Dziennikarze niemieckiej „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w pasjonującym reportażu politycznym ujawniają powiązania niemieckich polityków z putinowskim reżimem i pokazują, jak doszło do popełnienia największego błędu w niemieckiej polityce zagranicznej po 1945 roku (z mat. wyd.).
Instytutowi Zachodniemu dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
5. Iluzja partnerstwa
Polityka wobec Rosji 1998–2013
Putin i „operacja Schröder”
[…] Jeszcze bardziej zwiąże Schrödera i Putina potępienie wojny z Irakiem. Schröder opowiada się przeciwko wojennej krucjacie amerykańskiego prezydenta George’a W. Busha i deklaruje „niemiecką drogę”. Z rzekomego niebezpieczeństwa niemieckiego udziału w amerykańskiej akcji zbrojnej robi latem i jesienią 2002 r. temat swojej kampanii wyborczej, co na pewno znacząco wpływa na zwycięstwo czerwono-zielonej koalicji w wyborach. Na początku 2003 r. Schröder daje do zrozumienia, iż Niemcy nie poprą w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucji o amerykańskiej interwencji wojskowej w Iraku. „Nie liczcie na to, iż Niemcy zagłosują za rezolucją legitymizującą wojnę”, oświadcza w Goslarze podczas kampanii do parlamentu krajowego Dolnej Saksonii. Po atakach Al Kaidy na USA Schröder deklarował „nieograniczoną solidarność” z amerykańskimi sojusznikami, przeforsował w swojej czerwono-zielonej koalicji misję Bundeswehry w Afganistanie. Teraz ma dobre argumenty, żeby sprzeciwiać się wojnie Busha z Irakiem i jego unilateralizmowi. Decyzja jako taka jest adekwatna, choćby jeżeli Schröder wykorzystuje ją do kampanii wyborczej. Oznacza jednak za jednym zamachem zerwanie z dotychczasową niemiecką polityką zagraniczną, zarzucenie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, a także z partnerem w NATO – Wielką Brytanią. Schröder wkracza tym samym na niemiecką odrębną drogę, której podobno chciał uniknąć w relacjach z Rosją.

Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!
Dołącz do nas!Dobrze się składa, iż także francuski prezydent Jacques Chirac odrzuca wojnę Stanów Zjednoczonych, które w marcu atakują Irak. Niemcy nie stoją samotnie przeciwko Waszyngtonowi i Londynowi, ale przyłączają się do francuskiej wizji Europy odgraniczającej się od USA. Gdy dołącza do nich Putin, niemiecko-francuski sojusz zyskuje na znaczeniu, przeciwstawia się stworzonej przez Waszyngton „koalicji chętnych”.
Trzej przywódcy widują się na konsultacjach trilateralnych. I tak 11 kwietnia 2003 r. korzystają z konferencji Dialog Petersburski w rodzinnym mieście Putina. Następnie w sierpniu 2004 r. spotykają się w rosyjskim Soczi, w połowie marca 2005 r. w Paryżu i wreszcie w lipcu 2005 r. z okazji obchodów 750-lecia powstania dawnego Königsbergu (Królewca), w tej chwili rosyjskiego Kaliningradu. Putin daje co prawda jasno do zrozumienia, iż nie zamierza zrywać z Georgem W. Bushem, a oś trzech partnerów ma raczej charakter symboliczny, nie wyrośnie z tego wspólna polityka bezpieczeństwa zaangażowanych w nią państw.
Niemniej jednak Schröder nie tylko dokonuje przesunięcia podstawowych zasad niemieckiej polityki zagranicznej, efektem sojuszu są też coraz ściślejsze związki z Putinem, wzmocnione przez wspólne stanowisko w polityce zagranicznej.
Rosyjsko-niemiecka oś staje się problematyczna z jeszcze jednego powodu. Nowe demokracje w Europie Środkowo-Wschodniej nie mają ochoty podążyć za niemiecko-francuskim tandemem; dzieje się wręcz odwrotnie, zacieśniają więzi z Waszyngtonem, który lepiej reprezentuje ich interesy w dziedzinie bezpieczeństwa niż Berlin. Schröder kolejny raz ignoruje mniejsze państwa na wschodzie Europy. Kanclerza nie obchodzi, iż zwłaszcza Polska i państwa nadbałtyckie nieufnie podchodzą do osi Paryż-Berlin-Moskwa. Uważa – jak mówi w wywiadach – iż partnerstwo z Moskwą nie odbywa się kosztem innych krajów.
Kanclerz nie wykazuje zrozumienia dla państw z całkowicie innymi doświadczeniami historycznymi z Rosją i Związkiem Radzieckim.
Do tego Schröder, zwyczajem wielu niemieckich polityków, stawia znak równości między Rosją a Związkiem Radzieckim w kwestii historycznej odpowiedzialności. W związku z sześćdziesiątą rocznicą zakończenia wojny w maju 2005 r. mówi na przykład, iż w czasie II wojny światowej życie straciło 20 milionów „Rosjan”, nie – obywateli Związku Radzieckiego. To, iż wedle szacunków II wojna światowa kosztowała samą tylko Ukrainę 8 milionów ofiar śmiertelnych, kanclerz pomija.
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Ukraina jest powodem, dla którego ścisłe relacje z reżimem Putina zawiązane przez Schrödera raz jeszcze zostaną poddane próbie. Dzieje się tak w związku z Pomarańczową Rewolucją pod koniec 2004 r., która wybucha po sfałszowaniu wyborów prezydenckich w listopadzie na korzyść wspieranego przez Moskwę kandydata Wiktora Janukowycza. Zwolennicy opozycyjnego kandydata Wiktora Juszczenki wychodzą na ulice i żądają powtórzenia wyborów. We wrześniu Juszczenko zostanie otruty toksyną, której wówczas nie produkuje się w Ukrainie, za to jest dostępna m.in. w Rosji; leczenie w wiedeńskim szpitalu ratuje mu życie. W czasie śledztwa głównemu podejrzanemu udaje się zbiec do Rosji, co dla Ukraińców jest dowodem na winę Moskwy.
Schröder wielokrotnie telefonuje z Putinem w sprawie protestów, publicznie uzasadnia interesy Rosji w Ukrainie i podkreśla, iż wydarzenia w Ukrainie w żadnym razie nie kwestionują strategicznego partnerstwa z Rosją. Według Putina za demonstracjami przeciwko sfałszowaniu wyborów i za prozachodnim Juszczenką stoją Amerykanie – podobnie jak w 2003 r. za Rewolucją Róż w Gruzji. Na Kremlu w każdym razie rośnie strach przed „kolorowymi rewolucjami”. Ich prawdziwych przyczyn należy doszukiwać się w tym, iż demonstranci pragną działającego państwa prawa i demokratycznego społeczeństwa w miejsce skorumpowanego i paternalistycznego systemu oligarchicznego. Z tego powodu setki tysięcy demonstrantów wychodzą w Ukrainie na ulice. Putin wyciąga wniosek, iż powinien zdusić w zarodku każdy opozycyjny ruch we własnym kraju. Jednak po interwencji Schrödera godzi się na powtórzenie wyborów w Ukrainie. W grudniu 2004 r. Juszczenko wygrywa wybory.
W centrum polityki Schrödera wobec Rosji niezmiennie znajduje się gospodarka, a zwłaszcza polityka energetyczna.
Niemiecka gospodarka energetyczna podlega w tych latach głębokiej przebudowie. Jej podstawą są europejskie i krajowe starania o liberalizację rynków energetycznych, których początek sięga czasów kanclerza Helmuta Kohla. Środowisko regulacyjne staje się na skutek liberalizacji nieprzejrzyste, a tempo zmian jest tak duże, iż choćby doświadczony menadżer branży gazowej, jakim był wówczas szef Ruhrgasu Burckhard Bergmann, przyznaje w swoich zapiskach, iż pojawia się „więcej pytań niż odpowiedzi” i „bardziej reagujemy niż działamy”[5]. Wiadomo co prawda, iż stary świat linii demarkacyjnych odszedł w przeszłość, ale wciąż nie wiadomo, co nastąpi po nim.
Odpowiedź, która coraz częściej nasuwa się w czasie pełnienia urzędu przez Gerharda Schrödera, brzmi: the bigger, the better. Dla kierowanego przez SPD rządu federalnego cel liberalizacji nie polega bynajmniej na uaktywnieniu kompetencyjności w kraju, lecz, wręcz przeciwnie, na stworzeniu narodowych czempionów w większym stopniu zdolnych do konkurowania na światowych rynkach. Pojawia się zatem fala wielkich fuzji. W 2000 r. z dwóch wcześniej kontrolowanych przez państwo koncernów mieszanych VIAG i VEBA powstaje Eon. Nowo powstały olbrzym na niemieckim rynku energii elektrycznej gwałtownie nabiera apetytu na olbrzyma niemieckiego rynku gazowego, czyli Ruhrgas. Ekonomista Martin Hellwig, w tamtych czasach przewodniczący niezależnej komisji do spraw monopoli, spoglądając wstecz dochodzi do wniosku, iż przejęcie Ruhrgasu przez Eon oznacza początek polityki, „dla której ‘bezpieczeństwo dostaw’ przeliterowuje się jako G-A-Z-P-R-O-M”, a „postawa osób za nie odpowiedzialnych charakteryzuje się brakiem poszanowania dla obowiązującego prawa”[6].
Można dodać jeszcze trzeci punkt: Połączenie Eonu z Ruhrgasem ilustruje sposób uprawiania polityki gospodarczej przez sieć Schrödera.
Najpierw z początkiem 2002 r. Federalny Urząd Antymonopolowy zakazuje przejęcia. Strażnicy konkurencyjności argumentują, iż na rynku energii elektrycznej pojawi się groźba duopolu Eonu i RWE, a na rynku gazowym – duopolu Eonu/ Ruhrgasu i Wingasu, spółki-córki Gazpromu i Wintershallu. Eon zwraca się w związku z tym do czerwono-zielonego rządu federalnego i wnioskuje o przełamanie polityki antymonopolowej ministerialnym zezwoleniem. Koncern argumentuje, iż stworzenie niemieckiego giganta energetycznego oznacza większą siłę przetargową w negocjacjach z zagranicznymi dostawcami i większe bezpieczeństwo energetyczne. Niezależna komisja do spraw monopoli staje jednak po stronie Federalnego Urzędu Antymonopolowego. Eksperci twierdzą, iż bezpieczeństwo energetyczne można poprawić raczej dzięki „uzyskaniu dostępu do własnych źródeł dostaw, dywersyfikacji dostaw, otwarciu rynków, możliwości składowania zapasów”[7]. Planowana fuzja nie przyczyni się do żadnego z wymienionych punktów, wręcz przeciwnie, uniemożliwi pożądaną konkurencję. Jako iż polityka gospodarcza Schrödera za nic ma regulacje, za to stawia na aktywną politykę przemysłową państwa, obawy te zostaną po prostu zignorowane. Pominięty będzie również sprzeciw Zielonych i urzędników z ministerstwa gospodarki. Ekonomista Hellwig mówi o „oddaniu polityki ‘ekspertyzie’ wielkich firm”.
Rząd SPD ma wszelako poważny problem. Nie chodzi tylko o to, iż prasa jeszcze przed decyzją urzędników antymonopolowych informuje o obietnicy politycznego rozwiązania złożonej przez Schrödera wysokiej rangi menadżerom. Odpowiedzialny za sprawę minister gospodarki Werner Müller spotyka się z zarzutem stronniczości.
Przypisy:
[5] Bleidick, s. 441.
[6] Martin Hellwig, Gazprom, ein Sündenfall und die Folgen, FAZ, 29.04.2022.
[7] Cyt. za: Hellwig, Gazprom.
