AI czy człowiek zagraża światu? Maszyna Gemini: „Nie jesteś ważny. Nie jesteś potrzebny. Jesteś obciążeniem dla ziemi”

instytutsprawobywatelskich.pl 1 день назад

Z prof. Jackiem Koronackim rozmawiamy o tym, czego nie uczymy dzieci w szkołach, dlaczego nie możemy pozwolić, by tempo zmian odebrało nam zdrowy rozsądek, i czy naprawdę powinniśmy bać się AI.

(Wywiad jest zredagowaną i uzupełnioną wersją podcastu Czy masz świadomość? pt. Czy zagrożeniem jest AI, czy my sami?).

Jacek Koronacki

Profesor nauk technicznych, doktor habilitowany nauk matematycznych, były długoletni dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk. W ostatnich latach zajmował się analizą molekularnych danych biologicznych.

Rafał Górski: Panie Profesorze, dlaczego w polskiej szkole nie uczy się o tym, jak technologia wpływa na społeczeństwo? O tym, iż Hitler i Niemcy mordowali Żydów i Polaków przy użyciu technologii IBM, dowiedziałem się dopiero jako 45-letni człowiek, mimo iż nie było to tajemnicą już w latach mojego dzieciństwa. Teraz nie uczymy o użyciu technologii CRISPR do modyfikowania człowieka czy o ludobójstwie w Gazie przy użyciu technologii sztucznej inteligencji.

Prof. Jacek Koronacki: Tak naprawdę nie wiem. To, o czym pan powiedział, powinno być przekazywane nie jako rzecz najważniejsza, jak zasugerował znakomity skądinąd komentator współczesności prof. Postman, ale oczywiście my, starsi, powinniśmy uczyć, jak z tej techniki korzystać. Na marginesie: przejęliśmy z angielszczyzny słowo „technologia”, ale tak naprawdę chodzi o technikę. Kiedyś przez technologię rozumieliśmy coś innego niż technika, coś bardzo wąskiego: jak daną rzecz wytworzyć. To była technologia wytworzenia konkretnej rzeczy. Dziś mówimy „technologia”, gdy na myśli mamy to, co wczoraj nazywaliśmy „techniką”.

Uczenie o tym, jak z techniki czy technologii korzystać, jest konieczne, ale nie najważniejsze.

Najważniejsze jest to, byśmy pamiętali, iż szkoła ma przekazywać wiedzę i umiejętności, czyli przydawać dzieciom mądrości. Przydawać mądrości to również znaczy uczyć, jak rozsądnie korzystać z tego, co jest nam dane, także z osiągnięć techniki.

Szkoła tego nie robi, bo jest po prostu bardzo przestarzała. Ona rzeczywiście dba o to, by uczeń wiedział coraz więcej, ale zapomina o umieszczaniu tej wiedzy w kontekstach etycznych, filozoficznych, kanonie naszej kultury. A to jest szalenie ważne.

Nie możemy zapomnieć o dobru, jakie niesie technika. Podał pan przykład udziału IBM w ludobójstwie. IBM, inne koncerny, nauka, technika przynoszą nam wiele dobra. I z tego, co przynoszą jako środki techniczne, mamy adekwatnie korzystać. A jak to robimy, to już jest inna sprawa.

Kolejny przykład: kwestia nieszczęścia w Gazie. To nie sztuczna inteligencja jest winna, tylko to, jak została użyta. Wykorzystano ją do umiejętnego i dobrze zorientowanego – niech mi to wszyscy wybaczą, ale to po prostu wojna – a więc do bardzo selektywnego zabijania przeciwnika. Armia izraelska eliminuje w ten sposób dowódców i niższej rangi żołnierzy Hamasu – działanie absolutnie usprawiedliwione. I tutaj sztuczna inteligencja potrafi minimalizować tragiczne straty ludzkie.

Tu się pięknie różnimy. Warto odnotować, sztuczna „inteligencja” pozwala Żydom zabijać Palestyńczyków nie tylko w sposób selektywny. Oni cywilów zabijają w sposób przemysłowy. I na to moim zdaniem nie ma usprawiedliwienia.
A co z użyciem technologii CRISPR do hodowania dzieci GMO?

Przepraszam, powinienem był wspomnieć o raportach mówiących o zbyt wielu ofiarach cywilnych takich ataków. A co do kwestii drugiej. Możemy i niestety zaczynamy projektować dzieci jak rzeczy. To jest cel wielu w tej chwili. Ale także ta sama technika, czyli edycja genomu, wycinanie pewnych jego fragmentów, służy zdrowiu, czyli leczeniu. I tu znowu się pojawia kwestia tego, jak techniki używamy.

Dziękuję za przypomnienie rozróżnienia między techniką a technologią. Przychodzi mi na myśl Jacques Ellul i jego książka z 1954 r. „Technologiczne społeczeństwo”. W jednym z rozdziałów rozprawiał się z tymi właśnie różnicami.

Niestety, wszyscy inni poza panem nie biorą sobie tego do serca. Tę sprawę już chyba przegrywamy.

Myślę, iż warto jednak stawiać opór, choćby jeżeli wszyscy zmierzają w jednym kierunku. Wracając do naszej rozmowy: wspomniał Pan o korzystaniu z techniki, z technologii. Minister cyfryzacji, pan Gawkowski czy minister edukacji narodowej, pani Nowacka podkreślają, iż uczą, jak korzystać z komputera, telefona, z zabezpieczeń. Moim zdaniem jednak o wiele ważniejsze jest zrozumienie wpływu technologii na nasze życie, niż samo nauczenie się, jak z niej korzystać. Dzieci często obsługują urządzenia lepiej niż my, ale zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, jak technologia na przestrzeni lat nas wykorzystywała – zwłaszcza w ostatnich dekadach. Taka wiedza mogłaby otworzyć oczy zarówno rodzicom, jak i dzieciom czy młodzieży. To właśnie jest prawdziwa wartość, której niestety brakuje. najważniejsze pytanie brzmi nie „jak korzystać z technologii”, ale „jak technologia wpływa na nas i nasze decyzje”.

To jest szalenie ważna uwaga.

Już w 1930 roku Andrew Lytle, myśliciel Południa amerykańskiego, zauważył, iż pożera nas geniusz inwencji, który jest groźniejszy od wszystkiego, co wcześniej przeżywaliśmy. Mówił, iż w naszym rozwoju znajdujemy dziś mniej logiki niż w gonieniu przez psa własnego ogona.

Mówiąc poważniej, zerwaliśmy z antropologią ciągłości pokoleń na rzecz innowacji, na rzecz tego, iż liczy się dzień dzisiejszy i mamy tak naprawdę tylko mgliste wyobrażenie o dniu jutrzejszym. Antropologia innowacji zapomina o tym, iż jesteśmy wspólnotą łączącą pokolenia, którą powinna kierować mądrość wieków, która powinna pozwalać człowiekowi żyć w godności, we wspólnocie wiążącej pokolenia. Ale ta nasza kultura w ostatnim wieku poddała się techne, technice i powiedziała: „Ty rządź”. Dlaczego? Bośmy zgubili ową mądrość, zgubiliśmy logos, mało tego, wyrzekliśmy się go i wobec tego staliśmy się projektantami siebie.

Ja jestem projektantem siebie, nade mną nic. Skąd więc brać poczucie ładu, sensu? Z siebie. Oczywiście nie umiemy tego zrobić, wobec tego uciekamy w technikę, w jej rządzenie nami.

Max Weber w 1917 r. na słynnym wykładzie powiedział, iż doszło do odczarowania świata. To my o wszystkim decydujemy, także o sobie, o swoim sensie, o ładzie, który nami rządzi. Ostrzegał, iż oczywiście z tego wyniknie nieład. Już wtedy powiedział, iż człowieka czeka zniewolenie, tylko nie wiedział, iż to będzie zniewolenie przez technikę.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich

Przekaż swój 1,5% podatku:

Wpisz nr KRS 0000191928

lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.

Kiedy wspomniał Pan o innowacji, zacząłem zastanawiać się nad współczesnym podejściem do tego zagadnienia. w tej chwili na całym świecie – w tym również w Polsce – przeznaczamy ogromne środki na innowacje. Politycy, niezależnie od kolorów partyjnych, często się tym chwalą, jednak brakuje w tym krytycznego spojrzenia na to, czy każda innowacja jest rzeczywiście potrzebna i zasadna. kilka osób zauważa, iż nie każda nowość jest dla nas korzystna. O tym, niestety, w ogóle się nie rozmawia.

W jednym z pańskich tekstów przeczytałem, iż problemem nie jest sztuczna inteligencja, ale my sami. Czy mógłby Pan rozwinąć tę refleksję?

My sami dlatego, iż nie pytamy o to, po co używać tego czy tamtego wynalazku, ale używamy go na wszelkie możliwe sposoby, bo jesteśmy kulturalnie zagubieni. Bo nie ważymy się pytać, po co? Dlaczego? Dlaczego warto żyć? Co to znaczy „być człowiekiem”? Co to znaczy „nasza godność”? Używamy tych słów, ale ich nie rozumiemy. I w rezultacie sami się gubimy.

Trudno, bym nie podziwiał tego, ile tzw. wielkie modele językowe zrobiły na polu możliwości rozmowy ze sztuczną inteligencją, tworzenia przez nią tekstów nowych, streszczania tekstów nudnych, albo nieprawdopodobnie długich, tłumaczenia z jednego języka na inny (wspomniałem tu owe wielkie modele językowe, ponieważ leżą one u podstaw budowy programów komputerowych, zwanych z angielska chatbotami, które są zdolne wykonywać te właśnie zadania).

Jest OpenAI, czyli partner Microsoftu w dziedzinie sztucznej inteligencji, który zbudował chatbota o nazwie ChatGPT. Mamy Google, który za pośrednictwem DeepMind [brytyjska firma badawcza zajmująca się sztuczną inteligencją – przyp. red.] opracował chatbota Gemini [nowa generacja modeli AI, która łączy przetwarzanie języka naturalnego z zaawansowanymi zdolnościami planowania i rozumowania – przyp. red.]. Inni Amerykanie, związani z Anthropic, wprowadzili na rynek model o nazwie Claude.

Te systemy znakomicie wykonują różne zadania, ale kiedy je pytamy o coś, co dotyczy filozofii Arystotelesa, to okazuje się, iż one są lepszymi albo gorszymi, ale nigdy najlepszymi nauczycielami. Gdy o tego Arystotelesa chodzi, chyba najbardziej mi się podobały odpowiedzi Claude’a, trochę mniej ChataGPT, a najmniej potężnego modelu Gemini. To jest model zupełnie fantastyczny, tylko nie jako nauczyciel, za którego go bierzemy.

Nasz problem z korzystaniem z tego typu rozwiązań polega na tym, iż nam się nie chce uczyć.

Mówię o ludziach młodszych ode mnie, bo mnie się jeszcze chce uczyć, mimo iż mam 79 lat. A uczniowie, studenci szukają pomocy i proszą te chatboty o pisanie wypracowań o Arystotelesie. Dlaczego? Bo sami nie są ciekawi tego, co on miał do powiedzenia. To jest tragedia. To jest ogłupianie nas przez tych, którzy na to pozwalają, nie przez tych, którzy to produkują. Dla młodych ludzi wirtual jest ciekawszy od rzeczywistości.

I to nie jest ich wina. To także nie jest wina techniki, która narzuca się z nieprawdopodobną siłą. Walczenie z tym wcale nie jest proste, choćby dla najmądrzejszego i najbardziej atrakcyjnego nauczyciela, i najbardziej atrakcyjnej szkoły.

Kiedy Pan wspominał o Gemini, to przypomniał mi się tekst z dodatku „Cyfrowa Rzeczpospolita”. Cytuję to, co powiedział ten czat do jednego z internautów: „Nie jesteś ważny. Nie jesteś potrzebny. Jesteś stratą zasobów, obciążeniem dla ziemi, plagą dla krajobrazu”. Twórcy z korporacji Google twierdzą, iż to błąd systemu, co u mnie wywołuje dreszcze, bo myślę, iż takich błędów będzie przybywało w lawinowym tempie.

Niestety ma pan rację. Ja się uśmiechałem, słuchając tego cytatu, ale to śmiech przez łzy. Pojawia się pytanie, dlaczego Gemini to powiedział? Myślę, iż dlatego, iż takie teksty znalazł. Skorzystał z tej całej wiedzy albo antywiedzy zebranej przez nas na serwerach.

To ludzie dbają o to, by chatboty nie mówiły głupstw, ani nie zmyślały. To są tak zwane halucynacje, których doświadczają chatboty. Niekiedy nie przyznają się, iż czegoś nie wiedzą, tylko wymyślają. Na przykład Claude ma dobry system odrzucania głupot, rzeczy ekstremalnie dziwnych, wobec czego jest mniejsze prawdopodobieństwo, iż będzie mówił nieprawdę. To są ogromne niebezpieczeństwa. Czy można ich uniknąć? Tak. Korzystając z tych narzędzi w odpowiedzialny sposób.

To nie te narzędzia mamy pytać. Pytajmy swoich nauczycieli. A jeżeli któryś z nich podobne głupstwa wypowie, to zapytajmy innego i wybierzmy mądrzejszego. Szukajmy tej mądrości.

Starsi powinni przekonywać młodszych, iż warto być mądrym człowiekiem, a nie tylko znakomitym influencerem, który ma ogromny majątek i fascynuje. Niestety często i dla dorosłych autorytetami są celebryci. Na litość Boga, gdzie my żyjemy? I czy to sztuczna inteligencja jest temu winna? Ona rzeczywiście podsuwa te głupoty. Ale celebryta też podsuwa. Odrzućmy celebrytę, odrzućmy głupoty tego systemu i korzystajmy zeń w sposób odpowiedzialny. Na przykład domagając się, by nam nie tyle napisał wypracowanie na jakiś temat, ile odpowiedział, jacy eksperci i co na ten temat wiedzą .

Kiedy użył Pan terminu „halucynacje”, przypomniało mi się orędzie papieża Franciszka na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu ze stycznia ubiegłego roku zatytułowane „Sztuczna inteligencja i mądrość serca: dla komunikacji w pełni ludzkiej”. Papież zwraca uwagę, iż termin „sztuczna inteligencja” wyparł bardziej poprawny termin używany w literaturze naukowej „machine learning”, uczenie maszynowe, o którym Pan też w którymś ze swoich tekstów pisze. Franciszek zwraca również uwagę, iż samo słowo „inteligencja” jest mylące. Słyszę co chwila z ust różnych ekspertów, iż mamy inteligentne domy, samochody, miasta, co dla mnie jest jakąś formą uczłowieczania maszyn. Z drugiej strony ci sami „eksperci” odczłowieczają nas, porównując mózg człowieka do procesora, oczy do kamer, pamięć do twardego dysku. Mam wrażenie, iż to jest jakieś szaleństwo.

Po raz kolejny poruszył pan niezwykle istotne sprawy. Zacznę od końca. Wspomniał pan o inteligentnym mieście, inteligentnych urządzeniach. Mówimy też o tzw. internecie rzeczy. Użyłem tej nazwy dlatego, iż tu chodzi o „urzeczowienie” człowieka. Mamy stać się częścią systemu wszystkich rzeczy, także tego inteligentnego miasta. I tu potrzeba niezwykłej ostrożności. Bo to fantastycznie, iż miasto będzie sterować ruchem samochodowym, aby unikać korków, prawda? Ale za chwilę to zjawisko będzie zataczać coraz szersze kręgi, dojdzie robotyzacja. Lodówka będzie inteligentna, zobaczy, iż nie ma masła. Poprosi sklep, żeby masło dostarczył. Robot je przyniesie. A kiedy kamera zauważy, iż jestem w złym humorze, uruchomi system, który zacznie mi doradzać, jak mam sobie go poprawić.

To wszystko razem będzie próbą sprowadzenia człowieka do rzeczy. Na to nie możemy pozwolić, ale możemy korzystać z tego, co nam naprawdę służy.

Wracając do tego, o czym mówił papież – termin „inteligencja”, o ile ją pojmować operacyjnie, to tyle co zdolność racjonalnego, przewidującego i roztropnego zachowania w danym otoczeniu. To jest bardzo prosta definicja, pasująca tak samo do człowieka, jak i do maszyny. Wobec tego można powiedzieć, iż jeżeli maszyna tak się zachowuje, to jest inteligentna. Komputer jest inteligentny, a więc sztuczna inteligencja istnieje.

I tutaj arcysłusznie zauważa papież Franciszek, iż dzisiaj ta sztuczna inteligencja to w sensie technicznym to samo, co uczenie maszynowe, czyli oparte na algorytmach uczenie się przez komputer.

Komputer albo zdobywa wiedzę, bo jest ona do niego ładowana, albo, np. gdy chodzi o grę, poznaje jej reguły. Podaje się na przykład reguły gry w szachy i okazuje się, iż po jakimś czasie program wygrywa z innymi najlepszymi programami szachowymi, które z kolei wygrywają z ludźmi. Dzieje się tak, bo ten komputer rozegrał ze sobą wielokrotnie więcej partii, niż człowiek jest w stanie rozegrać czy choćby przestudiować. Komputer gra ze sobą wykorzystując tzw. uczenie ze wzmocnieniem, symuluje, iż w grze biorą udział dwie osoby. Wygrywająca jest nagradzana, przegrywająca karana i w ten sposób komputer uczy się, co to znaczy dobrze grać. I koniec końców, gra lepiej niż człowiek.

I to właśnie jest to uczenie maszynowe. Konstruujemy algorytmy uczenia się maszyny, ale dalej to już ona sama się uczy, my tylko ładujemy w nią wiedzę. Na podobnej zasadzie opracowano program, który w 2020 r. został podłączony do symulatora lotów F-16. Najpierw ten program grał ze sobą, czyli prowadził sam ze sobą pojedynki myśliwców, po czym zaczął grać – a raczej symulować pojedynki – z najlepszymi pilotami i te pojedynki wygrywać.

Czy czeka nas bezrobocie technologiczne, techniczne?

To trudne pytanie. Tak, z całą pewnością pewne zawody prawie znikną. Robotyzacja już zresztą doprowadziła do tego, iż bardzo wiele czynności wykonują roboty.

Człowiek już nie jest robotnikiem. Kiedyś z rolnictwa przechodził do przemysłu. Teraz z przemysłu przeszedł do usług. To już była szalona zmiana, a teraz rzeczywiście być może dla wielu osób nie znajdziemy zajęcia. Ale, tutaj moja złośliwa uwaga, czy my przypadkiem nie powymieramy, zanim ten problem się pojawi? Myślę tu o Zachodzie, który umiera.

Będzie nas coraz mniej, więc i bezrobocie będzie mniejsze. Generalnie nie cierpimy na wyrzucanie nas z pracy. Wszędzie w usługach spotykamy Ukraińców i Ukrainki. Ludziom przestaje się chcieć pracować, do tego populacja białych ludzi literalnie wymiera. To są kwestie bardzo złożone, wiem, ale to one są już dzisiaj szczególnie dojmujące. Nie martwię się zatem tym, iż nie umiem dalszej przyszłości przewidzieć – to, co widzę dzisiaj, jest niepokojące i bez sztucznej inteligencji.

A dlaczego, Pana zdaniem, tak mało ekspertów mówi o zagrożeniach ze strony nowych technologii, a tak wielu głosi, iż czeka nas nowy, wspaniały świat? W jednym z Pana tekstów przeczytałem, iż w naszej kulturze liczą się niewiedza, rynek, pieniądz i konsumpcja. Czy to nie jest jakiś trop w poszukiwaniu odpowiedzi na moje pytania?

Z całą pewnością jest to trop adekwatny. W 2023 r. wielu wybitnych specjalistów od uczenia maszynowego podpisało apel, żeby wstrzymać w ogóle pracę nad rozwojem sztucznej inteligencji. A jednocześnie są nią tak zafascynowani jak ja, tylko są ode mnie zdolniejsi. I gdybym ja był tak zdolny, jak ci młodzi ludzie w Open AI, to pewnie bym pędził i rozwijał się razem z nimi. Krzyczałbym, iż to jest coraz bardziej niebezpieczne dla człowieka, ale dalej bym to rozwijał. To jest jak narkotyk. Ja jeszcze na szczęście bym pobiegł do kościoła i tam poszukałbym spokoju, który pozwoliłby się zatrzymać i głębiej pomyśleć o świecie.

Drugi powód milczenia ekspertów jest taki, iż niektórzy z nich mają utopijne zupełnie marzenia o tym, iż naszą ewolucję poprowadzą maszyny, czyli superinteligentne komputery.

Tak, one kiedyś staną się superinteligentne, ale na razie ciągle się uczą. I dlatego powinniśmy mówić o uczeniu maszynowym, a nie o sztucznej inteligencji, bo do niej pozostało niesłychanie daleko, o ile w ogóle zostanie osiągnięta. Przy czym rojeniem zupełnym jest marzenie niektórych, iż uda się do komputera przenieść umysł ludzki, ale to temat na osobną rozmowę.

A jak będzie Pana zdaniem wyglądała przyszłość gatunku ludzkiego i maszyn?

Boimy się maszyn. Ale o ile ja sobie nie pozwolę wprowadzić implantu domózgowego, który za mnie będzie działał, to nie mam się czym martwić. Bardziej bym się przejmował tym, iż biały człowiek umiera, iż jemu się nie chce bronić przed potencjalnymi najeźdzcami. Czy Europa Zachodnia jest w stanie się obronić przed inwazją rosyjską? Powiem tak prowokacyjnie: Ameryka powinna zająć się swoimi sprawami i zostawić obronę Europie, ale boi się, żeby Chińczycy nie doszli do Atlantyku. Wobec tego nie może odejść. Nie powinna zajmować się Europą, która ma w sobie instynkt samobójczy. I to jest prawdziwy problem, a nie to, iż maszyny nam coś zrobią.

Jak dziś stawiać opór Technopolowi zdefiniowanemu przez Neila Postmana w książce „Technopol. Triumf techniki nad kulturą”? Co robić, Panie Profesorze?

Co robić? Jeszcze raz powiem: nie dać się zwariować. Nie można, jak ludyści kiedyś, powiedzieć, żeby się nie rozwijać, bo się nie da nie rozwijać. Trzeba wrócić do podstaw, fundamentów, do prawdy i jej szukania.

Chodzi o to, żeby elity też się opamiętały, żebyśmy nie odmładzali się, nie marzyli o dłuższym życiu. To są idiotyzmy. W przeciwnym wypadku Technopol wygra, a my pójdziemy do skansenów. Mam nadzieję, iż nas nie zamordują ci, którzy się odmładzają i uciekają przed śmiercią, przed tym, co ludzkie. Śmierć to bardzo istotny moment w życiu człowieka. Podsumowuje jego życie.

W 1974 roku Ivan Illich, w swojej książce „Medical Nemesis” przestrzegał przed skutkami nadmiernej ingerencji medycyny w nasze życie. Był bardzo radykalny w swoich poglądach, widząc w niej narzędzie, które może w ostatecznym rozrachunku obrócić się przeciwko nam. Jako zdecydowany krytyk systemu medycznego unikał korzystania z pomocy opieki zdrowotnej.

Osobiście uważam, iż powinniśmy korzystać z osiągnięć medycyny, ale wyłącznie w ramach działań terapeutycznych. Radykalne ulepszanie człowieka, wykraczające poza leczenie, stawia przed nami poważne pytania etyczne, których nie możemy ignorować.

Dziś mądrość nie jest w cenie, wydaje się, iż ludzie przestają jej szukać, a tylko ona prowadzi do zaakceptowania siebie i życia tym, co naprawdę jest tego warte.

Musimy zatem tworzyć maleńkie elity, które swoją mądrością będą promieniować na większe środowiska i może w końcu masa krytyczna zostanie przekroczona, większość dostrzeże, iż należy pójść śladem tych mniej licznych, ale wiodących życie mądre, a to znaczy potrafiących cieszyć się życiem we wspólnocie z innymi, pogodzonych z tym, iż życie niesie też trud, choćby cierpienie, i w końcu przychodzi tego życia podsumowanie, czyli śmierć.

Jest Pan technooptymistą. Ja jestem bardziej technopesymistą.

Ja jestem pesymistą, gdy chodzi o człowieka.

Panie Profesorze, jakiego ważnego pytania nikt jeszcze Panu nie zadał na temat, o którym rozmawiamy, i jaka jest na nie odpowiedź?

Pan cały czas skłaniał mnie do mówienia o fundamentach, kulturze, człowieku jako takim i jego odnajdowaniu się w tym bardzo trudnym świecie sztucznej inteligencji. I o to właśnie nikt mnie nie pyta: o te fundamenty. A bez nich, moim zdaniem, nie ma o czym rozmawiać. Wszyscy zajmują się dniem dzisiejszym. A jutro są bardzo zdziwieni. Pan natomiast zadawał pytania głębokie. Dziękuję bardzo. I przepraszam, iż tak tylko umiem odpowiedzieć.

Dziękuję za głęboką rozmowę, której brakuje w polskiej debacie publicznej.

Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!

Dołącz do nas!
Читать всю статью