Komentarz do artykułu prof. Tadeusza Iwińskiego „Jaka naprawdę była PRL”.
Kiedy widzimy, do jakiej bezwzględności zdolna jest imperialistyczna Rosja (ostatnie takie państwo w części Europy), możemy i na stan wojenny 1981 spojrzeć inaczej. Wprowadzenie wojska w stan gotowości bojowej było sygnałem, iż wkroczenie armii państw ościennych może spotkać się z otwartym polskim ogniem, choćby gdyby nie padł taki rozkaz (podobnie w październiku 1956 roku przygotowywana była obrona Warszawy po nadejściu wiadomości o ruchach stacjonujących w Polsce wojsk radzieckich). Pociągałoby to za sobą niewyobrażalną ofiarę krwi, a w razie porażki odwetowe procesy polityczne. Żołnierze wiedząc, jaka jest siła militarna Układu Warszawskiego, dobrze to rozumieli, i dlatego bez szemrania wypełnili swój obowiązek. Stan wojenny nie stłumił polskich dążeń niepodległościowych, roztoczył nad Polską parasol ochronny, a w przewidywaniu (tak odtwarzam ówczesne intencje), iż działacze opozycji będą się czuli zmuszeni do jego radykalnego oprotestowania, internowanie w możliwie najlepszych warunkach, z możliwością wsparcia zewnętrznego, miało ich zwolnić od tej powinności i zapewnić bezpiecznie przetrwanie najtrudniejszego czasu. To przewidywanie się sprawdziło, po śmierci Breżniewa wszystkie decydujące o losach Polski siły spotkały się przy okrągłym stole jako ludzie wolni.
Andrzej Lam