Dzisiaj obchodziłby 90 urodziny Ryszard Filipski. Moim to zdaniem najwybitniejszy aktor okresu Polski Ludowej. Artysta, którego talent ze względu na wyraziste propolskie poglądy nie został odpowiednio wykorzystany w III RP.
Ryszard Filipski był lwowianinem. I ta lwowskość mocno w nim tkwiła. Był aktorem założonego przez siebie teatru eref-66. Pod koniec lat 70. XX wieku pełnił także funkcje administracyjne: najpierw jako dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie (1975–1979), następnie jako kierownik Zespołów Filmowych „Kraków” (1980–1981) i „Iluzjon” (1982–1987).
Na dorobek teatralny Ryszarda Filipskiego składają się przede wszystkim role z teatru eref-66. Teatr działał w latach 1966–1981, dając około 6 tysięcy przedstawień. Najsłynniejszym stał się monodram mówiący prawdę o okupacji niemieckiej „Ja i mój brat” Ryszard Filipski debiutował w 1957 roku, rolą Valorina w „Ich głowach” Marcela Aymé w reżyserii Jerzego Antczaka. Ja wspominał z pewną zazdrością Bohdan Poręba – Filipski uważał Antczaka za najwybitniejszego reżysera teatralnego.
Jako aktor filmowy najbardziej kojarzony z filmową rolą majora Henryka Dobrzańskiego, w filmie wspomnianego Bohdana Poręby „Hubal” (1973). Także – posępnego wachmistrza Soroki, przybocznego Kmicica z „Potopu” (1974) w reżyserii Jerzego Hoffmana. Z powodu warunków fizycznych, przez pewien okres etatowy twardziel polskiego kina sensacyjnego przełomu lat 60. i 70. XX wieku: zawzięty kapitan MO w „Tylko umarły odpowie” (1969, reż. Sylwester Chęciński), agent kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w polskim westernie „Południk zero” (1970, reż. Waldemar Podgórski). Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę, marszałka Józefa Piłsudskiego. Wyznawcy piłsudczyzny atakowali dzieło zarzucając my brak obiektywizmu i oczernianie Piłsudskiego.
Jego talent był ceniony przez ludzi filmu. Reżyser Sylwester Chęciński niezwykle ciekawie wspomina pracę z Ryszardem Filipskim podczas kręcenia filmu „Tylko umarły odpowie” w Angorze z dnia 22.XII. 2019 roku:
„Miałem szczęście bo obsadziłem w głównej roli Ryszarda Filipskiego, który okazał się rewelacyjny, jedyny do tej roli. Bardzo ją wzbogacił, bardzo ją uwiarygodnił (…) On mi się stopił z sylwetką milicjanta. wyjątkowo. W tym filmie miałem wiele indywidualności aktorskich, wielu znakomitych wrocławskich aktorów tamtego czasu w nim zagrało, ale największą indywidualnością na planie i w tym filmie był Filipski właśnie. Zachwyciła mnie jego twarz. Jego ruchy. To jego niedomówienie w zachowaniu. Pasowało idealnie. Zauroczyło mnie to jego zero na twarzy: iż choćby jak nie gra ciałem, to jego spojrzenie, oczy wiele mówią. Że on jest aktorem nieoczywistym, iż nie zagra tej roli jak każdy inny aktor. Poza tym każda rozmowa z nim na planie, jego sprzeciwy interpretacyjne, propozycje, były dla mnie zaskakujące, ciekawe, bo nietypowe. On miał to wszystko co miał mieć jego bohater – kapitan Wójcik. Z każdym dniem wiedziałem, iż dobrze wybrałem, iż dobrze trafiłem. (…) Walczyłem z nim, żeby się w pewnym momencie choć raz uśmiechnął. Ba, żeby choć cień uśmiechu zrobił – nie dało rady. Bo Filipski sobie założył, i się tego trzymał, iż jego bohater nie ma prawa się uśmiechać. Uśmiech wyrzucił ze swojego wyrazu. Mogło to grozić monotonią – na szczęście monotonne nie było. Był stale zaskakujący i interesujący dla widza. Bardzo fajnie, gdy aktor nie wywala wszystkiego kawa na ławę. Filipski w moim filmie nie gra ani złego, ani dobrego”.
Z kolei niechętna mu Hanna Krall napisała: „Proponowałam [Krzysztofowi Kieślowskiemu], żeby sekretarza zagrał Ryszard Filipski. To był okropny człowiek, ale wspaniały aktor. Kieślowski nie lubił Filipskiego, nie znosił jego poglądów, poza tym bał się, iż Filipski siłą swojego talentu zjedna sympatię widza i stanie się w filmie kimś w rodzaju samotnego szeryfa, oblężonego przez wrogi tłum” (Chodzi o film „Krótki dzień pracy” opowiadający o radomskich wydarzeniach 1976 roku).
Do niekwestionowanych stronników gry Ryszarda Filipskiego należy Bogusław Linda. Co wspomina w rozmowie z Magdą Umer w wywiadzie-rzece „Zły chłopiec”: „Wtedy zorientowałem się, iż to, co mnie tak drażni w polskich filmach, to fakt, iż nikt tam nie gra normalnie, tylko grają, jakby grali przez cały czas dla siódmego rzędu! Czyli to jest granie teatralne. Jedynym, który tego nie robił, był Ryszard Filipski. Wspaniały, niewykorzystany aktor”.
Ryszard Filipski wstąpił w latach 60-tych do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Był w tej Partii, bo wierzył, iż tylko tak można wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. Nie sprawował żadnych funkcji w jej ramach. Był współautorem tzw. Listu 2000 – publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976 roku Napisał go wraz z Ryszardem Gontarzem – domagali się w moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów ustroju. List demaskował KOR jako organizację antysocjalistyczną i antypolską.
„Od czasu proklamowania przez ośrodki imperialistyczne tzw. doktryny rozmiękczania socjalizmu, kultura stała się szczególnie istotną płaszczyzną konfrontacji ideologicznej. Stąd nasilenie otwarcie wrogiej działalności grup dysydenckich w rodzaju KSS KOR czy ROPCiO, stąd też intensyfikacja, szczególnie w ostatnich latach, działań ukrytych, wykorzystujących legalne możliwości rozsadzania socjalizmu od wewnątrz, m.in. poprzez ograniczanie, hamowanie, dezawuowanie socjalistycznego nurtu w kulturze narodowej”.
Wbrew powszechnie powtarzanej nieprawdzie nigdy nie był członkiem Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, które było kierowane przez Bohdana Porębę. Prawdę mówiąc ich przyjaźń była szorstka i kilkakrotnie zawieszana, jak określał to reżyser „Zmartwychwstania”. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 roku podjął współpracę z partią Andrzeja Leppera Przymierzem Samoobrona. Działał tam wspólnie z legendarnym lotnikiem Stanisławem Skalskim, partyzantem Armii Krajowej Antonim Hedą, organizatorem pomocy dla warszawskiego getta z ramienia AK Tadeuszem Bednarczykiem, działaczem Stronnictwa Narodowego, żołnierzem NSZ-tu Władysławem Wójcikiem, pisarką Bożeną Krzywobłodzką, działaczem związkowym Rajmundem Moricem czy dziennikarzem i demaskatorem antypolonizmu Ryszardem Gontarzem. Był tam oczywiście również Bohdan Poręba.
W 1999 roku redaktor Konrad Rękas przeprowadził wywiad z Ryszardem Filipskim, który został opublikowany na łamach „Myśli Polskiej”. W wywiadzie Filipski odniósł się do oskarżeń „salony” o tzw. antysemityzm. Powiedział między innymi: „Otoczka antysemityzmu wokół mojej osoby wzięła się ze spektaklu „Ja i mój brat”. Wrzeszczeli wówczas ci, którzy na oczy tego przedstawienia nie widzieli; mówił on o martyrologii Żydów, podkreślał z szacunkiem i głębokim zrozumieniem tragedię eksterminowanego narodu i ukazywał we adekwatnym świetle działalność żydowskiego gestapo, policji żydowskiej, tzw. Trzynastki Gancwajcha. Tekst ten oparłem na sprawdzonych dokumentach, tych samych, którymi posłużył się minister Władysław Bartoszewski, gdy wespół z Zofią Lewinówną pisał książkę „Ten jest z ojczyzny mojej”. Nigdy nie słyszałem, żeby Bartoszewskiemu zarzucano antysemityzm… Widocznie do mówienia prawdy wyznacza się odpowiednie osoby, inaczej tej nagonki nie potrafię wytłumaczyć”.
Ryszard Filipski miał trudność by odnaleźć się w III RP. Styropianowe pseudoelity i zblatowane z nimi kadry liberałów z PZPR brzydziły Filipskiego. W wspomnianym wywiadzie dla „Myśli Polskiej” wyartykułował: „Sam odszedłem, sam wydałem na siebie wyrok, nie mam do nikogo żalu. Dzisiejszą rzeczywistość opisują twórcy o miernych talentach. Mają staro-nowe układy, więc tną sprawdzone autorytety, bo na ich tle nie mogliby błyszczeć”. Odrzucał wielokrotnie różnorakie propozycje biznesowe i polityczne. Prowadził stadninę koni. Napisał istotną powieści o przemijaniu „Mzehomo”.
Do aktorstwa powrócił w 2003 roku, w serialu TVP „Zaginiona” (2003). W tym samym roku była „Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem” (2003). Później zaś, „Pitbull” (2005) i „Rysa” (2008). Mocno propagował kilkuodcinkowy film zawierający rozmowy swojej żony Lusi Ogińskiej z wybitnym filozofem ojcem prof. Mieczysławem Krąpcem „U źródła prawdy”, który jest dostępny Internetowej Telewizji Polonijnej. W tym okresie mocno był związany z Kościołem katolickim.
Ryszard Filipski zmarł w wieku 87 lat w 2021 roku. Zgodnie z swoją wolą został bez rozgłosu pochowany w Żukowie k. Grodziska Mazowieckiego. Na grobie znajduje się krzyż z napisem: „Miłość do Ojczyzny jest zawsze nieodwzajemniona”. To dobre miejsce, dalekie od drażniącej i pozbawionej duchowości McPolski. Odwiedza go tam kol. Mariusz Świder, który zamieszkuje niedaleko.
Łukasz Jastrzębski
fot. Fototeka