"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa: "SPD słusznie krytykuje to, iż dyskusja na temat państwa opiekuńczego ogranicza się do kwestii dochodu podstawowego. (...) Ale chodzi w niej także i przede wszystkim o ograniczenia, czyli cięcia. Kanclerz ustąpił w niej jednak trochę swojej minister spraw społecznych. 'Nie chcemy go niszczyć, nie chcemy go znosić' – powiedział, nawiązując do nowej harmonii w sprawie państwa opiekuńczego w koalicji rządowej, po czym dodał: 'Nie chcemy go też ograniczać'. (...) Merz będzie miał trudności z wyjaśnieniem minister Baerbel Bas, w jaki sposób zamierza uzyskać oszczędności w wysokości pięciu miliardów euro na dochodzie obywatelskim. (...) Także kluby poselskie partii koalicji rządowej i centrale partyjne nie dostarczają żadnych jasnych informacji na ten temat. (...) Już teraz można powiedzieć, iż 'jesień reform' opiera się najwyraźniej na nadziei, iż do tego czasu nadejdzie wiosna gospodarcza".
"Saarbruecker Zeitung" podkreśla: "Przed i po posiedzeniu komisji koalicyjnej stało się jasne, jak wyraźnie zmieniła się struktura władzy w SPD między dwoma współprzewodniczącymi tej partii. Traci w niej minister finansów i wicekanclerz Lars Klingbeil, który pomimo ogromnego zadłużenia musi zapełnić dziury budżetowe sięgające miliardów euro, przez co raczej nie zyska na popularności, a już na pewno nie w swojej własnej partii. Szala przechyla się na stronę kobiety z Zagłębia Ruhry (Baerbel Bas – red.), która jest w stanie silniej poruszyć socjaldemokratyczne dusze i która choćby po przegranych wyborach do Bundestagu raczej ostrożnie, a nie tak brutalnie jak Klingbeil, dążyła do zdobycia władzy".
"Muenchner Merkur" pisze: "Najdelikatniejsze kwestie były dotychczas omawiane tylko za zamkniętymi drzwiami. Oczywiście, dochód obywatelski ma dużą wartość symboliczną, ale choćby potencjalne zaoszczędzenie na nim pięciu miliardów euro nie uzdrowi budżetu państwa. Czynnikami generującymi koszty, które coraz bardziej paraliżują państwo, są emerytury, wydatki na świadczenia opiekuńcze i ubezpieczenie zdrowotne. I nikt nie powinien wierzyć, iż odrobina cyfryzacji rozwiąże te problemy. Nie, nie rozwiąże. Reformy często oznaczają cięcia: mniej świadczeń dla ubezpieczonych, mniej korzyści dla usługodawców i prawdopodobnie dłuższy czas pracy dla wszystkich. Ci, których to dotyczy, będą sarkać, a lobbyści protestować. Reformy tak, ale nie z nami i nie na nas!".
Zdaniem "Rheinpfalz" z Ludwigshafen: "To, iż chce się teraz zakończyć dyskusje we własnym gronie, jest wartością samą w sobie, ale nie rozwiązuje żadnego z pilnych problemów, do których należy przede wszystkim utrzymująca się słaba koniunktura gospodarcza. Gdyby gospodarka zaczęła się ożywiać, wiele problemów koalicji CDU/CSU i SPD zostałoby rozwiązanych, zmniejszyłaby się presja na obniżenie dochodu obywatelskiego, co zresztą i tak jest mało możliwe ze względu na stanowisko Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Gospodarka światowa i polityka celna Stanów Zjednoczonych jednak mogą pokrzyżować choćby najlepszą strategię gospodarczą. jeżeli kanclerz będzie przez cały czas budził zbyt wysokie nadzieje wyborców, ryzykuje, iż się nim rozczarują. A tego ani unia CDU/CSU, ani SPD w tej chwili nie potrzebują".
"Koelner Stadt-Anzeiger" analizuje: "Wkrótce odbędą się dwa szczyty – poświęcone podupadającej branży stalowej i pogrążonemu w kryzysie przemysłowi motoryzacyjnemu. Godne uwagi jest to, iż przywódcy koalicji rządowej sprzedają samo ogłoszenie formatów rozmów jako sukces. Hura, organizujemy szczyt! Tymczasem także w przeszłości nie brakowało takich spotkań. Ostatni szczyt dotyczący hutnictwa odbył się dziewięć miesięcy temu, a ostatni szczyt przemysłowy jedenaście miesięcy temu. Szefowie koncernów motoryzacyjnych odwiedzają Urząd Kanclerski prawie co roku. Gdyby szczyty mogły ożywić wzrost gospodarczy, Niemcy przeżyłyby bezprecedensowy boom. Niestety, miłe słowa i ładne zdjęcia nie wystarczą, aby dokonać zwrotu w gospodarce. Aby go osiągnąć, trzeba podjąć jakieś działania – co rzadko się zdarza podczas takich szczytów".