Россия в море полуправды, умолчаний и бессмыслицы

myslpolska.info 5 дни назад

„W czasach ciemnoty ludzie nie wątpią o niczym” (Monteskiusz)

Książka Aleksandra Etkinda, Rosjanina pracującego od lat na Zachodzie i znajdującego się w orbicie Imperium Georga Sorosa, to lektura trudna z uwagi na pomieszanie częściowo trafnej i opartej na konkretnych danych krytyki kraju, w którym autor się urodził, z ogromem gołosłownych oskarżeń, półprawd, przemilczeń, a także nonsensów i propagandowych kłamstw pisanych z żarliwością ubraną w pseudonaukowy żargon.

Tym niemniej warta jest zapoznania się z dwóch powodów. Pierwszy wynika z zasady mówiącej, iż nienawiść dodaje nienawistnikowi bystrości w wyszukiwaniu wad obiektu, który chce zohydzić. Tak samo jest w przypadku dokonanego przez autora opisu rosyjskich słabości. Dlatego Rosjanie, ale także osoby Rosji życzliwe nie powinny pracy Etkinda lekceważyć, bo napędzana niechęcią analiza jak żadna inna pomaga przyjrzeć się własnym wadom i niedostatkom. Drugi powód wynika z tego, iż esej Etkinda jest syntezą obrazu świata jaki dominuje w umysłach i psychice ludzi owładniętych konglomeratem najgroźniejszych współczesnych zabobonów, które wyznaje także autor. „Rosja kontra nowoczesność” daje też niezłą próbkę tego jak sprawnie mieszać uzasadnioną krytykę, realne problemy i szlachetnie brzmiące postulaty z opartą na fałszach ideologią.

W eseju Etkinda wszystkie odmiany zła jakie jego zdaniem gnębią świat skupiają się właśnie w Rosji i wszystkie się ze sobą łączą. Służy to budowaniu własnego obrazu świata na zasadzie przeciwieństwa do już istniejącego, w tym sensie obraz szkicowany przez Etkinda ma charakter rewolucyjny. Na pierwsze miejsce wśród wad rosyjskiego imperium wybija się oparcie siły i bogactwa na posiadaniu, wydobyciu i eksporcie paliw kopalnych. Etkind dokonuje w tym kontekście zasadniczego podziału na państwa, których dochody pochodzą z podatków i pracy obywateli oraz na takie których źródłem bogactwa jest eksploatacja paliw kopalnych. Przy czym oprócz samego wydobycia to fakt eksportu jest czynnikiem najbardziej różnicującym. To najciekawsza i zawierająca stosunkowo najwięcej prawdy część krytyki rosyjskiego ustroju, w którym jak pisze Etkind państwo bogaci się na eksporcie surowca, pozyskane środki stanowią własność wysokich urzędników i oligarchów, a obie grupy są dodatkowo zasilane licznymi funkcjonariuszami służb specjalnych.

W takim systemie, ludzie jako płatnicy podatków nie są cenieni, ich potencjalna przedsiębiorczość może stanowić zagrożenie, nie powstaje klasa średnia ani tak zwane społeczeństwo obywatelskie. Dewizy uzyskane z eksportu paliw wystarczają elicie na zakup luksusowych towarów z zagranicy, nabycie nieruchomości w atrakcyjnych punktach globu i budowę wartych setki milionów dolarów jachtów, które Etkind porównuje do posągów z Wyspy Wielkanocnej. Miejscowa ludność może znaleźć zatrudnienie przy ich obsłudze, ale nie jest w stanie wyprodukować nowoczesnych chipów, choć w tym samym czasie rosyjscy specjaliści kiedy tylko znajdą się na emigracji, wtedy robią kariery w branżach wysoko zaawansowanych technologii. Spory odsetek ludności przez cały czas pozyskuje żywność z uprawianych samodzielnie działek, a babcine emerytury są ważnym składnikiem wspierającym rzesze samotnych matek i ich nielicznych dzieci.

Elita kształci potomstwo w zachodnich szkołach, podczas gdy nauczyciele w Rosji są słabo opłacani. Obronie tej wewnętrznej kolonii przed zakusami obcych służy straszak broni atomowej. Tak funkcjonujące społeczeństwo ma według Etkinda strukturę stanową, którą charakteryzuje następująco: „zwykli ludzie funkcjonowali w dwóch odmiennych ekonomiach politycznych. Ogół społeczeństwa – kaukascy rolnicy, syberyjscy robotnicy, petersburscy projektanci – wymieniał produkty swojej pracy w granicach kraju; elita prowadziła wymianę zasobów naturalnych na zachodnie luksusy, usługi i broń. Większa część rosyjskiej populacji żyła na poziomie takim, jak mieszkańcy Turcji lub Rumunii, których średnie dochody były podobne; mniejszość żyła jak Katarczycy lub Saudyjczycy. Te odmienne sekcje społeczeństwa ledwo się nawzajem dostrzegały, a klasa średnia, która mogła je połączyć, okazała się brakującym ogniwem”.

Czas przeszły we wszystkich cytatach opisujących Rosję wynika z tego, iż Etkind pisząc swoją książkę w 2023 r. był przekonany, iż kiedy zostanie wydrukowana w roku 2024, Rosja w obecnym kształcie, po przegranej wojnie na Ukrainie przestanie już istnieć. W innym miejscu tej samej pracy polemizując z Johnem Mearsheimerem napisał: „Nie ma gorszej pomyłki niż błędne prognozy podczas wojny. Ujawniają one pragnienia owych ekspertów i ośmieszają ich”. Nie zmienia to jednak faktu, iż obraz Rosji jaki nakreślił w tej części nie jest pozbawiony cech prawdziwości. Polskiemu czytelnikowi nasuwa się tu zresztą oczywista analogia z I Rzeczpospolitą w okresie oligarchii magnackiej i pańszczyzny, a przede wszystkim gospodarki opartej na eksporcie zboża, którego uprawą trudnili się zniewoleni i pogardzani chłopi.

Gdyby Etkind zatrzymał się w swojej analizie na tym etapie, nie byłby zbyt odkrywczy, ale utrzymałby się w granicach nauki czy choćby zdrowego rozsądku. Takiego umiaru jednak zabrakło. Pierwsze odkrycie, jakiego swoim zdaniem dokonał polega na tym, iż państwa, których przychody opierają się na dochodach z eksportu paliw kopalnych są ponoć z zasady skłonne do agresji. Libia, Irak czy wreszcie sama Rosja sprzeciwiająca się ekspansji NATO są w tym schemacie agresywne, podczas gdy rzeczywiści agresorzy to miłujące pokój demokracje zawdzięczające swój dobrobyt pracy obywateli nie zużywających przy tym paliw kopalnych. Cała historia imperiów kolonialnych i postkolonialnej eksploatacji w świadomości i teorii Etkinda nie istnieje. o ile już szukać w historii przykładów na poparcie tego typu schematy można by wysnuć wniosek przeciwny: kraje bez klasy średniej, bogate w minerały lub płody rolne padają często ofiarą konkurentów posiadających klasę średnią i szukających surowców dla własnego przemysłu i rynków zbytu dla towarów po ich przetworzeniu. Analizując zagadnienie agresywności dzięki zdroworozsądkowej psychologii nie wydaje się by wiodący życie sybarytów rosyjscy oligarchowie mieli powody by wszczynać wojny.

Etkind szukając uzasadnienia dla rzekomej wojowniczości Rosji i Putina łączy ją z zabobonem klimatyzmu, który bezkrytycznie i wbrew rzetelnej nauce wyznaje. Jego zdaniem prawdziwym powodem przypisywanej Rosji agresywności jest obawa, iż odejście przez Zachód i świat od paliw kopalnych pozbawi Rosję dochodów z ich eksportu. Aby uwiarygodnić tę tezę Etkind tworzy nowe pojęcia mające nadać cechy naukowej historiozofii jego zaprzeczeniu dosyć prostej i ogólnodostepnej wiedzy o przyczynach i historii zmian ziemskiego klimatu. Według Etkinda Zachód i Ukraina zmierzają do „gaja – nowoczesności” opartej na „odnawialnych źródłach energii” (OZE), podczas gdy Rosja reprezentuje odchodzącą do lamusa dziejów „paleonowoczesność” opartą o paliwa kopalne, a te „nie tylko zanieczyszczają środowisko, ale również korumpują ludzi: to podwójne działanie jest zemstą Gai”.

Wszystko natomiast dzieje się w epoce „antropocenu”, który to termin poprzez analogię językową ma służyć wywołaniu wrażenia, iż działalność człowieka można porównać do sił kosmicznych jakie kształtowały klimat ziemski w epokach takich jak choćby trwający miliony lat plejstocen. Niestety Etkind nie wspomina w tym kontekście o katastrofie ekologicznej jaką wywołują farmy wiatrowe i pola paneli fotowoltaicznych. Przemilczanie niewygodnych faktów lub zaprzeczanie im to zresztą zabieg przewijający się przez całą książkę. Natomiast zdaje sobie najwyraźniej sprawę, iż tak zwanej energii odnawialnej może nie starczyć i dlatego z aprobatą referuje tezy niemieckiego ekonomisty Felixa Creutziga który: „Zaproponował środki, jakie każdego roku zmniejszałyby o połowę zależność Europy od rosyjskich paliw, jak również redukowałyby globalne emisje o 3 procent. W propozycji tej kluczową rolę odgrywałyby trzy sektory: transportowy, budowlany i żywnościowy. Europejczycy musieliby mniej jeździć i latać, przejść na telekonferencje, zamiast dojeżdżać do pracy, wprowadzić większe ograniczenia prędkości jazdy, zmniejszyć ilość energii przeznaczonej na ogrzewanie zimą i klimatyzację latem, jeść mniej mięsa, dotować transport publiczny i wspierać równość społeczną. Rezultatem tych działań byłby ujemny wzrost gospodarczy. Rozwiązania takie są wszakże rozsądniejsze niż wojna”. O ile krytyka fetyszu wzrostu gospodarczego jest warta pogłębionych rozważań, to ostatnie zdanie nasuwa podejrzenie, iż może jest na odwrót, iż może to klimatyzm został wymyślony po to żeby pognębić Rosję i dobrać się do jej bogactw, których posiadania ona z takim uporem broni.

Klimatyzm w pracy Etkinda łączy się z choćby tak pozornie odległym zjawiskiem jak grypa i infekcje grypopodobne. Okazuje się bowiem, iż „dwutlenek węgla sprzyja przenoszeniu się z jednej osoby na drugą wirusów znajdujących się w powietrzu”. Wydobycie paliw kopalnych i wydzielany przy ich spalaniu zabójczy dla klimatu i zdrowia dwutlenek węgla sprzęga się także z wadami jakie gnębią rosyjskie społeczeństwo w obszarze rodziny i relacji między płciami. W tym fragmencie Etkind znów przytacza sporo faktów mogących być podstawą do autentycznej troski o stan rosyjskiego społeczeństwa. Rozwody, wychowanie dzieci przez samotne matki, niska dzietność i masowa aborcja są autentycznymi plagami gnębiącymi Rosjan w stopniu wyższym niż niektóre narody Zachodu, choć Etkind przyznaje, iż liczba aborcji za czasów Putina zmniejszyła się w 2014 r. do 1/4 ilości z 1991 r. Słusznie wskazuje na zjawisko przemocy domowej, alkoholizm i wyjątkowo dużą różnicę w średniej długości życia mężczyzn i kobiet jako problem społeczny mający niedobry wpływ na wychowanie.

Jednak podobnie jak w przypadku struktury społecznej zamiast umieszczać je w kontekście historycznym i zauważyć, iż w dużej mierze są dziedzictwem komunizmu z jego narzuconą ateizacją i faktyczną odgórną demoralizacją, znowu winowajcą okazuje się … a jakże wydobycie paliw kopalnych. Etkind przedstawił tę zależność w charakterystyczny dla siebie sposób pisząc: „Próbując uchwycić ekonomiczny, genderowy i psychologiczny charakter tego typu człowieka, nadałem mu nazwę petromacho”. Jego powstanie wynika m.in. z tego, że: „W Rosji przy wydobyciu ropy i gazu pracował 1 procent ludności – wyłącznie mężczyźni. Pod względem nierówności płci wśród pracowników na całym świecie przemysł wydobywczy zajmował drugie miejsce – po wojsku. Kolejne 2-3 procent rosyjskiej populacji znalazło zatrudnienie przy pilnowaniu rurociągów, zabezpieczeniu przepływów finansowych i ochronie naftowych oligarchów oraz ich aktywów – i w tym przypadku była to praca tylko dla mężczyzn”.

Kilka akapitów dalej okazuje się, iż taka nierówność nie wynika z naturalnych predyspozycji gdyż zdaniem Etkinda: „Wiadomo, iż kobiety są zdolne do pracy w górnictwie, budownictwie i sektorze bezpieczeństwa na równi z mężczyznami. To nie natura, ale kultura zdeterminowała dyskryminację w szkoleniu i rekrutacji. Chciwość, strach i inercja przełożyły kłopoty gospodarcze na przemoc domową, męski szowinizm i homofobię w petromaczystowskim wydaniu”. Kwestia tego czy nierówność w odniesieniu do płci wynika z uwarunkowań kulturowych czy z przekleństwa posiadania bogactw naturalnych znowu się gmatwa, gdy Etkind cytuje Michaela Rossa pisząc: „Tam, gdzie nie występowały złoża ropy naftowej, edukacja dziewczynek trwała dłużej, a kobiety częściej miały pracę. Wynikało to stąd, iż w krajach tych rozwinęły się inne branże produkcyjne, często związane z przemysłem tekstylnym, które generują mniej bogactwa niż ropa naftowa, ale umożliwiają większą równość płci”.

Podobna ambiwalencja rysuje się także w odniesieniu do samych kobiet, wśród których Etkind wyróżnia dwie grupy. Jedne to te, które: „Poddane opresji państwa naftowego i jego sojuszników stały się bohaterkami lub symbolami oporu (…) Od Pussy Riot w Rosji po Femen w Ukrainie, od Julii Tymoszenko w Kijowie po Swiatłanę Cichanouską w Mińsku”. Drugie to z pozoru dobrotliwe rosyjskie babuszki, których złowrogiej roli poświecił osobny podrozdział. Okazuje się, że: „Babcia w zależności od tego, jak silne były jej urok osobisty i władza – narzucała wnukom (z pominięciem rodziców) swoje przednowoczesne idee i wzorce zachowań: tradycję wspólnotową, niechęć do ryzyka, zewnętrzne umiejscowienie kontroli. Rządy babć w rodzinach, w których wpływ pokolenia rodziców – nieobecnych ojców i przeciążonych pracą matek – był znikomy, oznaczały spowolnienie rozwoju kulturowego. (…) Zastąpienie nieobecnych ojców przez babcie okazało się skuteczną i trwałą bronią przeciw nowoczesności”. Odpowiednikiem hamującej kulturowy rozwój babuszki jest w skali kraju jej męski odpowiednik, czyli sam Putin i jego otoczenie, bo jak pisze Etkind: „Putinowską gerontokrację, skąpiącą na usługi socjalne i zafascynowaną wartościami konserwatywnymi, można postrzegać jako wyidealizowany odpowiednik rodziny zdominowanej przez babuszkę. (…) Taka zdominowana przez owdowiałą babcię rodzina była matriarchalna. Zdominowane przez samotnego kremlowskiego starca państwo było patriarchalne. Niczym połączone w bezpłciowym, ale poligamicznym małżeństwie, instytucje te uzupełniały się i wspierały wzajemnie dzięki różnych ekonomicznych i kulturowych powiązań”.

Wiek i narracja odwołująca się do kompleksu Edypa płynnie wprowadza czytelników w kwestię wojny na Ukrainie, która w opowieści Etkinda jawi się nie tylko jako zatruwanie powietrza przez rosyjskie czołgi w celu zatrzymania budowy wiatraków na Ukrainie, ale także, a może choćby przede wszystkim jako fenomen będący odwróceniem mitu o Edypie, w którym to starzec Putin usiłuje zamordować swojego syna, gdyż jak pisze: „Wojna rosyjsko-ukraińska – toczona między dwoma sąsiednimi narodami, które mówiły podobnymi językami, ale których kultury podążały w rozbieżnych kierunkach – była w istocie starciem pokoleń; konfliktem Edypa na ogromną skalę”. Istnienie ukraińskich oligarchów, prześladowania i mordy na rosyjskiej ludności są w opowieści Etkinda całkowicie pomijane, a upadek gospodarczy kraju nad Dnieprem tłumaczy następująco: „Jak stwierdził Tooze, wzrost gospodarczy Ukrainy w dekadach po upadku Związku Radzieckiego był trzykrotnie niższy niż Rosji. Nie wspomniał jednak, iż ten drugi kraj zawdzięczał swój wzrost gospodarczy eksportowi paliw kopalnych, które zanieczyszczały świat, podczas gdy w przypadku Ukrainy był rezultatem pracy rolników i pracowników IT”.

Równie mało przekonujące jak bogactwo płynące z „pracy rolników” pracujących na Ukrainie dla międzynarodowych agroholdingów są jego rozważania geopolityczne, choć i w nich pojawia się ziarno prawdy, kiedy polemizuje z Johnem Mearsheimerem wskazując, iż „Wojna skłoniła Finlandię i Szwecję, by zgłosić akces do NATO. Po ich dołączeniu sojusz znalazł się znacznie bliżej kluczowych ośrodków Rosji niż w przypadku członkostwa Ukrainy”. Kwintesencją geopolitycznych wątków w pracy Etkinda jest jego końcowa wizja defederalizacji Rosji. Odwołuje się w niej do planu amerykańskiego dyplomaty Williama Bullitta z okresu bezpośrednio po zakończeniu I wojny światowej, który proponował podział Rosji na 23 oddzielne państwa jako sposób na zakończenie wojny domowej. Propozycję zaakceptował Lenin, ale ostatecznie nie doszło do niej jak twierdzi Etkind ze względu na sceptyczny stosunek prezydenta USA Woodrow Wilsona. Etkind kończy swoją książkę opisem Rosji podzielonej na liczne mniejsze państwa po konferencji analogicznej do tej jaka miała miejsce w Wersalu w latach 1918 – 1919 i pisze: „Nowe kraje z odrazą wspominały długi okres swojego podporządkowania Federacji. A ponad wszystko były wdzięczne krajowi, który stoczył z nią wojnę i zwyciężył”.

Stojąca w centrum pozytywnej wizji autora „gaja – nowoczesność”, która zastąpi „paleonowoczesność” uosabianą przez rosyjski imperializm to twór, który Etkind opisuje następująco: „Jeśli zacznie się spełniać najgorszy scenariusz, autorytarny zwrot może wydawać się rozsądnym sposobem na stawienie czoła kryzysowi klimatycznemu”. Chodzi najwyraźniej o wymuszanie na opornej populacji życia w zimnych mieszkaniach i innych ograniczeń. Władzę w autorytarnie zarządzanej gaja – nowoczesności pełnić mają w tej wizji przypominający egipskich kapłanów eksperci. Ich apologię zawarł we wstępie pisząc: „Aby przetrwać antropocen, musimy zaufać ekspertom. Żyjemy w świecie, w którym prawdopodobne są ryzykowne scenariusze, choć nie jesteśmy w stanie tego dostrzec. To eksperci mówią nam o zmianach klimatycznych, wirusach, zanieczyszczeniach i innych zagrożeniach. Rzadko możemy sprawdzić wiarygodność ich danych”.

Jednak na drodze do zaufania ekspertom znowu stoi niewłaściwa struktura społeczna Rosji, sprawiająca, iż elity są zbyt odległe od „pospólstwa”, które zaczyna z tego powodu wierzyć w „teorie spiskowe”, a wtedy „pojawia się tendencja do samospełniającej się materializacji tych teorii”. Ważnym elementem gaja – nowoczesności ma być też cyfryzacja, która sprawi, iż nie tylko praca, ale także rozrywka i edukacja zostaną „zdigitalizowane”, a wszystko w celu „zmniejszenia emisji”. W opisie gaja – nowoczesności padają też niepokojące zdania: „Gaja – nowoczesność to rewolucja – zarówno permanentna, jak i światowa. W przeciwieństwie do Trockiego (…) nasi przywódcy nie mają czasu w próby i błędy.” „Gaja – nowoczesność będzie kosmopolityczna (…) ponieważ – jak to niegdyś głosiły niektóre gnostyckie herezje – albo wszyscy dostąpią zbawienia, albo wszyscy zostaną potępieni.” A „nasz stan przekształca się w nowy stan natury”.

Te ostatnie pełne para religijnego żaru wyznania są kwintesencją światopoglądu Etkinda i stojących za nim globalistycznych szaleńców, a jednocześnie uzasadnieniem totalitarnego świata, w którym ludzie aby nie szkodzić przyrodzie są skoszarowani w zdigitalizowanych enklawach, rządzonych autorytarnie przez ekspertów. Ułatwić ma to społeczna atomizacja, zniesienie różnic między płciami i więzi międzypokoleniowych.

Poglądy Etkinda mogą budzić uśmiech politowania u osób, które zadały sobie trud przebrnięcia nie tylko przez jego pełną intelektualnego chaosu pracę, ale także zaznajomiły się z dziełami uczonych zajmujących się klimatem, historią, geopolityką, psychologią czy socjologią. Wtedy jak na dłoni widać, iż trafne piętnowanie słabości, wskazywanie autentycznych problemów są zręcznie wplecione w powierzchowne, pełne sprzeczności analizy i gazetowe mądrości tworzące kolejną szaloną ideologię. Podawane w „Rosja kontra nowoczesność” rozwiązania są przy tym uderzająco jednostronne i monokauzalne. Przypominają w tym względzie pracę niedoszłego austriackiego malarza, któremu także wydawało się, iż zna proste rozwiązania wszystkich problemów, całe zło świata także kojarzyło mu się z jednym i także z upodobaniem wplatał do swoich rozważań wątki z nauk przyrodniczych jak ten o „sikorce, która idzie do sikorki”, co odpowiada opowieści o paleniu w piecu jako przyczynie zmian klimatu. Przede wszystkim jednak jak trafnie zauważył Eberhard Jäckel w pracy „Hitlera pogląd na świat” „pragnął zrozumieć i pojąć historię „zgodnie z jej sensem””, a następnie na tej podstawie prowadzić działanie polityczne.

Aleksandr Etkind zatrudniony jest na uczelni Georga Sorosa, który „ma słabość do rosyjskich intelektualistów” i: „Bardziej niż ktokolwiek inny naciskał na Rosję, by pogodziła się z nowoczesnością. Tysiące młodych naukowców, dziennikarzy i artystów po raz pierwszy doświadczyło wolności twórczej i uczciwej płacy dzięki jego organizacji charytatywnej, Open Society, która zainwestowała miliony dolarów w Rosji”. Jego książka jest aktywnie promowana przez media głównego nurtu i doczekała się również w Polsce pochlebnych recenzji w wielkonakładowych tygodnikach i portalach, a samo polskie wydanie zostało dofinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Także z tego powodu nie należy jej samej, a przede wszystkim obłąkańczych wizji w niej zawartych lekceważyć.

Olaf Swolkień

Aleksander Etkind, „Rosja kontra nowoczesność”, Krytyka Polityczna, Warszawa 2025, ss. 200.

Myśl Polska, nr 13-14 (30.03-6.04.2025)

Читать всю статью