«Сделаем Америку снова великой». И снова. Великое возвращение Трампа.

gazetafenestra.pl 1 неделя назад
Donald Trump został wybrany 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Polityk przez lata wzbudzał liczne kontrowersje. Źródło – Pixabay.com. Licencja – Licencja na treść Pixabay. Autor – Geralt.

Donald Trump przed kampanią prezydencką w 2016 roku jawił się przede wszystkim jako kontrowersyjny biznesmen. Jego wypowiedzi były niejednokrotnie seksistowskie i ksenofobiczne. Pierwsza kadencja Trumpa upłynęła pod znakiem skandali i pandemicznej katastrofy. Klęska wyborcza w 2020 roku nie zniechęciła jednak miliardera do ponownego startu w wyborach prezydenckich. Rozszerzył on choćby swoje poparcie i wywalczył w listopadzie tego roku powrót do Białego Domu. Dlaczego Amerykanie znowu mu zaufali?

Wszystko zaczęło się 16 czerwca 2015 roku. Właśnie tego dnia, w lobby nowojorskiego Trump Tower, padło słynne hasło “Make America Great Again.” Stało się ono motywem przewodnim kampanii wyborczej Donalda Trumpa. Podczas tego przemówienia Trump nie tylko ogłosił swoją kandydaturę, ale także przedstawił główne wyborcze postulaty. Kluczowym punktem przemówienia było przedstawienie pomysłu budowy muru na granicy z Meksykiem. Miałby on zapobiec masowym migracjom do Stanów Zjednoczonych, które jego zdaniem stały się “wysypiskiem problemów wszystkich innych krajów.” Od samego początku kampanii, Donald Trump uczynił z siebie samego “politycznego outsidera” walczącego z brutalnym systemem amerykańskiego establishmentu. Zręcznie zagrał na tęsknocie za starym porządkiem, jak i podsycał niezadowolenie części społeczeństwa. W tej wyrównanej walce z Demokratką Hillary Clinton, Trump przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Klęska „politycznego outsidera”

Czteroletnia kadencja Donalda Trumpa przesycona była niespełnionymi obietnicami oraz sporą dozą kontrowersji. Warto przypomnieć, iż polityk został dwukrotnie postawiony w stan impeachmentu, pierwszy raz w 2019 roku za nadużycie władzy. Główny zarzut wobec niego dotyczył próby wywierania nacisku na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Trump chciał w ten sposób uzyskać informacje dotyczące działalności Huntera Bidena, syna Joe Bidena, wówczas potencjalnego kandydata Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich, w ukraińskiej spółce Burisma Holdings. Zdominowana przez Demokratów Izba Reprezentantów postawiła Trumpa w stan oskarżenia, jednak zdominowany przez Republikanów Senat odrzucił w lutym 2020 roku zarzuty izby niższej. Nie była to jednak jedyna kontrowersja prawna pierwszej kadencji Trumpa. Liczne organizacje praw człowieka oskarżały ówczesnego prezydenta i jego administrację o niehumanitarne traktowanie imigrantów na granicy z Meksykiem. Pandemia Covid-19 okazała się kolejnym

niesprzyjającym zjawiskiem dla szans wyborczych Republikanina. Trump i jego administracja spotkali się z falą oskarżeń o szerzenie teorii spiskowych i podważanie zasadności lockdownów w trosce o krótkoterminową kondycję amerykańskiej gospodarki przed nadchodzącymi wyborami w 2020 roku. Trump nie uzyskał reelekcji w wyborach w 2020 roku. 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych został wybrany Joe Biden. Retoryka Trumpa, który podważył wyniki wyborów, stała się zarzewiem szturmu jego zwolenników z ekstremistycznych milicji na Kapitol. W wyniku zamieszek śmierć poniosło 5 osób. Donald Trump został po raz kolejny postawiony w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów, jednak republikańscy senatorowie i tym razem obronili swojego prezydenta przed impeachmentem.

Po burzy przychodzi… kolejna burza

Prezydentura Joe Bidena miała być swoistą ciszą po burzy. Początki urzędowania wydawały się obiecujące, a społeczeństwo amerykańskie pokładało w nim nadzieje. Kadencja 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych przypadła jednak na trudne czasy. Kolejne fale pandemii COVID-19, wojna w Ukrainie czy wojna Izraela z Hamasem przewróciły do góry nogami względny porządek na świecie. Stany Zjednoczone musiały ponieść znaczną część wydatków świata zachodniego związanych z powstrzymywaniem rewizjonizmu Rosji, Iranu, Korei Północnej i Chin. Polityka Joe Bidena obejmowała bowiem szeroki wachlarz pomocy finansowej dla Ukrainy i Izraela, a także wzmocnienie sił Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku i w Europie. Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, USA przeznaczyło 175 miliardów dolarów na rzecz Ukrainy. Ponad 35% tej kwoty zostało przekazane na wsparcie ukraińskiej gospodarki, jak i na zapewnienie pomocy humanitarnej. Ponadto w ramach pakietu wsparcia po ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku, Izrael otrzymał od Ameryki około 17 miliardów dolarów, w przeważającej większości na potrzeby militarne. Jednak państwo amerykańskie walczy z własnymi, wewnętrznymi problemami. Ceny rosną z roku na rok, podczas gdy średni dochód pozostaje bez zmian. Przez wzgląd na wysokie koszty opieki medycznej, wielu Amerykanów nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego. Amerykańskie metropolie stawiają czoła problemowi bezdomności, a postępująca globalizacja doprowadziła do przenoszenia wielu zakładów pracy za granicę.

Tymczasem nieubłaganie zbliżał się czas wyborów, a rozczarowanie prezydenturą Bidena rosło z dnia na dzień. Pogłębiała je wysoka inflacja oraz wątpliwość co do mentalnych zdolności obecnego prezydenta. Dodatkowo Donald Trump roztaczał w trakcie republikańskich prawyborów i w kampanii prezydenckiej aurę populistycznego wodzostwa i charyzmatycznej siły. Biden wycofał się w połowie wyścigu o prezydencki fotel, a honor Demokratów uratować miała Kamala Harris. Tegorocznej kampanii Trumpa przyświecało

hasło “America First.” Trzeba przyznać, iż kandydat Republikanów znakomicie odczytał nastroje społeczne. Sytuacja w Ukrainie lub na Bliskim Wschodzie może wydawać się dla przeciętnego Amerykanina zagadnieniem drugorzędnym. Złożona przez Trumpa obietnica silnej gospodarki stała się pewnego rodzaju rekompensatą za „rozrzutność” administracji Bidena. Co więcej, kampania wyborcza Harris skupiała się głównie na kwestiach praw kobiet, liberalizacji prawa aborcyjnego czy zielonej gospodarki. Niezaprzeczalnie są to tematy ważne, choć z perspektywy wielu Amerykanów, nie najważniejsze.

Fartuch lepszy niż power dressing

Trump posunął się do niekonwencjonalnych metod, by zapewnić sobie poparcie. Przeniósł on komediowe show do prawdziwego życia. Wydawać by się mogło, iż kampania prezydencka nie jest miejscem na szerzenie infantylizmu, ale nie dla Trumpa. Kandydat republikanów smażący frytki w McDonald’s, wizerunkowo mógł jednak wypaść na tym dobrze. „Pracując” w fast foodzie czy siadając za kierownicą śmieciarki, Trump niejako utożsamił się z amerykańską przeciętnością. Harris, świętująca 60 urodziny w towarzystwie Stevie Wondera, mogła z pełną nieświadomością pogłębiać negatywny wizerunek rządzących. Każdego dnia miliony mieszkańców USA zajada się frytkami, podczas gdy nieliczne grono ma okazję poznać znanych artystów. Ten dysonans osłabiał zdolność Harris do pozyskania głosów zmęczonej inflacją i amerykańskim interwencjonizmem na świecie klasy robotniczej.

Ważną rolę w zapewnieniu Trumpowi zwycięstwa odegrał również Elon Musk. Multimiliarder oficjalnie poparł kandydaturę Donalda Trumpa. Przekazał również bajońskie sumy na prowadzoną przez niego kampanię. Największą kontrowersję wzbudzają jednak oskarżenia części użytkowników platformy X skierowane przeciwko Muskowi. Ich zdaniem, algorytmy X poddane zostały ingerencji. Z tego powodu wszelkie informacje uderzające w Donalda Trumpa zostały skutecznie cenzurowane, natomiast posty wspierające jego kampanię miały o wiele większą szansę na stanie się viralami. Niedoskonałości kampanii jego kontrkandydatki były z kolei widoczne dla wszystkich. Błędem Kamali Harris było niedostateczne odcięcie się od polityki Joe Bidena. W końcu cztery ostatnie lata spędziła w jego administracji. Co więcej, za rządów Bidena odnotowano rekordowy napływ imigrantów do Stanów Zjednoczonych. Stanowili oni znaczącą konkurencję na rynku pracy, co przełożyło się na zwiększenie niezadowolenia wśród przeciwników obecnego prezydenta. Wszystko to odbyło się z korzyścią dla Donalda Trumpa, który w swojej kampanii niejednokrotnie poruszał tę kwestię.

Amerykanie „otwarci” na zamknięte drzwi

Na temat wyniku tegorocznych wyborów wypowiedział się dla Fenestry Amerykanin, którego miałam przyjemność poznać na jednej z platform internetowych. Zdaniem Garretta, jednym z głównych problemów amerykańskiego społeczeństwa jest brak odpowiedniej edukacji, pewnego otwarcia na sprawy polityczne i społeczne. Wielu Amerykanów, bez wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków i przy braku świadomości, ślepo podąża za populistycznymi hasłami. Obietnice łatwych pieniędzy oraz narracja prowadzona w mediach, skłania ich do podążania za tym, kto wykłada na stół więcej kart. Ponadto w zamieszkiwanej przez Garretta Oklahomie, jak i innych stanach, wśród młodych mężczyzn rodzą się prawicowe tendencje. Przybierają one często skrajny wymiar. W całej dynamice naszego świata Trump wydaje im się być gwarantem bezpieczeństwa i stabilności.

20 stycznia 2025 roku, Donald Trump zostanie zaprzysiężony na 47 prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wyniki wyborów ukazały nic innego jak uniwersalne prawdy o społeczeństwie państwowym czy globalnym. Naród amerykański jest silnie spolaryzowany, a samym światem rządzą pieniądze i obietnice bez pokrycia. Zwycięstwo Trumpa jest także triumfem Elona Muska, który ma szansę wzmocnić swoje polityczne wpływy. Zostanie mu powierzone stanowisko szefa nowego Departamentu Efektywności Rządu. Skrót nazwy urzędu – DOGE przywodzi na myśl kryptowalutę Dogecoin, która w listopadzie osiągnęła wyższą wartość. Sam Elon Musk znany jest z wielu projektów balansujących na granicy innowacji oraz kontrowersji. Mowa między innymi o implantach mózgowych Neuralink czy o planach kolonizacji Marsa. Prezydentura Trumpa może otworzyć drogę do realizacji jego celów.

Nie można jednoznacznie przewidzieć jaka okaże się druga kadencja Donalda Trumpa. Czy Stany Zjednoczone podążą ścieżką neoizolacjonizmu? Jakie zmiany czekają politykę wewnętrzną USA? Czy Elon Musk stanie się szarą eminencją? Wszystko okaże się w najbliższych latach.

Julia RACHWALIK

Читать всю статью