy izraelski dziennik „Haaretz”, nie ma zgodności między komunikowaną przez Trumpa fantazją o pokoju na świecie a zaproponowanym przez niego rozwiązaniem. „Oświadczenie Trumpa jest raczej celebracją wymykającego się spod kontroli poklepywania po plecach niż uruchomieniem zakrojonego na szeroką skalę projektu historycznego. Jest całkiem możliwe, iż Trump będzie przez cały czas nalegał na ten pomysł ze względu na swoją buntowniczą naturę, ale kontury planu – jeżeli kiedykolwiek zostanie on zrealizowany – zmienią się nie do poznania” – wskazano.
Uwadze izraelskich dziennikarzy nie umknęło również zachowanie samego Netanjahu, który – w przeciwieństwie do amerykańskiego przywódcy – wydawał się mniej rozluźniony. „Netanjahu wydawał się nie wiedzieć, jak zareagować na ten dziwaczny plan”, „Premier siedział spięty na brzegu fotela i uśmiechał się raczej z zażenowaniem” – to tylko niektóre spostrzeżenia.
Gazański plan Trumpa. Ekspert: Polityczno-dyplomatyczne show
– Netanjahu powtórzył podczas spotkania główne cele, jakie postawili sobie Izraelczycy, czyli demilitaryzację Hamasu, pozbawienie go rządów w Strefie Gazy, uwolnienie zakładników i sprawienie, że Strefa Gazy nie będzie stanowić zagrożenia dla Izraela. Ten trzeci cel był najmniej konkretny, nie było wiadomo, co dokładnie znaczy. I właśnie w ten punkt Trump kieruje swój przekaz. Poprawia to poniekąd sytuację Netanjahu w ramach swojej koalicji – opisuje dr Wojanrowicz.
Jak zaznacza część komentatorów, słowa dotyczące wysiedlania Palestyńczyków to przede wszystkim komunikaty Trumpa, a nie Netanjahu, który od takich deklaracji się oficjalnie odżegnywał.
– Sam fakt, iż padają tak poważne deklaracje dotyczące amerykańskiego zaangażowania w regionie, na pewno tworzy pewnego rodzaju obawę. Komentatorzy podkreślają jednak, iż Trump lubi grać niepewnością i niedopowiedzeniami, a jego najbardziej daleko idące deklaracje po pierwsze się nie sprawdzają, a po drugie mają inny cel. Widać to choćby na przykładzie debaty o Kanale Panamskim i Grenlandii. Myślę więc, iż plan zrobienia „bliskowschodniej riwiery” ze Strefy Gazy to – jak na razie – raczej polityczno-dyplomatyczne show, ale nie można tego w sposób ostateczny przesądzić – podsumowuje ekspert.
Nina Nowakowska
Schetyna: Propozycja Trumpa niepoważna. On nie zna historii/RMF FM/RMF