Chcę zwrócić uwagę na kilka procesów, toczących się od dłuższego czasu, oraz kilka wydarzeń, zwiastujących procesy nowe. Te, które już się toczą od lat, dopiero w ostatnich kilku latach stały się na tyle dolegliwe, iż dostrzegła je szeroka opinia publiczna. Jest to stopniowe zawłaszczanie stanu posiadania narodów i państw narodowych i Kościoła Katolickiego.
Narody i ich państwa stopniowo są zawłaszczane przez niesprecyzowaną globalną siłę, która łączy w sobie cechy kilku zjawisk kosmicznych: rozrastającej się supernowej, pochłaniającej wszystko czarnej dziury i nadlatującej z czarnej pustki asteroidy. Państwa tracą suwerenność nie na skutek gwałtownego podboju, jak było to kiedyś, ale stopniowo, plastrami salami, metodą gotowanej żaby, nieświadomością narodów i zdradą elit, a nade wszystko powszechnym przekupstwem. Ludzie władzy i autorytetu, którzy powinni strzec narodu i państwa przed złem, kłamstwem, ukrytym atakiem i fałszywymi ideami dali się przekupić, sprzedali suwerenność własnych narodów i państw, a przy okazji własnych sumień. Z kolei zwykli ludzie, tworzący narody też dali się przekupić – łatwą rozrywką, tanim poczuciem dobrobytu, świętym spokojem.
Dokładnie to samo można powiedzieć o Kościele Katolickim. Hierarchowie, kierowani fałszywym pojęciem posłuszeństwa, zamiast posługi Chrystusowi, wybrali posługę władzy. Zamiast służby Bogu i ludziom, wybrali posłuszeństwo władzy możnym tego świata. Zwykły lud zaś, rozmiłowany w religijnej letniości duchowego dobrostanu odłożył własne nawracanie i zawierzył wszystko strukturom ziemskim. W ten sposób ziemskie struktury Kościoła zostały skolonizowane przez dokładnie te same siły, które dążą do jednego celu – posiadać wszystko w swej władzy. A jest to duchowa władza księcia ciemności, i ziemska władza jego sług. Ci, którzy na to pozwolili, narazili swe dusze nieśmiertelne na wielki hazard.
Nie byłoby jednak tego zawłaszczenia państwa i Kościoła, gdyby do ich struktur sterowania nie zostali wprowadzeni agenci, udający lojalnych i wiernych. Proces ten był starannie przygotowywany około 400 lat, i przeprowadzony z całą inteligencją upadłego anioła, podstępnie, bezwzględnie i konsekwentnie. To jednak nie byłoby możliwe, gdyby ludzie wypełniali adekwatnie swoje obowiązki stanu, gdyby wciąż mieli czujność, gdyby bronili Kościoła, państwa, narodu, rodziny, i swojej duszy. Ludzie zaś powszechnie dali się uśpić świętym spokojem i pięknymi słówkami.
Wydawało się, iż siły ciemności opanowały całą rzeczywistość ze szczętem, iż mogą zrobić wszystko ze światem ludzi, sferą publiczną i prywatną, iż mogą się włamać do ludzkich ciał, umysłów i dusz, i zagarnąć wszystko. Wielka operacja globalnej zarazy stała się wielkim triumfem mrocznej potęgi. Poddały się państwa, poddały się ziemskie struktury Kościoła. W obłąkańczym pędzie za dobrostanem i świętym spokojem, aby tylko nie utracić zdrówka, grantu i pensji, zdradzili ojcowie narodów, pasterze i pasterskie psy. Wszyscy albo żywo przyłączyli się do wroga, zaganiając ciała i dusze do jego zagrody, albo biernie na to pozwolili, truchlejąc ze strachu przed jakimkolwiek posądzeniem o nieposłuszeństwo. Jedno i drugie równie jest haniebne, i równo winno być wyspowiadanie i odkupione żalem za grzechy i pokutą.
Próżno jednak czekać na to od tych, co najbardziej są winni, a wciąż siedzą na swych miejscach, w Kościele i państwie. Czekają oni, aż lud zapomni, aż pamięć uleci jak eter, aż inne przyjdą rozrywki, a oni w uśmiechach rubasznych dobrych wujków będą zgrywać. Niedoczekanie ich, nic nie zostanie zapomniane, żadne nazwisko i żaden czyn. Nie tylko tam, w niebie, ale i tu, na ziemi, Zbyt wiele kłamstw i zbyt wielu zwiedzionych ludzi. Oszukani, wywiedzeni na fałszywe drogi domagają się prawdy, a głosu tego nie zdołają już zagłuszyć ani uspokajające ględzenia, ani opętańcze wrzaski.
W dniu 12 października odbył się w Krakowie XXI Kongres Konserwatywny, którego szczególnym gościem był ks. bp Athanasius Schneider, jeden z tych niezłomnych pasterzy, który nie jest najemnikiem, i nie uciekł od owczarni, gdy nadeszły wilki. Takich pasterzy jest więcej. Podczas Kongresu nie panowała atmosfera przygnębienia i kapitulanctwa. Przeciwnie, nastroje są bojowe, a dominującym stan umysłów to mobilizacja do walki. Przytaczano też opinie światowego lewactwa, dyszącego bojaźliwą nienawiścią wobec, jak to sam ujęli, „polskich krzyżowców, trzęsących światem”.
Dnia 14 października, w Dzień Nauczyciela odbyła się w Sali Kolumnowej Sejmu RP konferencja pt. „Polska szkoła. Dekonstrukcja i fundamenty odbudowy”. Wydarzenie odbyło się pod patronatem marszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka, ale poza tym nie miało żadnego oficjalnego wsparcia ani finansowania. Trud organizacyjny i koszty wzięło na siebie Stowarzyszenie Nauczyciele Dla Wolności, wspierane przez szeroką Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Zebrani tam ludzie reprezentują liczne i różnorodne środowiska, skupione wokół rodziny, szkoły, edukacji, wychowania, dla których trzonem jest naród i chrześcijaństwo. Ustami uczestników konferencji zagrzmiała twarda prawda. Powiedziano, co się dzieje, dlaczego, jakie są planowane skutki, i jak należy przeciwdziałać. Podobnie jak w Krakowie, tu też nie było kapitulanctwa, tylko wola walki. Nie ograniczono się do powiedzenia, jak jest źle, ale wezwano do oporu.
Mecenas Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris wprost wezwał do tworzenia oddolnych, rodzinnych struktur społecznych, zgodnie z wezwaniem Roty – „Twierdzą nam będzie każdy próg”. Zapewnił również o wsparciu swoich struktur. W podobnym tonie wypowiadali się wszyscy uczestnicy konferencji. Padały też konkretne rady i zapowiedzi dalszych konkretnych rozwiązań, będących w przygotowaniu.
W tym samym dniu w Pałacu Prymasowskim w Warszawie odbyło się spotkanie z ks. bp. Schneiderem – i także tu kolejne zgromadzone gremia objawiały tę samą wolę konkretnych działań.
W ostatnich dniach ogłoszony został również list otwarty polskich świeckich katolików, skierowany do polskiego episkopatu, dotyczący szkolnej katechezy. Jest to pokłosie obecnego ataku lewicowego rządu na lekcje religii w szkołach, ale list zwraca uwagę na inny problem – na jej jakość. Od lat bowiem utrzymuje się ona stale malejącym poziomie, coraz bardziej przypominającym skrzyżowanie przedszkola z protestancką agitacją. Katecheci są albo niewłaściwie przygotowani, i to na dwóch poziomach – formacji religijno – duchowej i wiedzy merytorycznej, albo też niewłaściwie podchodzą do swoich obowiązków. List utrzymany jest w tonie koncyliacyjnym i zawiera wezwanie do otwartej i szczerej dyskusji nad odnowieniem katechezy w Polsce.
Kliknij TUTAJ i przeczytaj więcej o inicjatywie katolików świeckich
Inicjatywa ta spotkała się w wieloma nieprzychylnymi komentarzami, i to nie ze strony lewicy czy modernistycznych katolików, ale właśnie ze strony tych bardziej tradycyjnych. Zarzuca się autorom listu zbytnią uległość, wręcz służalczość, a także naiwność. Krytycy sugerują, jakoby autorzy nie zdawali sobie sprawy ze stanu Kościoła, chcieli przypodobać się hierarchii, działali zachowawczo, nie mieli odwagi przemówić twardym głosem prawdy.
Wszystkie te opinie się niesłuszne. Autorzy listu dobrze znają stan ziemskich struktur Kościoła. Forma listu powinna być uprzejma, bo tego wymaga przyzwoitość. Do biskupa zwracamy się we adekwatnej formie, nie ze względu na osobiste cechy osoby, ale z uwagi na godność pełnionej posługi. Sprawa nie jest łatwa, bo większość społeczeństwa niewielkie ma pojęcie, co się dzieje, i w państwie, i w Kościele. Jakikolwiek więc przekaz skierowany do powszechnej wiadomości musi to uwzględnić. Zanim wystąpi się z żądaniem, należy poprosić, takie są zasady savoir vivre. Reakcja czcigodnych biskupów nastąpi lub nie, należy jednak wyrazić słuszne oczekiwania wiernych, i dać im szansę na ustosunkowanie się. List pisany był z nadzieją, chociaż bez złudzeń. prawdopodobnie nie będzie na tym koniec.
Wszyscy, którzy uważają, iż opisane wydarzenia z kilku zaledwie ostatnich dni nie ważą nic, iż w obliczu potęgi i postępów sił mroku to choćby nie są jaskółki. Tego wiedzieć nie mogą, gdyż będzie, co Bóg da. Widać jednak pewien zaczynający się proces. Naród, opuszczony i zdradzony przez przywódców i pasterzy zaczyna się oddolnie organizować sam, naturalnie i organicznie. W obliczu zagrożenia znajdują się nowe autorytety, jednoczące ludzi wokół wspólnej sprawy, Ludzie ci nie kłócą się między sobą, ale przepełnieni tą samą myślą zabierają się do wspólnych czynów. Mroczna potęga już to dostrzegła, tego ona boi się najbardziej. Ludzie, występujący w tych wydarzeniach sami wystawiają się na atak. Uśmiechnięta władza pokazuje, co potrafi – najazdy ABW i prokuratury, aresztowania, rekwizycje, kontrole, niszczenie ludzi prawne, ataki medialne, zwolnienia z pracy, szantaż finansowy, odbieranie finansów.
Tak choćby zaatakowano Collegium Intermarium już na początku roku, i w rezultacie odebrano całe niemal finansowane ze strony systemu edukacji. Ludzi, dziś nawołujący do oporu wobec uśmiechniętej władzy – świeckiej i duchowej, ryzykują coraz więcej, w miarę, jak są bardziej groźni wobec władzy. Ryzykują dziś dobrym imieniem, majątkiem i wolnością. Być może jutro ryzyko się zwiększy. Czy to tych ludzi powstrzyma? Nie, bo oni tego nie robią jako najemnicy, ani mają wiarę – w Boga i w naród. Może więc premier mówić o łamaniu prawa, mogą srożyć się prokuratura, policja, ABW, wolne sądy. Mogą służby śledzić ich prywatność i montować swoje intrygi. Ludzie wiary i prawdy wiedzą, iż zostali już dostrzeżeni i wystawili się na ryzyko, co ich nie powstrzymuje przed dalszym działaniem. Ci po drugiej stronie tylko tyle mają władzy, ile dano im z góry. Już niedługo ta ich cała potęga pryśnie jak bańka, a ich władza okaże się iluzją. Ci natomiast, którzy dziś chcą tylko krytykować wszystko, czego nie robią sami, niech lepiej się zastanowią, jak mogliby czynnie wesprzeć walkę o naród, państwo i Kościół.
Bartosz Kopczyński
Towarzystwo Wiedzy Społecznej, Toruń