Sto numerów magazynu „Polonia Christiana” temu, z początkiem Roku Pańskiego 2008, świat miał oblicze nieco inne niż obecnie, choć wszystkie destrukcyjne procesy duchowe i społeczno-polityczne, z którymi przychodzi nam mierzyć się dzisiaj, były już bardzo zaawansowane. Dziś, kiedy zmiany przyspieszyły i dokonują się w tempie niemal błyskawicznym, tylko zupełni ślepcy nie dostrzegają, iż stoimy na skraju historii, bardzo blisko jakiegoś punktu zwrotnego, być może niezwykle tragicznego, ale z pewnością nieuchronnego. Wówczas nie było to tak oczywiste, jednak redakcja nowopowstającego czasopisma (piszę to bez cienia satysfakcji) miała pełną świadomość wagi dokonujących się przemian – niemal zupełnie lekceważonych przez ówczesną polską tak zwaną prawicową opinię publiczną.
Gdy powstawała „Polonia Christiana”, na Stolicy Piotrowej zasiadał papież Benedykt XVI, którego pontyfikat wydawał się być zwycięstwem umiarkowanie realistycznego podejścia do rewolucyjnych zmian wstrząsających Kościołem po Soborze Watykańskim II. Skończyła się „era kremówkowa”, przestawano już mówić o wiośnie Kościoła, próbując natomiast zaradzić narastającemu i powszechnemu kryzysowi wiary, przybierającemu rozmiary masowej apostazji katolickich narodów Zachodu. Przypomniano sobie więc o tradycyjnej liturgii i nauczaniu, oczywiście w ramach tak zwanej hermeneutyki ciągłości (mającej zachować soborowe „zdobycze”), jednak skala modernistycznej subwersji w Kościele, która podskórnie i w ukryciu zdobywała coraz to nowe przyczółki, była gigantyczna.
W styczniu 2008 roku świat obiegła wiadomość o odwołaniu spotkania z papieżem na rzymskim uniwersytecie La Sapienza z powodu protestu lewackich wykładowców i studentów tej uczelni. Pokazało to, jak instytucje powołane niegdyś przez Kościół, by służyć Prawdzie, całkowicie odwróciły się od Kościoła i swojej misji. A przecież najgorsze, w postaci ujawnienia skali seksualnych nadużyć kleru czy otwartego sprzeciwu niemal całych episkopatów wobec słusznych napomnień Watykanu, miało dopiero nadejść. Może zresztą nie było to najgorsze, zważywszy na wydarzenie późniejsze – abdykację Benedykta XVI stanowiącą symboliczne zejście z kursu wskazanego przez świętego Piotra, i nastanie pontyfikatu papieża, którego wielu pobożnych katolików oskarża nie o rozmaite nadużycia, jak to bywało w dziejach papiestwa, ale o brak ortodoksji (sic!).
Gdy powstawała „Polonia Christiana”, pomimo rozpaczliwych starań tych spośród globalistów, którzy dążą do coraz ściślejszej unifikacji politycznej i ekonomicznej świata, w roku 2008 pogłębiała się destabilizacja światowego ładu, zadając kłam przedwczesnym tezom o końcu historii. Krach na Wall Street towarzyszył kulminacji światowego kryzysu finansowego, spowodowanego przez pęknięcie tak zwanej bańki spekulacyjnej wytworzonej przez manipulujących kredytami hipotecznymi finansistów, a symbolizowanego przez spektakularny upadek banku Lehman Brothers.
Pięć lat po wojnie, która obaliła Saddama Husajna, Irakiem przez cały czas wstrząsały zamachy, trwała też okupacja Afganistanu przez siły NATO, somalijscy piraci porywali statki przepływające u wybrzeży „rogu Afryki”, Kolumbia prowadziła walkę z komunistyczną partyzantką, a Kosowo ogłosiło niepodległość. Wszystkie te wydarzenia, przywoływane jako przykłady postępującej „somalizacji” świata, przyćmiło jednak wkroczenie wojsk rosyjskich do Gruzji – początek odzyskiwania przez putinowską Rosję utraconych po upadku ZSRR stref wpływów. Co prawda, niedługo potem Władimir Putin opuścił fotel prezydenta Rosji na rzecz Dimitrija Medwiediewa, ale było to tylko tymczasowe przegrupowanie sił przed wkroczeniem rosyjskiego projektu neoimperialnego w decydującą fazę. W listopadzie wybory prezydenckie w USA zwyciężył demokrata Barack Obama, by niedługo potem ogłosić „reset” w stosunkach z Rosją. Trudno nie pokusić się o refleksję, iż późniejsza śmierć polskiego prezydenta pod Smoleńskiem i inwazja Rosji na Ukrainę to właśnie skutki tamtego „resetu”.
Gdy powstawała „Polonia Christiana”, w indyjskim stanie Orisa rozpoczęły się krwawe prześladowania tamtejszych chrześcijan, za którymi na arenie międzynarodowej nikt się nie ujął, tymczasem w Europie w najlepsze postępowała budowa superpaństwa bez Boga. Choć eurokratom nie udało się narzucić narodom Starego Kontynentu unijnej konstytucji programowo odcinającej się od chrześcijańskich korzeni Europy, wysmażono jej lżejszą wersję w postaci Traktatu Lizbońskiego. Niestety, w kwietniu 2008 roku traktat został ratyfikowany przez Sejm RP, a rok później podpisał go prezydent Lech Kaczyński, co należy uznać za ostateczne zrzeczenie się przez władze Rzeczypospolitej suwerenności.
Gdy powstawała „Polonia Christiana”, o faktycznej suwerenności Polski nie mogło oczywiście być mowy już od dawna. Rządy w naszym kraju sprawowali wówczas „platformersi” z Donaldem Tuskiem na czele i „ludowcy” pod przywództwem Waldemara Pawlaka, którzy zastąpili koalicję PiS, LPR i Samoobrony po jej rozpadzie w wyniku tak zwanej afery gruntowej. Rząd ten uważaliśmy za wyraz zgodnej współpracy niemiecko-rosyjskiej na terenie buforowym z jednej strony, a realizacji programu powolnej laicyzacji Polski siłami nomenklatury i liberałów, po nieudanym eksperymencie reaktywacji postkomunistów, z drugiej.
W styczniu 2008 roku w Mierosławcu, w wyniku katastrofy samolotu CASA zginęło dwudziestu lotników, członków elity polskiego lotnictwa, z generałem Andrzejem Andrzejewskim, dowódcą 1 Brygady Lotnictwa Taktycznego na czele. Wypadek ten to symboliczne preludium tego, co dwa lata później zdarzyło się w lesie pod Smoleńskiem…
Przetarliśmy liczne ścieżki
W takiej rzeczywistości zrodziło się nasze pismo, którego nazwa – „Polonia Christiana” – zawierała adekwatnie cały nasz program ideowy. Polska – nasza ukochana Ojczyzna – miejsce dane nam przez Boga na Ziemi, z jego piękną przyrodą, bogatą kulturą, wspaniałą i trudną historią. Rzeczpospolita chrześcijańska, świadoma swojej misji dziejowej, zamieszkana przez Naród, który żyje i działa ad majorem Dei gloriam. Nawiązanie w nazwie pisma do łaciny – uniwersalnego języka Kościoła – też nie było przypadkiem. Bo przecież ta chrześcijańska Polska, aby być naprawdę polska i w pełni chrześcijańska, musi tkwić mocno zakorzeniona w cywilizacji, która ją stworzyła i wykształciła jej wartości. W duchowym sensie jesteśmy wszak synami Grecji i Rzymu.
I bynajmniej nie jest tak, iż nasza chata z kraja. Zwłaszcza tu, w Polsce, na pomoście między Europą i Azją, nie możemy sobie pozwolić na tego typu myślenie. Zbyt często bowiem doświadczamy swoistego politycznego „efektu motyla” zjawisk, które swe źródło mają gdzieś nad Tybrem, Tamizą czy Potomakiem, a choćby na stepach Mongolii…
„Polonia Christiana” nie powstała deus ex machina. Większość członków redakcji działała już razem ponad dekadę przed założeniem pisma, będąc pośród założycieli Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej imienia Księdza Piotra Skargi, które wydaje nasz magazyn. Zainspirowani myślą wielkiego chrześcijańskiego myśliciela, Plinia Corręi de Oliveiry uznaliśmy, iż należy wzmóc nasz czynny opór wobec sił antychrześcijańskiej, gnostyckiej i egalitarnej Rewolucji zwalczającej i niszczącej cywilizację chrześcijańską; stanąć w obronie wartości szczególnie dziś zagrożonych, jak tradycja, rodzina i własność. Walczymy w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, w której uporządkowanie we wszystkich aspektach życia doczesnego, osobistego i społecznego, według Prawa Bożego, naturalnego oraz nauki Kościoła sprzyja ostatecznemu celowi naszego stworzenia – tymi słowy scharakteryzował kontrrewolucyjny cel naszego pisma redaktor Sławomir Skiba w pierwszym edytorialu zatytułowanym Omnia instaurare in Christo!
W stu dotychczasowych numerach magazynu pisaliśmy więc o wszystkim, co ważne: o upadku autorytetu papiestwa i nowych obliczach marksistowskiej lewicy, o kontrowersyjnych procedurach biomedycznych i totalitarnych zapędach korporacji oraz banków, o czarnej legendzie inkwizycji i polskim kompleksie insurekcyjnym, o micie sztucznej inteligencji i pladze rozwodów, o oszustwie globalnego ocieplenia i rewolucji francuskiej, o szaleństwie mody na tatuaże i historii templariuszy, o projekcie politycznym Międzymorza i „nawróceniu” Rosji, o masonerii i chrześcijańskim pacyfizmie, o dziedzictwie sarmatyzmu i inwazji satanizmu, o utopii zrównoważonego rozwoju i kłamstwie pandemii Covid-19.
Wszystkim tym sprawom poświęcaliśmy kolejne numery czasopisma, udowadniając, iż nie ma takiego faktu historycznego, zjawiska kulturowego czy procesu społecznego, którego nie można dogłębnie przeanalizować z perspektywy katolickiego światopoglądu i doktryny Kościoła.
Od początku głęboko przejmował nas problem upadku Europy, którą próbuje się zniewolić projektem totalitarnego superpaństwa, równocześnie poddając ją eksperymentowi wymiany ludności poprzez napływ imigrantów z państw islamskich. Kiedy właśnie temu ostatniemu tematowi poświęciliśmy pierwszy numer naszego pisma, nie istniał on prawie w ogóle w polskiej debacie publicznej. Również w jednym z pierwszych numerów zdiagnozowaliśmy neoimperialne plany rosyjskiej elity i jako jedni z pierwszych demaskowaliśmy istotę konserwatywnego manewru Putina, w czasach kiedy fotografowanie się z rosyjskim przywódcą nie było wcale niemodne.
Przykłady takich tematów, których kiedyś prawie w ogóle nie podejmował mainstream, w tej chwili zaś podejmuje nader chętnie – więcej, niejednokrotnie z pozycji i perspektywy naświetlanej kiedyś przez nas – można by długo mnożyć. Nie miejsce tu jednak na taką wyliczankę – każdy, kto chce się przekonać o prawdziwości tej tezy, może wszak sięgnąć do archiwalnych numerów magazynu „Polonia Christiana”.
Co nas szczególnie wyróżnia?
Jedną wszakże cechę naszej publicystyki należy szczególnie wyeksponować. Zacznijmy od konstatacji, iż największą słabością polskiej (i nie tylko zresztą polskiej) prawicy jest pełne nabożnej czci skupienie na polityce, zwłaszcza w jej demokratyczno-partyjnym wydaniu, któremu niekiedy towarzyszy większe lub mniejsze zrozumienie istoty spraw ekonomicznych, przy niemal całkowitym lekceważeniu kultury. A przecież to właśnie rewolucja kulturalna, jaka w ubiegłym stuleciu dokonała się w świecie zachodnim, dała różnobarwnej europejskiej lewicy wolną drogę do zdobycia politycznego panowania nad Starym Kontynentem.
Redakcja magazynu „Polonia Christiana” stara się zminimalizować to zaniedbanie, tematom związanym z kulturą poświęcając wiele miejsca, a spośród transcedentalnej triady Prawdy, Dobra i Piękna, nie traktując po macoszemu tego ostatniego. Wręcz odwrotnie, idąc za radą największego z dwudziestowiecznych polskich poetów, nie zaniedbuje nauki o pięknie, badając uważnie kształt architektury, rytm bębnów i piszczałek, kolory oficjalne, nikczemny rytuał pogrzebów.
Przede wszystkim jednak skupiamy się na afirmacji splendoru cywilizacji chrześcijańskiej, prezentując wspaniałe dzieła sztuki i literatury, muzyki i architektury, malarstwa i wszelkich innych sztuk w ich najwartościowszych wytworach.
Żywimy niekłamaną nadzieję, iż artykuły im poświęcone stanowią źródło solidnej wiedzy i dają okazję do autentycznego zachwytu, a przede wszystkim pogłębionej refleksji nad siłą wiary, która zainspirowała tak wielkie dzieła. Wierzymy, iż krzepią one serca naszych Czytelników i Przyjaciół, konsekwentnie gnębione powszechnie realizowaną przez wrogów naszej religii swoistą „pedagogiką wstydu”, każącą nam przepraszać za rzekome grzechy i błędy Kościoła i katolickiego społeczeństwa. Ufamy, iż owo pokrzepienie serc sprawia, iż wielu Czytelników magazynu „Polonia Christiana” staje się na nowo apostołami cywilizacji łacińskiej, przekazując innym przekonanie, jak wielka i wspaniała jest sprawa, której wszyscy wspólnie służymy.
Piotr Doerre
Tekst został opublikowany w dwumiesięczniku „Polonia Christiana”