Berliński dziennik "Die Tageszeitung" ("TAZ") opisuje zmieniające się nastawienie Polaków wobec Ukraińców. Korespondentka gazety Gabriele Lesser zwraca uwagę, iż na ulicach polskich miast coraz rzadziej widać niebiesko-żółte flagi, zniknęły też punkty informacyjne dla uchodźców z Ukrainy. "Rosyjskim trollom w mediach społecznościowych udało się sprawić, iż Ukraińcy mieszkający w Polsce jawią się jak darmozjady, które rzekomo otrzymują zbyt wysokie świadczenia socjalne i zabierają Polakom terminy na wizyty lekarskie" – czytamy.
Lesser, powołując się na badania dotyczące polsko-ukraińskiej sympatii, pisze, iż doszło do ochłodzenia wzajemnego postrzegania. Jest jednak jeden wyjątek – kwestia pomocy wojskowej Ukrainie. Zdaniem większości Polaków należy ją kontynuować, "choćby po to, by zapobiec eskalacji wojny przez prezydenta Rosji Władimira Putina i inwazji na Polskę".
Ataki na obywateli Ukrainy
Gazeta cytuje eksperta ds. stosunków polsko-ukraińskich Fundacji Ukraiński Dom w Warszawie Ołeksandra Pestrykowa. Jego zdaniem znacznie bardziej niebezpieczny niż ochłodzenie sympatii jest inny trend: rosnąca liczba Ukraińców, którzy zostali zaatakowani lub którym grożono w Polsce. Mowa jest o ok. czterystu osobach, które doświadczyły agresji i przemocy w ciągu dwóch ostatnich lat. Także fundacja nie uniknęła ataków – na jej drzwiach ktoś namalował przed rokiem szubienicę, innym razem na ścianie pojawił się napis nawiązujący do masakry wołyńskiej na Polakach.
Pestrykow uważa, iż za prowokacjami mogą stać Rosjanie, którzy chcą wbić klin między Ukraińców i Polaków. Przypomina fałszywy list, przypisywany Ukraińskiemu Domowi, który miał promować Rafała Trzaskowskiego na prezydenta Polski. List rozesłano do wielu miast.
"W Łańcucie natychmiast rozeszła się plotka, iż za Trzaskowskim stoją zwolennicy przywódcy UPA Stepana Bandery, a prezydent Warszawy nie jest polskim patriotą, ale zdrajcą" – wyjaśnia ekspert i dodaje, iż Bandera, choć był nacjonalistą, podczas rzezi Polaków przebywał w niemieckim obozie koncentracyjnym. Jego zdaniem z podobną łatką "zdrajcy" musi walczyć Donald Tusk, któremu zarzuca się w Polsce, iż jest człowiekiem Berlina.
Cyberwojna ze wschodem
"TAZ" opisuje, iż Polska znajduje się na celowniku rosyjskich cyberataków i propagandy. Powołując się na portal Oko.Press, dodaje, iż tylko w ubiegłym roku choćby 74 mln użytkowników mediów społecznościowych w kraju zetknęło się z fałszywymi wiadomościami lub nienawistnymi wpisami na temat Ukraińców.
Również prawicowe partie, takie jak Prawo i Sprawiedliwość czy związki zawodowe podsycają zawiść – czytamy. "Prawicowcy organizują również blokady granic i twierdzą, iż ukraińskie towary nie muszą spełniać norm UE – a gorsze owoce, warzywa i mięso z Ukrainy trafiają na polskie talerze. Ma to wpływ na nastroje w kraju" – ocenia gazeta.
Jak pisze "TAZ", także wielu polityków dostosowuje się do opinii większości społeczeństwa. Jako przykład podaje słowa Rafała Trzaskowskiego, opowiadającego się za odebraniem Ukraińcom świadczenia 800+ na dziecko, jeżeli nie pracują i nie płacą podatków w Polsce. Gazeta podkreśla, iż zdecydowana większość Ukraińców w Polsce pracuje – choćby 70-80 procent.
Migranci lepiej widziani
Według gazety wielu Ukraińców w Polsce chce pozbyć się statusu "uchodźcy" i obowiązywać jako "migrant zarobkowy". Pestrykow tłumaczy to "kultem pracy w Polsce" i lepszym postrzeganiem ciężko pracujących migrantów. Ma to tłumaczyć także fakt, iż liczba ukraińskich uchodźców w Polsce spada, podczas gdy liczba migrantów zarobkowych z Ukrainy stale rośnie – czytamy.