Temat rasizmu wraca regularnie do dyskursu publicznego. Tym razem za sprawą powrotu do Polski Janusza Walusia, którego środowiska lewicowo-liberalne nazywają „rasistowskim mordercą”. Kilka lat temu temat ten był szczególnie palący gdy w wyniku nadużycia policji zginął czarnoskóry George Floyd, a wcześniej Michael Brown oraz Eric Garner. Zapoczątkowało to falę protestów antyrasistowskich pod hasłem „czarne życie ma znaczenie” (Black Lives Matter). Protesty były więc wyrazem sprzeciwu wobec rasizmu, który w dyskursie niemal zawsze definiowany jest jako nienawiść białych względem czarnoskórych. Zastanówmy się jednak, czy aby na pewno rasizm ma rasę?
Monopol na nienawiść?
Fakt istnienia ras ludzkich i różnic między nimi jest niepodważalny i co najmniej oczywisty. Różnice te prowadzą jednak niekiedy do trudności we wspólnym egzystowaniu, a dodatkowe zaszłości historyczne i niewynagrodzone krzywdy nakręcają spiralę nienawiści. Na temat rasizmu wobec osób czarnoskórych istnieje sporo prac i raportów, jednak bardzo często zapomina się o tym, iż uprzedzenia rasowe nie są zarezerwowane jedynie dla białych. Choć niektórzy bardzo skrzętnie starają się udowodnić, iż jest inaczej. Przykładem może być wydźwięk, jaki budzą hasła Black Lives Matter i White Lives Matter. Jedno kojarzy nam się z walką o równość i sprawiedliwość, zamieszkami, prawda, ale „w słusznej sprawie”. Drugie jest blokowane chociażby przez media społecznościowe, które twierdzą iż ma wydźwięk rasistowski. Argumentowane jest to zwykle opinią, iż zabieganie o życie białych jest niepotrzebne, gdyż nikt ich nie dyskryminuje, więc hasło jest przekornym trollingiem lub wyrazem tęsknoty za czasami „białej supremacji”. Twierdzenie, iż rasizm może działać tylko w jedną stronę jest jednak po prostu nieprawdziwe.
Kilka lat temu głośnym tematem w amerykańskich mediach były stypendia fundowane przez koszykarski klub Utah Jazz. To znany klub, występujący w najlepszej, koszykarskiej lidzie świata, a samo stypendium jest bardzo cenne. Kontrowersje wokół niego dotyczą warunku, iż stypendium nie jest przeznaczone dla osób białych, niezależnie od stopnia ich umiejętności.
Samo wspominanie o rasizmie kierowanym w stronę ludności białej jest dziś kontrowersyjne. Przykładem jest zamieszanie po opublikowaniu przez Brytyjską Komisję ds. Równości i Praw Człowieka raportu na temat rasizmu na brytyjskich uczelniach wyższych. Wyniki badania wskazywały, iż ofiarami dyskryminacji rasowej padło 29 proc. czarnoskórych studentów, 27 proc. azjatyckich i 9 proc. białych studentów uczących się w Anglii, Szkocji i Walii. Wyniki wywołały oburzenie wśród lewicowej kadry naukowej, która apelowała, iż uwzględnianie uprzedzeń rasowych wobec białej ludności jest nieuzasadnione. Prosta sprawa, jesteś biały, nie można cię dyskryminować. Podczas sesji pytań do gubernatora stanu Utah zapytano wprost o rasistowskie praktyki klubu. Gubernator Spencer James Cox stwierdził jednak, iż nie jest to rasizm. Ciekawe, czy gdyby stypendium wykluczało przedstawicieli innej grupy etnicznej np. latynosów albo czarnoskórych, to sprawa byłaby również przemilczana.
Od Apartheidu po Plaasmoorde
To jednak drobnostki w porównaniu do tego, co dzieje się z białymi w Afryce. Najbardziej dotkliwym przykładem rasistowskiej polityki wymierzonej w białych obywateli jest Republika Południowej Afryki. Jest to państwo, którego podwaliny położyli holenderscy przybysze w XVII w. Ich potomkowie nazywani są Afrykanerami, czyli białymi mieszkańcami południowej Afryki. Dziś to około 4,5 miliona obywateli RPA. Nie są oni kolonizatorami, ani Europejczykami. Żyli tu ich pradziadkowie i prapradziadkowie, a mimo to są traktowani choćby nie jak obcy, ale jak niechciani intruzi.
Gdy w 1994 r. do władzy doszedł Nelson Mandela i ogłoszono zniesienie apartheidu, do władzy doszli czarni mieszkańcy kraju i ogłosili ideał tzw. „rainbow nation”, gdzie każdy będzie czuł się dobrze. Tak jednak nie jest – rasizm w RPA nie skończył się po usunięciu praw apartheidu. Do dziś w tamtejszych radiach grany jest utwór pt. „Zabij Bura” (czyli białego mieszkańca RPA). Wprowadzono też prawo Employment Equity Act, które miało wyrównywać szanse, a prowadzi do tego, iż kryteria rasowe są pierwszorzędne przy przyjmowaniu nowego pracownika. Oczywiście na niekorzyść Afrykanerów. Niektóre uniwersytety usunęły język Afrikaans, którym posługują się właśnie biali.
Radykalne ugrupowania, dominujące w tamtejszym parlamencie prowadzą też nieustanną nagonkę wobec białej mniejszości, zachęcając wprost do odbierania siłą własności białych farmerów. Retoryka jest jasna; „pracowałeś u białego X lat, więc masz prawo zabrać mu teraz jego ziemię i dom, którą on ukradł twoim przodkom”. Jest to przerażające, ale prawdziwe. RPA po objęciu władzy przez Afrykański Kongres Narodowy to kraj z jednym z najwyższych współczynników morderstw na świecie – ponad 50 dziennie! Mordy czarnoskórej ludności na białych farmerach doczekały się choćby swojego terminu Plaasmoorde, a rolnictwo w RPA według statystyk śmiertelności to najniebezpieczniejszy zawód na świecie. Gwałty, podpalenia i rabunki – to wszystko jest na porządku dziennym. Powód? „Jesteś biały, więc jesteś oprawcą. Jesteś oprawcą, więc możemy cię zabić.”
Krótko na koniec
Przytoczone przeze mnie tematy to zaledwie kilka jaskrawych przykładów przywołanych na potrzebę krótkiego felietonu. Sytuacje, w których Europejczycy są traktowani źle tylko za swój kolor skóry, przewijają się coraz częściej w zachodnich mediach. W obliczu ciągłej migracji do Europy, kryzysu demograficznego i niechęci do asymilacji wielu imigrantów możemy spodziewać się, iż ofiar białego rasizmu będzie więcej. Należy więc jak najszybciej powiedzieć sobie jasno – ofiarami rasizmu są również biali i sam fakt mówienia o tym absolutnie nie jest rasistowski, jak niektórzy chcieliby nam wmówić.