Po drugie, musimy wziąć pod uwagę trudną geografię Polski. Mamy z agresywną Rosją, niestety, w wyniku postanowień poczdamskich po II wojnie, 210 km granicy od północy. Rosja kontroluje pod względem bezpieczeństwa Białoruś — to kolejne 420 km naszej granicy. Gdyby Rosja opanowała bądź zwasalizowała Ukrainę (520 km naszej granicy), Polska od północy i wschodu nie miałaby, prócz wąskiego przesmyku z Litwą, bezpiecznych od agresji rosyjskiej granic. Sytuacja strategiczna Polski pogorszyłaby się dramatycznie. I to choćby poniżej progu otwartej wojny — wystarczy wspomnieć wspierany przez Kreml nacisk hybrydowy na granicy polsko-białoruskiej.
Granice Polski
A nie łudźmy się — trwałe wykluczenie Ukrainy ze struktur Zachodu, czyli NATO i UE, wcześniej czy później oznaczać będzie wasalizację tego kraju przez Rosję. Na terenie między Zachodem a Rosją nie ma rozwiązań połowicznych. Jest albo droga państw bałtyckich, albo Białorusi pod Łukaszenką (który też nie chce być wasalem Putina, ale — będąc autorytarny i antyzachodni — nie ma innego wyjścia).
Na tym ten wywód mógłbym skończyć, ale dla jasności i uprzedzając kontrargumenty (przeważnie ze strony botów zresztą), jeszcze dwie fundamentalne uwagi.
Sytuacja na świecie
Wciągnięcie Ukrainy do struktur Zachodu jest najważniejsze dla polskiego interesu strategicznego właśnie dlatego, iż spójność Zachodu jest coraz bardziej niepewna.
I mówię tu nie tylko o ogromnej nieprzewidywalności polityki USA wobec naszego regionu w II kadencji prezydenta Trumpa, tylko o nieuchronnym procesie przekierowywania energii i środków strategicznych Ameryki z Europy ku Pacyfikowi i Azji — do rywalizacji z Chinami, głównym rywalem globalnym.
A także o tym, iż mimo szumnych deklaracji, skromne wysiłki zbrojeniowe większości Europy, zwłaszcza kluczowych państw dużych — takich jak Niemcy — nie pozwolą gwałtownie zastąpić ewentualnego wycofywania się z naszego regionu USA. A słabość, jak zawsze w historii, będzie zachęcać Rosję. Nie mówiąc już o tym, iż w najbliższym czasie należy się na Zachodzie spodziewać wzrostu wpływów ideologicznych braci, sojuszników i agentów Putina.
W tych warunkach wejście (a przynajmniej realna tego perspektywa) do NATO i UE Ukrainy, państwa o poważnej armii, kluczowym strategicznie terytorium i potencjalnie dużej gospodarce, po prostu wzmacniałoby Zachód. Czyli — byłoby w fundamentalnym polskim interesie.
Ukraina w Unii Europejskiej
Czy to oznacza, iż integracja Ukrainy, zwłaszcza z UE, ma być szybka i „za zasługi”, jak wyobraża sobie część elity ukraińskiej? Nie. Po pierwsze, poważnych rozwiązań — nie tylko chyba w postaci okresów przejściowych — wymaga kwestia ukraińskiego rolnictwa, z racji po prostu na jakość gleb. Ale jeszcze ważniejsza jest kwestia endemicznej kultury korupcji w Ukrainie. Z dzisiejszym jej poziomem Ukraina po integracji po prostu zaraziłaby nią Unię. To się więc musi zmienić — i Ukraińcom spokojnie, ale stanowczo trzeba to mówić.
Te ważne uwagi nie negują jednak celu strategicznego, jakim dla Polski, i dla większości podobnie myślących państw Zachodu, jest wpuszczenie Ukrainy na pokład — a nie pozostawienie jej samej na nierówną rywalizację z Rosją.
Wreszcie kwestia historii. Warunkowanie fundamentalnego dla Polski celu strategicznego, jakim jest rozszerzenie Zachodu o Ukrainę, od tego, by w pełni przyjęła polskie racje w sprawach historycznych, jest błędne. Po pierwsze — to się gwałtownie nie stanie. Po drugie — łatwiej jest wpływać na postawę Ukrainy w kwestiach dla niej niewygodnych, gdy się jest jej ważnym sojusznikiem, niż gdy się uprawia politykę chaotyczną i uzależnioną od ideologii i terminarza wyborczego, jak PiS przez ostatnie lata.
„Albo jako głupiec, albo agent Rosji”
Kwestia ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej, blokowana za czasów PiS-u i otwarta teraz, jest tego najlepszym przykładem. Ale pozostało jeden argument — to niemądre uzależnienie „jak się przed nami historycznie ukorzycie we wszystkim, wtedy łaskawie pomożemy Wam wejść w struktury Zachodu”, jest, ponad wszelką wątpliwość, podsycane przez Moskwę i jej narzędzia w Polsce — i przez Moskwę wykorzystywane. A Polsce szkodzi, bo ogranicza szanse na realizację naszych strategicznych dla bezpieczeństwa celów, i zmniejsza możliwości budowy pozycji nie tylko w Ukrainie, ale dzięki niej — w świecie Zachodu.
Z tych wszystkich powodów powtarzamy: kto dziś, jak pan Nawrocki, zamyka Ukrainie drzwi do NATO i UE, działa na szkodę Polski. Albo jako głupiec, albo agent Rosji.