Kartka z kalendarza: 18 grudnia 1979
18 grudnia 1979 pod bramą Stoczni Gdańskiej odbyła się największa „nielegalna” manifestacja polityczna w czasach rządów Edwarda Gierka w Polsce. Przybyło kilka tysięcy ludzi! Miała być tylko rocznicowym spotkaniem, upamiętniającym Powstanie Grudniowe 1970. Dzięki obecności wspaniałych ludzi o instynkcie narodowym i niepodległościowym – ojca Bronisława Sroki SJ i Dariusza Kobzdeja z Ruchu Młodej Polski – przekształciła się w demonstrację narodową.
Pamięć Grudnia i zapowiedź Sierpnia
18 grudnia 1979 pod bramą Stoczni Gdańskiej odbyła się największa „nielegalna” manifestacja polityczna w czasach rządów Edwarda Gierka w Polsce. Przybyło kilka tysięcy ludzi! Miała być tylko rocznicowym spotkaniem, upamiętniającym Powstanie Grudniowe 1970. Dzięki obecności wspaniałych ludzi o instynkcie narodowym i niepodległościowym – ojca Bronisława Sroki SJ i Dariusza Kobzdeja z Ruchu Młodej Polski – przekształciła się w demonstrację narodową. Służba Bezpieczeństwa wszystko rejestrowała, dziś dokumenty obrazujące to niezwykłe wydarzenie znajdują się w IPN.
Powstanie Grudniowe 1970 roku nie przyniosło Polakom korzyści politycznych w kraju, bo takich możliwości wówczas nie było. choćby „liberalny” Gierek był jedynie przedstawicielem Moskwy w jednym z państw całkowicie jej podporządkowanych. Jego „liberalizm” kończył się tam, gdzie zaczynał się strach przed niełaską Kremla. To przecież w czasach Gierka wprowadzono do konstytucji PRL najbardziej haniebne zapisy: o „kierowniczej roli PZPR” i o przyjaźni z Sowietami! choćby republiki bananowe nie miały takich serwilistycznych zapisów w swoich konstytucjach! Polska stawała się „konstytucyjnie” dominium sowieckim, z zagwarantowanymi na zawsze rządami partii prosowieckiej!
Jednak pamięci o Grudniu Polacy nie dali sobie wydrzeć, mimo zabiegów propagandy komunistycznej i bezpieki. Na różne sposoby czczono rocznice krwawej rozprawy ze społeczeństwem i domagano się ukarania winnych śmierci z rąk milicji i wojska – zwłaszcza w Gdyni, w Gdańsku Szczecinie.
Już w trakcie Powstania Grudniowego komuniści przeprowadzili wielokrotnie praktykowaną w różnych krajach operację pacyfikacyjną, polegającą na wymianie grupy rządzącej, ograniczonej krytyce poprzedniej ekipy i stworzeniu pozorów wielkich zmian. Edward Gierek zadał „stoczniowcom” (większość zebranych to byli partyjniacy i tajniacy!) dramatyczne, wyreżyserowane pytanie: „Pomożecie!?” Wielu uwierzyło w jego dobre intencje. Zadbano też o „właściwy”, oficjalny obraz tego, co się wydarzyło. A był on taki, iż „słuszny protest stoczniowców” został wykorzystany przez „chuliganów i wichrzycieli”, którzy „szli na rękę” nie tylko różnym „elementom antysocjalistycznym”, ale także „rewizjonistom niemieckim”! Głównymi ofiarami mieli być milicjanci, których regionalna Telewizja Gdańsk pokazywała w szpitalach. Zafałszowano najważniejsze fakty i liczbę ofiar a wszystko nazwano eufeministycznie „wydarzeniami grudniowymi”.
Ten oficjalny, ocenzurowany obraz Grudnia budził w mieszkańcach Trójmiasta różne reakcje: śmiech, szyderstwo, złość. Im bardziej załamywał się gierkowski „cud gospodarczy”, oparty na zagranicznych kredytach, tym bardziej utrwalała się legenda Grudnia, wokół której rodził się najważniejszy przełom w dziejach PRL-u – Sierpień 1980.
Pod koniec lat 70. pamięć o Grudniu przybrała formy zorganizowane. Pojawiły się z jednej strony struktury Wolnych Związków Zawodowych (jako pierwszy stworzył je Kazimierz Świtoń na Śląsku), z drugiej zaś ruch studencki (Studenckie Komitety Solidarności). W Gdańsku, pod pomnikiem Jana III Sobieskiego, studenci z SKS oraz Tadeusz Szczudłowski, jako przedstawiciel Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, organizowali od roku 1977 manifestacje z okazji 3 Maja i w Święto Niepodległości. Poprzedzały je Msze św. w intencji Ojczyzny, w bazylice NMP. Działacze WZZ, szukając własnej tożsamości, odwoływali się do Grudnia, organizując spotkania rocznicowe pod Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej (wówczas im. Lenina).
Te rocznice były dla gdańskiej bezpieki okresem podwyższonej gotowości bojowej. Cel główny organizowanych przez komunistów kontrakcji specjalnych był jasny: zabić pamięć Grudnia, nie pozwolić, by garstka działaczy WZZ objęła rząd dusz nad ludźmi spragnionymi prawdy zarówno o roku 1970 jak o Polsce w ogóle.
Gdyby użyć języka SB, należałoby powiedzieć, iż ostatnią przed wielkimi strajkami Sierpnia „imprezą” Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża była rocznicowa manifestacja pod Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.
Bardzo wcześnie, bo już na 6 tygodni przed tym wydarzeniem, na biurku dyrektora Biura „B” MSW w Warszawie, płk Krawczyka, pojawiło się pismo z nadrukiem „tajne”, podpisane przez zastępcę komendanta wojewódzkiego MO ds. Służby Bezpieczeństwa w Gdańsku, płk Jaworskiego. Pismo zawiera informację, iż elementy antysocjalistyczne w Gdańsku zamierzają 16 grudnia „wygłosić przemówienia o wrogiej treści oraz złożyć wieńce i wiązanki kwiatów”. Niepokój Jaworskiego budzą zapowiedzi, iż „impreza ma być zorganizowana z dużym rozmachem”. „Z tego też względu proszę Towarzysza Dyrektora o delegowanie do dyspozycji Wydziału „B” KW MO w Gdańsku pięciu sekcji obserwacyjnych, składających się z doświadczonych wywiadowców. Winni być wyposażeni w aparaturę radiową nasobną, fotograficzną, radiowozy, szatnię operacyjną oraz pieniądze”. Towarzysze z Warszawy przychylili się do tej prośby.
21 listopada Jaworski zatwierdza „Koncepcyjny plan działania” („Tajny, specjalnego znaczenia”). Celem planu jest „ograniczenie bądź niedopuszczenie do zorganizowania przez elementy antysocjalistyczne prowokacyjnej imprezy, związanej z rocznicą wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu”. Obszerny, 8-stronicowy plan składa się z diagnozy sytuacji oraz z opisu planowanych „czynności operacyjno–zapobiegawczych i represyjnych”. “Dopuszczenie do ostatecznego i nieskrępowanego przygotowania manifestacji grudniowej może wywołać negatywne skutki polityczno-społeczne” – pisze Jaworski.
W części dotyczącej represji proponuje się nękanie działaczy WZZ i działaczy studenckich, poprzez rewizje w ich mieszkaniach, wreszcie zatrzymanie ich na 10 dni przed planowaną manifestacją. Z tej listy życzeń SB wymknął się m.in. młody lekarz Dariusz Kobzdej (*1954 †1995), który będzie potem najaktywniejszą postacią całej manifestacji, wygłosi przemówienie i będzie instruował zgromadzonych ludzi, jak powinni się zachować.
25 listopada Jaworski poinformował o przygotowaniach do akcji I sekretarza KW w Gdańsku Fiszbacha, jego sekretarzy z KW, wojewodę Kołodziejskiego i dyrektorów departamentów z warszawskiej centrali MSW.
W informacji tej Jaworski zwraca uwagę, iż poza działaczami WZZ , organizatorem manifestacji może być też ksiądz z Gdyni. Ksiądz Hilary Jastak (*1914 †2000) był od lat powodem „wielkiej troski” bezpieki. Kaszuba z urodzenia, wyświęcony w czasie wojny w Warszawie, uczestniczył w tajnym nauczaniu i sprawował duszpasterską opiekę nad młodzieżą z Szarych Szeregów. Po wojnie osiadł w Gdyni jako proboszcz kościoła NSPJ (1949). Budował obiekty sakralne bez odpowiednich pozwoleń władz komunistycznych, był duszpasterzem studentów, gromadził informacje dotyczące prawdziwego obrazu masakry grudniowej w Gdyni. Krótko mówiąc, był ojcem duchowym trzech pokoleń gdynian, człowiekiem wielkiej odwagi i pewności działania. Pod koniec życia zostanie honorowym obywatelem miasta Gdyni.
3 grudnia komendant wojewódzki MO Andrzejewski wydaje zarządzenie „w sprawie przeprowadzenia na terenie województwa gdańskiego operacji” i powołuje sztab operacji. W zarządzeniu pojawia się nowy wątek. Teraz SB i milicja mają walczyć już nie tylko z „elementami antysocjalistycznymi”, ale też z „przestępczymi i chuligańskimi”. Tego można się było spodziewać. W przewidywaniu wielkiej manifestacji i możliwych wystąpień ulicznych Andrzejewski zawczasu przygotowuje wersję o „chuliganach”!
Z całej dokumentacji akcji „Tarcza” zdumiewa swą szczegółowością i rozmachem obszerny „Plan wycinkowy”, sygnowany jako „tajny, specjalnego znaczenia”. Na wiele dni przed akcją nękania osób, które potencjalnie mogły uczestniczyć w manifestacji pod Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej, w miejscu ich zamieszkania, szczegółowo ustalono, kto przeszuka mieszkania Andrzeja Gwiazdy, Magdaleny Modzelewskiej, Mirosława Rybickiego, Tadeusza Szczudłowskiego, Niny Milewskiej i innych osób, kto będzie mu towarzyszył, jak będzie się nazywał kierowca i jaki będzie numer rejestracyjny samochodu. Wystarczyło tylko w dniu akcji wpisać w wolnym miejscu datę i godzinę wyjazdu!
Z 16 grudnia pochodzi „poufna” informacja Jaworskiego, dotycząca „zabezpieczania” nabożeństw w kościołach. Uczestniczyli w nich „wywiadowcy” SB, którzy donoszą, o czym mówią księża z okazji 9 rocznicy Grudnia, nagrywając często ich słowa (Esbecy narzekali na marnej jakości sprzęt do nagrywania...). Ks. Henryk Pawlicki z parafii św. Krzyża w Gdańsku-Wrzeszczu powiedział: „Musimy zdawać sobie sprawę, iż przed 9 laty właśnie tu, na Wybrzeżu, decyzją poprzedniej ekipy rządzącej pomordowanych zostało dziesiątki bliskich nam osób. I oto dzisiaj spotykamy się z przewrotnością ludzi, którzy piętnując wydarzenia sprzed 9 lat, wydają dziś nakazy aresztowania i wyciągania z domów tych wszystkich, którzy pragną czcić pamięć poległych”.
„Impreza” rocznicowa miała rzeczywiście – tak jak przewidzieli esbecy – „wielki rozmach”. Dzięki akcji ulotkowej pod bramę Stoczni Gdańskiej przybyło około 5 tysięcy ludzi! Była to największa, antykomunistyczna manifestacja publiczna lat 70. w Polsce. Przebieg manifestacji znamy dzięki „pracowitości” esbeków w najdrobniejszych szczegółach. „Tajny” harmonogram – sprawozdanie dla szefa SB w Gdańsku – odtwarza wydarzenia z dokładnością co do minuty!
o 14.10 Dariusz Kobzdej rozpoczął przemówienie. O 14.12 jezuita o. Bronisław Sroka zaintonował hymn narodowy, potem Boże, coś Polskę. O 14.30 o. Sroka „rozpoczął kazanie” (dla funkcjonariusza SB każde publiczne odezwanie się kapłana było „kazaniem”...). W rzeczywistości o. Sroka rozpoczął modlitwy w intencji pomordowanych w roku 1970, po czym zaintonował Serdeczna Matko. O 14.35 w imieniu Wolnych Związków Zawodowych głos zabrała Maryla Płońska, sąsiadka Joanny i Andrzeja Gwiazdów, którym SB uniemożliwiła udział w manifestacji. O 14.58 przemawiał Lech Wałęsa.
Dzięki przemówieniu Dariusza Kobzdeja, żarliwego działacza niepodległościowego, spotkanie pod Bramą nr 2 zamieniło się w ogólną manifestację narodową. Dariusz powiedział m.in.: „Aby Grudzień się nie powtórzył, aby na ulicach polskich miast nie ginęli ludzie, musimy już dziś myśleć, jak zapobiec aktom rozpaczy. Najlepszą drogą zapobieżenia eksplozjom społecznym jest samoorganizowanie się społeczeństwa. Powinniśmy wszyscy solidarnie prowadzić walkę o nasze prawa, o naszą ludzką i narodową godność, uczestniczyć w budowie niezależnych od władz struktur społecznych i politycznych, budować autentyczne polskie życie. Wierzymy, iż jest to droga, która nas doprowadzi do stanu, w którym wolny naród polski żyć będzie w wolnym państwie, na swojej ziemi!”
Rozpowszechniony jest pogląd na temat omnipotencji sił bezpieczeństwa państwa komunistycznego w inwigilacji ludzi i sterowaniu ich postępowaniem. Dokumenty esbeckie, związane z „wystąpieniami wrogich elementów w Gdańsku” zdają się to potwierdzać. Jest też jednak w tych dokumentach skromna „notatka służbowa” kpt. SB Banaszaka z 14 grudnia 1979, która rzuca światło na jeszcze inny mechanizm, decydujący o tej omnipotencji. Notatka dotyczy Piotra Dyka i Andrzeja Słomińskiego – młodych lekarzy, współzałożycieli i działaczy Studenckiego Komitetu Solidarności w Gdańsku i Ruchu Młodej Polski. Pracowali oni wówczas w tczewskim szpitalu. Banaszak nie trudzi się, by ich zatrzymać. Informuje tylko dyrektorów Wydziału Zdrowia UW w Gdańsku – Klimaszewskiego i Sikorskiego - iż trzeba tak działać, by Dyk i Słomiński nie zdążyli z Tczewa do Gdańska na godzinę 14.30. Dalej akcja rozwija się sama, już bez udziału SB, które zostało jedynie poinformowane, iż „stanowisko SB w sprawie w/w lekarzy spotkało się z przychylnym potraktowaniem przez kierownictwo służby zdrowia”! „Kierownictwo” zadecydowało, iż w dniu manifestacji, 18 grudnia o godzinie 13.30, dyrektor szpitala Cubała spotka się przy kawie w swoim gabinecie z młodymi lekarzami, „by wysłuchać ich bolączek”. Spotkanie nie może trwać krócej niż półtorej godziny! Dyskretny nadzór nad akcją sprawował sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR, towarzysz Król. Zanim Andrzej Słomiński się o tym dowie, kpt. Banaszak zaopiniuje też jego nowe miejsce pracy – we wsi Rudno koło Pelplina. „Uważam, iż podjęcie pracy przez Słomińskiego w Rudnie jest uzasadnione – napisze w raporcie – „Duża odległość od miast i dużo pracy”...
To nie doskonałość w działaniu bezpieki, ale organizacja państwa, praktycznie jedynego pracodawcy, od którego uzależnione były wszystkie sfery życia, decydowały o sile komunistycznej bezpieki. Bezpieczniaków, w razie potrzeby, wspierały wielotysięczne, nieformalne „odwody” SB, w postaci armii nomenklaturowych urzędników, dyrektorów i płatnych z budżetu państwa działaczy partyjnych.
Rok później na uroczystości z okazji 10 rocznicy Grudnia (16 XII 1980) pod Stocznię przyszło kilkaset tysięcy ludzi! Była już „Solidarność”, odsłonięcie Pomnika Poległych Stoczniowców, był powiew wolności. Nie dla wszystkich. Z polecenia władz komunistycznych bezpieka zorganizowała potężną, kosztowną operację „zabezpieczającą”, przy której akcja „Tarcza” była niczym. To jednak inny temat.
Piotr Szubarczyk
Na zdjęciu: Także w roku 1978, rok przed opisywaną manifestacją, odbyła się pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej rocznicowa uroczystość. Nie miała jednak tylu uczestników, co rok później. Przyczyna znana: w roku 1979 przybył z pierwszą pielgrzymką do Ojczyzny Jan Paweł II i wlał w nasze serca odwagę. Już nie byliśmy zahukanymi „obywatelami” peerelu. Podnosiliśmy głowy.