Życie w kłamstwie pozwala czasem na ziemski i polityczny sukces. Bywają jednak dramatyczne okoliczności, kiedy prawda ma znaczenie, stanowi szansę na odbicie się od dna zarówno w wymiarze indywidualnym jak i narodowym.
Przedstawiona w dobrym momencie może sprawić, iż co w dziejach rzadkie, uda się połączyć szlachetne narzędzie z politycznym sukcesem albo przynajmniej utrwalić swoje przesłanie na kamiennych tablicach. W takiej sytuacji znalazł się reprezentujący Ukrainę Wołodymyr Zełenski w gabinecie owalnym. Kiedy rezygnując z tłumacza siedział w kiepskim ubraniu naprzeciwko złożonego z wybitnych osobistości dworu największego światowego imperatora mógł powiedzieć tak:
– Mówicie, iż nie mam żadnych kart, iż Ukraińcy nie chcą walczyć i wstępować do armii? To prawda, ale przecież to jest wasza wojna, to wy opłacaliście i popieraliście przewrót na Majdanie, zamykaliście oczy na masakry takie jak ta w Odessie czy na bombardowania Doniecka, budowaliście na naszym terytorium laboratoria biologiczne i bazy wywiadowcze CIA, pchaliście nas do wojny obiecując, iż dacie nam taką pomoc, która umożliwi nam zwycięstwo. Zgoda, byliśmy naiwni, iż daliśmy się wam do tego namówić, ale teraz nie oskarżajcie nas, iż my mamy słabe karty. To wy macie słabe karty w waszej rozgrywce z Rosją, a odpowiedzialność za to próbujecie zrzucić na nas, bo przestaliśmy być wam potrzebni w globalnej rozgrywce między mocarstwami. Prowokujecie mnie do kłótni, żeby zrzucić na mnie odpowiedzialność za to, iż to wy wojnę z Rosją toczoną naszymi rękami i krwią przegrywacie. I po tym jak zginęły setki tysięcy naszych żołnierzy mówicie, iż macie dosyć, bo ja mam słabe karty? Powiedzcie to tym, których przez lata łudziliście, iż karty mamy mocne. I teraz jeszcze domagacie się zapłaty i uczynienia z naszego kraju kolonii, a z naszego narodu ludu, który nie jest właścicielem ziemi na której żyje? To ja wydaję dzisiaj rozkaz wstrzymania wszelkich działań ofensywnych i czekam co zrobi wasz nowy partner Rosja.
Nie wiemy czy pozwolono by Zełenskiemu skończyć, ale na pewno zasłużyłby na szacunek, jakiego nie zyskał miotając obelgi na Putina i przyjmując pozy pełne fałszywej buty. Zaskoczyłby Amerykanów i postawił ich w trudnej sytuacji. Czy wybaczyliby mu to jego globalistyczni sponsorzy, a także Ukraińcy, których on sam zwodził i wysyłał na bezsensowną śmierć? Tego już się nie dowiemy i on też się tego nie dowie. Szansa na wielkość dla niego i na pokój dla Ukrainy przepadła.
Olaf Swolkień