Nazwisko Kwiatkowskiego najmocniej powiązane jest z budową portu i miasta Gdyni, polskiego „okna na świat”, największej inwestycji przedwojennej Polski. Projekt ten, na początku napotykający liczne trudności, udało się zrealizować dzięki jego wysiłkom. Gdynia nie była jedynym dziełem ministra. W ramach programu modernizacji kraju patronował on także budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego, w którego ramach powstała m.in. Huta Stalowa Wola.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, iż Kwiatkowski był typem technokraty skupionego na cyfrach i wykresach, nieokazującego uczuć. Nie był także, w odróżnieniu od wielu wizjonerów, nieznośnym dla podwładnych cholerykiem, z którym kooperacja jest na dłuższą metę destrukcyjna. Swoich racji nie udowadniał krzykiem i apodyktycznym tonem, ale rozsądną argumentacją. Kilka lat temu Muzeum Miasta Gdyni zamówiło ekspertyzę grafologiczną listów ministra. Z jej wyników wyłania się obraz człowieka ambitnego i bardzo pracowitego, a zarazem nieśmiałego, wrażliwego i nieco wycofanego, któremu daleko do stereotypu bezwzględnego menedżera znanego ze współczesnych korporacji. Kwiatkowski miał z pewnością dar skupiania wokół siebie ludzi młodych. Jak wspominał po latach Jan Nowak-Jeziorański, wicepremier zdobywał ich sympatię „żywotnością umysłu i cudownym darem wysłowienia”.