«На данный момент это число находится на грани». Польша привлекает и отталкивает мигрантов, а политики любят разжигать эмоции

news.5v.pl 1 день назад

W „300 milach do nieba”, polskim filmie z 1989 r., dwóch braci przedostaje się do Szwecji, ukrywając się pod ciężarówką. Ponad trzy dekady później ludzie ryzykują życie, aby dostać się do Polski.

Saad, obywatel Iraku, który podał tylko swoje imię, ponieważ oczekuje na decyzję rządu przyznającą mu ochronę i chce pozostać „poza radarem”, jest 36-letnim farmaceutą. Przedostał się przez gęste bagna i lasy na granicy polsko-białoruskiej trzy lata temu, gdy migracja stała się głównym tematem politycznym w Polsce.

Polska, historycznie kraj emigrantów, zaczyna przyciągać coraz większą liczbę imigrantów — od osób ubiegających się o azyl, takich jak Saad, przez miliony ukraińskich uchodźców uciekających przed wojną, po setki tysięcy ludzi z całego świata, którzy chcą skorzystać z gwałtownie rozwijającej się gospodarki. Ta zmiana demograficzna w kraju, który do niedawna był jednym z najbardziej jednorodnych etnicznie państw Europy, ma wpływ na politykę.

— 10 lat temu mieliśmy w Polsce 100 tys. migrantów, dziś jest to 2,5 mln osób. Musimy się zastanowić, czy nie podważamy spójności społecznej. Wydaje mi się, iż ta liczba jest chwilowo graniczna — powiedział w zeszłym roku w TVN Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych.

To wtedy rząd Donalda Tuska przedstawił swoją nową politykę migracyjną do 2030 r., zatytułowaną: „Odzyskanie kontroli, zapewnienie bezpieczeństwa”. Polityczne zamieszanie wokół migracji będzie się tylko nasilać. Będzie to jeden z głównych tematów przed majowymi wyborami prezydenckimi. Tusk podążył śladami swoich poprzedników z Prawa i Sprawiedliwości, zaostrzając przepisy dotyczące osób ubiegających się o azyl, takich jak Saad.

— Mamy do czynienia z hybrydową i coraz bardziej intensywną wojną na polskiej granicy — tłumaczył Tusk. Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka, bliski sojusznik Władimira Putina, zachęcał ludzi chcących dostać się do UE do latania do Mińska, a następnie nielegalnego przekraczania granicy z Polską. Polskie władze i UE potępiły ten program jako próbę destabilizacji.

PAP/Artur Reszko / PAP

Patrol na granicy polsko-białoruskiej. Zdjęcie ilustracyjne

— Jestem Irakijczykiem, ale mieszkałem w Turcji, kiedy usłyszałem, iż można podróżować do Polski i starać się tam o ochronę międzynarodową. Zapłaciłem trochę pieniędzy i przewieźli nas do Mińska, a potem zabrali nas na granicę. To był wrzesień 2021 r. — opowiada mi Saad w warszawskiej kawiarni.

Polska straż graniczna próbuje zmusić osoby ubiegające się o azyl do powrotu na Białoruś, co spotyka się z potępieniem ze strony organizacji praw człowieka. Saad mówi, iż został wepchnięty z powrotem kilka razy. — Za ostatnim razem zraniłem się w nogę i miałem szczęście, iż trafiłem do szpitala, gdzie zapytali mnie, czy chcę ubiegać się o ochronę.

Rosnąca liczba przybyszów wywołuje obawy, iż nie będzie im łatwo zintegrować się z polskim społeczeństwem. Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu przez saudyjskiego imigranta o skrajnie prawicowych poglądach Tusk wezwał prezydenta Andrzeja Dudę i opozycyjny PiS do jasnej deklaracji „o poparciu rządowego pakietu zaostrzającego przepisy wizowe i azylowe”.

— Państwo odzyskuje kontrolę nad granicami i migracją po latach chaosu i korupcji, więc przynajmniej się nie wtrącajcie — powiedział Tusk, odnosząc się do zarzutów, iż system wiz za łapówki za czasów rządu PiS wpuścił setki tysięcy ludzi z Afryki, Ameryki Łacińskiej i państw muzułmańskich.

PiS twierdzi, iż wysiłki Tuska są chybione. — To unijny pakt migracyjny jest problemem, a zawieszenie przepisów azylowych kilka daje — twierdzi Mariusz Błaszczak, były wicepremier z PiS. — Pakt migracyjny ma na celu ułatwienie dalszych fal migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. To nie jest rozwiązanie problemu, ale raczej sposób na jego pogorszenie, a premier Tusk nic z tym nie zrobił.

Polska gospodarka przyciąga migrantów

Według szacunków w Polsce mieszka ok. 2,5-2,8 mln imigrantów, czyli od 6,6 proc. do 7,5 proc. populacji liczącej 37,5 mln osób. To ogromna zmiana w porównaniu z niezbyt odległą przeszłością. Po II wojnie światowej, podczas której większość polskich Żydów została zamordowana przez Niemcy, i sowieckich czystkach wobec mniejszości etniczni Polacy stanowili ponad 98 proc. populacji.

Obecnie ok. 75 proc. imigrantów to Ukraińcy, którzy przybywali do Polski w dużych ilościach jeszcze przed atakiem Rosji na ich kraj trzy lata temu — przyciągnięci zarówno pracą, jak i więzami kulturowymi i językowymi.

— Tutaj jest o wiele łatwiej. jeżeli umiałeś przetrwać w Ukrainie, w Polsce czujesz się jak na urlopie — mówi Jurij Biliczenko, który prowadzi małą, ale odnoszącą sukcesy firmę motoryzacyjną w Grudziądzu, 100-tysięcznym mieście w północnej Polsce. — Nie musisz płacić łapówek za wszystko, co chcesz tutaj zrobić. Wiem, iż Polacy lubią narzekać na swoją służbę zdrowia, ale ostatnim razem, gdy byłem w Ukrainie kilka lat temu, wszystkie podstawowe rzeczy, których potrzebowałem, musiałem kupić z własnej kieszeni

Migranci z daleka również przybywają w coraz większej liczbie. Największą atrakcją jest gospodarka kraju — PKB Polski jest 2,4 razy większy niż w 2004 r., w roku przystąpienia do UE, i aż 12 razy większy niż w 1989 r., w roku zakończenia rządów komunistycznych. Prognozuje się, iż w tym roku PKB wzrośnie o 3,6 proc., co jest jednym z najwyższych wskaźników w UE.

PAP/Darek Delmanowicz / PAP

Pałac Kultury i Nauki oraz wieżowce w centrum Warszawy. Zdjęcie ilustracyjne

Napływ imigrantów wywołuje napięcia wśród Polaków, z których 42 proc. twierdzi, iż ich kraj powinien zamknąć drzwi przed przybyszami, jak pokazał czerwcowy sondaż. Tylko 14 proc. z nich przyjęłoby migrantów z całego świata, podczas gdy 35 proc. jest przychylnych jedynie migrantom z Białorusi i Ukrainy.

Podczas gdy PiS od dawna publicznie potępia migrację na dużą skalę, obecne antyimigracyjne stanowisko Tuska i jego centrowej Koalicji Obywatelskiej jest poważną zmianą kursu. Będąc w opozycji, niektórzy posłowie Koalicji Obywatelskiej odwiedzili białoruską granicę, aby rozdać żywność i koce migrantom, którzy utknęli na ziemi niczyjej między dwoma krajami. Sam Tusk nazwał migrantów „biednymi ludźmi szukającymi swojego miejsca na ziemi”.

Obecnie rząd Tuska kontynuuje politykę PiS polegającą na budowie ufortyfikowanej bariery wzdłuż granicy polsko-białoruskiej, co wywołuje protesty ekologów ze względu na zniszczenie chronionych obszarów przyrodniczych.

Jednak w kraju, który martwi się o bezpieczeństwo i migrację, polityczne konsekwencje luźnej polityki granicznej mogą być poważne. — jeżeli możemy zapobiec atakowi Rosji i Białorusi, to jest to cena, którą musimy zapłacić — mówi wiceminister Duszczyk.

Nie tylko wojna hybrydowa

Motywacje nowo przybyłych są niezwykle zróżnicowane. Szalot (która poprosiła o nieużywanie jej nazwiska) po raz pierwszy przyjechała do Polski w połowie 2022 r. z wioski w Ugandzie, gdzie została oskarżona o bycie lesbijką. Spędziła kilka miesięcy w Szwecji, gdzie była maltretowana. Została deportowana z powrotem do Polski po wygaśnięciu jej polskiej wizy pracowniczej.

Gdy po raz pierwszy spotkaliśmy 24-letnią Szalot w warszawskim centrum handlowym pod koniec października, kobieta oczekiwała na rozpatrzenie wniosku o udzielenie azylu. Wiadomość o rządowych planach zmiany przepisów migracyjnych przeraziła ją. — Śmiertelnie się boję, iż będę musiała wrócić do Ugandy.

Jednak w grudniu jej wniosek został rozpatrzony pozytywnie, a ona zamierza pozostać w Polsce. — Czuję się dobrze z moją ochroną i czuję, iż moje życie jest bezpieczne. jeżeli nie nastąpią żadne zmiany, zostanę w Polsce i poczekam, aż będę mogła uzyskać obywatelstwo — mówi.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Nowa strategia migracyjna rządu wzbudza niepokój organizacji pozarządowych, które uważają, iż rząd depcze prawa człowieka dla korzyści politycznych. Są rozczarowane Tuskiem i jego rządem, który poparły w nadziei, iż zakończy on sianie paniki w kwestii migracji. Zamiast tego rząd nasilił swoją antyimigracyjną retorykę i działania, powiedziała Magdalena Nazimek, ekspertka Konsorcjum Migracyjnego, warszawskiej organizacji pozarządowej.

— Łatwiej jest grać na strachu przed migracją niż zrobić coś pozytywnego w tej sprawie, ponieważ sianie paniki przynosi polityczne zyski znacznie szybciej. Wojna nieopodal również w tym pomaga — mówi Nazimek. — Strategia migracyjna rządu jest dokładnie taka: narracja oparta na strachu, przedstawiająca migrantów jako zło. Z wyjątkiem sytuacji, gdy można ich wykorzystać jako tanią siłę roboczą.

Rządowa strategia przyznaje, iż Polska będzie potrzebować więcej ludzi. Współczynnik dzietności w kraju wynosi 1,16 dziecka na kobietę, co jest jednym z najniższych wskaźników w Europie. Liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń, a przewiduje się, iż do końca wieku liczba ludności spadnie poniżej 20 mln.

Mogłoby to osłabić długotrwały cud gospodarczy Polski. Jednak wraz z nabierającą tempa kampanią prezydencką, względy makroekonomiczne wydają się ustępować miejsca próbom prześcigania się przez partie polityczne w ograniczaniu migracji.

Читать всю статью