Rosja produkuje wystarczającą ilość sprzętu wojskowego, by co 12 miesięcy móc wyposażyć taką armię, jaką mają Niemcy. Europa powinna się dozbroić, ale państwa albo nie mają środków, albo nie chcą ciąć wydatków na programy socjalne. Rozwiązaniem może być „koalicja chętnych” – pisze „The Economist”.
Zachodnie służby wywiadowcze oceniają, iż atak Rosji na kraj należący do NATO przed rokiem 2030 jest bardzo realnym zagrożeniem. Można by przypuszczać, iż tak możliwość zmobilizuje Europejczyków do przeznaczenia dostępnych im środków na wydatki wojskowe, ale wygląda na to, iż mieszkańcy kontynentu „nie mają ochoty na podjęcie trudów na rzecz czegoś tak nieistotnego, jak odparcie potencjalnego najeźdźcy” – pisze brytyjski tygodnik.
Mimo deklarowanej przez polityków woli zwiększenia wydatków na zbrojenia, kilka rządów ma zamiar ryzykować narażenie się wyborcom, jeżeli wiązałoby się to ograniczeniem wydatków socjalnych. Europa ma zwyczaj skąpić na obronność. W 2014 roku kraje unijne wydawały na ten cel niespełna 1,4 proc. ich wspólnego PKB – mniej niż na alkohol i papierosy.
W tym roku kilka europejskich krajów, jak Włochy czy Hiszpania, przez cały czas nie przeznacza na zbrojenia wymaganych przez NATO 2 proc. PKB. Tymczasem Rosja wydaje na obronność i sprzęt wojskowy dwie piąte budżetu. Po uwzględnieniu kosztu żołdów Moskwa przeznacza na swe siły zbrojne więcej niż Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Polska razem wzięte – podkreśla „Economist”.
Donald Trump, który właśnie przygotowuje się do powrotu do Białego Domu, powtórzył tymczasem 8 grudnia, iż pozostawi USA w NATO tylko wtedy, gdy Europejczycy zaczną „płacić swoje rachunki” za bezpieczeństwo i obronność – przypomina tygodnik.
Kłopot w tym, iż finanse państw europejskich są w złym stanie, a polityka na kontynencie stała się bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek wcześniej. Francja pogrążona jest w chaosie, w Niemczech rozkręca się kampania wyborcza, która prawdopodobnie zaowocuje wskazaniem nowego kanclerze dopiero po miesiącach negocjacji w sprawie utworzenia koalicji. A wspólne działania na poziomie UE, z wykorzystaniem efektu skali przy zakupach uzbrojenia, będą torpedowane przez takich polityków jak premier Węgier Viktor Orban, który szanuje Kreml bardziej niż europejskich przywódców. Ponadto kraje, w których rządzi skrajna prawica, nie są skłonne zrzucać się na wspólny, unijny budżet obronny – przekonuje „Economist”.
Według liberalnej gazety rozwiązaniem miałaby być „koalicja chętnych”, w ramach której grupa europejskich państw zainteresowanych zwiększeniem nakładów na bezpieczeństwo zebrałaby na rynkach 500 mld euro. Połączony dług tych państw nie obciążałby ich bilansów narodowych, a Orban nie mógłby blokować takiej inicjatywy.
5 grudnia „Financial Times” poinformował, iż plan taki jest rozważany, ale jego szczegóły nie są znane. Jednak sam fakt, iż politycy nie odżegnali się od niego po publikacji artykułu w brytyjskim dzienniku jest dobrym sygnałem. Zebranie takiego funduszu byłoby dla Trumpa sygnałem, iż Europa podjęła jakieś starania o swoje bezpieczeństwo – podkreśla tygodnik.
Źródło: PAP
Kosiniak-Kamysz zapowiedział obowiązkowe szkolenia samorządowców z zarządzania kryzysowego
Niemcy odnotowały rekordowy eksport uzbrojenia w 2024 roku