Zdjęcia Ukraińców chowających się w tunelach metra przed rosyjskimi atakami przypomniały Europie o leżących na dnie szaf planach schronów obrony cywilnej. W większości stolic Starego Kontynentu po zakończeniu zimnej wojny górę wzięło iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, a kwestia zapewnienia cywilom ochrony przed atakami z powietrza zeszła na dalszy plan. Są jednak państwa, którym udało się uniknąć błędów zachodnich sąsiadów. Paradoksalnie to kraje, które do niedawna były lub są poza NATO i same musiały zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Schrony obrony cywilnej czy też dla ludności to pojęcie ogólne, ponieważ specjaliści rozróżniają kilka rodzajów miejsc, w których można ukryć się w razie ataku z powietrza. W Polsce schronem jest tylko budowla ochronna o konstrukcji zamkniętej, hermetycznej. Obiekty niezapewniające hermetyczności są określane jako miejsca ukrycia. Każdy kraj ma własną kategoryzację obiektów, w których mogą schronić się mieszkańcy w razie zagrożenia. Niestety, większość państw w Europie ma ich zbyt mało. Choć inwazja Rosji na Krym i jego aneksja oraz sprowokowanie przez Moskwę konfliktu zbrojnego na wschodzie Ukrainy w 2014 roku stanowiły sygnał, iż czas pokoju na Starym Kontynencie dobiegł końca, to nie stało się to impulsem do wzmacniania infrastruktury ochrony ludności przed atakami z powietrza. Osiem lat później, gdy doszło do wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, okazało się, iż najlepiej w schrony wyposażone są te państwa Europy, które były poza NATO i same dbały o kwestię swojego bezpieczeństwa.
Zapobiegliwi Szwedzi i Finowie
Jednym z nich była Szwecja, w której od dziesięcioleci kluczowym elementem systemu obronnego była obrona cywilna. Szwedzi inwestowali więc dużo w budowle ochronne. Udało im się uniknąć też części błędów innych krajów, gdzie górę wzięło iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa po zakończeniu zimnej wojny. Co prawda w 2010 roku pojawił się pomysł, by zrezygnować całkowicie z utrzymywania schronów obrony cywilnej, ale na szczęście dla Szwedów nie zrealizowano go. Gdy cztery lata później pojawiło się ponownie zagrożenie wojną, szefostwo obrony cywilnej wydało rekomendację wznowienia budowy schronów, po tym jak została ona przerwana w 2002 roku. Dziś Szwecja w porównaniu z większością europejskich państw ma się czym pochwalić. Na jej terenie znajduje się 64–65 tys. schronów czy też budowli ochronnych, w których jest miejsce dla około 7 mln osób. Tym samym schronić się może w nich 66% z 10,6 mln jej mieszkańców.
W jeszcze lepszej sytuacji jest Finlandia, która mając za sąsiada Rosję, również zachowała sprawną obronę cywilną po zakończeniu zimnej wojny. W 2022 roku miała około 50,5 tys. budowli ochronnych, w których mogło przebywać łącznie 4,8 mln osób, czyli aż 86% z około 5,6 mln mieszkańców kraju. W samych Helsinkach jest około 5,5 tys. schronów, w których jest 900 tys. miejsc (podczas gdy fińska stolica ma 658 tys. mieszkańców!). Władze, planując schronienia, uwzględniły to, iż wiele osób dojeżdża do pracy lub szkół w Helsinkach.
Większość fińskich schronów to żelbetonowe konstrukcje pod budynkami biurowymi i mieszkalnymi, a około 10% z nich jest wykutych w skale. Fińskie ministerstwo spraw wewnętrznych utrzymuje mogące pomieścić 3,6 mln osób tzw. twarde schrony, które mają przetrwać wybuch ładunku nuklearnego o mocy 100 kt. Te budowle są w miastach i innych gęsto zaludnionych obszarach południa Finlandii, gdzie mieszka dwie trzecie ludności kraju. Jednak większość schronów stanowią mniejsze prywatne obiekty. Finowie są bowiem zobowiązani, by je przygotować przy pojedynczych domach lub grupie budynków na tej samej działce. Kryterium stanowi powierzchnia – schron musi być w każdym budynku lub grupie budynków, których powierzchnia użytkowa wynosi 1200 m2 lub więcej.
W NATO, czyli bezpiecznie?
W Norwegii nie jest już tak dobrze z dostępnością do schronów jak u jej sąsiadów. W kraju, który należy do NATO od ponad 75 lat, jest ponad 20 tys. schronów. Mogą one pomieścić 2,5–2,6 mln osób, czyli mniej niż połowę obecnej populacji Norwegii liczącej ponad 5,5 mln mieszkańców. To poniekąd konsekwencja decyzji władz państwowych, które wierząc, iż po zakończeniu zimnej wojny zagrożenie militarnym atakiem minęło, postanowiły w 1998 roku cofnąć wymóg wyposażania wszystkich nowych budynków publicznych w schrony dla ludności. Przez ponad 20 lat w Norwegii nie zbudowano więc ani jednego nowego schronu. Dlatego od pewnego czasu, wobec wzrostu zagrożenia wojną, bierze się pod uwagę wykorzystanie nowych miejsc na schronienia awaryjne, m.in. tuneli kolejowych i sieci metra w Oslo, a także piwnic i garaży podziemnych. A kilka dni temu norweskie ministerstwo bezpieczeństwa publicznego zdecydowało o przywróceniu obowiązku budowy schronów. Nowe regulacje mają dotyczyć budynków o powierzchni przekraczającej 1 tys. m2.
W Danii wciąż liczą
Choć Duńczycy przywiązywali wagę do zapewnienia ludności bezpiecznego schronienia podczas zimnej wojny, to jednak po jej zakończeniu sprawa została zaniedbana. Co prawda Krajowa Agencja Zarządzania Kryzysowego podała w 2022 roku, iż w schronach i bezpiecznych pomieszczeniach jest miejsce dla około 4,7 mln osób, czyli 81% z 5,8 mln ówczesnych mieszkańców kraju (przy czym schrony publiczne mogły pomieścić około 950 tys. osób), jednak nie podała liczby obiektów. Przedstawione informacje wzbudziły wątpliwości, gdyż ich podstawą były dane z ostatniego przeglądu infrastruktury ochronnej, który przeprowadzono w Danii w… 2002 roku. Obawy co do ich wiarygodności znalazły potwierdzenie podczas nowego przeglądu, którego wyniki upubliczniono w 2024 roku. Otóż okazało się, iż miejsca w schronach są tylko dla 3,68 mln osób, czyli 61% z około 6 mln obecnych mieszkańców kraju. To jednak nie koniec niejasności. Prawdopodobnie urzędnicy przygotowujący raporty o budowlach ochronnych w swych gminach nie sprawdzili osobiście stanu faktycznego wielu z nich.
Poza decyzjami politycznymi pozostało jeden istotny powód zachowania na Półwyspie Skandynawskim tak wielu budowli ochronnych po zimnej wojnie. Otóż praktyczni Skandynawowie większość z dużych publicznych schronów projektowali jako obiekty wielofunkcyjne. W czasie pokoju są one wykorzystywane jako garaże, sale szkolne, konferencyjne czy kinowe, hale sportowe, kręgielnie, lodowiska, magazyny, chłodnie, strzelnice, a choćby ośrodki dla uchodźców. Jednocześnie przepisy nakładają na użytkowników wymóg przygotowania tych budowli do roli schronu w ciągu 48–72 godzin.
Choć w Skandynawii są duże zasoby budowli ochronnych, to kontrole ujawniły liczne nieprawidłowości w ich utrzymaniu. Przez niemal trzy dekady pozimnowojennej dywidendy pokojowej części z nich zmieniono przeznaczenie, niektóre sprzedano, a choćby rozebrano. Te zaś, które przetrwały, nierzadko ulegały degradacji. Z tego powodu kuleje także wiedza personelu obrony cywilnej oraz firm budowlanych na temat konserwacji schronów. Władze postanowiły więc, iż środki finansowe będą przeznaczane nie tylko na remonty schronów, ale także na szkolenie służb ratowniczych. Innym problemem jest nierówna dostępność do schronów. Większość z nich znajduje się w miastach, na terenach wysoce zurbanizowanych, a na obszarach wiejskich jest ich znacznie mniej. Są także choćby różnice pomiędzy miastami co do odsetka mieszkańców, którzy mają zapewnione schronienie. Na przykład dla Oslo jest to 76%, ale dla Trondheim wynosi już 50%.
Mieszkańcy Kijowa chowający się w schronie w czasie alarmu lotniczego, Kijów, Listopad 2024.
Europa schodzi do piwnic
Potentatem europejskim, jeżeli chodzi o schrony, jest utrzymująca polityczną neutralność Szwajcaria. Dysponuje ona około 360 tys. schronów, które znajdują się w instytucjach i szpitalach, ale przytłaczająca większość jest umieszczona w domach prywatnych. W 1963 roku wprowadzono bowiem obowiązek, by schron był w każdym nowym budynku mieszkalnym. Jednocześnie powstało też 5,1 tys. publicznych schronów. Jednak na początku XXI wieku w Szwajcarii złagodzono przepisy dotyczące obowiązku budowy schronu w nowych budynkach. Nie muszą go już mieć domy jednorodzinne oraz mniejsze wielorodzinne mające mniej niż 38 izb. Władze zaczęły też preferować budowę schronów publicznych zamiast prywatnych, zwłaszcza tych małych, mieszczących do siedmiu osób, których jest około 100 tys. Szwajcarski system zapewnia schronienie niemal wszystkim mieszkańcom kraju, aczkolwiek tak jak w Skandynawii problemem są regionalne różnice co do liczby miejsc w stosunku do liczby mieszkańców.
Na tle Skandynawów i Szwajcarów bardzo kiepsko wypada najludniejsze państwo kontynentu – Niemcy. Po eskalacji wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2022 roku okazało się, iż w kraju jest tylko 579 publicznych schronów, które mogą pomieścić około 480 tys. osób. To stanowi nieco ponad 0,5% w 84-milionowej populacji. Do tego wiele z nich zbudowano podczas II wojny światowej i ich stan techniczny jest nie najlepszy.
Obecna sytuacja jest konsekwencją decyzji z 2007 roku, gdy Niemcy zrezygnowały z użytkowania znacznej części infrastruktury schronów z czasów zimnej wojny. W Berlinie założono wówczas, iż ryzyko rozpoczęcia się w przyszłości konfliktu militarnego na dużą skalę jest w Europie minimalne. Jednak po wybuchu wojny w Ukrainie nasi zachodni sąsiedzi zaczęli szukać przestrzeni, które można przekształcić w tymczasowe schronienia. Tę rolę mają odgrywać m.in. podziemne parkingi i stacje metra. Władze zachęcają też obywateli do tworzenia prowizorycznych schronień w piwnicach własnych domów. Pocieszeniem dla Niemców nie będzie także to, iż sytuacja w sąsiedniej Francji, gdzie do kwestii schronów nie przykładano większej wagi choćby podczas zimnej wojny, pozostało gorsza.
Polska na tym tle nie jest chlubnym wyjątkiem. Inwentaryzację infrastruktury, w której cywile mogą chronić się podczas ataków powietrznych, przeprowadzano od października 2022 roku do lutego 2023 roku. Wynika z niej, iż w Polsce jest zaledwie około 2 tys. schronów, w których może się schować ponad 300 tys. osób. Kolejne ponad 1,1 mln pomieszczą się w miejscach ukrycia, których jest około 9 tys. Najwięcej – 224 tys. – jest tzw. miejsc doraźnego ukrycia (wyróżniane są ich trzy kategorie), którymi mogą być m.in. piwnice, garaże czy tunele. Znalazłoby się w nich miejsce choćby dla 47 mln osób, ale, niestety, nie oferują one wysokiego poziomu ochrony. Niemniej po wejściu w życie 1 stycznia nowej ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej będzie kolejna weryfikacja infrastruktury ochronnej. Dostępność schronów w Polsce poprawić ma zarówno ustawa, jak i zmienione przepisy budowlane. Od 1 stycznia 2026 roku podziemne kondygnacje nowych budynków muszą być projektowane tak, by można było wykorzystać je jako schrony. Dotyczy to zarówno prywatnych obiektów, jak i publicznych. Za budowę schronów publicznych będą odpowiadały władze samorządowe, które otrzymają wsparcie finansowe od państwa.
Od sterowców się zaczęło
W Europie historia budowy schronów przeciwlotniczych sięga czasów I wojny światowej, gdy z wykorzystaniem sterowców i samolotów bombowych przeprowadzane były pierwsze naloty z dala od frontu, m.in. na Londyn. Wielka budowa schronów ruszyła na kontynencie w połowie lat trzydziestych XX wieku, gdy pojawiło się widmo nowego wielkiego konfliktu zbrojnego. Pierwsi zaczęli budować je Niemcy, a w ich ślady poszły inne państwa.
Jednym z nich była Grecja, gdzie schrony podziemne budowano od 1936 roku według ścisłych wytycznych, które określały m.in. grubość ścian, rodzaj pomieszczeń, jakie powinny się w nich znajdować, czy materiałów do ich wykonania. Program ten zakończył się w 1956 roku. W szczytowym okresie w Grecji było ponad 5 tys. schronów. Z czasem większość przestała być używana i konserwowana. w tej chwili władze greckie sprawdzają, czy stan techniczny obiektów, które przetrwały, pozwala na przywrócenie ich do użytkowania.
Już przed II wojną światową politycy dostrzegli zagrożenie wynikające z ataków powietrznych, które mogą sterroryzować obywateli i złamać ich determinację do walki. Dlatego w wielu krajach zaczęto tworzyć obronę cywilną, czyli strukturę mającą przygotować społeczeństwo do działania na wypadek wojny. Zajmowała się ona m.in. szkoleniem cywilów w gaszeniu bomb zapalających, jak też instruowaniem społeczeństwa w zakresie przygotowania się na wypadek sytuacji kryzysowych.
Obecnie eksperci ostrzegają, iż wśród konsekwencji zakończenia zimnej wojny jest utrata przez Europejczyków kondycji psychicznej i wytrzymałości odpowiednich do warunków wojny. Zaniedbana infrastruktura schronów z pewnością nie wzmacnia nadwątlonego już morale obywateli.