Wystarczyła drobna sugestia, wskazująca na sytuacje, w których służby ratunkowe działające w obliczu żywiołu, muszą rozważyć swe priorytety, by w internecie na red. Łukasza Warzechę wylał się hejt. O co poszło? Ano o zwierzęta zagrożone powodzią i ich priorytet w kolejności ratowania.
– Mój wpis był bardzo spokojny – mówi red. Łukasz Warzecha, gość programu Prawy Prosty Plus na kanale PCh24.TV. – Zawsze staram się przecież dobrze argumentować. On dotyczył sytuacji, w której w ekstremalnych okolicznościach ratownicy poświęcają czas i wysiłek specjalnie na ratowanie zwierzęcia. To bardzo konkretnie to opisałem. Nie mówiłem tutaj o sytuacji, kiedy ratowane są domowe zwierzęta razem z ludźmi. Nie mówiłem tutaj również o sytuacji, kiedy ratuje się na przykład zwierzęta hodowlane, no bo to jest ewakuacja gospodarstwa, to jest też inna sprawa. Mówiłem o sytuacji, kiedy ratownicy poświęcają swój czas i wysiłek po to, żeby na przykład wyciągnąć z wody czy gdzieś ściągnąć z jakiejś wysepki pojedynczego psa – wskazał.
Jak argumentował, w sytuacji, kiedy zasoby służb ratowniczych są ograniczone i bardzo cenne, to zużywanie ich na taką akcję, podczas kiedy może ich później zabraknąć, żeby uratować człowieka, jest mało roztropne. – Dokładnie takiego słowa użyłem. Mało roztropne – dodał Łukasz Warzecha.
Rozpętała się burza, a tzw. miłośnicy zwierząt dali popis swojego fanatyzmu i hejtu. – To jest środowisko, to jest grupa ludzi, którzy się charakteryzują nieprawdopodobnym wręcz fanatyzmem i oni mogliby stanowić uosobienie tego, co się nazywa hejtem. Tam są życzenia najgorsze kierowane pod adresem takiej osoby, która się z nimi nie zgadza. Życzenia śmierci, życzenia tego, żeby w razie zagrożenia nikt nie przyszedł z pomocą. Najgorsze obelgi – relacjonuje red. Warzecha.
A jak dodaje, ta reakcja nie zaskakuje, bowiem działania tego rodzaju grup są już dobrze znane. W podobnie drażliwy i agresywny sposób reagują chociażby tzw. klimatyści.
– Ja tutaj mam taki można powiedzieć postulat. Należałoby wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy, iż mamy w Polsce grupę ludzi, którzy są skrajnie sfanatyzowani, ten fanatyzm objawia się w sieci, ale czasem też się objawia w rzeczywistości, i którzy moim zdaniem, są po prostu niebezpieczni dla otoczenia. Bo to są ludzie, którzy ubóstwiają zwierzęta, natomiast wobec ludzi, zwłaszcza ludzi, którzy mają odmienny od nich pogląd na status zwierząt, potrafią być skrajnie agresywni. I żeby było jasne, to nie jest tak, iż ta agresja się przejawia wobec osób, które, tylko wobec osób, które faktycznie krzywdzą zwierzęta, bo wobec takich osób oczywiście też, ale ona się przejawia także wobec osób, które ośmielają się mieć odrobinę inne zdanie w sprawie statusu zwierząt niż właśnie ci fanatycy – zauważył Łukasz Warzecha.
Na hejt szczególnie narażone są środowiska łowieckie. Niestety samozwańczy „obrońcy zwierząt” najczęściej nie mają pojęcia o sprawie, której bronią, a posługują się emocjami i łatwo sprzedawanymi medialnie obrazami, zakłamującymi rzeczywistość. – Obawiam się, iż wiele osób swoją wiedzę na temat łowiectwa bierze właśnie z filmu „Pokot” Agnieszki Holland, który nie jest dobrym źródłem merytorycznej wiedzy – dodał.
Więcej o sprawie w nagraniu: