Kilka dni temu do Brukseli udał się szef austriackiego MSZ, który od 4 stycznia pełni obowiązki tymczasowego kanclerza. Alexander Schallenberg pojechał tam specjalnie, by uspokajać UE, iż nie ma powodu do strachu i Europa nie powinna bać się Herberta Kickla.
"Mój przekaz jest jasny: Austria jest i pozostanie rzetelnym, konstruktywnym i silnym partnerem w Unii Europejskiej i na świecie" – napisał w oświadczeniu, które otrzymał portal Euractiv, Politico i być może inne zagraniczne media. Jak Schallenberg zaznaczył, "tak było w przypadku poprzednich rządów, tak jest również w przypadku obecnego rządu i w następnym rządzie nie powinno się to zmienić".
Ale niepokój jest. Wszyscy są świadomi, iż Austrię czeka polityczny wstrząs. A jeżeli tak będzie, dotknie to również UE, bo poszerzy się krąg zwolenników Putina i przeciwników UE.
W wywiadzie dla polskich mediów ogólnie zwracał na to uwagę również Wołodymyr Zełenski. Węgry Orbána, Słowacja Roberta Fico, za chwilę być może Czechy (Andrej Babiš prowadzi w sondażach) i być może Austria – tak zaczyna rozrastać się ten obszar w pobliżu Polski.
"Putinizacja Europy Środkowej" – w taki sposób proces ten nazwał "The Economist", gdy na początku stycznia 2025 okazało się, iż Herbert Kickl może zostać najbardziej skrajnie prawicowym kanclerzem Austrii od lat. 40. ubiegłego wieku.
Kim jest Herbert Kickl
"Niemieckojęzyczny Orbán", "Nowy sojusznik Orbána" – piszą o nim media. Rozwodzą się o tym, jak Herbert Kickl go podziwia i pewnie będzie grał tak samo jak przywódca Węgier. "Politico" analizuje na przykład, iż Austriak będzie podporządkowywał się Kremlowi, ścierał z unijnym mainstreamem i prowadził twardą politykę w takich obszarach jak imigracja.
Inni porównują go do Donalda Trumpa. I podkreślają, iż nie kryje sympatii do Putina, znany jest z prorosyjskich poglądów, a jego partia sprzeciwia się sankcjom wobec Rosji. Choć zauważają też, iż przed ostatnimi wyborami złagodził ton.
"O ile Kickl potrafi manipulować swoją retoryką w zależności od potrzeb, jego stanowisko w kluczowych sprawach pozostaje niezmienne" – uczula "Deutsche Welle".
TVP Info w obszernej analizie oceniło z kolei, iż "podobnie jak Viktor Orban na Węgrzech, Kickl rozumie, jak skutecznie manipulować lękami społecznymi".
"Kickl jest mistrzem narracji – z jednej strony kreuje się na obrońcę "zwykłych ludzi", z drugiej: nie ukrywa ambicji przekształcenia Austrii w bastion oporu wobec "brukselskiego dyktatu" – czytamy.
Dlaczego Kickl dostał misję tworzenia rządu
"Eurosceptyczna, antyimigrancka, prorosyjska" – z tego najbardziej znana jest jego Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ). Jej historia sięga 1955 roku i neofaszystowskiego Związku Niezależnych, z którego się wywodzi. W swojej historii tworzyła już rząd. W latach 80. z socjaldemokratyczną SPÖ. Albo w 1999 roku, gdy weszła w koalicję z Austriacką Partią Ludową (ÖVP), ale UE zareagowała na to rocznym bojkotem Austrii. FPÖ zdobyła wtedy ponad 26 proc. głosów
Kickl od lat jest z nią związany. Dawno temu pisał na przykład przemówienia dla byłego lidera FPӦ Jörga Haidera. Od 2006 roku był deputowanym, w 2017 roku został ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Sebastiana Kurza.
Na czele wolnościowców stoi od 2021 i za jego rządów skrajnie prawicowa partia pobiła swój rekord. We wrześniu 2024 roku pierwszy raz wygrała wybory do Rady Narodowej, zdobywając 28 proc. głosów. Tyle iż żadne ugrupowanie nie chciało wejść z nią w koalicję.
Jesienią prezydent Alexander Van der Bellen powierzył więc misję stworzenia nowego rządu dotychczasowemu kanclerzowi z ÖVP. Dopiero gdy Karol Nehammer, nie zdołał zbudować koalicji, misję otrzymał Herbert Kickl.
Choć trzeba przyznać, jako polityk wśród Austriaków nie cieszy się wielką popularnością.
Kickl i "lekkomyślne odniesienia do czasów III Rzeszy"
Na wieść o tym, iż to on otrzymał misję formowania rządu, na ulice Wiednia wyszły tysiące ludzi.
"Jego styl polityczny wielokrotnie wywoływał protesty i krytykę, szczególnie za jego lekkomyślne odniesienia do czasów III Rzeszy, w tym określenie siebie mianem "Volkskanzlera", które jest związane z nazistowską retoryką oraz hasłami" – analizował niedawno Euractiv.
"Volkskanzler", czyli kanclerz narodu/ludu. Tak m.in. naziści określali Adolfa Hitlera.
"To, iż ktoś, kto sam siebie nazywa kanclerzem ludowym, czyli posługuje się tytułem używanym po raz ostatni przez Adolfa Hitlera, teraz może zostać austriackim kanclerzem, przywołuje wspomnienia bardzo mroczne dla nas, młodych Żydów i społeczności żydowskiej" – mówił dziennikowi "Die Presse" Alon Ishay, prezes żydowskiego stowarzyszenia studentów JöH.
Wytyka mu się też to, iż w 2010 roku był przeciwny obciążeniu SS zbiorową odpowiedzialnością za zbrodnie II wojny światowej. Że miał wypowiedzi antyszczepionkowe. A także, iż może zbratać się z Rosją i namieszać w UE.
"Z perspektywy Kremla, Kickl to wymarzony partner"
Na pewno sprzeciwia się sankcjom wobec Rosji.
"Choć oficjalnie FPÖ zdystansowała się od "porozumienia o przyjaźni" z putinowską Jedną Rosją, podpisanego w 2016 roku, jego retoryka wciąż jest przepełniona prorosyjskimi akcentami" – analizuje TVP Info. Zauważa np., iż Kickl nie krytykuje wizyt europejskich liderów w stolicy Rosji.
Tu wystarczy tylko przypomnieć, co działo się po niedawnej wizycie w Moskwie Roberta Fico.
"Z perspektywy Kremla, Kickl to wymarzony partner w rozbijaniu europejskiej jedności. Jednak to, co najbardziej niepokoi Brukselę, to jego potencjalny sojusz z liderami pokroju Andreja Babisza w Czechach czy Roberta Fico na Słowacji" – twierdzi portal.
Szwajcarski dziennik "Neue Zuercher Zeitung" ocenił z kolei w tym tygodniu, iż "połączenie sił przez Kickla i Viktora Orbana może utrudnić UE przedłużenie sankcji wobec Rosji.
Jak będzie? Zobaczymy. Może coś nas jeszcze zaskoczy.
Spokojnie, "Nie ma tego w sobie tego, co ma Viktor Orbán"
Matthew Karnitschnig, redaktor naczelnym EURACTIV.com analizuje na przykład, iż w przypadku Kickla "bardziej prawdopodobną opcją jest miękka wersja Orbána".
"Nie ma tego w sobie tego, co ma Viktor Orbán. Cokolwiek można sądzić o Orbánie, jest on człowiekiem ludu. Jego tajna broń to charyzma. Trudno to samo powiedzieć o Kicklu, "ostrej" postaci, której reputację najlepiej opisuje jego przezwisko "Giftzwerg" (niem. "trujący karzeł").
Według niego, gdyby Kickl był "naprawdę popularnym wśród Austriaków populistą, istnieje bardziej prozaiczny powód, dla którego nie spełni swojej obietnicy", by pójść w ślady Orbána.
"Nie ma głosów. Jego partia, która prawdopodobnie utworzy koalicję z Austriacką Partią Ludową (ÖVP), uzyskała w wyborach 29 proc. głosów. Na ÖVP głosowało 26 proc. Austriaków" – uspokaja.