Obserwujemy, iż jest jej coraz mniej. Powoli zanika i przemienia się w rosyjską gubernię. RIA Nowosti, rosyjska państwowa agencja prasowa, triumfalnie obwieściła, iż Rosja i Białoruś podpisały 6 grudnia „przełomowe” porozumienie w zakresie bezpieczeństwa, integrujące i podporządkowujące Rosji wojsko białoruskie i służby bezpieczeństwa.
Białoruś jest częścią rosyjskiego obszaru bezpieczeństwa. Dowództwo białoruskiej armii jest podporządkowane bezpośrednio rosyjskiemu dowództwu, a system obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej jest połączony w całość. Regularnie realizowane są wspólne manewry wojsk, podczas których ćwiczony jest np. nuklearny atak na Warszawę.
6 grudnia w Mińsku, w otoczeniu licznej rządowej świty najważniejszych urzędników z ministrem obrony na czele, Putin podpisał z Łukaszenką „porozumienie o gwarancjach bezpieczeństwa w ramach Państwa Związkowego”, umacniające podległość Białorusi. Wydawałoby się, nic nowego, Białoruś jest przecież członem wspólnego państwa związkowego ZBIR – związku Białorusi i Rosji. Rosja utrzymuje w nim fikcję równorzędności partnerów, licząc na to, iż jakieś inne państwa (zwłaszcza Kazachstan z 20 proc. mniejszości rosyjskiej) też się przyłączą. Słabym pocieszeniem dla Moskwy jest to, iż do ZBIR zgłosiła się tylko okupowana przez Rosję gruzińska Abchazja. Tym niemniej sytuacja przypomina znany dowcip o mrówce i słoniu, które idą przez most i mrówka mówi do słonia: „Słoniu, ale tupiemy”. Białoruś należy też do zdominowanej przez Rosję Organizacji o Bezpieczeństwie Zbiorowym, utworzonej na kształt Układu Warszawskiego z państw byłego Związku Sowieckiego, które nie przyłączyły się do Zachodu. Integracja polityczna i gospodarcza nie przebiega jednak po myśli Rosji. Jest powolna. Także integracja wewnętrzna idzie marnie w ramach realizacji uzgodnionych we wrześniu 2021 r. 28 programów integracyjnych. Administracje państw zachowują odrębność, zwłaszcza w sferze gospodarczej. Dotychczas nie ma wspólnych ceł i waluty. Lepiej idzie integracja systemów obronnych, ale tu też białoruskie wojsko dotychczas ma autonomię, co widać zwłaszcza w jego dotychczasowej neutralności wobec rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. Dodatkowo, co musi do pewnego stopnia niepokoić Rosję, wraz z osłabieniem Rosji wynikającym z wyniszczenia zasobów militarnych i braku jej poparcia przez globalne Południe, Białoruś zaczęła orientować się równolegle na Chiny. Uzyskała członkostwo w zdominowanych przez Chiny Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO), organizacji bezpieczeństwa zbiorowego ewoluującej do swego rodzaju euroazjatyckiego NATO, oraz stała się państwem partnerskim BRICS, w którym Chiny odgrywają główną rolę. Ponadto blisko współpracuje z Chinami w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku (BRI – Belt and Road Initiative) i jest beneficjentem wielkich jak na małą Białoruś chińskich inwestycji – ok. 10 mld dol. Rosja nie jest z pewnością zadowolona z obecności chińskich oddziałów wojskowych na stających się regularnymi wspólnych białorusko-chińskich manewrach (antyterrorystycznych), ostatnio przy polskiej granicy w Brześciu. Wojsko rosyjskie nie zostało zaproszone. Daje to jej asumpt do pogłębienia podporządkowania Białorusi i oplecenia jej nowymi porozumieniami. W tym roku już ujednolicono systemy wizowe i wprowadzono pełną równoważność wiz. Najprawdopodobniej jest to wynik doświadczeń z realizacji wojny hybrydowej prowadzonej głównie przeciwko Polsce przy użyciu migrantów jako broni. W znacznej części docierali oni na Białoruś tylko na podstawie wiz rosyjskich poprzez moskiewskie lotniska. Byli pospiesznie transportowani na granicę z Polską. Jednak jej uszczelnienie po stronie polskiej sprawia, iż przerzut na Zachód nie jest szybki i niekiedy muszą spędzić długie tygodnie na Białorusi bez białoruskich wiz. Teraz operacja będzie łatwiejsza, przynajmniej od strony prawnej.
Reżimy Łukaszenki i Putina obronę polskiej granicy wykorzystują propagandowo do szkalowania Polski za granicą, głównie w państwach globalnego Południa. Polsce jest zarzucane łamanie prawa międzynarodowego, zwłaszcza humanitarnego, a choćby rzekome zbrodnie na migrantach dokonywane przez polską Straż Graniczną i Wojsko Polskie. Niestety brednie te są niekiedy powtarzane w Polsce przez niektórych aktywistów i choćby parlamentarzystów, w tym Parlamentu Europejskiego. Jest takich przypadków coraz mniej, ale przez cały czas się zdarzają. Polska kontrakcja, głównie informacyjna, przyszła za późno. Mocno działa odstraszająco rozpoczęte na poważnie ustalanie rosyjskich i białoruskich agentów wpływu oraz zwalczanie wschodnich grup sabotażowych i dywersyjnych. Tej rosyjsko-białoruskiej akcji towarzyszą oskarżenia o rzekomo agresywne zamiary Polski i chęć zaboru ziem zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, zwłaszcza ziemi grodzieńskiej, na której zamieszkuje większość z 1,5 mln Polaków na Białorusi.
Ponadto Polska jest uważana na Białorusi za głównego wroga. Używając argumentów o „polskim zagrożeniu”, Łukaszenka wybłagał umieszczenie na Białorusi od czerwca ubiegłego roku rosyjskiej broni nuklearnej, a chociaż przyszła wojna będzie miała raczej charakter konwencjonalny, tak jak obecna w Ukrainie, bo działa zasada nuklearna MAD (mutual assured destruction – gwarantowane wzajemne zniszczenie), Łukaszenka wymógł na Putinie rozlokowanie nowych konwencjonalnych hipersonicznych pocisków wielogłowicowych średniego zasięgu Oresnik (IRBM) od drugiej połowy 2025 r. Putin zapewnił Łukaszenkę, iż Białorusini sami będą sobie wybierali cele do uderzenia głównie w Polsce i wprowadzali ich koordynaty. Oresnik ma do sześciu osobno naprowadzanych głowic konwencjonalnych MIRV o mocy 5 t trotylu. Alternatywnie nuklearnych. Może więc uderzać w sześć celów jednocześnie z hipersoniczną prędkością 12 tys. km/godz. na odległość 5,5 tys. km. Według reklamującego go Putina jest rzekomo „nie do zestrzelenia”. Tak naprawdę amerykański system THAAD ma zdolność zestrzeliwania pocisków balistycznych w kosmosie przed ich uderzeniem na ziemi, zanim osiągną w pełni hipersoniczną prędkość, korzystając z grawitacji ziemskiej, podobne możliwości mają rakiety w bazie w Redzikowie. Zaawansowane są już też systemy broni energetycznej, np. laserowej do zestrzeliwania pocisków hipersonicznych w atmosferze ziemskiej (mają je USA, Izrael i Wielka Brytania).
Łukaszence dość łatwo przyszło przekonać Putina, bo podobnie i on uważa Polskę za podstawowego wroga. W wywiadzie udzielonym Tuckerowi Carlsonowi w ubiegłym roku wymienił Polskę w negatywnych kontekstach aż 34 razy, wielokrotnie częściej niż jakiekolwiek inne państwo świata.
Porozumienie o gwarancjach bezpieczeństwa w ramach Państwa Związkowego.
Jak podają media, umowa określa „wzajemne zobowiązania w zakresie obronności, ochrony suwerenności, niepodległości i porządku konstytucyjnego Rosji i Białorusi, zapewnienia integralności i nienaruszalności terytorium oraz zewnętrznej granicy Państwa Związkowego” i „jest konieczna ze względu na wrogą działalność Zachodu”. W najistotniejszych kwestiach jest tajna. Według Putina w przypadku zagrożenia dla Białorusi Rosja będzie mogła wykorzystać wszelkie dostępne siły i środki, w tym rosyjską broń nuklearną znajdującą się na terytorium Białorusi, zgodnie z zaktualizowaną doktryną nuklearną. Jako konkret ujawnił, iż poza jednolitym systemem obrony powietrznej utworzono dodatkowo wspólne regionalne zgrupowanie wojsk. Wygląda to tak, iż niebawem na polskiej granicy pojawią się dodatkowo regularne oddziały wojsk rosyjskich, prawdopodobnie najpierw w rejonie Grodna przy przesmyku suwalskim, zgodnie z rosyjską logiką drażnienia i prowokacji. Poza tym Rosjanie mogą teraz organizować na Białorusi swoje własne bazy wojskowe, nieodzowne do przygotowywania ataku np. w celu wywalczenia korytarza do obwodu królewieckiego. Liczebność kontyngentu rosyjskiego jest sprawą otwartą, a kontyngent białoruski może objąć w razie potrzeby de facto całą armię Białorusi. To wszystko polane jest propagandowym sosem. Według Putina „naszym szczególnym zmartwieniem jest oczywiście stan rzeczy w regionie europejskim, w szczególności oczywiście na Ukrainie. Kraje zachodnie celowo zaostrzają napięcia. To oni do tego doprowadzili i przez cały czas to robią, by pogorszyć sytuację. Taka nieodpowiedzialna polityka spycha świat na skraj globalnego konfliktu”.
W czasie ceremonii podpisania dyktator Łukaszenka wyraził zaniepokojenie sytuacją na zachodnich granicach Białorusi z Polską i Litwą: „Stacjonują tam nie tylko Polacy, Litwini, gromadzą się tam siły zbrojne NATO z innych państw, w tym z Niemiec. Sytuacja jest poważna, bo Polska wydaje ogromne pieniądze na armię. To nas bardzo niepokoi i już jest zagrożeniem dla naszego wspólnego zgrupowania sił zbrojnych”. Jego zdaniem „rozmieszczenie rakiet Oresnik uspokoi niektóre głowy”.
Po co to Rosji
Białoruś ma najważniejsze znaczenie dla odbudowy rosyjskiego imperium. To tzw. białoruski balkon, wrzynający się w obszar zajmowany przez nieprzychylne Rosji europejskie państwa NATO, Litwę i Łotwę na północy, graniczący na zachodzie z Polską, na południu z Ukrainą – zdewastowaną gospodarczo, politycznie i społecznie w wyniku agresji rosyjskiej, którą Rosja planowała sobie podporządkować. Jak dotąd bezskutecznie.
Rosja jest na podobnej drodze budowy imperium jak w wiekach XVII i XVIII, wtedy poprzez zbieranie ziem ruskich i obronę prawosławia. Teraz to obrona „ruskowo mira”.
Putin w rozmowie z Kwaśniewskim (tygodnik „Przegląd” z 12 listopada 2024 r.) określił, iż na ziemiach Ukrainy i Białorusi toczy się wojna „dwóch imperiów” – Polski i Rosji. Zaskakujące określenie „imperium” wobec słabej Polski jest bardziej zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę tzw. miękką siłę (soft power), która oznacza oddziaływanie wzorca kulturowego, cywilizacyjnego, politycznego, gospodarczego i społecznego, a nie militarnego zaboru i podporządkowania. Na obszarze pomiędzy Rosją i Polską toczy się od wieków taka wojna na „miękką siłę”, w której Rosja przegrywa, ale ma przecież w zanadrzu „twardą siłę”. Nie musi jej używać w odniesieniu do małej i słabej Białorusi, bo Białoruś decyzjami prorosyjskiej kliki Łukaszenki sama uznała poddanie się Rosji jako rację stanu. Społeczeństwo dobrze jednak pamięta romantyczny czas prezydentury Stanisława Szuszkiewicza (Polaka z pochodzenia), czas wolności, czas odrodzenia narodu białoruskiego, przywrócenia języka i symboli wielkiego narodu ruskiego będącego trzonem Wielkiego Księstwa Litewskiego. To ta pamięć sprawiła, iż Łukaszenka nie ważył się zamordować Szuszkiewicza, podobnie jak to zrobił wobec innych przywódców opozycji, albo zamknąć w więzieniu jak ok. 1,5 tys. innych.
Przed sfałszowanymi wyborami w 2020 r. ujawniano niektóre badania opinii publicznej. Pomimo ponad 20 lat „łukaszenkowskich” rządów, antypolskiej i antyzachodniej propagandy społeczeństwo białoruskie zachowało zdrowy osąd sytuacji. Wpływowy ekonomista rosyjski Jewgenij Gontmacher w 2020 r., przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, wskazał na oddziaływanie miękkiej siły Polski. „Już dzisiaj Rosja w ramach państwa związkowego utrzymuje na powierzchni białoruską gospodarkę. To, co dzieje się obecnie, skazuje nas na jeszcze większe straty, które uderzą w i tak niedoskonałą gospodarkę Rosji. Czym innym jest utrzymywanie miniaturowej Osetii Południowej, a czym innym – 10-milionowego państwa, w którym obywatele za normę uważają polsko-litewski poziom życia”.
Z opublikowanych w 2020 r. badań Białoruskiej Pracowni Analitycznej Andreja Wardamackiego, który był praktycznie jedynym socjologiem prowadzącym w miarę niezależne sondaże na Białorusi, wynika, iż w 2020 r. poparcie dla sojuszu (państwa związkowego) z Rosją spadło o 11 proc. – z 51,6 do 40 proc. Wzrosło natomiast poparcie dla sojuszu z UE – z 26,7 proc. do 33 proc. Wyniki badań ze strachu prawdopodobnie zaniżono, a oczywiście w warunkach obecnego terroru na Białorusi takich badań się nie ujawnia. Wyniki obrazowały na pewno trend, co zaowocowało setkami tysięcy młodych w ogromnej przewadze ludzi, którzy wyszli na ulice, by protestować przeciwko sfałszowaniu wyborów. To świadczyło też o patriotycznym wychowaniu w rodzinnych domach, bo nie w szkołach, które od II wojny światowej były kompletnie zrusyfikowane i sączyły dzieciom i młodzieży nasączoną nienawiścią rosyjską narrację. Degradowała ona i fałszowała wspaniałą historię Białorusi jako zasadniczej części Wielkiego Księstwa Litewskiego, które przez setki lat w sojuszu z Polską dawało skuteczny opór ekspansji Rosji. Znamienne, iż manifestująca młodzież przyjęła jego chwalebne symbole – Pogoń jako herb i narodową biało-czerwono-białą flagę. O tym, iż kilka pod tym względem w domach białoruskich się zmieniło, świadczą pełne furii wypowiedzi dyktatora Łukaszenki i nasilenie propagandy mińskiej i moskiewskiej. Agresję Rosji sowieckiej w 1939 r. razem z Niemcami hitlerowskimi na Polskę i ich spisek w celu wywołania II wojny światowej przedstawiają jako wyzwolenie zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy z rzekomego ucisku pańskiej Polski oraz „błogosławione” zjednoczenie narodów białoruskiego i ukraińskiego. Polskie oddziały partyzanckie przedstawiają jako kolaborantów niemieckich i tym tłumaczą niszczenie buldożerami cmentarzy poległych partyzantów, a niszczenie polskich cmentarzy wojennych z wojny polsko-rosyjskiej 1920 r. jako cmentarzy „okupantów”. Łukaszenka lubuje się w przedstawianiu Polski jako kraju nędzy i biedy, z którego Polacy przyjeżdżają do „mlekiem i miodem płynącej” Białorusi w celu dokonywania zakupów podstawowych produktów jak kasza i cukier (sic!), co pokazuje upadek antypolskiej argumentacji. Wojna w Ukrainie dodatkowo wzbogaciła narrację propagandy białoruskiej o strach. Boją się białoruskich pułków walczących po stronie ukraińskiej, które mogą łatwo przenieść wojnę na Białoruś, uwzględniając antyreżimowe nastroje społeczeństwa białoruskiego, a żołnierze armii białoruskiej są przecież częścią białoruskiego społeczeństwa i mogą odwrócić broń przeciwko reżimowi.
O stosunku do Polski i Litwy (Wilno wybrano ze względów historycznych na siedzibę władz opozycji białoruskiej) realnie świadczy masowy opór po sfałszowanych wyborach i emigracja (w Polsce jest ponad 200 tys. głównie politycznych uciekinierów).
Systemy polityczne w Rosji się zmieniają, ale poczucie imperialnych interesów pozostaje stałe. Parafrazując słynną wypowiedź Churchilla, Rosja nie ma stałych przyjaciół – ma stałe interesy. Taktykę rosyjską obrazuje stopniowe i przemyślane podporządkowywanie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, które nabrało dynamiki po klęsce Polski w wojnie po powstaniu Chmielnickiego, o wschodni obszar Rzeczpospolitej, ze Smoleńskiem, Kijowem i Ukrainą Lewobrzeżną z Zaporożem. Klęska długo nie była przyjmowana do wiadomości w Rzeczpospolitej, a demokratyczny system polityczny pozwalał na opór w Sejmie i Senacie. Walki w 1667 r. zakończono rozejmem w Andruszowie. Rosja zaś chciała zatwierdzenia jej zwycięstw w traktacie pokojowym. Taki traktat wynegocjowali Moskwie w 1686 r. prawie 20 lat później wojewoda wielkopolski Krzysztof Grzymułtowski (stąd w historii to fatalny Traktat Grzymułtowskiego) i kanclerz litewski Aleksander Ogiński, w którym dodatkowo obdarzono przywilejami prawosławie podporządkowane Patriarchatowi Moskiewskiemu. Rosja niemal natychmiast ratyfikowała traktat. Polska zrobiła to dopiero w 1710 r. już po rozlokowaniu na stałe wojsk rosyjskich, a zgodziła się na cesję zagarniętego przez Rosję terytorium dopiero w 1764 r. w czasie haniebnego Sejmu Konwokacyjnego pod presją otaczających gmach Sejmu wojsk rosyjskich. Dalej poszło szybko. „Sejm Niemy” w 1717 r. po dyktando Rosji zredukował armię do 24 tys. (Rosja miała 250 tys.).
To tylko parę z wielu posunięć rosyjskich wzmacniających jej dominację. Dopiero teraz odwracanych na Ukrainie, jak np. zerwanie Cerkwi kijowskiej z Cerkwią moskiewską. Obecne rosyjskie żądania wobec Ukrainy – demilitaryzacja, usunięcie polityków antyrosyjskich (denazyfikacja), jednostronne przywileje dla Rosjan, powrót do podporządkowania Moskwie Cerkwi prawosławnej, swoboda działania organizacji rosyjskich i rosyjskiego biznesu itd. – mocno przypominają te z przeszłości. Rosja ma jedynie problem z sąsiadami Ukrainy. W XVIII w. pozyskała ich przychylność, a w końcu zaprosiła ich do wspólnych rozbiorów Polski i zawarła „Święte Przymierze”, by uniemożliwić kiedykolwiek odrodzenie się państwa polskiego. Teraz Rosja też zaprasza sąsiadów Ukrainy (Polskę, Słowację, Ukrainę i Węgry) do jej rozbioru. Jak widać, pewne rosyjskie koncepcje się nie zmieniają.
Zarówno z powodów militarnych, jak i podejmowanych pełzających działań subwersyjnych, sukcesyjnego opanowywania gospodarczego oraz politycznego „balkon białoruski” jest nieoceniony i może umożliwić Rosji rozlanie wojny na sąsiednie państwa. Rosja w ultimatum z 17 grudnia 2021 r. przede wszystkim zażądała wycofania się NATO z państw jego wschodniej flanki, by utworzyć zdemilitaryzowaną strefę buforową, której dalsza przyszłość byłaby otwarta, w tym na objęcie ich ponownie rosyjską strefą wpływów.