- Rozumiem, iż komuś bardzo przeszkadza to, iż zgłosiłem swoją kandydaturę, iż jest w tej grze kandydat niezależny i zaczęło się dokładnie to, co bardzo często niestety w kampaniach wyborczych w Polsce się zaczyna, a więc seria obelg, pomówień, insynuacji, przecieków. Zastanawiam się skąd pochodzą te informacje, którymi dzisiaj obracają dziennikarze. Bo o ile pochodzą ze śledztwa i ujawnia je ktoś z otoczenia podejrzanego rektora albo innych osób, to oznacza przestępstwo. Nie można ujawniać informacji ze śledztwa - mówił dalej.
- Natomiast o ile miałoby się okazać, w co nie chcę wierzyć, iż do gry wkroczyły służby naszego państwa i to one dzielą się z dziennikarzami albo jakimiś innymi osobami, którym zależy na pomawianiu mnie w tej sytuacji przedwyborczej, takimi fake newsami, pomówieniami, kłamstwami, to oznacza, iż sprawa jest bardzo poważna i to oznacza, iż dojdzie do bardzo poważnego kryzysu zaufania w naszej koalicji, bo o ile służby za tym stoją albo służby lub prokuratura miała w tym jakikolwiek udział, bo skądś te informacje musiały też wyciec, no to będzie znaczyło, iż nie jest to to, na co się umawialiśmy, przychodząc i zmieniając państwo, żeby nie wyglądało tak, jak wyglądało za PiS - powiedział marszałek Sejmu.