Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmie się kwestią „kredytu darmowego”, a konkretnie cesją wierzytelności, na jaką potrafią decydować się konsumenci. Firmy, które zajmują się tego typu usługami nierzadko zabierają choćby 75% wartości wierzytelności. Tracą oczywiście klienci.
Zgodnie z art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim w przypadku naruszenia przez kredytodawcę przepisów, konsument, po złożeniu pisemnego oświadczenia, może zwrócić kapitał bez odsetek i innych kosztów w terminie. W założeniu ustawodawcy, przepis ten miał przynosić korzyść konsumentom. W praktyce stał się furtką do czerpania zysków przez firmy skupujące wierzytelności.
W efekcie, o ile od spłaty kredytu nie minął rok, jest on w wysokości do 255 tys. zł, a kredytobiorca dopatrzy się naruszenia choćby jednego prawa wynikającego z ustawy, składa oświadczenie, by skorzystać właśnie z mechanizmu zwanego sankcją darmowego kredytu (SKD). Sprawa zwykle trafia do sądu i tu pojawia się problem.
Według dotychczasowych danych, wartość roszczeń, które może odzyskać klient w ramach wspomnianego mechanizmu nie przekracza 40 tys. zł. To mniej, niż w przypadku kredytów frankowych, ale nierzadko jest to suma godna uwagi. Jak się okazuje jednak, przede wszystkim uwagi firm skupujących wierzytelności.
– Powszechną praktyką firm odszkodowawczych prowadzących działalność gospodarczą polegającą na skupywaniu długów konsumentów powiązanych z sankcją kredytu darmowego jest pogwałcenie praw konsumentów poprzez przedstawienie im do podpisu umowy cesji nie wskazującej ceny zakupu zobowiązania. Cena w takich umowach co do zasady nie jest wyrażona wprost kwotowo a jedynie wskazuje ułamek wartości wyegzekwowanej kwoty – często bardzo niewielki – mówi dr Jacek Skoczek, adwokat z Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych JM.
Jak wynika z informacji Związku Banków Polskich, do końca sierpnia 2024 roku na rozstrzygnięcie czekało około 10 tysięcy spraw związanych z SKD. Są to jednak – w dużej mierze – sprawy złożone przez firmy odszkodowawcze, które na zasadzie cesji roszczeń reprezentują swoich klientów przed sądami i dochodzą ich praw w sporze z bankiem.
ZBP zwraca jednak uwagę na niepokojący trend – zdecydowana większość potencjalnego zwrotu środków trafia właśnie na konta firm odszkodowawczych, a klienci nie tylko nie są w żaden sposób zabezpieczeni, ale nie wiedzą nawet, jaką część zwrotu odzyskają. Umowy są bowiem tak skonstruowane, iż w razie wygranej konsument może otrzymać od podmiotu skupującego ułamek tego, co mu się należało. Często jedynie 25 proc. ewentualnie odzyskanej kwoty trafia do konsumenta, a aż 75 proc. do firmy odszkodowawczej.
– Związek chciałby wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec utrzymywania rozwiązań prawnych, które wykorzystywane są przez podmioty, które kosztem konsumenta, poprzez instrumentalne wykorzystanie przepisów dotyczących SKD, dążą wyłącznie do maksymalizacji zysku oraz zaburzają adekwatne funkcjonowanie rynku kredytu konsumenckiego i mogą destabilizować funkcjonowanie całego rynku finansowego – sygnalizuje ZBP.
Bankowcy zaproponowali, aby roszczenia z tytułu art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim nie podlegały swobodnej sprzedaży, a niezależnie od tego, sprawą zainteresował się gdyński sąd, który skierował stosowne pytanie do TSUE.
– Czy art. 3 ust. 1 i art. 4 ust. 2 Dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich należy interpretować w ten sposób, iż sprzeciwiają się one zawieraniu w odpłatnej umowie przelewu wierzytelności pieniężnej zawartej przez konsumenta z przedsiębiorcą postanowień przewidujących określenie wynagrodzenia przysługującego konsumentowi za zbycie wierzytelności przy użyciu wskaźnika procentowego, o ile w umowie nie wskazano kwotowo wartości zbywanych wierzytelności – brzmi sformułowane pytanie.
Jak podkreśla dr Jacek Skoczek, umowa cesji może nie zawierać w ogóle zobowiązania firmy odszkodowawczej do dochodzenia nabywanych roszczeń, czego jednocześnie nie da się wyinterpretować z całokształtu treści umowy. Gdyby więc w jakichś względów firma taka roszczenia nie zgłosiła do sądu i doszłoby np. do przedawnienia, to konsument nie mógłby dochodzić od niej żadnego odszkodowania.
Rozstrzygnięcie może okazać się swoistym batem na firmy skupujące wierzytelności i uporządkowaniem rynku, na którym – w ocenie ekspertów – wykształcił się system iście patologiczny, na którym tracą klienci.