

Gościem podcastu „Fronty Wojny” był prof. Piotr Szynkarczyk, dyrektor państwowego instytutu opracowywaniem i wdrażaniem rozwiązań w zakresie automatyki, robotyki, technik pomiarowych, druku 3D oraz technologii kosmicznych „Sieć Badawcza Łukasiewicz — Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów PIAP”. Prof. Szynkarczyk jest także ekspertem z zakresu bezzałogowych pojazdów lądowych. Tematem rozmowy było wdrażanie bezzałogowych technologii w Wojsku Polskim w sytuacji, w której różnego typu bezzałogowce w coraz większym stopniu dominują pole walki na rosyjsko-ukraińskiej wojnie.
Prowadzący program Marcin Wyrwał zaczął jednak od wydarzenia politycznego. Niespodziewanie istotny system prowadzonego przez prof. Szynkarczyka instytutu znalazł się w centrum prezydenckiej kampanii wyborczej. Podczas debaty prezydenckiej Szymon Hołownia zapytał Karola Nawrockiego, czy wie, co to jest Tarantula i jakie jest zapotrzebowanie na nią polskiego wojska. – Karol Nawrocki tego nie wiedział, więc może pan nam wyjaśni, czym jest Tarantula i dlaczego jest nam potrzebna – zaproponował dziennikarz.
„Kiedy słyszę, iż coś spełnia wymagania polskiego wojska, to włącza mi się niepokój”
Gość podcastu wyjaśnił, iż Tarantula jest roboczą nazwą niewielkich rozmiarów bezzałogowca lądowego wyposażonego w różnego typu kamery, który wojsko może wykorzystywać do celów zwiadowczych. W marcu tego roku Wojsko Polskie zakupiło 96 takich maszyn za 50 mln zł.
— Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, iż jest to bezzałogowiec, który spełnia wymagania polskiego wojska. Ale kiedy słyszę, iż coś spełnia wymagania polskiego wojska, to włącza mi się taki niepokój, bo wiem, iż polskie wojsko jest bardzo mocno osadzone w znanej mu wojnie w Afganistanie. Chciałbym więc zapytać, czy jest to dron dostosowany do każdych warunków, czy jednak sprofilowany pod ten Afganistan – zapytał Marcin Wyrwał.
Prof. Szynkarczyk przypomniał, iż generalnie bezzałogowce naziemne były tworzone na początku, aby zastępować pirotechników w ryzykownych sytuacjach, a dopiero potem wymyślone też inne zastosowania militarne. – Chodzi o to, iż te urządzenia nie rozwijają się w takim tempie, jak rozwija się technologia, tylko w takim tempie, jak rozwija się świadomość użytkowników, do czego i w jaki sposób można ich użyć. I to bardzo istotnie wpływa na to, jak one są zrobione – powiedział, dodając, iż Irak i Afganistan pokazały, iż takie roboty stały się celem same w sobie, więc ich utrata była też utratą poważnych środków finansowych. Wtedy roboty stały się mniejsze, tańsze, ale wciąż robiły dużo rzeczy.
– Roboty, które są w powszechnym użyciu również i w naszym wojsku, są na poziomie lekcji po Iraku, Afganistanie – podsumował profesor. – Natomiast w Ukrainie dzieje się coś zupełnie innego. Idziemy w kierunku: masówka tania, skuteczna w jednym konkretnym zadaniu. Chodzi też o błyskawiczną odpowiedź na zmieniające się warunki konfliktu. W tej chwili innowacja, czyli jak ten robot jest zbudowany, do czego służy, co można nim zrobić, to w zasadzie jest skuteczna tylko przez kilka tygodni.
— Przedwczoraj rozmawiałem z pewnym oficerem z elitarnej ukraińskiej brygady, który mi powiedział, iż w tej chwili bezzałogowce to są w zasadzie platformy, na których wymienia się kolejne systemy na zmieniającym się polu walki. One po prostu muszą być modyfikowalne. A czy Tarantula jest modyfikowalna? – zapytał dziennikarz.
– Niestety, nie do końca – odpowiedział prof. Szynkarczyk. — Ta modyfikowalność istnieje na poziomie nas jako konstruktorów, producentów, bo my tego typu urządzenia tworzymy już od blisko ćwierć wieku. Możemy z tego, co mamy stworzyć nowe konfiguracje, możemy dostosować nasze konstrukcje do zupełnie nowych wymagań. Natomiast Tarantula to jest trochę przeciągnięty temat. Przetarg na Tarantule to chyba 11 lat temu się ukazał, więc ona nie ma w tej chwili takich własności, jakie objawiły się jako potrzebne w konflikcie w Ukrainie.
„To jest moment, w którym trzeba bardzo szeroko otworzyć wyobraźnię”
– Czyli możemy powiedzieć, iż polscy decydenci wojskowi mają taką adekwatność, iż często kupują rzeczy spóźnione, podczas gdy wy, naukowcy, macie możliwość tworzenia modyfikowanych platform, ale w wojsku nikt jeszcze na to nie wpadł? – dopytywał Marcin Wyrwał.
— To nie jest tak, iż Tarantula trafi do magazynu. Te roboty znajdą swoje zastosowanie i nie będą zbędnym ciężarem. Natomiast myślę, iż to, co zdecydowanie poprawiłoby użyteczność tego sprzętu, to jest to, co na własny użytek nazywamy świadomością robotyczną – odpowiedział profesor, opowiadając o eksperymentalnych ćwiczeniach, w trakcie których użytkownicy dopiero uczą się, jak wiele zastosowań mogą posiadać bezzałogowce, także na pierwszej linii frontu.
– To jest moment, w którym trzeba bardzo szeroko otworzyć wyobraźnię i stratedzy wojskowi powinni zdać sobie sprawę z tego, co można z tym zrobić, w jaki sposób zupełnie nowy wykorzystać technologie, by zdobyć przewagę – stwierdził szef PIAP.
– Nasi stratedzy wojskowi w niestety mają ten problem, iż rzadko bywają tam na froncie, żeby obserwować to, co się realnie dzieje – zauważył Marcin Wyrwał.
– Będę trochę narzekał: nie widzimy, w jakim kierunku idą myśli decydentów polskiego wojska – dodał prof. Szynkarczyk. — Wiemy, iż jest opracowywana jakaś taktyka użycia bezzałogowców, ale to jest informacja zasłyszana. Mam pewien niedosyt, iż nie uczestniczymy w tym opracowaniu, ponieważ mamy zasób wiedzy, który jest unikatowy w skali kraju i jesteśmy nie jesteśmy prywatną firmą, tylko jednostką w stu procentach budżetową własności Skarbu Państwa. U mnie w gabinecie wisi polskie godło. My wykonujemy też rodzaj misji dla Rzeczpospolitej i uważamy, iż moglibyśmy być jako eksperci w tym zakresie wykorzystani na przykład w opracowaniu nowych strategii użycia bezzałogowców.
– Ale jeszcze nikt w wojsku nie wpadł na ten pomysł, żeby was, naukowców, o to zapytać – skonstatował gorzko gospodarz „Frontów Wojny”. Następnie zapytał swojego gościa, jakie wnioski wyciąga on i jego koledzy z wojny, która toczy się w Ukrainie.
– W tej chwili można by powiedzieć o dwóch takich głównych nurtach – odpowiedział prof. Szynkarczyk. – Jeden to potrzeba posiadania bezzałogowców w dużych ilościach, czyli w związku z tym muszą być tanie. To nie może być tanizna, która do niczego się nie nadaje, tylko tanizna, która jest bardzo ściśle sprofilowana pod jej konkretne zastosowanie. Czyli znowu mówimy tutaj o bardzo ścisłej współpracy twórców i użytkowników – powiedział profesor, zaznaczając, iż pewne zastosowane technologie muszą być jednak nieco droższe, jak na przykład zastosowanie sztucznej inteligencji, która pozwala dronowi kontynuować misję nawet, o ile utraci on łączność z operatorem.
— To, co pan mówi to jest miód na moje serce, bo ja ciągle słyszę od ukraińskich oficerów, iż trzeba produkować tanio i masowo, dlatego iż Rosjanie atakują masą. Minister Kosiniak-Kamysz przy okazji zakupu Tarantuli powiedział: „Mamy potencjał naukowy, badawczy i rozwojowy. Jest jedna przeszkoda – skala. To nie jest produkcja na masową skalę, która spełnia nasze oczekiwania”. A czy państwo mają potencjał do masowej produkcji? – zapytał dziennikarz.
– Tu znowu pojawia się kwestia współpracy, może nazwę ją roboczo międzyresortowej – odpowiedział gość podcastu. — Owszem, możemy zbudować zdolność do masowej produkcji, ale to jest inwestycja. Czyli my nie możemy teraz wyłożyć dużych pieniędzy w zbudowanie fabryki, a potem się dowiemy, iż wojsko jednak tego nie kupi. Tu potrzebna jest jakaś strategia na poziomie państwowym.
Marcin Wyrwał przypomniał, iż w grudniu szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła stwierdził na pewnym panelu, iż owszem, produkcja dronów musi być masowa, ale jeżeli teraz je wyprodukujemy, to one później będą przestarzałe. – Więc czekamy w zasadzie nie wiadomo na co – podsumował dziennikarz.
– Przepraszam, ale to się da rozwiązać – zaoponował prof. Szynkarczyk. – To nie musi być fabryka, która produkuje tylko Forda typu T i on może być tylko czarny. To może być fabryka, która może w sposób elastyczny modyfikować swój produkt. To się nazywa Przemysł 4.0., a niektórzy mówią już choćby o przemyśle 5.0. Elastyczna produkcja jest wykonywana – podkreślił.
Jak polscy naukowcy mogliby się przyczynić do ulepszenia Tarczy Wschód?
W dalszej części programu rozmawiano m.in. o tym, iż polscy naukowcy sprzedają swoje roboty choćby do tak wysoko rozwiniętych technologicznie państw jak Korea Południowa.
Marcin Wyrwał zapytał też swojego gościa o to, jak polscy naukowcy mogliby się przyczynić do ulepszenia Tarczy Wschód, która jak słyszymy, także ma się opierać na nowych technologiach.
– Mogę mówić tylko w imieniu swojego instytutu, ale z pewnością są bezzałogowce lądowe, które mogą służyć do patrolowania bądź choćby interwencji – powiedział profesor. — Natomiast nie mówiliśmy jeszcze o innej technologii, którą dysponujemy, czyli druk 3D w betonie. dzięki tego można drukować umocnienia, zapory, schrony.
– Czyli macie systemy bezzałogowe, możliwość ich modyfikowania, drukarki 3D, więc wojsko powinno już ustawiać się do was w kolejce – powiedział Marcin Wyrwał.
– Próbujemy dotrzeć do czynników, które może uświadomią sobie tę opcję – odpowiedział prof. Szynkarczyk, napomykając o trudnościach w komunikacji pomiędzy naukowcami i wojskiem. – Na szczęście to już jest przeszłość, ale były takie przypadki, iż pojechaliśmy do jednostki wojskowej, żeby tam pokazać nasze roboty i trafialiśmy na zamkniętą bramę i informację, iż dowódca nie pozwala nam wjechać. Byliśmy traktowani dokładnie tak samo jak prywatne firmy.
Na koniec rozmowy gospodarz „Frontów Wojny” poprosił swojego gościa o wymienienie jednej technologii, którą polskie wojsko powinno zaadaptować już teraz wobec zagrożenia ze Wschodu, a jego instytut ma takie możliwości.
– A mogą być trzy? – zapytał prof. Szynkarczyk.
– Oczywiście – odpowiedział dziennikarz. – Polskie wojsko ma bardzo dużo potrzeb, o których nie wie.
– Przede wszystkim użyteczne byłyby mobilne miny przeciwpancerne – odpowiedział profesor. – Dzięki takim minom może się zmieniać konfiguracja całego pola minowego.
— Po drugie, proponowałbym zastanowić się poważnie nad wykorzystaniem naszych uzbrojonych pojazdów bezzałogowych HUNTeR, które w różnych konfiguracjach uzbrojenia mogą współpracować z wojskami pancernymi oraz wspierać mniejsze oddziały.
— W końcu jest kwestia cyberbezpieczeństwa. Mamy technologie, nad którymi w stu procentach panujemy. Nie musimy nikogo pytać o żadne licencje, albo mieć obawy, iż ktoś nam powie, iż nie wolno tego modyfikować.
– A więc polscy naukowcy są otwarci na potrzeby polskiego wojska – skonstatował Marcin Wyrwał. – Ale najpierw to wojsko musi wiedzieć, czego chce.