Niebawem rusza druga sesja obrad tzw. synodu o synodalności. Tuż przed rozpoczęciem zgromadzenia najbardziej rozpoznawalni propagatorzy agendy LGBT w Kościele zaistnieli znów w mediach, w tym watykańskich. Podczas kolejnej odsłony spotkania biskupów i świeckich rewolucja seksualna w katolickiej doktrynie ma nie znaleźć się wśród głównych tematów. James Martin SJ zdążył jednak zapowiedzieć, iż sam będzie dążył do zdławienia oporu przeciwko homo-herezji. Spotkanie i „towarzyszenie” krytykom jego działalności podczas „synodu”, ma być kroplą, która powoli wydrąży skałę.
Na łamach „postępowego” America Magazine niesławny jezuita wspominał o konfrontacji z krytykami jego działań podczas zeszłorocznych obrad synodalnych. Jak relacjonuje catholicnewsagency.com, heterodoksyjny zakonnik wspominał o silnym oporze, z jakim się spotkał.
W 2023 roku, podobnie jak na nadchodzącej sesji, tęczowy agitator otrzymał od papieża specjalne zaproszenie do uczestnictwa w obradach. Jak wspomina Martin, inni uczestnicy synodu nie szczędzili mu głosów krytyki. Jednym ze stawianych zarzutów było postrzeganie ideologii LGBT jako „formy neo-kolonializmu narzuconego tradycyjnym kulturom”. Taki język zdaje się próbą pozyskania sympatii Franciszka, który z „kolonialną” mentalnością otwarcie walczy i promuje przywiązanie ludności m.in. Afryki, czy Azji do rodzimych tradycji. Niechętni rewolucji seksualnej duchowni z tych stron starają się więc ukazywać agendę LGBT jako ekspansję rewolucyjnego stylu życia zachodu.
Wspominając o oporze przeciwko homo-herezji choćby wśród postępowej aury synodu, Martin wskazuje, jak dążyć do obłaskawienia niechętnych. Jak zapowiada na łamach jezuickiego pisma, chce wykorzystać swoją obecność na obradach, by zbliżać się do ortodoksyjnych hierarchów. „Ostatecznie najlepszym sposobem, by pomóc tym, którzy się sprzeciwiają jest spotkać się z nimi, wysłuchać ich i spojrzeć na nich jako ukochane dzieci Boże, to znaczy naszych braci i siostry w Chrystusie”, przekonywał.
Na krótko przed otwarciem kolejnej sesji „synodu” w watykańskim L’ Osservatore Romano opublikowano rozmowę z dominikaninem O. Timothym Radcliffem. W zeszłym roku ten znany z szerzenia homo- herezji duchowny był prowadzącym rekolekcji dla uczestników synodu. Teraz na łamach pisma zachwala stopniowe odchodzenie od katolickiej moralności seksualnej i zastępowanie go otwartością na grzeszne stosunki.
W artykule na łamach gazety Stolicy Apostolskiej Radcliffe przekonuje, iż pragnienia seksualne, również te skłaniające do grzechu przeciwko naturze, mają w rzeczywistości boskie pochodzenie. Duchowny chwalił „dojrzałe związki gejowskie” w „trwałych” relacjach.
„Nauczanie Kościoła już rozwija się w miarę, jak jest odświeżane przez żywe doświadczenie: homoseksualiści nie są już postrzegani tylko przez pryzmat ich czynów seksualnych, ale jako nasi bracia i siostry, którzy, według papieża Franciszka, mogą być błogosławieni”, czytamy w oficjalnej watykańskiej prasie.
W rzeczywistości „rozwój nauczania”, o jakim pisze Radcliffe nie może mieć miejsca i oznacza odrzucenie katolickiej prawdy. W kwestiach wiary i moralności Magisterium Kościoła wypowiada się bowiem nieomylnie. Wykładanej przez wieki i podkreślonej już w Piśmie Świętym grzeszności praktyk homoseksualnych nie można zastąpić przekonaniem o ich legalności. To zmiana doktryny, a nie jej „rozwój”, który polegać może – jak uczył Św. Wincenty z Lerynu – jedynie na pogłębieniu rozumienia objawionych prawd.
Źródło: catholicnewsagency.com
FA