– Potrzebna jest misja pokojowa NATO lub szerszego układu międzynarodowego, która będzie w stanie także się obronić i która będzie działała na terenie Ukrainy – mówił w marcu 2022 roku prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wtedy proponował więc wprowadzenie misji z udziałem polskich żołnierzy.
W tym roku zdanie zmienił i twierdzi, iż nie można do tego dopuścić. We wtorek 13 maja stwierdził, iż tylko Karol Nawrocki gwarantuje to, iż polskie wojsko nie zostanie użyte poza granicami kraju.
"Najpierw dowiedzieliśmy się z mediów, iż Tusk pojechał do Kijowa w ramach tzw. koalicji chętnych. Teraz słyszymy od amerykańskich polityków, iż realizowane są rozmowy na temat wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę. Tusk już nie raz oszukał Polaków i planuje znów to zrobić" – napisał Kaczyński na platformie X.
"Nie ma żadnego uzasadnienia dla wysyłania polskich wojsk na Ukrainę. Przypominam, iż na użycie Sił Zbrojnych poza granicami państwa niezbędna jest zgoda prezydenta. Tylko Karol Nawrocki gwarantuje, iż jej nie będzie. Tylko Karol Nawrocki może zapewnić Polsce i Polakom bezpieczeństwo" – dodał.
Kaczyński mówił o słowach specjalnego wysłannika USA ds. Ukrainy gen. Keitha Kellogga. Ten powiedział dziś, iż jednym z rozważanych przez niego rozwiązań pokojowych ws. wojny w Ukrainie jest umieszczenie europejskich sił na zachód od Dniepru "w celu monitoringu zawieszenia broni".
W takiej misji miałyby wziąć cztery kraje Europy, w tym Polska. Kellog mówił wpierw o tzw. grupie E3 (Wielka Brytania, Francja, Niemcy), potem o E4, czyli z dodatkowym udziałem Polski. Dodajmy jeszcze, iż to w zasadzie amerykański, wstępny plan pokojowy.
Słowa Kelloga spotkały się z reakcją polskiego rządu. Wicepremier i szef Ministerstwa Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił dziś, iż Polska nie planuje wysyłać żołnierzy na Ukrainę.
Podobne słowa padły z ust kilku innych przedstawicieli polskiego rządu.
Co o polskiej armii w Ukrainie mówił Kaczyński?
Przypomnijmy: prezes PiS 3 lata temu sam proponował wysłanie polskich wojsk na Ukrainę, gdzie toczyła się wojna. Teraz rozmawiamy dopiero o ewentualnej misji pokojowej na tereny, gdzie będzie obowiązywało przynajmniej zawieszenie broni. Kaczyński uznał, iż wtedy miało to sens, dziś nie ma.
– jeżeli nie żyjemy dzisiaj w państwie demokratycznym, bo niestety demokracja w Polsce się cofa ze względu na łamanie prawa w sposób niezwykle brutalny, ze względu na próby rozprawy z opozycją przy pomocy dyspozycyjnych sądów, to jednak chcemy żyć w państwie demokratycznym i sądzimy, iż ta demokracja do Polski bardzo gwałtownie wróci i w związku z tym robienie tego rodzaju przedsięwzięć, realizacja wbrew wyraźnej woli zdecydowanej większości społeczeństwa jest po prostu niemożliwa – mówił prezes Kaczyński w lutym tego roku.
Tłumaczył wtedy też swoją strategię sprzed trzech lat.
– Przypomnę, to była propozycja misji pokojowej, oczywiście z udziałem także armii amerykańskiej, misji pokojowej, która miała wkroczyć na te tereny Ukrainy, gdzie nie toczyła się wojna, ale później rozwijać się przez cały czas i w ten sposób po pierwsze przekonywać Putina, iż jego nadzieja na podbój Ukrainy jest całkowicie bezpodstawna (...), a po drugie w ówczesnej, konkretnej sytuacji to by radykalnie poprawiło sytuację strategiczną wojsk ukraińskich z tego względu, iż zarówno grupa atakująca jeszcze wtedy Kijów, jak i ta grupa południowa znalazłyby się w tak zwanym dylemacie strategicznym i musiałaby część sił odwrócić w innym kierunku – opowiadał Kaczyński.